Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2021, 15:44   #457
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; Dzielnica Południowa; ul. Kazamatowa


Pirora i Egon


Pirora rozpoznała Egona, takiego wielkiego człowieka trudno było przeoczyć. Niemniej nie zaszczyciła go spojrzeniem w końcu w tym świecie się nie znali. I wraz z Jamesem podążała za strażnikiem.
- Cóż dużo ludzi robi wiele rzeczy które nie mają sensu. - Skomentowała blondynka. Jak tylko doszła do miejsca gdzie miała szkicować nie traciła czasu i przygotowała sobie szkicowniki oraz papier. Kiedy wprowadzili pierwszego Blondynka siedziała już na Wyższym taboreciku gotowa do pracy.

Egon skubał brodę w zamyśleniu, kiedy tylko Pirora przyszła. Młoda dziewczyna stanowiła kontrast wśród brudnych murów kazamatów i ciurów z lochów, którzy zostali już urobieni przez Łasicę w apetycie na młode dziewczęta.

Pierwszy skazaniec posłusznie usiadł na krześle, na które niemalże wniósł go Egon. Zdało się chciał coś jeszcze powiedzieć, ale brodacz tylko uniósł pałę i tamten zamilkł w pół słowa.

Na ten moment, założył wielgachne ramiona na tors i czekał rozwoju sytuacji. Szkice i malarstwo dla niego to była jakaś abstrakcja bez większego znaczenia. Ale domyślał się, że dziewczyna mogła planować jakiś przekręt lub mogli wykorzystać to, aby z Łasicą wymknąć się ponownie.

Postanowił na ten moment czekać. Spodziewał się, że może mieć większe pole do manewru potem. Pozostawało grać rolę strażnika.

Pirora zdążyła po kolei zrobić trzy portrety bandy Szybkiego. Zostało jeszcze dwóch. Dotąd szło to całkiem sprawnie i prawie rutynowo. Stephen i Egon przyprowadzali kogoś i sadzali go na stołku. Pirora zabierała się za swoją robotę. Jak skończyłą dwójka strażników zabierała delikwenta, wpychała go z powrotem do jego celi i brała następnego po czym wszystko się powtarzało. Przy trzecim to już była prawie rutyna. A jak zabierali tego trzeciego to rozległ się gong na obiad. Stephen zwrócił się do malarki i jej ochroniarza, że zapraszają ich na obiad do stołówki.

Egon, odprowadzając gości na obiad, zapytał:

- Do obiadowania potrzebny jestem jeszcze, czy mogę iść? - Egon szukał okazji, w której mógłby po raz kolejny wyskoczyć gdzieś z Łasicą.

Stephan odwrócił się ku niemu ze zdziwioną miną. - No jak zamkniemy tego gałgana to idziemy po tamtą dwójkę a potem na obiad. - wskazał na tego ostatniego z bandy jakiego prowadzili do jego celi aby zamknąć go z jego towarzyszem. Mówił jakby zdawało mu się, że nowy kolega czegoś tu nie zrozumiał.

- A, na obiad - mruknął Egon, raczej niekontent z rozwoju wypadków. - Myślałem, że my obiadować nie będziemy. No dobra. Pójdźmy na ten obiad.

No to poszli na obiad. Dwóch strażników zamknęło z powrotem ostatniego z trzech sportretowanych w celi po czym wrócili do celi w jakiej urządzono pracownię do szkicowania portretów. I wspólnie z malarką i jej ochroniarzem powędrowali korytarzami na stołówkę. Na stołówce widok dla strażników nie był niczym niezwykłym. Ot, jak co dzień schodził się personel z całych lochów, głównie właśnie strażnicy, aby zjeść główny posiłek dnia. Panował więc gwar rozmów. Ale dwie nowe postacie jakie przechodziły pomiędzy stołami wzbudzały zaciekawione spojrzenia. Nawet jak się rozniosło po obiekcie o wizycie jakiejś szkicowniczki od portretów to większość personelu dopiero teraz mogła ją zobaczyć na własne oczy. I korzystali z tej okazji jak to zwykle gdy pojawia się ktoś nowy czy coś co przełamuje codzienną rutynę.

- O, a kogóż my tu mamy? Jakaś ślicznotka nas odwiedziła. Co ci podać kochanie? - przy ladzie z wydawanym posiłkiem stała Łasica. Pirora rozpoznała ją od razu chociaż dlatego, że zdążyły się nieźle poznać w ciągu ostatnich dni i tygodni. A i na zborach włamywaczka zjawiała się w podobnym, roboczym stroju i z resztkami charakteryzacji tylko już bez rudowłosej peruki jaką miała teraz. No ale mimo to charakteryzacja miała całkiem udaną. Wyglądała na kobietę o szczuplejszej, wręcz chudszej twarzy, jakąś taką szarą i zmęczoną. W sam raz do zwykłej robotnicy czy kuchcika. Głos też wydawał się bardziej piskliwy więc może jak ktoś ją znał to mógł rozpoznać ale jak nie to już niekoniczenie jakby spotkał ją bez tej charakteryzacji. A na razie jako kucharka wskazała na wystawione składniki obiadu, niezbyt wyszukane i te z “Żagli” albo “Warkoczy” były o wiele przyjemniejsze i do oglądania i jedzenia. Ale były i nie trzeba było chodzić z burczącym z głodu żołądkiem.

Egon stał w kolejce po jedzenie z pozornie znudzoną miną. Jeśli ta cała sprawa ze szkicami miała być jakimś wybiegiem kultystów, o którym nie wiedział, to chciał, żeby stało się to do końca tego dnia - przynajmniej będzie w stanie im pomóc w jakiś sposób.

- Nowa portrecistka, miło mi. - Pirora odpowiedziała kuchareczce. Łapiąc za miskę miała zamiar dołączyć do zgrai zatrudnionej w więzieniu gawiedzi, choć pewnie jedzenie będzie podłe ale nie należy marudzić. James szedł za przykładem młodej kobiety czasem tylko łypiąc ostrzegawczo na innych strażników ostrzegawczo.

- Jakbyś musiała za potrzebą to daj znać. Pokażę ci gdzie się chodzi. Bo nas, kobiet to tutaj jest mało. Może jeszcze tylko Leosia. - Łasica w zgrabny i naturalny sposób przekazała drugiej kultystce pretekst pod jakim mają szansę się spotkać. Wskazała w kierunku jednej z niewielu jeśli nie jedynej kobiety siedzącej wśród strażników. Też chyba strażniczki.

Przy stołach zaś panował spokój. Strażnicy i obsługa jedli swój obiad który może nie wylądowałby na szlacheckim stole. Ale ostatecznie nie był jakiś paskudny. Raczej mało wyszukany i podany w prostej zastawie i sztućcach. Dla Egona był w sam raz, nie widział w nim nic zdrożnego. Może nie tak ciekawie podany jak w “Warkoczach” przez takie urokliwe warkoczyki no ale nie był taki najgorszy.

- I co? Jak tam idzie robienie portretów tych gamoni? - zapytał Rolf siedzący przy sąsiednim stole. Pytał tonem dobrego i życzliwego gospodarza co dba o swoich gości. Reszta strażników też zachowywała się całkiem poprawnie. Chociaż dwójka nowych na stołówce w naturalny sposób budziła ciekawe spojrzenia.

- Cóż nie wiem ile to zajmowało poprzednim portrecistom ale wydaje mi się, że idzie nam w miarę sprawnie. Ja przynajmniej jestem bardzo zadowolona z aktualnej porcji jaką wykonałam. - Pirora zwróciła się do Rolfa wielce uprzejmie robiąc mała przerwę w miej.
- Wszyscy są skazani na śmierć?

- Nie było wcześniej żadnych portrecistów. Nie wiem po co im coś bazgrać jak już tu i tak siedzą a za dwa tygodnie będzie po ptokach. I tak, wszystkich to czeka. Ale nie współczuj im, to niezłe gadziny, zaszlachtowaliby cię gdyby tylko mieli okazję. Słusznie im się stryczek należy. - grubas dalej chyba był zdziwiony po co tu przysłano kogoś do robienia portretów kogoś kto wkrótce zawiśnie na szubienicy albo wykituje na szafocie ku uciesze gawiedzi. I kompletnie nie współczuł tym skazanym.

Wielki wojownik tymczasem jadł w milczeniu. Zdawało się, że to do Pirory należało podjęcie decyzji, co dalej. Dla samego Egona pozostało zgrywanie strażnika, co dotychczas robił.*

- To faktycznie dziwnie skąd taka decyzja by zaczęli to robić… hmmm może zaczynają robić archiwum skazańców i chcą mieć twarz do opisu zbrodni i nazwiska. - Pirora zastanowiła się głośno nad tą nową rzeczą jaką urząd miasta każe im robić. - Ilu w ogóle trzeba zrobić portrety?

- Nie aż tak dużo. Może z dziesiątkę. Jak trzy już zrobiłaś to chyba wyrobisz się z resztą. - Rolf wzruszył swoimi pulchnymi ramionami dając znak, że aż tak wiele roboty to malarki chyba tu nie czeka. Potem już była okazja porozmawiać ze sobą i zjeść w spokoju obiad. Na koniec jeszcze trzeba było odnieść miski i sztućce do obsługi czyli do Katji. Ta przyjmowała je z tak życzliwym i ciepłym uśmiechem z jakim wydawała posiłki. Większość obsługi też kończyła lub już skończyła posiłek to zrobił się tumult gdy co chwila ktoś wstawał od stołu, odnosił brudne naczynia do lady albo już wychodził ze stołówki w swoją stronę. Także Rolf i ta strażniczka jaką wcześniej wskazała Łasica. Obiad miał się już ku końcowi.

Egon wstał i zaniósł gary na swoje miejsce. Pozostawało dokończyć tą sprawę z portretami.

Wspólnie ze strażnikami Rolfa wrócili do już znajomej celi. Ale oni poszli dalej i znów został z nimi tylko Stephan. Wkrótce Egon z kolegą wznowili przyprowadzanie kolejnych więźniów a Pirora ich portretowanie. Szło to dość rutynowo. Po dokończeniu bandy Szybkiego przyszła kolej na Vogela. Ten wyróżniał się gabarytami dorównując Egonowi. Potem jeszcze dwóch innych. I to był koniec tego portretowania skazańców. Podobnie dzień miał się ku końcowi i zaczynał się na zewnątrz wczesny, zimowy zmierzch.
 
Obca jest offline