Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-11-2021, 14:12   #131
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Grupka śmiałków rzuciła się więc w długą… jedni szybciej, inni wolniej. Ale byle jak najdalej od wielgachnego blaszaka, by się chyba przegrupować, i obrać nową taktykę walki.

W tym czasie, konstrukt powoli się odwrócił w ich stronę… i ruszył za nimi. Przeszedł jednak tylko kilka kroków <9m> po czym się zatrzymał. I znowu głośno zabuczał.

A w trakcie biegu, jeden czy druga z towarzystwa, poczuli nagle, że boli. Boli po ataku jakim ich poczęstował, boli po stratowaniu. Tu i tam, i nawet trochę krwi poleciało.

- Cholerny bydlak - Mruknęła Janika, która głośniej odetchnęła, jakby… z ulgą?

- To… co… robimy?? - Sapnęła Deidre w biegu.
- Jak się wreszcie zatrzymamy, to wszystkich podleczę - rzucił, nie zwalniając, Gabriel.

Bharrig zatrzymał się i rzucił spojrzenie na fontannę, próbując wypatrzeć cokoliek, czego jeszcze nie widzieli wcześniej.
- Biegniemy! - zawołał Druid. - Tu na prawo, a potem zawrócimy w następnym rzędzie!
-Macie jakieś zaklęcia żeby go załatwić?! - zawołał sapiąc Kargar, któremu nie biegało się tak szybko w pancerzu. Sięgnął po miksturę latania.
- Jest za duży! - zawołał Bharrig. - Geri, biegnij za Gabrielem! Uciekajmy w następny rząd! Ja sprawdzę, co z tą fontanną!

I Druid poleciał w stronę fontanny, wiedząc, że olbrzym raczej pobiegnie za jego kompanami niż za pojedynczym nietoperzem. Zamierzał rzucić wykrycie magii na fontannę. Albo… No, zrobić coś. Cokolwiek.

Woda była niezwykle błękitna, i nie wyglądała w sumie na zwykłą wodę… już samo spojrzenie mogło nasunąć myśl, że owa "woda" z lekką otaczającą ją mgiełką mogła być magiczna…



… co potwierdziło wykrywanie magii. Z fontanny o promieniu jakiś 3m biła oszałamiająca go aura!

Reszta towarzystwa zaś uciekała ile sił w nogach, czy tam i łapach. Kargar z kolei łyknął miksturę, i ruszył do przodu, unosząc się jak na razie jakieś ledwie 20cm nad podłogą. Dopiero jednak "wystartował", musiał więc jeszcze nabrać prędkości.

Ścigający ich konstrukt zaś stał w miejscu, jak stał…

- No i gdzie oni są?? - Powiedziała wypatrująca ich Amara, z tygrysem przy boku.
- Musimy na nich poczekać - odparł Gabriel.
Zatrzymał się, nasłuchując.

Endymion wybiegł z alejki, zakręcił i stanął w miejscu.
- Janika! Deidre! Golem jest wyższy niż te regały! Wdrapcie się na nie i obrzućcie go czym macie, a ja z nim się poganiam!
- Może najpierw was trochę podleczę? - zaproponował Gabriel. - Kolejne starcie może się skończyć jeszcze gorzej.

-Mogę latać teraz, uciekamy czy walczymy?! - zawołał do przodu Kargar, zastanawiając się czym może atakować z góry golema. Jego łuk mógł nie być dość mocny…W każdym razie wpierw podleciał do pozostałych.

Druid przysiadł na fontannie i podreptał przez parę chwil na jej krawędzi. Przyglądał się tafli wody w fontannie i nawet tknął końcem skrzydła wodę… nic się nie stało.

Bharrig w swojej nietoperzej postaci był… Skonfudowany. Woda z pewnością nie była zwykła, ale z drugiej strony, nie było żadnej konkretnej informacji o tym, w jaki sposób magia działała. Oczywiście, chciał czym prędzej pomóc swoim kompanom, jednak jeśli tylko mógł w jakiś sposób użyć magii wody, aby pozbyć się wielkiej, mechanicznej bestii.

Zanim miał podjąć jakieś kroki, chciał wiedzieć więcej o naturze magii. Nachylił się nad taflą wody raz jeszcze i wbił wzrok w nią, studiując jej powierzchnię. Wyglądało na to, że ma trochę czasu. Nietoperza łatwo było zignorować w zamęcie walki.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest teraz online  
Stary 07-11-2021, 15:09   #132
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Janika westchnęła, po czym zaczęła się wspinać po maszynerii między tubami, i jakoś jej to nawet wychodziło. Po chwili była na wysokości 2m…

- Ja tak nie umiem - Fuknęła Deidre, której owa wspinaczka nic a nic nie wychodziła. Zaklinaczka nawet nie weszła jeszcze na pół metra w górę, nie umiejąc sobie poradzić.
- Tam po lewej możesz się chwycić, tam nogę postawić… - Doradzała jej zniecierpliwiona tym wszystkim Amara.

Reszta towarzystwa czekała w miejscu. Dołączył do nich po chwili latający tuż nad podłogą Kargar, pojawił się i wybiegający z pomiędzy regałów Endymion…

A rany po stratowaniu znowu zabolały.

Konstrukt zaś znowu zabuczał.

Większość kompanów znajdowała się w pobliżu, więc Gabriel nie czekał na pojawienie się Endymiona, tylko rzucił zaklęcie, by poprawić nieco stan zdrowia tych, co znajdowali się w pobliżu.

Amara łyknęła zaś sobie dodatkowo eliksir podarowany z klasztoru.

Widząc, że Deidre ma problem ze wspięciem się, Kargar postanowił podlecieć i jej pomóc.
-Podsadzę cię trochę!

Bharrig z frustracją spoglądał na fontannę. Trzeba było coś zrobić, i to szybko.

Druid uniósł się ponownie w powietrze, około 3 metrów i zaczął przywoływać kolejną istotę… i w trakcie owego przywoływania, zerknął w stronę stojącego między "regałami" konstrukta, i to co zobaczył, wcale a wcale się Druidowi-nietoperzowi nie spodobało.

W tym czasie, Kargar zaczął pomagać Deidre ze wspinaczką… podstawił jej "nóżkę" swoimi dłońmi, by Zaklinaczka mogła jeszcze raz spróbować wspiąć się między tubami i rogata zaczęła sobie radzić. Wspięła się po chwili na dwa metry…

Janika w tym czasie wchodziła już wyżej i wyżej, będąc tak już na wysokości 4 metrów, i prawie już była na szczycie jednego z "regałów".

Pozostali zaś stali w miejscu, i czekali na… choliba wie co.

- Endymion! - krzyknął Druid, wzbijając się wyżej. - Uciekaj! Lecą na ciebie trzy wielkie bestie z metalu!

Po czym zmienił swoją formę na żywiołaka powietrza i pomknął w stronę kompanów.

Endymion wyjrzał z czym ma do czynienia i co z wielkim konstruktem, po czym ruszył z pełną prędkością w kierunku drużyny.
- Schowajcie się za mną! - krzyknął przyjmując postawę obronną na środku alejki, czekając aż wrogowie się pojawią. I znowu poczuł ból ran po stratowaniu…

Okrzyk druida skierowany był pod adresem paladyna, ale dotarł też do uszu Gabriela który nie miał najmniejszej ochoty walczyć z metalowymi bestiami. Łatwo było dojść do wniosku, że powinien być bezpieczniejszy parę metrów nad podłogą, niż na jej poziomie. Rzucił więc na siebie zaklęcie, które pozwoliło mu unieść się w powietrze i znaleźć się obok szczytu tuby przy której stał.

- To w końcu mamy jakiś plan? -Spytał się Kargar, unosząc się w powietrzu i osłaniając wspinających się towarzyszy.

~


Janika w końcu wspięła się na samą górę regału i odetchnęła z ulgą… po czym skorzystała ze swojej mocy, by odzyskać nieco zdrowia.

Deidre wspinała się dalej, będąc już na wysokości 4m.

Paru towarzyszy przemieściło się, wyczekując, co teraz na nich nadchodziło…

Lewitujący Gabriel zaczął z kolei wyczyniać małe wygibasy, by dostać się na "regał".

- Ej!! Wielki pędzi między regałami! Pędzi na prawo! Do nas?! - Odezwała się nagle mała zielona.

A Endymion, Druid-żywiołak, i Geri, ujrzeli w końcu nowych przeciwników. Trio metalowych "tygrysów"(??), wybiegło zza zakrętu, kierując się prosto na nich.


Metalowe stwory wyglądały groźnie…

- Geri! Idź za Janiką! - zawołał Druid, a tygrys posłusznie zaczął wspinać się w stronę pół-goblinki.

Po czym uniósł się kolejne 3 metry w powietrze i ponownie zaczął przywoływać istotę, którą miał zamiar przywołać wcześniej. Potrzebował kogoś lub coś, żeby sprawdziło dla niego, fontannę. Nie spodziewał się, że mechaniczny gigant podleci tutaj na czas, a on sam znajdował się poza zasięgiem istot, które chyba tylko mógł opisać jako stalowe tygrysy.

