Wątek: WFRP 2ed - III
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2021, 12:15   #118
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Zasypany argumentacją stojących na moście krasnolud przygryzł wąsa i zmarszczył brwi, jakby proces myślowy wymagał od niego głębszego skupienia. Kiwał jednak głową, jakby chciał potwierdzić, że rozumie co się do niego mówi. Poszły w ruch rewolucyjne plakaty, padły hasła na które nie padły odzewy, krasnale jednak wyraźnie zbili z tonu, bo nawet kusza wylądowała na balustradzie odłożona, gdy dzierżący ją krasnolud wziął do ręki jeden z podanych z plakatów i zaczął go oglądać. Zaczynało być miło, na ile mogło być miło.

Dopiero słowa Semena na powrót zjeżyły krasnoludów. Ten, który zdawał się dowódcą warty, sapnął ciężko. Oddał wiecheć plakatów rewolucyjnych swemu towarzyszowi po czym zatknąwszy za pas kciuki zaciśniętych do białości pięści, ruszył ku Semenowi.

-Rozszczepił byś łeb, jakbyś trafił na takiego co ty! Alem Gudren Ap Sandrug! Łeb na karku noszę i z boju wynoszę od czasu, kiedy tyś jeszcze rodzicielowi swemu z jaja na jajo przeskakiwałeś! - krasnolud wściekł się i niemal wykrzyczał te słowa. Theo i Tupik w jednej chwili pojęli, że znaleźli się na skraju czegoś, czego bardzo, ale to bardzo chcieli wspólnie uniknąć. I że trzeba ratować co się da.

-Wybacz mości Gudrenie szorstkie słowa druha, ale my ledwie żywi, po bitwie pod Wusterburgiem i z misją ważną jak wiesz jedziemy ni chwili wytchnienia nie zaznając. - Theo mówił spokojnie, siląc się na ten spokojny ton, wściekły na Semena, krasnoluda, życie i co tylko się dało. Nie miał zamiaru znów stawać twarzą w twarz ze śmiercią z powodu czyjejś dumy.

-Jesteśmy po tej samej stronie. Widać po was żeście zdrożeni. Pozabijać zawsze się zdążymy. - krasnolud wypowiedział to przez zaciśnięte usta, po czym wrócił do kozła sań. Spojrzał na Tupika, Ingwara i Theo po czym ciężko sapnął, jakby spuszczając z siebie nadmiar pary. - Jedźcie do chłopaków. Odpocznijcie. Chętnie usłyszym jak to było w boju, bo skoroście tu, znaczy nasza wspólna sprawa odniosła wiktorię. Jedźcie za mną, poprowadzę.

Ruszył przodem skinąwszy na Ingwara, który ruchem lejców zmusił konie do wysiłku. Kazad mruknął coś do swoich w ich szorstkim, górskim języku. Ci mu odpowiedzieli, na twarzach dwóch pozostających na moście wartowników zagościł pokrzepiający spokój. Może nawet cień uśmiechu. Dowódca wziął w garść wszystkie dane krasnoludom plakaty i szparkim krokiem ruszył ku obozującym przy ogniskach krasnoludom wołając do nich już z daleka. Ingwar wymienił porozumiewawcze spojrzenie z pozostałymi. Jakby się pytał, czy zacinać konie, czy dać się ponieść wydarzeniom. Ale chyba nie było jak wyplątać się z niechcianej gościny, bo krasnoludy wysypały się na drogę ciekawi przybyszów.

Srogie to były oblicza. Mało wśród nich było młokosów, którzy przecież wedle ludzkiej miary też byliby starcami. Mocarne ramiona rozpierały skórznie, kubraki i kolczugi, gdzieniegdzie bielił się bandaż - dowód na to, że i oni walczyli w ostatnich dniach. Wnet kilku skoczyło do wodzów prowadząc sanie w bok, pomiędzy chałupy. Wnet rozwarto jedyną w osadzie stodołę, gdzie już krasnoludy wprowadziły wcześniej swe muły a stało jeszcze kilka wołów i krów. Podgaje, dostatnia musiała być to wioska. Z chłopskich chałup przez uchylone drzwi i okiennice wyzierały ciekawskie oczy kmiotków.

-Rannego do izby chłopom damy, bo tam ciepło, lepiej mu będzie a chłopi są nasi, będą mieć baczenie by nie zbiegł. - huknął z boku jeden z khazadów. Trzech innych już właziło na sanie pomóc w przenoszeniu rannego Lorda, choć Ingwarowi cierpła skóra widząc obcesowość ich poczynań. - A wy chodźcie do ognisk. Zjecie, wypijecie, odpoczniecie. Należy wam się! Do Rötenbach i tak nie dojedziecie. Ale tam wszystko bezpieczne już, bo my ino awangarda! Jutro staniecie w osadzie wypoczęci. A nam zda się wiedzieć na czym stoimy.

-Wódz nasz, Thormund McRound brata ma w Wusterburgu. Kuźnię piękną i zakład płatnerski prowadzi. Chętnie usłyszy co u niego? Może mu co do otuchy powiecie. Pewnie pół waszej armii uzbroił! Chodźcie rozkulbaczyć konie i prosimy do ogniska! - wesoły, uśmiechnięty rudzielec gadał już rozprzęgając konie z zaprzęgu. Krasnoludy były niemal wszędzie w koło chcąc pomóc utrudzonym rewolucyjnym dziełem kompanom. Z życzliwością, jakiej uciekinierzy z Wusterburga dawno nie doświadczyli.


***
5k100
.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline