Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2021, 18:40   #137
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Mała ranka na ręce Bharriga, odniesiona wcześniej, być może i zwykłe zadrapanie… kropelka krwi, albo nawet mniej. To chyba było fokusem, który doprowadził do dziwnych zmian w fontannie. Zanim jeszcze czekający na jej brzegu Gryf cokolwiek zrobił, zanim Druid i Gabriel mieli zamiar przywiązać do niego linę, i posłać go w nieznane, wydarzyło się coś bardzo, bardzo dziwnego.

I złego?

Błękitna ciecz w fontannie przemieniła się w czerwoną. Wprost w… krwistą. Zaczęła bulgotać, jakby nagle podgrzana, a po chwili i wirować.

Wbrew słowom Krasnoluda, to Kargar poszedł “na bok” z Janiką, zobaczyć co też mała tam jeszcze wypatrzyła w tej ogromnej sali z tubami. Oddalone o jakieś 50 kroków, kolejne solidne, metalowe drzwi…

- Co tam się dzieje? - Pisnęła Deidre, na widok zmian w fontannie.

Geri zjeżył sierść na grzbiecie.


Z czerwonej cieczy wyskoczyło coś nawet kształtnego i kobiecego. Naga, zakrwawiona postać trzepnęła czarnymi, błoniastymi skrzydłami, wznosząc się na kilka metrów. Zaśmiała się tak zwyczajnie, perliście… radośnie.

A potem spojrzała na Gryfa, będącego najbliżej.

Magiczna bestia pisnęła, a z jej oczu i dzioba wypłynęła krew. Całym ciałem Gryfa wstrząsnęło, po czym zwiotczał on, i po prostu padł w tył, na kamienną posadzkę, i zniknął. Był martwy.

Chcieli coś powiedzieć, coś zrobić… zaatakować ją? Uciekać. Ale zamiast tego, wpatrywali się dalej, nie rozumiejąc co się dzieje, nie będąc przekonanym tym, co widzą… powodów było wiele. Zakrwawiona skrzydlata wzniosła się zaś jeszcze nieco wyżej, po czym zlustrowała najbliższe otoczenie. I tym razem uśmiechnęła się już złowieszczo.

Jej nagły krzyk, długi, donośny krzyk, doprowadził aż do dzwonienia w uszach.

I tuby zaczęły pękać.

Nie, nie, nie…

Tuby pękały, wylewała się z nich zielona ciecz, a znajdujące się w nich stwory zaczęły odzyskiwać przytomność. Tuziny, setki, tysiące(??). Zewsząd pojawiły się warknięcia, świecące ślepia, odgłosy rozbijanego do końca szkła. Trzepoty skrzydeł.

Nie! Nie! Nie!

Zakrwawiona prowodyrka całej sytuacji skierowała zaś palec w kierunku śmiałków. Jakby… wyznaczała cel dla budzącej się hordy.

Nie było sensu z nimi walczyć. Z tego zdawał sobie sprawę właściwie każdy. Wszyscy z drużyny byli już zbyt zmęczeni, zbyt poranieni. Praktycznie z zerowymi zapasami magii, nie mieli najmniejszych szans, a nawet w pełni sił, i wszystkiego innego, również istniały spore wątpliwości, czy wyszliby z tej cholernej góry żywi. Mogliby co prawda stawić twardo czoła zagrożeniu, i zabrać ze sobą wiele z tych potworków, ale to nie miało najmniejszego sensu… nikt przecież z nich nie marzył o takim końcu, i skoro jednak jeszcze było jakieś wyjście, należało z niego skorzystać.

- Uciekać!! - Ryknął Endymion. To była na tą chwilę jedyna, rozsądna opcja.

Ale dokąd? Przecież powietrzni przeciwnicy dopadną ich w kilka chwil, wyłapią w trakcie biegu po kolei, rozerwą na strzępy jednego po drugim. Ktoś powinien zostać, osłaniać resztę… poświęcić się?? To również było bezsensowne. Ten “straceniec” nic nie wskóra, łatwo go ominą, dopadną i jego i resztę… korytarze były dosyć szerokie. Pomieszczenia były ogromne… zaleją swoją masą jakiegokolwiek obrońcę, czy tam obrońców…

- Tutaj!! - Wrzasnął Kargar - Tu jest korytarz!!

Janika poradziła sobie z jakimiś drzwiami, które teraz stały otworem. Nie mieli innego wyboru. Do znalezionego wcześniej “skarbca” nie dotrą na czas i cało, nie dadzą rady i tyle. A zresztą… co dadzą byle jakie drzwi-ściana? No i byliby tam w pułapce, w małym pomieszczeniu bez wyjścia.

~

Biegli na złamanie karku, gonieni przez nadlatujące potwory… Kargar i Janika czekali już za drzwiami, w jakimś tunelu. Wojak je zatrzasnął w ostatniej chwili, przed nosami wrogów, zamykając na ciężką zasuwę. Ale to było przecież tylko chwilowe… o czym świadczyło potężne łupnięcie w owe drzwi, aż je wyginające.

- Uciekaj! - Krzyknęła do Kargara mała zielona, składając na szybko dwie kolejne bombki - Endymionie łap mnie i dalej w nogi! - Dodała do Paladyna.

Wojak pobiegł więc dalej za pozostałymi, a Ork pochwycił Janikę pod pachę, i również biegł gdzie reszta. Chyba się domyślał, co mała miała zamiar zrobić…

Kolejne, solidne drzwi(na szczęście nie zamknięte na żaden klucz), i jakieś wielkie, jednak skąpane w mroku pomieszczenie.

Pierwsze drzwi puściły, i do korytarza wpadły skrzydlate bestie. Janika rzuciła swoje bombki… pod sufit. Paladyn wbiegł we framugę drzwi.

Walnęło solidnie. I nic.

- Na bogów… - Powiedziała tonem przerażenia mała panienka.

Potwory były ledwie o tuzin kroków od nich. Masa szponów, kłów, ryku, błoniastych skrzydeł. Nadchodząca śmierć.

I wtedy coś zgrzytnęło. I cholerny tunel się zawalił, grzebiąc pod tonami ziemi i skał ich pościg, a chmura kurzu została powstrzymana zamknięciem drugi drzwi, od pomieszczenia w którym obecnie przebywali. Za tą marną osłoną, wciąż było zaś słychać skrzeki zgniatanych istot, i huk zawału… aż w końcu nastała cisza.

Chyba byli bezpieczni.

~

Ale i uwięzieni.

Deidre rzuciła "Dancing lights" i po chwili okazało się, iż towarzystwo znajduje się w wielkim, zakurzonym… magazynie.


Walało się tu wiele skrzyń i kufrów, wszędzie były jednak jedynie nic dla nich nie znaczące części do (zapewne) maszynerii, jakie już widzieli w tym kompleksie. A więc różnorodny "złom", do niczego im kompletnie nie przydatny, beczki z jakimiś… smarami, koła zębate, trybiki, nic wartego uwagi.

Za to brak innego wyjścia.

No pięknie.

- Szlag by to wszystko trafił - Powiedziała (w sumie choliba wie po co) cichym tonem Amara.








***

Komentarze za chwilę
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline