Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2021, 18:42   #136
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Bharrig pokiwał głową z uznaniem, kiedy prawie wszyscy przeciwnicy padli na ziemię. Gryf, którego przywołał, zleciał i spróbował pochwycić metalowego tygrysa… co mu się nie udało.

Tymczasem Druid przywołał do siebie Geriego, który zaczął złazić ze stalowego regału. Bharrig wyciągnął różdżkę leczenia ran, mając zamiar wkrótce uleczyć siebie i swojego tygrysiego towarzysza.

Kobieta-duch zaatakowała ostatniego wroga mieczem, dwa razy go raniąc.
Wtedy też Mniszka wyprowadziła kolejną serię ciosów okładając delikwenta ile się dało. W końcu i ten padł.

- Łał, daliśmy radę! - Przyklasnęła Janika - Mocni jesteście… - Uśmiechnęła się pełną gębą.
- Brawo! - przytaknął jej Gabriel. Rzucił na siebie zaklęcie leczące, a potem ruszył w stronę kompanów, by i ich wspomóc zaklęciami i magią z różdżki.

Amara zaczęła wśród zgrzytów metalu odrywać głowę jednemu z tygrysów…
- Biorę jako trofeum - Wyjaśniła, widząc zdziwione spojrzenia towarzyszy.

Bharrig wyciągnął różdżkę i rzucił zaklęcie leczenia ran na siebie i tygrysa.

Widząc cieszącą się Janikę, mruknął:
- Prawie zginęliście, khur… - nie dokończył i odchrząknął. Wreszcie, odwrócił się na pięcie i zainteresował się po raz kolejny studnią. Wyjął pustą butelkę po miksturze, którą dał wcześniej Gabrielowi i próbował wlać do niej wodę ze studni. Jakoś się jednak nie dało, "woda" nie chciała dać się nabrać do fiolki, jakby była płynną całością, nie dającą się "rozdzielić". Krasnolud patrzył na taflę wody, zastanawiając się, co to jest, i co jest w głębi.

- Pomoże mi ktoś zeeeejść? - Spytała słodkim głosikiem Deidre, po wypiciu dwóch mikstur leczniczych, zezując trochę na Kargara. Wojownik dysząc ciężko czuł jak uchodzi z niego adrenalina. Odczuwając stan swoich pogruchotanych kości szybko łyknąl miksturę leczącą, znalezioną w pobliskim skarbcu. Następnie uśmiechnął się do Deidre i podleciał by pomóc jej zejść.
-Dobrze że te koty cię nie dopadły. Wynosimy się z tego miejsca?
- Trochę kiepsko było - Powiedziała Zaklinaczka i… wskoczyła Kargarowi na ręce, a nawet i objęła dłońmi za szyję. Trzymając ją więc w łapach, prawie niczym jakąś pannę młodą, wojak "zszedł" po powietrzu z regału na podłogę, i tam ją odstawił.
- Dzięki - Mrugnęła do niego rogata.
- Zawsze do usług - również mrugnął, chociaż w aktualnym stanie, z ranami i postrzępionym ubraniem gentlemana raczej nie przypominał.

Endymion dyszał ciężko wciąż się jeszcze rozglądając przez chwilę. Wypatrując kolejnych przeciwników wyskakujących z powietrza. Może innego konstrukta ukrytego wśród maszynerii.
- Przejmijcie… perymetr.
Poprosił drużynę i powoli, słabo zszedł po nieistniejących schodach na podłogę gdy krew się z niego wciąż lała kilkoma strugami.
Już po drodze mruczał inkantację. Stawiając stopę w kałuży własnej krwi położył dłoń na swoim własnym barku i wyleczył odrobinę ran… tyle aby powstrzymać dalszą ucieczkę czerwonego płynu. Oparł się o jeden z pojemników i osunął na podłogę.
- Mam dość. Zbyt blisko.
Był już gotów zostawić Gabriela i uciekać. I choć była to wtedy adekwatna do sytuacji decyzja… wciąż czuł się z tym źle. Po chwili przypomniał sobie o miksturach leczących które ze skarbca zabrali. Sięgnął po swoją do pojemnej torby i wypił. Walka się skończyła, ale w każdej chwili mogła zacząć się kolejna.

Bharrig zawołał gryfa i wskazał Janikę i Amarę. Potężny pół lew, pół orzeł podleciał i chwycił jedną i drugą w swoje szpony, aby wreszcie zlecieć z nimi na ziemię.

Druid wypił swoją miksturę leczenia, którą uniósł ze skarbca. Ogólnie był jednak pochłonięty studnią. Wyjął z plecaka jeden z patyków, które niósł ze sobą i zamieszał w studni, a potem wyciągnął i obejrzał go z bliska. Na patyku żadnej "wody" nie było. Był w sumie… suchy??
- Być może to jest ten środek, którego szukaliśmy - mruknął zamyślony, w zasadzie do nikogo. - Hmm…

Amara po schowaniu głowy-trofeum metalowego tygrysa do plecaka, zręcznie zeszła z "regału", a po chwili zaczęła sobie oglądać pokonanego konstrukta. Od czasu do czasu nawet kopnęła tu i tam blachę… wspięła się na jego cielsko...