Gabriel zdołał wreszcie wdrapać się na szczyt regału. Nie bardzo co prawda wiedział, o jakich metalowych bestiach mówi Bharrig, ale widział aż za dobrze wielkiego konstrukta, który najwyraźniej zamierzał ponownie włączyć się do walki.
Niestety widzieć to jedno, a móc cokolwiek zrobić, to drugie. W tej chwili Gabriel mógł jedynie obserwować wielkiego metalowego stwora i, najwyżej, rzucać w niego srebrnymi sztabkami.
Ale... mógł też wspomóc kompanów, których czekała trudna walka. Dlatego też rzucił zaklęcie, które mogło im pomóc w tej walce.

Kargar wzniósł się maksymalnie do góry, próbując ocenić sytuację.

Endymion wszedł w alejkę i staną trochę przed wspinającą się Deidre aby ją chronić. Była (chyba) dosyć nisko aby tygrysy mogły ją dosięgnąć. Schował się za tarczą czekając aż wrogowie przybiegną.

Konstrukt małym truchtem (od którego wszystko drżało) zbliżał się coraz bardziej i bardziej… aż w końcu był już przy unoszącym się 6m nad podłogą Druidem-żywiołakiem powietrza. Był tuż tuż obok ciągle mamroczącego zaklęcie Bharriga, stawiając ostatnie kroki. Uuuupsss…

Trzy metalowe tygrysy z kolei podążyły za Endymionem, nie atakowały jednak jeszcze. Obserwowały Paladyna i Mniszkę, przygotowywały się do skoku…
 
Kerm jest offline  
Stary 07-11-2021, 15:15   #133
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Deidre nagle jakby dostała skrzydeł, i z niezwykłą już gracją wspięła się na szczyt "regału".

- Ummm, co robimy? - Mam go palnąć? - Powiedziała Janika, mając oczywiście na myśli będącego już blisko konstrukta.

W tym czasie Geri wspiął się szybko i zwinnie na górę, i po chwili był obok Deidre… a Kargar wzniósł się na wysokość 6m.

- A masz czym? - spytał się Kargar Janiki. Jednocześnie naszykował swój łuk, chcąc strzelić w konstrukta i odciągnąć jego uwagę od Bharriga. Na nic się to zdało. Strzała odbiła się od kolosa i tyle...

- A może lepiej w jakiegoś metalowego tygrysa - zasugerował Gabriel. - Ten wielki konstrukt wydaje się dosyć powolny i przed nim Amara i Endymion uciekną.

Zaraz po wyszeptaniu słów zaklęcia, z portalu nad fontanną wyłonił się… Wyjątkowo brzydki, mały, śmierdzący stworek z wielgachną głową.


- Wejdź do fontanny! - głos Bharriga zafurczał niczym nawałnica. Druid wołał w Podwspólnym. Mały humanoid posłusznie ruszył do wody, najpierw stawiając w wodę stopy, a potem zanurzając się w niej po pas.

Sam Druid zaś wzbił się jeszcze wyżej, na kolejne 3 metry i przeleciał nad konstruktem… obrywając od niego piąchą. Bydle w końcu było wysokie na 10m.

A już nieco bliżej fontanny, Druid przyglądał się ciekaw, co się stanie z Mitem. Mały brzydal wlazł do kolan i nic, wlazł do pasa i… "plum", błękitna toń go wciągnęła. Zniknął.

Geri ostrożnie wycofał się w stronę Janiki… ta jednak pobiegła do przodu, do Gabriela, po czym wyciągnęła z kieszeni kolejne swoje "cosie", zmontowała coś i rzuciła. Wielgachny konstrukt oberwał wybuchem.

Gabriel przyjrzał się dokładnie metalowym tygrysom, usiłując przypomnieć sobie coś na ich temat.

Endymion i Amara, czekając zwarci i gotowi na atak metalowych tygrysów… usłyszeli nagle warknięcie za plecami.

Fuck.

Nowy tygrys-konstrukt rzucił się na grzbiet Paladyna, raniąc go pazurami. A drugi skoczył na plecy Amary, również ją raniąc.

A jakby tego wszystkiego było mało, wtedy do ataku ruszyły te z frontu. Dwa skoczyły ku Endymionowi… ten jednak już wcześniej na to czekając, zadał każdemu z nich po ciosie. Oba konstrukty zaś, dziko smagając pazurami i gryząc, nie potrafiły uszczknąć jednak solidnie opancerzonego Paladyna.

Mniszka z kolei, stając się również celem ataku frontalnego… raz oberwała.

A wielgachny konstrukt, odwrócił głowę w kierunku Janiki i Gabriela na "regale", po czym ruszył do nich… fuck! Fuck!

Wielkie łapsko pochwyciło Wieszcza, mocno pochwyciło, i zgniotło… nie puszczając.

Fuck…
 
Arvelus jest offline  
Stary 11-11-2021, 17:51   #134
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
- Osz wy świnie! - Krzyknęła Deidre, widząc co się dzieje, i posłała błyskawicę w metalowego tygrysa atakującego plecy Amary. Oberwał.

Widząc w jakie tarapaty wpadł Wieszcz, Kargar podleciał na ratunek, uderzając mieczem w łapę która pochwyciła towarzysza. Cios był celny, i wielgachny konstrukt oberwał… miecz wojownika jednak zgrzytnął mocno po łapie stwora, a sam Kargar wyczuł mocny opór. Drań był potężnie opancerzony, no ale oberwał

Bharrig, choć wcześniej miał jeszcze jakieś wątpliwości, teraz wyzbył się je wszystkie: przegrali. Pchali się za daleko w nieznane i ostatecznie to ich zgubiło. Pozostało jedynie zminimalizować straty.

Druid podleciał bliżej Endymiona, starając się ominąć golema. Będąc w zasięgu, wykrzyczał zaklęcie, dzięki któremu Amara i Endymion mogli chodzić w powietrzu. Następnym w kolejności byli Geri, Janika i Deidre.

- Wynosimy się stąd! - zawołał Druid.

Co do pochwyconego Wieszcza, sam nie miał pojęcia, co z tym zrobić - zdawało się, że tylko alchemia Janiki była w stanie czynić jakieś szkody w wielkim mechanicznym gorylu. Sam nie posiadał już zaklęć, które mogłyby odratować wieszcza, a sama fontanna, choć emanowała potężną magią, nie dała się w oczywisty sposób wykorzystać. Pozostawało brać nogi za pas.

Gabriel nie bardzo widział szansy na wydostanie się z tej pułapki. Ale miał zamiar odwlec nieco chwilę, gdy konstrukt ruszy na jego kompanów. Miał zamiar korzystając z mocy laski rzucić na siebie zaklęcie leczące… zgniatany jednak, pochwycony, nie umiał z niej skorzystać. A nawet gdyby, rany jakie otrzymywał, i tak pewnie by tak otępiały jego zmysły, iż nie mógłby się skoncentrować…

Janika wyciągnęła z kieszeni kolejne dwie bombki, i rzuciła nimi w konstrukta. Pierwszą dostał druga jednak była niecelna… kwas - jako dodatek owych bomb - robił jednak swoje.

Na ciele kolosa pojawiły się pierwsze rysy i pęknięcia…
- Damy radę! - Krzyknęła Deidre - Wielki mięknie!

Endymion warknął, odmachnął się szeroko rozpędzając odrobinę tygrysy i wyrwał się ze zwarcia. Dzięki magii Bharriga pobiegł w górę, jak po niewidzialnych schodach i szerokim łukiem obiegł golema by stanąć za jego potylicą. A rany po pamiętnym stratowaniu wciąż dawały się we znaki.

Widząc, iż Endymion wieje, Amara również postanowiła się wycofać, i dzięki magii Bharriga wspięła się na pobliski "regał", z dala od otaczających ją metalowych tygrysów.

Wielki kolos ponownie zaś zgniótł Gabriela w swojej łapie… kości Wieszcza strzelały, ciało było zgniatane, a mężczyzna nawet odkaszlnął krwią. I w końcu jego zmysły pochłonęła ciemność. Wtedy też, wielki konstrukt odrzucił go niedbale w bok, choć z dużą siłą. Gabriel poleciał dobre 8m łukiem, i plasnął na posadzkę daleko poza miejscem walki bez ładu i składu.

Metalowe tygrysy, widząc zaś brak wrogów… nagle zniknęły. Jeden po drugim "puf, puf, puf…" znikały. Ale sukinkoty nie zniknęły całkowicie. One się przemieściły magicznie!

I zaczęły się pojawiać na "regałach", a właściwie trochę wyżej niż w połowie drogi w górę, zaczynając się wspinać ku śmiałkom! Jeden do Deidre, jeden do Geriego, jeden do Janiki. Dwa do Amary!

~

- Ty skurwysynu!! - Wrzasnęła Deidre, na całą sytuację z Gabrielem, po czym pobiegła wymijając Gariego po "regale" i pieprznęła w konstrukt kolejną błyskawicą. Oberwał solidnie w metalowy łeb i pojawiły się kolejne ślady uszkodzeń. Przerośnięte bydle miękło.

- Dystans! Zwiększcie dystans! - darł się Endymion do Deidre i Janiki rypiąc kolosa raz po raz w czerep - tygrysy idą!

Zdobyczny, magiczny miecz Paladyna, nie radził sobie zbyt dobrze z opancerzeniem kolosa… trzy ciosy trafiły wroga, efekty były jednak niezbyt zadowalające. A rany Paladyna wciąż krwawiły…

Bharrig pomknął w stronę Wieszcza, żeby go podnieść. Zawołał jeszcze:
- Geri! Broń Deidre!

A tygrys skupił się na jednej z metalowych bestii, wyczekując tylko, aż jeden z nich podejdzie bliżej z zamiarem zrzucenia go.

Bharrig, kiedy tylko wylądował, zmienił się z powrotem w krasnoluda. Wyglądało na to, że wszyscy przeciwnicy są zajęci jego towarzyszami na “regale”, więc mógł ostatecznie odratować Gabriela. Oczywiście, jeśli nikt nie zwróci na niego uwagi.

- Pieprzony blaszaku, zostaw go! - warknął Kargar, widząc jak konstrukt zmiażdżył Gabriela i odrzucił go jak jakiegoś śmiecia. Wściekle ponowił swoje ataki, żałując że ten stwór pewnie nie czuł bólu. Wielki miecz wojownika chlasnął dwa razy bydle z metalu, zadając rany. Szkoda tylko, że wróg nawet nie pisnął… ale pojawiły się nowe ślady uszkodzeń na ciele konstrukta, dobre i to.

- Dalej, chyba zaraz go powalimy! Moje ostrze jednak na wszytko działa! - Ryknał Kargar.

- Jak umierać, to wspólnie?! - Krzyknęła Janika, i rzuciła kolejną bombką w konstrukt. Pieprznęła mała eksplozja, praktycznie tuż obok Kargara, a kolos został znowu osmalony i dodatkowo poparzony kwasem.

Zachwiało nim… jego wielka piącha trzasnęła jednak wojownika, aż temu na moment pociemniało w oczach po czym bydle odwróciło się i tak samo smagnęło Endymiona.

A pieprzone, metalowe tygrysy, wspinające się po "regałach"… znowu zniknęły. I pojawiły się tuż obok śmiałków.

Jeden z nich będąc obok Deidre, smagnął ją pazurami i po chwili poprawił i uczepił się ciała Zaklinaczki, przyciągając ją do siebie… ugryzieniem jednak spudłował.

Dwa zaatakowały Geriego. Pazurami celnie, pazurami niecelnie, ugryzieniem również. Ale jeden uczepił się i tygrysa… drugi zaś również raz trafił pazurami a reszta ataków była niecelna… ale i on owe pazury wbił w ciało Geriego, i nie miał zamiaru puszczać.

Na sąsiednim regale, dwa kolejne metalowe sukinkoty osaczyły Amarę. Mniszka z tych wszystkich ataków obu wrogów, oberwała raz pazurami ale jej się udało nie dać się złapać.

Bharrig, już pod swoją zwykłą postacią Krasnoluda, znalazł się przy zmasakrowanym Gabrielu zalegającym na posadzce...
 
Lord Melkor jest offline  
Stary 11-11-2021, 18:11   #135
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Rozwalcie wielkiego!! - Ponownie krzyknęła Janika, do obu latających wojaków, zrobiła krok w tył, i rzuciła dwie bombki w zad jednego z tygrysów naprzykrzających się Geriemu. Wybuchy, ogień, kwas… pieprzony tygrys zginął!
Ale wynalazki małej zielonej, uszkodziły i jedną z tub w górnym rzędzie, i ta w końcu pękła, wylała się z niej zielona woda, a jeden bezwładny, "demoniczny" cosiek poleciał w dół tuż obok Kargara, i przygrzmocił w podłogę 6 metrów niżej.

Bharrig uklęknął i wyciągnął zza pazuchy miksturę leczenia, a następnie wlał ją ostrożnie umierającemu Wieszczowi w gardło. Dotykając Wieszcza, przekazał także jemu część mocy zaklęcia chodzenia po powietrzu.

Geri szarpnął się, próbując wydostać się ze zwarcia, aby kontratakować… i po chwili się udało. Następnie, zaatakował raz jeszcze tygrysa obok niego pazurami. I po chwili to on zwarł się z metalowym przeciwnikiem.

Powrót do życia był dla Gabriela nie tylko zaskakujący, ale i niezbyt miły, bowiem bolało go wszystko, co tylko mógł sobie wyobrazić, oraz parę rzeczy, o jakich nawet wcześniej by nie pomyślał.
- Dzięki! - rzucił w stronę druida, który ocalił mu życie, a potem, by zbyt szybko tego daru nie zmarnować, wykorzystał rzucony wcześniej czar i oderwał się od podłogi wznosząc się 6 metrów do góry.

Deidre próbowała uwolnić się ze szponów metalowego tygrysa… jednak daremnie.
- Aaaaach! Puszczaj mnie!! - Krzyknęła.

- Zdychaj wreszcie! - warczał paladyn tnąc i siekąc konstrukta po głowie i ramionach. I tylko jeden cios dał jakiekolwiek efekty. Marność nad marnościami…

Amara zaatakowała jednego z tygrysów serią ciosów korzystając z magii Gabriela, i własnych mocy Ki by przebić twardy metal wrogów ale tylko dwa z nich dosięgnęły przeciwnika… i było to stanowczo za mało, by go załatwić.

Kargar czując wzmocnienie magią Gabriela, desperacko zadał serię uderzeń swoim wysysającym życie mieczem. Zadał sporą szramę na torsie wielkoluda, aż z jego wnętrza posypały się iskry, a po chwili poprawił jeszcze raz, tym razem wbijając głęboko miecz a konstrukt… zabuczał, po czym zgasło jego świecące oko. Zachwiał się, i poleciał na plecy, prosto na Endymiona, który jednak usunął się w porę z drogi. Pieprznięcie kolosa o podłogę doprowadziło do zadrżenia wszystkiego wokół, i do dzwonienia w uszach śmiałków. No i ta spora chmurka kurzu… ale Kargar nie miał dosyć, i wyprowadził szybko kolejny cios w pobliskiego tygrysa, zmagającego się z Gerim. Metalowy zwierzak dosyć mocno oberwał.

Obydwa tygrysy flankujące Amarę wyprowadziły ciosy pazurami i ugryzieniami, Mniszka jednak uniknęła wszystkiego.

Metalowy tygrys, zmagający się z Gerim, nie zważając na pazury wbite we własne "ciało"... zaatakował ugryzieniem i raz trafił pazurami również wczepiając się w ciało przeciwnika. Tygrysy mocowały się na całego, zadawały razy, przyciągały do siebie przeciwnika…

Deidre krzyczała. Krzyczała z bólu, gdy metalowy tygrys rozrywał jej ciało, wczepiony w nie pazurami. Smagnął ją drugą łapą, chybił ugryzieniem, ale nagle zaczął i rozszarpywać Zaklinaczkę tylnymi łapami. Rogate dziewczę zdecydowanie miało kłopoty…

~


- Trzymaj się!! - Krzyknęła Janika, i popędziła do Deidre, rzucając w zad tygrysa bombką. Oberwał nią solidnie i ledwo co już stał, ale stał… uczepiony Zaklinaczki.

Geri nie odpuszcza i nadal smagał pazurami i zębami metalowego tygrysa, z którym był w zwarciu.

Bharrig, nie tracąc czasu, zaczął przywoływać gryfa, aby dokończyć pozostałe metalowe tygrysy.

- Możesz… w… końcu… zdechnąć?! - Amara okładała pięściami tego samego tygrysa co wcześniej. Oberwał cztery razy i ledwo co stał, ale nadal sukinkot nie padał.

Gabriel wzniósł się w górę o kolejne 3 metry, a potem rzucił zaklęcie, dzięki któremu za tygrysem atakującym Amarę pojawiła się widmowa niewiasta z mieczem.
- Atakuj tygrysa - polecił zaklinacz, co ta uczyniła, i ciosem miecza zraniła owego tygrysa.

Endymion warknął gniewnie i splunął by za upadającym konstruktem gdyby nie to, że dziewczyny miały kłopoty. Szybko ocenił, że choć przy deidre już się tłok robi to to właśnie ona jest w większym niebezpieczeństwie. Ryknął z mocą i zaszarżował z wysokości prosto w tygrysa rozrywającego ciało diablicy.
Cios mieczem, mimo dokuczającego krwawienia, zakończył istnienie tygrysa, i Zaklinaczka była już bezpieczna…

Kargar wydał z siebie okrzyk triumfu kiedy w końcu opadł metalowy olbrzym ale krzyki towarzyszy nie pozwoliły mu długo cieszy się zwycięstwem. Kontynuował więc walkę z najbliższym tygrysem. Trzy potężne ciosy Kargara wprost poszatkowały na części pierwsze jednego z tygrysów… zarówno Geri, jak i Deidre byli więc już bezpieczni… a uwolniona Zaklinaczka, mimo odniesionych ran, lekko się uśmiechnęła pod nosem, po czym potraktowała tygrysa przy Amarze serią magicznych pocisków. Ten też w końcu padł.

Został więc już tylko jeden, naprzykrzający się Mniszce nadal próbujący ją jakoś zranić.

Jego ataki były jednak niecelne…
 
Kerm jest offline  
Stary 12-11-2021, 18:42   #136
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Bharrig pokiwał głową z uznaniem, kiedy prawie wszyscy przeciwnicy padli na ziemię. Gryf, którego przywołał, zleciał i spróbował pochwycić metalowego tygrysa… co mu się nie udało.

Tymczasem Druid przywołał do siebie Geriego, który zaczął złazić ze stalowego regału. Bharrig wyciągnął różdżkę leczenia ran, mając zamiar wkrótce uleczyć siebie i swojego tygrysiego towarzysza.

