Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2021, 18:37   #66
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Humor Marka daleki był od dobrego, a na ten stan złożyły się różne różności - od rozwalonego nosa począwszy, przez problemy z Jess, na wysmarowanym samochodzie skończywszy.
Najgorsze, prawdę mówiąc, było to ostatnie, bo samochodu sam nijak upilnować nie mógł, bo przecież nie mógłby tkwić całymi godzinami w oknie szkolnej ubikacji, by obserwować samochód. Zaszycie się w otaczających parking krzewach również nie wchodziło w grę, podobnie jak wynajęcie paru łebków do pilnowania Mustanga, a zostawienie samochodu w domu byłoby totalnym przyznaniem się do bezradności.
Problem pozostawał, jak na razie, nierozwiązany, bowiem pomysły, jakie Markowi przychodziły do głowy, miałyby pewne trudności w realizacji.
Ranek, ponoć, jest mądrzejszy od wieczora, ale do poranka było daleko, a problem gryzł Marka stale i wciąż, nie pozwalając o sobie zapomnieć.

By zająć czymś myśli zaczął dzwonić po bliższych i dalszych znajomych by dowiedzieć się, kto i z kim wybiera się na najważniejszą domówkę w okolicy.
Próbował też dodzwonić się do Jess, by dowiedzieć się, czy jego ulubiona cheerleaderka wybiera się również na imprezę u Leo i czy, w takim przypadku, może po nią przyjechać, ale jakoś miał pecha - parę razy próbował się dodzwonić, ale najpierw telefon był zajęty, a potem nikt nie odbierał. I jakoś z planów umówienia się wychodziły nici.

Już miał wrócić do swego pokoju, gdy telefon nagle sie rozdzwonił. Niestety, nie była to Jess, ale ktoś, kogo się Mark nie spodziewał.
- Witam, trenerze - rzucił do słuchawki. Korzystając z tego, że rozmówca go nie widzi, wykrzywił się paskudnie.
- Mecz? W piątek? - powtórzył ze sporą dozą niedowierzania. - Oczywiście, że chciałbym... - "W dupę mnie pocałuj... debilu", dodał w myślach. "Sam sobie pobiegaj po boisku..." - Ale... lekarz KATEGORYCZNIE - podkreślił to słowo - mi zabronił. - Miał nadzieję, że w jego głosie zabrzmiał żal.
- Mi naprawdę zależy na drużynie - dodał, gdy trener zaczął pieprzyć głupoty na temat tego, ze zespół na niego liczy. - I na tym meczu... - dorzucił tonem, miał nadzieję, zmartwionym. - Ale musi pan zrozumieć... muszę słuchać lekarza...

Zakończył rozmowę, a potem raz jeszcze spróbował dodzwonić się do Jess. Bez skutku, postanowił więc zadzwonić raz jeszcze, wieczorem.
 
Kerm jest offline