Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2021, 08:39   #283
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację
Wysłał go, żeby kupił składniki do lordowskiej kuchni! Piegus nie mógł uwierzyć w tak szczęśliwy zbieg okoliczności. Oto los otwierał mu drzwi do kuchni, wystarczyło jedynie się przez nie przemknąć. Albo chociaż je zablokować, aby się nie zamknęły.

- Wysłał cię tak daleko po sprawunki? Ci zbóje zrabowali ci pieniądze na zakupy? - dociekał, jednocześnie deklarując swoją dalszą pomoc.

- Na razie osłoń jednak czymś te uszy. Ludzie mieszańców nienawidzą jeszcze bardziej, niż elfów- w sumie to nie do końca wiedział, czy to prawda, ale tak mu się wydawało. A z brodą i uszami wyglądał na typowego mieszańca. - Gdy będziemy w mieście pomyślimy, co to za historia i co z nią zrobić.

- Teraz możesz okazać nam swą wdzięczność, pomagając dostać się do miasta. To pilne.

Podgryzając marchewkę zbliżyli się do bramy. Zastał tam więcej niż jedną okazję, na wprowadzenie ich do środka. Przeżuwał obserwując, do kogo by tu najlepiej uderzyć. Nie wiadomo czy będzie szansa zagadać więcej, niż jedną z tych grup.

Gdyby był sam, mógłby spróbować porozmawiać z woźnicą i przejechać. Ale we trzech... mogli prosić o pomoc dla napadniętych młodzieńców, którzy zmierzali, by przed śmiercią spotkać się z rodzicem Weitrauba. Czy jednak to je przekona?

Urzędnik z kolei... niziołek podrapał się piętką warzywa za uchem. Był tam taki tłum osób, że można byłoby się spróbować wkręcić. Znowu, gdyby był sam, byłoby dużo łatwiejsze. Ale całą ich trójkę przemycić, to już prawie niewykonalne.

W końcu samotny mężczyzna z dzieckiem. Piegus nie wiedział, kto to może być i dlaczego liczy na przedostanie się przez bramę.

Przez moment zastanawiał się, czy próba przemycenia po jednym z nich w każdej z grup miałaby szanse powodzenia.

W końcu się zdecydował.

- Gustav, jak nazywa się lord, u którego pracujesz? I nie ruszajcie się chwilę...
To imię czy nazwisko miało stanowić część jego planu. Poza tym Piegus postarał się kilkoma ruchami, aby rany odniesione przez obu jego towarzyszy były wyraźnie widoczne.

Następnie szybko zbliżył się do pierwszej grupy, trzech kobiet, chowając marchew.

- Piękne panie! - wykonał - miał nadzieję - elegancki ukłon. - Zechcą panie pomóc zacnemu młodzieńcowi w rozpaczliwym położeniu - gestem wskazał na mężczyzn.

- Dniem i nocą gnaliśmy z Eisental, gdzie pan Weitraub powziął wiadomość o ciężkim stanie swego rodzica. Lord - tu wymienił imię podane mu przez Gustava - gdy się o tym dowiedział, wysłał nas razem z panem Alfem, abyśmy zadbali o jego bezpieczne dotarcie na czas. Mknęliśmy dniem i nocą, nie bacząc na własne wygody. Niestety! - wzniósł oczy i ręce do nieba. - Pół dnia drogi stąd opadła nas banda zbójów. Przeważyli nas liczebnie, skradli konie i uszli. Nie mając wyjścia, podążyliśmy dalej pieszo. I już jesteśmy prawie że na miejscu. Wszakże dopiero do nas dotarło, jak smutny widok sobą prezentujemy. Żaden strażnik nie przepuści nas tą bramą w tym stanie. A nie możemy sobie pozwolić na stratę choćby klepsydry, jeżeli chcemy, by pan Weitraub miał okazję spotkać się jeszcze z bliską mu osobą.

- Moi towarzysze już stracili wszelką nadzieję, gdy ujrzałem tę iskrę zesłaną przez bogów. W całym tym rozpaczliwym położeniu widok pięknych panien był dla mnie jak objawienie, jak blask klejnotu. Pomyślałem, że to nie może być przypadek. Że jest jeszcze dla nas szansa. O szlachetne, czy zechcecie nam pomóc? Moja wdzięczność niewiele znaczy, ale oferuję ją na równi z wdzięcznością moich towarzyszy, jak również mojego lorda pryncypała.


Piegus gładko snuł swą przemowę. Cóż bowiem miał do stracenia? Nic. Najwyżej mu się nie uda. A dobrze wiedział, że działając bez presji jest się dużo bardziej przekonującym.
 
Gladin jest offline