Kobieta-duch zaatakowała ostatniego wroga mieczem, dwa razy go raniąc.
Wtedy też Mniszka wyprowadziła kolejną serię ciosów okładając delikwenta ile się dało. W końcu i ten padł.

- Łał, daliśmy radę! - Przyklasnęła Janika - Mocni jesteście… - Uśmiechnęła się pełną gębą.
- Brawo! - przytaknął jej Gabriel. Rzucił na siebie zaklęcie leczące, a potem ruszył w stronę kompanów, by i ich wspomóc zaklęciami i magią z różdżki.

Amara zaczęła wśród zgrzytów metalu odrywać głowę jednemu z tygrysów…
- Biorę jako trofeum - Wyjaśniła, widząc zdziwione spojrzenia towarzyszy.

Bharrig wyciągnął różdżkę i rzucił zaklęcie leczenia ran na siebie i tygrysa.

Widząc cieszącą się Janikę, mruknął:
- Prawie zginęliście, khur… - nie dokończył i odchrząknął. Wreszcie, odwrócił się na pięcie i zainteresował się po raz kolejny studnią. Wyjął pustą butelkę po miksturze, którą dał wcześniej Gabrielowi i próbował wlać do niej wodę ze studni. Jakoś się jednak nie dało, "woda" nie chciała dać się nabrać do fiolki, jakby była płynną całością, nie dającą się "rozdzielić". Krasnolud patrzył na taflę wody, zastanawiając się, co to jest, i co jest w głębi.

- Pomoże mi ktoś zeeeejść? - Spytała słodkim głosikiem Deidre, po wypiciu dwóch mikstur leczniczych, zezując trochę na Kargara. Wojownik dysząc ciężko czuł jak uchodzi z niego adrenalina. Odczuwając stan swoich pogruchotanych kości szybko łyknąl miksturę leczącą, znalezioną w pobliskim skarbcu. Następnie uśmiechnął się do Deidre i podleciał by pomóc jej zejść.
-Dobrze że te koty cię nie dopadły. Wynosimy się z tego miejsca?
- Trochę kiepsko było - Powiedziała Zaklinaczka i… wskoczyła Kargarowi na ręce, a nawet i objęła dłońmi za szyję. Trzymając ją więc w łapach, prawie niczym jakąś pannę młodą, wojak "zszedł" po powietrzu z regału na podłogę, i tam ją odstawił.
- Dzięki - Mrugnęła do niego rogata.
- Zawsze do usług - również mrugnął, chociaż w aktualnym stanie, z ranami i postrzępionym ubraniem gentlemana raczej nie przypominał.

Endymion dyszał ciężko wciąż się jeszcze rozglądając przez chwilę. Wypatrując kolejnych przeciwników wyskakujących z powietrza. Może innego konstrukta ukrytego wśród maszynerii.
- Przejmijcie… perymetr.
Poprosił drużynę i powoli, słabo zszedł po nieistniejących schodach na podłogę gdy krew się z niego wciąż lała kilkoma strugami.
Już po drodze mruczał inkantację. Stawiając stopę w kałuży własnej krwi położył dłoń na swoim własnym barku i wyleczył odrobinę ran… tyle aby powstrzymać dalszą ucieczkę czerwonego płynu. Oparł się o jeden z pojemników i osunął na podłogę.
- Mam dość. Zbyt blisko.
Był już gotów zostawić Gabriela i uciekać. I choć była to wtedy adekwatna do sytuacji decyzja… wciąż czuł się z tym źle. Po chwili przypomniał sobie o miksturach leczących które ze skarbca zabrali. Sięgnął po swoją do pojemnej torby i wypił. Walka się skończyła, ale w każdej chwili mogła zacząć się kolejna.

Bharrig zawołał gryfa i wskazał Janikę i Amarę. Potężny pół lew, pół orzeł podleciał i chwycił jedną i drugą w swoje szpony, aby wreszcie zlecieć z nimi na ziemię.

Druid wypił swoją miksturę leczenia, którą uniósł ze skarbca. Ogólnie był jednak pochłonięty studnią. Wyjął z plecaka jeden z patyków, które niósł ze sobą i zamieszał w studni, a potem wyciągnął i obejrzał go z bliska. Na patyku żadnej "wody" nie było. Był w sumie… suchy??
- Być może to jest ten środek, którego szukaliśmy - mruknął zamyślony, w zasadzie do nikogo. - Hmm…

Amara po schowaniu głowy-trofeum metalowego tygrysa do plecaka, zręcznie zeszła z "regału", a po chwili zaczęła sobie oglądać pokonanego konstrukta. Od czasu do czasu nawet kopnęła tu i tam blachę… wspięła się na jego cielsko...

- Cholerna magia wtajemniczeń - mruknął Druid. Wreszcie, włożył palce, a potem, powoli, całą dłoń w toń. "Woda" była lekko chłodna, i zdecydowanie bardziej gęsta, niż zwyczajowa woda...

- I co jest z tą wodą? - spytał Gabriel, równocześnie rzucając na fontannę zaklęcie, mające na celu określenie jaka to magia kryje się w tym obiekcie.
- Zapewne tym, który wybudował studnię był sam mag - rzekł Bharrig do Gabriela. - Nie wiem, do czego służy - krasnolud podrapał się po głowie i wzruszył ramionami.
Po chwili koncentracji, dumania i ogólnego badania fontanny, Gabriel był pewien, że ta emanuje energią szkoły przyzywania, a więc… hmmm… to nie była fontanna, a… Brama prowadząca do innego świata??

- Brama do innego świata?! - podzielił się swoim odkryciem. - Mam tylko nadzieję, że nic z niej nie wylezie. Nie jestem pewien, czy działa w obie strony - dodał.

Druid milczał przez parę chwil. Nie był pewien, co mogło to oznaczać. Portal do innego świata mógł znaczyć… Cóż, mógł znaczyć wszystko. Nie wiadomo było, dokąd prowadził jego koniec, a wchodzenie w studnię tylko po to, żeby zobaczyć, co jest po drugiej stronie brzmiało jak wyjątkowo idiotyczny pomysł dla przezornego zwykle krasnoluda.

- Przywołałem wcześniej gremlina, nie przyszedł z powrotem - mruknął wreszcie Bharrig w odpowiedzi do Gabriela. - Nie wrócił… Hm. Studnia może być niebezpieczna.
- Też uważam, że lepiej trzymać się od niej z daleka. - Gabriel skinął głową. - Po drugiej stronie może być prywatna wieża naszego maga, ale może też być świat, do którego chciał poprowadzić swoją demoniczną armię.

Odkrycie było fascynujące, ale w tym momencie (zdaniem Gabriela) do niczego nie przydatne. A że zaklinacz nie miał zamiaru sprawdzać, dokąd prowadzi fontann-brama, zabrał się za poprawianie zdrowia części tu obecnych. Najpierw rzucił na siebie kolejne zaklęcie leczące, tym razem słabsze, niż poprzednie, a potem takim samym zaklęciem poratował kompanów - tych, którzy byli w gorszym stanie. Czyli wszystkich prócz druida i tygrysa, którzy wyglądali zdecydowanie lepiej, niż pozostali członkowie ich drużyny mieszanej… po chwili wiele osób poczuło się trochę lepiej.


- Zobaczę co tam - Powiedziała Janika, wskazując miejsce na północ od fontanny między rzędami "regałów" - Ktoś idzie? Bo mnie tam magiczne badanie tej wody nie bardzo interesuje… - Wyszczerzyła ząbki.
- Chodźmy - zgodził się krasnolud, a Geri podszedł do niego, niespokojny po dłuższym okresie oddzielenia od swojego towarzysza. - Ostrożnie tylko. Zginęliśmy niemalże ostatnio.
- No sama tam mała łazić nie powinna…. - wyszczerzył się Kargar, które właśnie zainspirowany przez mniszkę również oderwał sobie głowę tygrysa.
- Ale myślę, że nie czas dalej łazić, szczególnie przez jakieś portale nie wiadomo dokąd, tylko o powrocie powinniśmy myśleć, trzeciego takiego starcia możemy nie przeżyć jak te dwa ostatnie, Tempus mi świadkiem że na dzisiaj wystarczy. - Uważał się za odważnego, ale nie był przecież jakimś szukającym śmierci berserkerem.
- Może zanim pójdziemy... - Endymion wreszcie podszedł do fontanny-portalu, dotąd tylko słuchając - sprawdźmy trochę dokładniej. Poprzedni przywołaniec mógł nie wrócić z tysiąca różnych powodów. Póki jest Twój gryf… może wyślij go z konkretnym poleceniem by się rozejrzał przez kilka sekund i wrócił… i przywiążemy mu linę do nogi. Jeśli coś szarpnie to będziemy wiedzieć, że coś jest po drugiej stronie.
- Wątpię, czy to zadziała... - Gabriel potarł brodę. - Ale, na wszelki wypadek, nie trzymaj tej liny zbyt mocno - dodał z lekkim uśmiechem.

Bharrig w odpowiedzi na słowa Endymiona gwizdnął i wskazał na studnię, a potężny gryf wzbił się w powietrze, by po chwili przysiąść na krawędzi magicznej fontanny.
 