- Cholerna magia wtajemniczeń - mruknął Druid. Wreszcie, włożył palce, a potem, powoli, całą dłoń w toń. "Woda" była lekko chłodna, i zdecydowanie bardziej gęsta, niż zwyczajowa woda...

- I co jest z tą wodą? - spytał Gabriel, równocześnie rzucając na fontannę zaklęcie, mające na celu określenie jaka to magia kryje się w tym obiekcie.
- Zapewne tym, który wybudował studnię był sam mag - rzekł Bharrig do Gabriela. - Nie wiem, do czego służy - krasnolud podrapał się po głowie i wzruszył ramionami.
Po chwili koncentracji, dumania i ogólnego badania fontanny, Gabriel był pewien, że ta emanuje energią szkoły przyzywania, a więc… hmmm… to nie była fontanna, a… Brama prowadząca do innego świata??

- Brama do innego świata?! - podzielił się swoim odkryciem. - Mam tylko nadzieję, że nic z niej nie wylezie. Nie jestem pewien, czy działa w obie strony - dodał.

Druid milczał przez parę chwil. Nie był pewien, co mogło to oznaczać. Portal do innego świata mógł znaczyć… Cóż, mógł znaczyć wszystko. Nie wiadomo było, dokąd prowadził jego koniec, a wchodzenie w studnię tylko po to, żeby zobaczyć, co jest po drugiej stronie brzmiało jak wyjątkowo idiotyczny pomysł dla przezornego zwykle krasnoluda.

- Przywołałem wcześniej gremlina, nie przyszedł z powrotem - mruknął wreszcie Bharrig w odpowiedzi do Gabriela. - Nie wrócił… Hm. Studnia może być niebezpieczna.
- Też uważam, że lepiej trzymać się od niej z daleka. - Gabriel skinął głową. - Po drugiej stronie może być prywatna wieża naszego maga, ale może też być świat, do którego chciał poprowadzić swoją demoniczną armię.

Odkrycie było fascynujące, ale w tym momencie (zdaniem Gabriela) do niczego nie przydatne. A że zaklinacz nie miał zamiaru sprawdzać, dokąd prowadzi fontann-brama, zabrał się za poprawianie zdrowia części tu obecnych. Najpierw rzucił na siebie kolejne zaklęcie leczące, tym razem słabsze, niż poprzednie, a potem takim samym zaklęciem poratował kompanów - tych, którzy byli w gorszym stanie. Czyli wszystkich prócz druida i tygrysa, którzy wyglądali zdecydowanie lepiej, niż pozostali członkowie ich drużyny mieszanej… po chwili wiele osób poczuło się trochę lepiej.


- Zobaczę co tam - Powiedziała Janika, wskazując miejsce na północ od fontanny między rzędami "regałów" - Ktoś idzie? Bo mnie tam magiczne badanie tej wody nie bardzo interesuje… - Wyszczerzyła ząbki.
- Chodźmy - zgodził się krasnolud, a Geri podszedł do niego, niespokojny po dłuższym okresie oddzielenia od swojego towarzysza. - Ostrożnie tylko. Zginęliśmy niemalże ostatnio.
- No sama tam mała łazić nie powinna…. - wyszczerzył się Kargar, które właśnie zainspirowany przez mniszkę również oderwał sobie głowę tygrysa.
- Ale myślę, że nie czas dalej łazić, szczególnie przez jakieś portale nie wiadomo dokąd, tylko o powrocie powinniśmy myśleć, trzeciego takiego starcia możemy nie przeżyć jak te dwa ostatnie, Tempus mi świadkiem że na dzisiaj wystarczy. - Uważał się za odważnego, ale nie był przecież jakimś szukającym śmierci berserkerem.
- Może zanim pójdziemy... - Endymion wreszcie podszedł do fontanny-portalu, dotąd tylko słuchając - sprawdźmy trochę dokładniej. Poprzedni przywołaniec mógł nie wrócić z tysiąca różnych powodów. Póki jest Twój gryf… może wyślij go z konkretnym poleceniem by się rozejrzał przez kilka sekund i wrócił… i przywiążemy mu linę do nogi. Jeśli coś szarpnie to będziemy wiedzieć, że coś jest po drugiej stronie.
- Wątpię, czy to zadziała... - Gabriel potarł brodę. - Ale, na wszelki wypadek, nie trzymaj tej liny zbyt mocno - dodał z lekkim uśmiechem.

Bharrig w odpowiedzi na słowa Endymiona gwizdnął i wskazał na studnię, a potężny gryf wzbił się w powietrze, by po chwili przysiąść na krawędzi magicznej fontanny.
 
Arvelus jest offline