Arvelus jest offline  
Stary 13-11-2021, 18:40   #137
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Mała ranka na ręce Bharriga, odniesiona wcześniej, być może i zwykłe zadrapanie… kropelka krwi, albo nawet mniej. To chyba było fokusem, który doprowadził do dziwnych zmian w fontannie. Zanim jeszcze czekający na jej brzegu Gryf cokolwiek zrobił, zanim Druid i Gabriel mieli zamiar przywiązać do niego linę, i posłać go w nieznane, wydarzyło się coś bardzo, bardzo dziwnego.

I złego?

Błękitna ciecz w fontannie przemieniła się w czerwoną. Wprost w… krwistą. Zaczęła bulgotać, jakby nagle podgrzana, a po chwili i wirować.

Wbrew słowom Krasnoluda, to Kargar poszedł “na bok” z Janiką, zobaczyć co też mała tam jeszcze wypatrzyła w tej ogromnej sali z tubami. Oddalone o jakieś 50 kroków, kolejne solidne, metalowe drzwi…

- Co tam się dzieje? - Pisnęła Deidre, na widok zmian w fontannie.

Geri zjeżył sierść na grzbiecie.


Z czerwonej cieczy wyskoczyło coś nawet kształtnego i kobiecego. Naga, zakrwawiona postać trzepnęła czarnymi, błoniastymi skrzydłami, wznosząc się na kilka metrów. Zaśmiała się tak zwyczajnie, perliście… radośnie.

A potem spojrzała na Gryfa, będącego najbliżej.

Magiczna bestia pisnęła, a z jej oczu i dzioba wypłynęła krew. Całym ciałem Gryfa wstrząsnęło, po czym zwiotczał on, i po prostu padł w tył, na kamienną posadzkę, i zniknął. Był martwy.

Chcieli coś powiedzieć, coś zrobić… zaatakować ją? Uciekać. Ale zamiast tego, wpatrywali się dalej, nie rozumiejąc co się dzieje, nie będąc przekonanym tym, co widzą… powodów było wiele. Zakrwawiona skrzydlata wzniosła się zaś jeszcze nieco wyżej, po czym zlustrowała najbliższe otoczenie. I tym razem uśmiechnęła się już złowieszczo.

Jej nagły krzyk, długi, donośny krzyk, doprowadził aż do dzwonienia w uszach.

I tuby zaczęły pękać.

Nie, nie, nie…

Tuby pękały, wylewała się z nich zielona ciecz, a znajdujące się w nich stwory zaczęły odzyskiwać przytomność. Tuziny, setki, tysiące(??). Zewsząd pojawiły się warknięcia, świecące ślepia, odgłosy rozbijanego do końca szkła. Trzepoty skrzydeł.

Nie! Nie! Nie!

Zakrwawiona prowodyrka całej sytuacji skierowała zaś palec w kierunku śmiałków. Jakby… wyznaczała cel dla budzącej się hordy.

Nie było sensu z nimi walczyć. Z tego zdawał sobie sprawę właściwie każdy. Wszyscy z drużyny byli już zbyt zmęczeni, zbyt poranieni. Praktycznie z zerowymi zapasami magii, nie mieli najmniejszych szans, a nawet w pełni sił, i wszystkiego innego, również istniały spore wątpliwości, czy wyszliby z tej cholernej góry żywi. Mogliby co prawda stawić twardo czoła zagrożeniu, i zabrać ze sobą wiele z tych potworków, ale to nie miało najmniejszego sensu… nikt przecież z nich nie marzył o takim końcu, i skoro jednak jeszcze było jakieś wyjście, należało z niego skorzystać.

- Uciekać!! - Ryknął Endymion. To była na tą chwilę jedyna, rozsądna opcja.

Ale dokąd? Przecież powietrzni przeciwnicy dopadną ich w kilka chwil, wyłapią w trakcie biegu po kolei, rozerwą na strzępy jednego po drugim. Ktoś powinien zostać, osłaniać resztę… poświęcić się?? To również było bezsensowne. Ten “straceniec” nic nie wskóra, łatwo go ominą, dopadną i jego i resztę… korytarze były dosyć szerokie. Pomieszczenia były ogromne… zaleją swoją masą jakiegokolwiek obrońcę, czy tam obrońców…

- Tutaj!! - Wrzasnął Kargar - Tu jest korytarz!!

Janika poradziła sobie z jakimiś drzwiami, które teraz stały otworem. Nie mieli innego wyboru. Do znalezionego wcześniej “skarbca” nie dotrą na czas i cało, nie dadzą rady i tyle. A zresztą… co dadzą byle jakie drzwi-ściana? No i byliby tam w pułapce, w małym pomieszczeniu bez wyjścia.

~

Biegli na złamanie karku, gonieni przez nadlatujące potwory… Kargar i Janika czekali już za drzwiami, w jakimś tunelu. Wojak je zatrzasnął w ostatniej chwili, przed nosami wrogów, zamykając na ciężką zasuwę. Ale to było przecież tylko chwilowe… o czym świadczyło potężne łupnięcie w owe drzwi, aż je wyginające.

- Uciekaj! - Krzyknęła do Kargara mała zielona, składając na szybko dwie kolejne bombki - Endymionie łap mnie i dalej w nogi! - Dodała do Paladyna.

Wojak pobiegł więc dalej za pozostałymi, a Ork pochwycił Janikę pod pachę, i również biegł gdzie reszta. Chyba się domyślał, co mała miała zamiar zrobić…

Kolejne, solidne drzwi(na szczęście nie zamknięte na żaden klucz), i jakieś wielkie, jednak skąpane w mroku pomieszczenie.

Pierwsze drzwi puściły, i do korytarza wpadły skrzydlate bestie. Janika rzuciła swoje bombki… pod sufit. Paladyn wbiegł we framugę drzwi.

Walnęło solidnie. I nic.

- Na bogów… - Powiedziała tonem przerażenia mała panienka.

Potwory były ledwie o tuzin kroków od nich. Masa szponów, kłów, ryku, błoniastych skrzydeł. Nadchodząca śmierć.

I wtedy coś zgrzytnęło. I cholerny tunel się zawalił, grzebiąc pod tonami ziemi i skał ich pościg, a chmura kurzu została powstrzymana zamknięciem drugi drzwi, od pomieszczenia w którym obecnie przebywali. Za tą marną osłoną, wciąż było zaś słychać skrzeki zgniatanych istot, i huk zawału… aż w końcu nastała cisza.

Chyba byli bezpieczni.

~

Ale i uwięzieni.

Deidre rzuciła "Dancing lights" i po chwili okazało się, iż towarzystwo znajduje się w wielkim, zakurzonym… magazynie.


Walało się tu wiele skrzyń i kufrów, wszędzie były jednak jedynie nic dla nich nie znaczące części do (zapewne) maszynerii, jakie już widzieli w tym kompleksie. A więc różnorodny "złom", do niczego im kompletnie nie przydatny, beczki z jakimiś… smarami, koła zębate, trybiki, nic wartego uwagi.

Za to brak innego wyjścia.

No pięknie.

- Szlag by to wszystko trafił - Powiedziała (w sumie choliba wie po co) cichym tonem Amara.








***

Komentarze za chwilę
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 20-11-2021, 20:39   #138
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- A kurde mówiłem, żeby się wycofać - warknął Kargar, kopiąc jeden z kufrów który potoczył się i walnął o ścianę.
- Może jak przeszukamy to miejsce to coś wymyślimy…. - dodał po chwili.

Tymczasem Druid rozglądał się wokół. Pomimo tego, że właśnie uciekli krwiożerczym demonom, które jakimś cudem zostały wywołane z fontanny, Bharrig nie tracił spokoju ducha. Jedynie śmierć gryfa zasmuciła go nieco i poświęcił parę chwil na modlitwie do Ojca Lasu, kiedy tylko uspokoiło się.

- Geri, szukaj - rzekł Druid, a tygrys zaczął węszyć w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Sam Druid zaczął rozglądać się wokół. Zawartość beczek i ten cały metalowy złom średnio go interesował, zamiast tego jego wzrok spoczął na kamiennych ścianach, które czasem opukiwał.
<Geri węsząc szuka żywych/martwych istot… bo tak to u niego działa :P nie zapominajmy, że to "tylko" zwierzak… nic nie znajduje. Krasnal też nic>

- Oby czym prędzej - odparł wojownikowi. - Inaczej zginiemy marnie.

Gabriel nie rozwodził się nad przyczynami, dla których wpadli w kolejne tarapaty. Wyciągnął z jednej ze skrzyń kawałek rurki i, używając drobnej sztuczki, przerobił ją na pochodnię. Podniósł ją wyżej, by rozświetlić większą przestrzeń.

- Poszukać wyjścia trzeba - powiedział - ale wcześniej zajmę się waszymi ranami. Mam trochę opatrunków.
- Stąd nie ma wyjścia… oprócz tego, którym tu wpadliśmy - Powiedziała Janika, kręcąc się w ciemnościach wzdłuż poszczególnych ścian, i je badając, podobnie jak Druid - Nic tylko lita skała jaskini…
- Jesteście kurde pewni? To dziwaczne miejsce, sprawdźcie te ściany ja będę sprawdzał kufry. Nie będziemy tak po prostu poddawać chyba?- odparł Kargar.
Po kilkunastu minutach z irytacją stwierdził, że jednak nie cennego tam nie ma,.

- Tak, kurde, jestem pewna - Odparła z lekkim przekąsem w tonie Janika - To zwykły, cholerny magazyn. Jedyne drzwi to te, którymi tu wpadliśmy.

Deidre usiadła na jednej ze skrzyń, wbiła wzrok w podłogę, i ciężko westchnęła…

Druid zrobił parę gestów i wymówił dziwne słowo. Przez parę chwil, jasno zrozumiał, w którym punkcie jest północ. Wyciągnął ze swojego plecaka małą gałązkę i zaznaczył na podłodze, w którą stronę to było.

Następnie parę razy pokręcił się w kółko. Kalkulował, w którą stronę znajdowały się korytarze, z których przyszli, szczególnie zaś przemyśliwał, gdzie było poprzednie pomieszczenie z wielkimi mostami, gdzie wcześniej przywołany żywiołak powietrza przez Bharriga strącił dwa pajęcze konstrukty w przepaść.

Lita skała nie była wielką przeszkodą dla Druida. Kiedy tylko zrozumie, w którą stronę potrzebował drążyć, mógł się zmienić w zwierzę, które drąży w litej skale lub jeśli mimo wszystko znalazłby jakiś fragment mniejszego przejścia, to mógł rzucić zaklęcie, aby uformować skałę w drzwi.

Gabriel podszedł do zaklinaczki i usiadł obok niej.
- Wydostaniemy się stąd - powiedział z przekonaniem. - Ale zanim ruszymy w drogę, chciałbym się zająć twoimi ranami. Opatrzę je i od razu poczujesz się lepiej.
- No… dobrze… - Deidre wysiliła się na uśmiech i wyciągnęła ku Gabrielowi rękę.
- Tylko ręka cię boli? - spytał, nieco zaskoczony. Równocześnie wyciągnął z torby drugą, mniejszą, pełną rozmaitych maści i bandaży.

Gdy jasnym było, że chwilowo są bezpieczni paladyn zaczął chodzić w kółko klnąc i złorzecząc.
- Źle, źle, źle, źle… - armia demonów. Spełnił się najgorszy scenariusz. Czemu diablica się pojawiła? Cholera wie… może wróciła dojrzeć swojego projektu.
- Wiem! - zakrzyknął wciąż w emocjach. Prawie, że zerwał z siebie plecak i wygrzebał w nim kamień komunikacyjny który dostał kilka dni wcześniej od wiedźmy.
- Kaaia, jesteś tam?
Niestety, ale kamień… milczał.
Endymion obnażył kły w złości. Klął jeszcze chwilę wzywając czarownicę, ale na darmo.
- Musimy ruszać dalej. Ta armia demonów może właśnie lecieć na Hluthvar, albo na klasztor sióstr.

-Tylko najpierw musimy skończyć opatrywać nasze rany - Wtrącił Kargar który ściągnął zbroję i zaczął oceniać swój stan. Leczenie Gabriela poradziło sobie z najgorszymi rzeczami pozostawiając po sobie niesamowitą ilość blizn.
- No i drogę wyjścia trzeba znaleźć…*…
- Ale tam jest tysiąc demonów? - Wtrąciła Deidre - No i te Orki w jaskini? Niech się trochę potłuką między sobą?
- To miejsce jest spore - zauważył Bharrig. - Zanim wylecą, muszą znaleźć dziurę we wrotach. O ile już wcześniej nie została zawalona przez orków.

Gabriel nie wtrącał się chwilowo do dyskusji. Znalazł zaciszne miejsce, z dala od ciekawskich oczu, i zabrał się za leczenie zaklinaczki. I zdecydowanie nie była to zabawa w doktora, chociaż Deidre musiała zrzucić z siebie znaczną część garderoby. Obrażenia były na tyle poważne, że nie wystarczyło zabandażować paluszek i dać buzi w czółko.

- Odpocznijmy zatem i nabierzmy sił - zaproponował Druid. - Opatrzmy rany. Jestem w stanie nas stąd wydostać, jednak chyba mądrze będzie, jeśli zostaniemy na popas.
- Mądrze może i tak, ale czy… rozsądnie? - Powiedziała Amara, zerkając w stronę Endymiona.

- No, jak mamy walczyć z armią cholernych demonów to najpierw trochę dojdźmy do siebie - Wtrącił wojownik, opierając się o ścianę. Kiedy minął czas walki o życie zaczął odczuwać zmęczenie.

- Nie mamy z nimi…- zaczął paladyn ale wtedy magiczny kamień w jego posiadaniu, przemówił:
- Kto tam? - Rozległ się z niego kobiecy głos.
- Cudna Shelyn, jak ja się cieszę, że cię słyszę… Endymion, ork-paladyn. Spotkaliśmy się w lesie przed Hluthvar. Byłem z drużyną. Diablę, mniszka, krasnolud, tygrys…
- Ork-Paladyn, tak, pamiętam. O co chodzi? - Odpowiedziała wiedźma.
- Słuchaj proszę cię, bo to ważne… - Endymion opowiedział wiedźmie najważniejsze rzeczy które się wydarzyły od momentu wejścia przez dziurę orków. O Agawixie Czarnym, konstruktach, słojach, półdemonach w środku i kobiecie którą opisał jako “krwawy sukkub” - Te kreatury mogą się właśnie przegrupowywać, lub już lecieć w waszym kierunku. Możecie wszyscy być w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
- Hmmm… nie zrozum mnie źle… ale co ja mam do tego? I poza twoim słowem, jakie dowody? Taaak, wiem, Paladyn… ale czy kogokolwiek w Hluthvar takie coś ruszy, jeśli w ogóle coś nadciąga?
- W istocie, Hluthvar jest dobrze chronione - pokiwał głową stojący niedaleko Druid. - Poradzą sobie.
- Jeśli zaatakują to będą miały przewagę liczebną, jakościową i pozycyjną. Hluthvar nie jest gotowe na atak z powietrza w takiej skali. Jeśli taki będzie ich cel to połowa miasta zginie nim kapłani konsolidują siły - odpowiedział Bharrigowi - Szansa jest, że nie wszystkie słoje zadziałały. Pierwszy który wypłynął z rozbitego słoja był martwy… a przynajmniej nieprzytomny. Kaaia. Masz magię i znasz inne osoby znające magię. Użyjcie wieszczeń… nawet jeśli nie uznajesz słowa paladyna jako wiążącego, to jednak chyba niesie ono wystarczająco mocy aby przynajmniej sprawdzić jego słowa, czy nie? Ewentualnie uznaj te kilka wieszczeń za usługę i gdy się spotkamy następny razem to zapłacę za każde jedno z tych zaklęć.
Z magicznego kamienia dało się słyszeć westchnięcie.
- Dobra, zobaczę co dam radę zrobić… - Powiedziała Kaaia.
- Jak już potwierdzisz, proszę cię… ostrzeż jakoś Hluthvar. Również możesz to uznać za płatną usługę.

- No, to miło że ich ostrzegłeś - wtrącił zadumany Kargar, który próbował sobie to wszystko ułożyć. - Ale w ogóle mamy pojęcie co te demony zrobią, czy faktycznie na nich uderzą?
- Nie. Nie mamy zielonego - odpowiedział paladyn - istnieje z dziesięć różnych scenariuszy. Ale ta armia to jest licząca się siła zdolna uczynić bardzo wiele złego. Postaw się w pozycji ich dowódcy. Gdyby twoim celem było pojmanie czy zabicie jak największej liczby ludzi… jak łatwe by to było?
- Tysiąc demonów, czy ile ich tam było, to siła, która da sobie radę z każdym w okolicy - stwierdził Gabriel. - Przynajmniej z kimś całkiem zaskoczonym - dodał.
- Zrobiliśmy co mogliśmy - rzekł krasnolud. - Bieg przez te podziemia to pewna droga do śmierci - tu popatrzył na Wieszcza, który rzeczywiście niedawno tej śmierci uniknął. - Popas jest konieczny.
Endymion miał ochotę się kłócić. Chciał działać, ale nie mógł zignorować pewności śmierci gdyby teraz ruszyli.

Gabriel najpierw zajął się opatrywaniem ran Deidre… w ruch poszły bandaże, maści, ziółka, i wszelkie inne przydasie, jakim dysponowała jego magiczna torba lecznicza. Po godzinie czasu, Zaklinaczka poczuła się o wiele lepiej.

Następny był Kargar. Po nim Endymion. Później Geri, a na końcu i Janika. Na Amarę Wieszcz rzucił zaklęcie "Leczenie krytycznych ran", a na końcu na siebie samego dwa razy "leczenie średnich ran".

Wszystko zajęło długie pięć godzin… wszyscy byli jednak w pełni sił. Kompletnie wyleczeni, zdrowi, gotowi do działania.

Wieszcz za to padał na pysk po owych pięciu godzinach pracy. Do tego zrobiło się również już późno. I mimo, iż znajdowali się pod ziemią, wiele osób wyczuwało, iż dawno nadszedł czas snu. A ruszać dalej, nocą w dół ośnieżonej góry, pozbawieni właściwie to całkowicie swoich magicznych mocy, nie było najmniejszego sensu.

A więc czas na sen. Rozłożyć kocyki i śpiwory, i… szlag. Przecież wszystko im porwała pamiętna lawina, wywołana przez cholerne Yeti. A więc sen bez wygód, nawet tych najmniejszych, jedynie owinąć się płaszczem, i tyle, całkowite warunki polowe...
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!

Ostatnio edytowane przez Santorine : 28-11-2021 o 15:02.
Santorine jest teraz online  
Stary 27-11-2021, 18:33   #139
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Nowy dzień.
Gdzieś wewnątrz góry.
(Zostało 6 dni na wskrzeszenie Gryfa)


Noc do najlepszych nie należała, ale jakoś się wyspali…

Paladyn chciał ruszać od razu.

Kilku towarzyszy musiało jednak jeszcze wymodlić i wymedytować nowe moce, na nowy dzień. Kolejna godzina zwłoki…

Paladyn zgrzytał zębami.

No i śniadanie. Choć ledwie kwadrans, by coś przekąsić, by nie burczało w brzuchu, no i gdzieś na stronę, jak najdalej od reszty, gdy się meldowały najprostsze potrzeby ciała...

Endymion już chyba wprost kipiał wściekłością.

Druid tymczasem, po swoich codziennych modłach do Silvanusa, pozbierał swoje kości runiczne i mały ołtarzyk, który budował zawsze, kiedy odprawiał swoje codzienne przygotowania.

- No dobra - rzekł Bharrig. - Do tego czasu chyba powinni byli odpuścić. Przebijamy się przez zawalone przejście i wychodzimy na zewnątrz? - upewnił się Druid.

Forma złowieszczego borsuka pozwalała Druidowi przekopać się przez litą skałę, więc nie była to kwestia tego, czy się przebiją - pozostała decyzja, dokąd się przebiją.

- Najprostsze rozwiązanie - odparł Gabriel. - Chociaż warto by sprawdzić, czy na pewno znudzili się czekaniem - dodał.

Endymion w nocy nic nie spał. Nie było to dla niego nic wyjątkowego. Drużyna już wiedziała, że ork wręcz nienaturalnie mało sypia. To co było wyjątkowe to jątrząca go wściekłość. Już raz czy dwa widzieli jak się w ostatniej chwili powstrzymywał przed naskoczeniem na jednego z nich. Przez całą noc tatuaże nie opuszczały też jego ciała i przy śniadaniu wciąż one były, ale teraz… opuszczały jego skórę. Wiły się pod płaszczem trochę jak leniwe obrysy na niewidzialnych mackach.

- Jeśli masz dosyć przemian powinieneś najpierw w formie żywiołaka zobaczyć czy nie czekają po drugiej stronie. Jeśli droga wolna to wtedy wykopać przejście - zaproponował paladyn.

- Hmm… - zamyślił się Druid. - Mam także i inne sposoby przemiany skały. Jeśli okaże się, że nadal tam są, po prostu znowu zawalimy tunel i zaczniemy kopać w inną stronę.

Następnie, Bharrig wyciągnął Perłę Mocy, którą miał przy sobie i wyszeptał zaklęcie. Zamierzał dzięki temu mieć możliwość usłyszenia, jeśli ktoś by czaił się na zewnątrz… wszędzie panowała cisza. I nawet nie było słychać żadnego buczenia maszynerii.

Następnie, Druid zmienił po raz kolejny swoją formę. Był to… Borsuk, ale rozmiarów człowieka. Krasnolud pod postacią wielkiego borsuka zaczął rozgarniać gruz w korytarzu i kopać, zostawiając za sobą tunel wysoki i szeroki na jeden i pół metra. Kopał zawzięcie, przystając czasem tylko co parę metrów i nasłuchując… i raz się wystraszył, gdy ujrzał mordę jednego z tych demonów, ten był jednak zdecydowanie martwy, przygnieciony zawałem. Wkrótce natknął się na drugiego, trzeciego… piątego, siódmego stwora. Parę ich tu zasypało, i zadusiło, wszędzie jednak panowała cisza.

Paladyn szedł krok za druidem, dzierżąc tarczę i dwuręczny miecz jednocześnie dzięki nieokreślonym kształtom magicznych tatuaży wspierających jego rzeczywiste ramię. Magiczny miecz wisiał u jego boku trzymany jedną z niewidzialnych macek, gotowy by go dobyć.

Wyglądało na to, że po zawale tunelu, żaden z nich nie interesował się magazynem, w którym skończyli. Druid, zachęcony ciszą i martwymi demonami, parł przed siebie, nie zaniedbując jednak nasłuchiwania co pewien czas.

Gabriel nie pchał się do przodu uznając, że w razie walki inni będa bardziej przydatni. Dlatego też przepuścił przodem pozostałych.

~


Po kilku dłuższych chwilach towarzystwo znalazło się ponownie w wielkiej sali z tubami. A tam cisza. Maszyny już nie pracowały, nic nie buczało, nic nie terkotało. Cisza i pustki, i jedynie masy szkła na podłogach, i kałuże zielonego płynu. Cicho, pusto, i jakoś tak… trochę bardziej złowrogo niż poprzednio. Właśnie ta cisza chyba wywoływała taki efekt?

- Czyli odleciały - Szepnęła Deidre.

Druid tymczasem zainteresował się fontanną, która, jak się zdaje, wywołała to pandemonium. Fontanna stała, jak stała, a w niej… było pusto. Brak jakiekolwiek cieczy, czy tam błękitnej, czy czerwonej, po prostu pusta fontanna.

- No dobra - wzruszył ramionami Bharrig, widząc, że nic nie zostało. - Ruszamy. Chyba pozostaje nam wracać tą samą drogą.
- Chyba że ktoś jeszcze zamierza coś pozwiedzać - powiedział Gabriel. - Ale nie sądzę, byśmy mogli znaleźć inne wyjście.
- Idę przodem - Endymion wciąż był zły, ale nie kierował tej złości w drużynę - Musimy wracać. Ludzie mogą w tej chwili umierać, albo siostry bronić się w klasztorze.
- Przynajmniej ostrzegłeś tę wiedźmę, ciekawe czy to coś da… mruknął Kargar, rozglądając sie dookoła jakby ta sytuacja wciąż go przytłaczała. - Pewnie zaczęli od tego, że przeszli przez te orki jak przez masło…
- Po drodze było jeszcze parę drobnych przeszkód - powiedział Gabriel. - Ale nie sądzę, by powstrzymały więcej niż trzech, czterech.
- Idziemy więc całkiem drogą powrotną, do tej dziury i Orków? - Spytała Deidre.
- Tak - Powiedziała Janika, dreptając obok Endymiona - Innej możliwości raczej nie ma…
- Może Demony nie zauważyły klasztoru, w końcu skryty magicznie - Wtrąciła Amara.
- Czy potrzeba, żebym i tym razem zwiadował przed wami? - zapytał Druid. Chciał co prawda ostrzec towarzyszy w porę, ale z drugiej strony, spodziewał się, że wkrótce inne formy mogą się okazać na wagę złota.
- Nie.. Jeśli są w większej grupie to usłyszymy ich na długo nim ich zobaczymy - odpowiedział Endymion - jak są w małej to damy radę. Ale ostrożnie spoglądamy za rogi. Nie wpadnijmy na nich przypadkowo.
- Ruszajmy więc czym prędzej - Druid ruszył w drogę powrotną.
- A rzeczywiście klasztor, zapomniałem o nim. - Kargar postukał się w czoło -W takim razie powinniśmy może od niego zacząć? - przypomniał sobie wojowniczkę, z którą przypadli sobie do gustu…. miał tylko nadzieję, że nie będą obwiniać za uwolnienie tej bandy demonów. No cóż, mogło chyba pójść gorzej, przynajmniej nie stracił jeszcze nikogo ze swojej nowej drużyny..
- Definitywnie - przytaknął ork.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 29-11-2021 o 21:50.
Lord Melkor jest offline  
Stary 28-11-2021, 15:30   #140
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
A więc drogą powrotną przez pomosty, przez tunel z rozwalonymi pułapkami, do wielkiej sali z filarami i… zniszczonymi ożywionymi rzeźbami. Obie kamienne kobiety były roztrzaskane.

Podobnie jak wielgachne, mocarne wrota. Armia demonów najwyraźniej przeszła prosto przez nie, rozrywając je na oścież.

A w jaskiniach orków smród. Straszny, dławiący smród śmierci. Wszędzie krew, wszędzie flaki, i naprawdę niewiele resztek z pokonanych. To wszystko wyglądało okropnie. Czyżby… demony ich i pożarły?? No i ten smród. Ale wytrzymali, mniej lub bardziej bladzi, idąc do wyjścia z jaskini, czasem wprost ślizgając się w posoce. Nikt nie zwymiotował, choć parę osób było blisko.

Na zboczu ośnieżonej góry zaś, całkiem zwyczajowo, jak zawsze, świeciło słoneczko…

Endymion maszerował wciąż trupów i zwłok. Jego myśli były ukierunkowane. Nie ruszały go martwe orki. Szamanka była zła. I rządna potęgi. Wszyscy wojownicy których mieli okazję poznać nie pokazali się aby być czymkolwiek więcej niż agresywnym mięśniem. To była kwestia czasu nim plemię by ruszyło na rajdy i niewinni zaczęli by ginąć. Był… niemal zadowolony z tego konkretnego aspektu całej sytuacji. Póki nie zdał sobie sprawy, że przecież wśród tych kawałków ciał są przecież również dzieci. I nawet nie da się tego rozpoznać. Dzieci które postawione przed odpowiednimi wzorcami, gdyby tylko poświęcić im dość uwagi i miłości mogłyby wyrosnąć na porządnych ludzi. W odróżnieniu od szamanki i reszty wojowników one mogły rzeczywiście być szczęśliwe w życiu. W odróżnieniu od dorosłych, już ukształtowanych orków one były zmarnowanym potencjałem. Przechodząc przez obóz próbował sobie przypomnieć ile ich było w obozie. Czy może usłyszał jakieś imiona?
- Shelyn… al hwêi ol sua sia fleck tôsa skir - poprosił swoją patronkę o wstawienie się za nimi po drugiej stronie.

- Odleciały… one gdzieś tam są… - chwilę potem mówił bardziej do siebie pobladły. Wiedział, że najpewniej właśnie tak się to skończy. Ale liczył, że może wrota je zatrzymają. Że może zbiorą się przed nimi i może udałoby się zawalić jaskinię grzebiąc ich wszystkich. Może, może… bardzo wiele “może”... ale stało się to czego się właśnie bał.
- Bharrig. W formie żywiołaka ile czasu zajęłoby ci przelecenie nad górą? Dałbyś radę zabrać kogoś? Po jednym, po dwoje z nas?

Na pytanie Paladyna, Bharrig zamyślił się.

- Mógłbym wziąć ze sobą Geriego w zaklętej postaci - rzekł, myśląc o zaklęciu, które pozwalało mu zakląć tygrysa w formę małej figurki. - Poza tym może dwóch. Może i trzech, choć to chyba spowolniłoby to mnie.

Po czym zastanowił się nad dystansem. Wyglądało na to, że do klasztoru był jakiś dzień drogi piechotą, a w stronę Hluthvar parę.

- Na drugą stronę góry chyba w pół dnia, może mniej - Druid-borsuk podrapał się po włochatym łbie.
- Weź którąś z dziewczyn i leć - powiedział Gabriel. Co prawda nie sądził, by pośpiech na cokolwiek by się przydał, ale chociaż ktoś znalazłby się w "cywilizowanych" okolicach.

Bharrig pokiwał borsuczym pyskiem na słowa Wieszcza.
- Demony już wyleciały. Jeśli dotrzemy do klasztoru lub Hluthvar, zapewne będzie za późno. Co to wszystko da?
- To połóżmy się i zapomnijmy o sprawie! - odwarknął ork i zemł przekleństwo w ustach uspakajając się odrobinę - Kaaia? Jesteś tam? - zapytał magicznego kamienia odkładając temat na za chwilę… jednak cholerny kamień, czy raczej cholerna wiedźma, milczała.
Paladyn potrzebował chwilki dla siebie, bo czuł, że zaraz zawyje jak rozjuszony tur. Wziął głęboki wdech czekając… bo może znów się wiedźma odezwie po chwili?
- Ile tych zaklęć co pozwala chodzić w powietrzu przygotowałeś? - zapytał krasnoluda - Deidre, Gabriel… Macie jakieś zaklęcia które w tej sytuacji mogą być przydatne?
- Niestety nie - Pokiwała przecząco głową Zaklinaczka.
- A jesteście pewni, że te cholerne demony w ogóle znajdą klasztor?
- Może go ominą, tam się w każdym razie udajmy najpierw - wtrącił z nadzieją wojownik.
- Nie jesteśmy i tak, klasztor jest pierwszym punktem naszej podróży - przytaknął paladyn wciąż czekając na odpowiedź reszty.
- Jedno, oczywiście - odparł Druid. - No dobra, to kto chce ze mną lecieć? Janika? Deidre?

Druid zamyślił się.
- Rozdzielanie drużyny to zły pomysł - rzekł jeszcze. - Mógłbym polecieć do klasztoru sam najszybciej i dać wam znać, jak się mają.
- Nie - odmówił Endymion - najgorszy scenariusz zakłada, że w klasztorze wszystkie już nie żyją. - Głos paladyna był pewny i gniewny… tylko na moment zadrżał.
- Ale wtedy po ptakach i nic nie zrobimy. Druga z możliwości zakłada, że siostry wciąż się bronią, albo niedługo będą musiały się bronić. Na pewno klasztor ma jakieś defensywne pozycje a przynajmniej część sióstr miała zauważalną moc. Wtedy trzeba będzie je utrzymać przy życiu póki reszta nie przybędzie. Mnie weźmiesz. Jestem obrońcą. Z kapłankami za plecami całymi godzinami utrzymam tę hordę jeśli tylko znajdzie się odpowiednie wąskie przejście które mógłbym chronić. Przerzucę pancerz do torby jeśli zrobi Ci to różnicę. Jak dasz radę to jeszcze Janikę weźmiemy. Ona jest najlżejsza… - Endymion otworzył szerzej oczy gdy patrzał na półgoblinicę.
- Janika! Nie przygotowałaś jeszcze wszystkich swoich alchemii, prawda? Spreparujesz... jak to się nazywało? Mrówczy Udźwig? Czy jakoś tak. Wtedy Bharrig ogarnie nas w dwóch kursach.
- Da się zrobić - Przytaknęła mała zielona.
- To zdecydowanie by nam się przydało. - Gabriel skinął głową. - Szkoda, że nie możemy stać się mali jak mrówki - dodał. - Wtedy zabrałbyś nas wszystkich od razu.
- To mogę ciebie prosić? - zapytał Endymion z ulgą.

Tymczasem Bharrig zmienił formę z borsuka z powrotem na krasnoluda.
- Jestem gotów. W takim razie ty i Janika, tak? I, być może, Geri - tu podrapał swojego tygrysiego kompana za uchem.

- Mówiłeś coś o zaklęciu dla Geriego. Jeśli dobrze rozumiem, że nie będziesz musiał go fizycznie nieść to z Mrówczym Udźwigiem powinieneś móc zabrać troje lub czworo z nas. Szczególnie, że Janika z Deidre ważą pewnie tyle co nic. Myślę, że ja, Gabriel i Janika. Reszta w drugim kursie. Jeśli będzie ci ciężko pancerz zdejmę. Wszystkim pasuje idea?
- To daj tą miksturę, Janika - rzekł Bharrig.

Dla Druida, chmara demonów była tym samym, co chmara komarów albo stado dzikich wilków - ot, miały prawo to robić, chyba, że znalazł się ktoś silniejszy. Oczywiście, konsekwencje misji zaważą jeszcze na tym, w jaki sposób odpłaci się im ich mocodawczyni, stąd lepiej było, żeby uważnie baczyli na to, jak skończy się otwarcie wrót. Sam Druid jednak nie dawał ani Hluthvar, ani klasztorowi wielkich szans.

- Tak - odpowiedział jeszcze Paladynowi - jestem w stanie zakląć Geriego tak, żeby łatwiej go przenieść.
- Nie widzę problemów - powiedział Gabriel, chociaż ideą rozdzielenia się zachwycony nie był, tyle, że lepszych pomysłów nie miał. - Możemy się tak podzielić. Chociaż... jeśli klasztor będzie oblężony, to możemy mieć kłopoty z dostaniem się do środka.
- Macie szczęście, że nie jestem samolubna, i mam możliwości dzielenia się moimi ekstraktami, inaczej dla kogoś innego poza mną, byłaby to trucizna - Powiedziała z uśmieszkiem Janika, która właśnie skończyła przygotowywanie jakiejś mikstury. Podała ją Druidowi - No to zdrówko…

Druid wziął od Janiki magiczny dekokt, który przygotowała i skłonił głowę w geście podziękowania, a następnie jednym haustem wypił jego zawartość. Czuł się… Cóż, w zasadzie nie odczuł jakiejś dużej różnicy. Ale wiedział, że zaklęcie alchemika nie zawiedzie.

Następnie, podszedł do Geriego i rzekł:
- Tak, jak trenowaliśmy, stary - uśmiechnął się do tygrysa i dotknął jego łba. Następnie, wyszeptał zaklęcie i po wyrecytowaniu ostatniego słowa, wokół tygrysa zajaśniała energia. Trwało to przez parę krótkich chwil. Kiedy blask przygasł, zamiast Geriego przed Druidem stała mała, kamienna statuetka tygrysa. Druid schylił się i włożył ją pod poły swojego płaszcza.

Zaraz potem Druid wykonał gest, a jego sylwetka rozmyła się w mgle wywołanej zaklęciem. Z tej mgły uniósł się wielki, trzymetrowy żywiołak powietrza: wyglądał niczym skrzyżowanie małego tornada z mniej więcej ludzką sylwetką.
- Ruszajmy - rzekł Bharrig, wyciągając do Janiki wielką łapę, która wyglądała jak wirująca chmura.

- No, niezła to magia, ale musimy się tak rozdzielać? - spytał się ponuro Kargar przypominając sobie jak źle skończyła jego poprzednia drużyna. No a z tymi demonami to zdecydowanie nie były przelewki. Denerwowało go, że będzie musiał tak bezczynnie czekać.
- Jeśli okaże się, że siły wroga są przeważające, wrócimy po was - Bharrig rzekł do Kargara. - Ratowanie klasztoru to jedno, ale nie będziemy się przy tym zabijać.
- No, z tą armią demonów to może być ciężko bez zabijania.. ale dobrze, tylko poczekajcie nan z jatką - wyszczerzył się Kargar.
- Poczekamy - zapewnił go Gabriel.
- To do zobaczenia za chwilę - Uśmiechnęła się Deidre, machając rączką do Amary i Kargara.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172