Gdy Morgrim przywitał ich w drzwiach Galeb przyglądał się mu badawczo przez całą ich wizytę. Młody krasnolud, zaczynający karierę i będący tak naprawdę na progu dorosłego życia. Zapewne gdyby był jakimś łowcą czarownic czy innym człeczym śledczym to nie miałby oporów by złamać młodzieńca tak by wyśpiewał wszystko co wiedział o czymkolwiek.
Był jednak Kowalem Run i zmuszanie innych krasnoludów do łamania ich obietnic nie przystoiło takiej osobie. Z resztą po tym wszystkim co przeszli nie mógłby spojrzeć nawet na runę Valayi gdyby wyrządził taką krzywdę Luddsonowi. Nachylił się więc do klerka.
- Morgrim. Spójrz na mnie. - powiedział Galeb spokojnie, a gdy w końcu Morgrim podniósł głowę kontynuował - Wiem o czym myślisz. Nie obawiaj się. Możesz nam bardzo pomóc nie zdradzając żadnej bankowej tajemnicy.
Twarz klerka z wyrazu kompletnego zrezygnowania przeszła w zaskoczenie i niedowierzanie. Galeb kontynuował by młody krasnolud nie zaczął sobie czegoś dopowiadać.
- Będę cię wypytywał o pewne rzeczy związane z twoją pracą oraz bankiem. Opowiedz nam wszystko co możesz, natomiast jeżeli nie możesz po prostu nie odpowiadaj. W porządku? - zaproponował Runiarz.
Klerk zgodził się powoli kiwając głową. W ten sposób mogli ocalić honor młodego krasnoluda, choć w zamian tracili możliwość uzyskania pewnego tropu. Dla Galeba była to zbyt wielka cena. Takich rzeczy nie robi się krewniakom.
Dlatego zaczął wypytywać Morgrima o bank w którym pracuje, o to jaka panuje w nim hierarchia i kto pełni poszczególne funkcje. Potem poprosił o wyjaśnienie jak działają poszczególne usługi które bank oferuje i jakie kryteria trzeba spełniać by można było z nich skorzystać. W końcu zaczął też pytać o to jakie były wcześniejsze obowiązki Morgrima, kiedy awansował i jakie ma teraz. Pytał się również o klientów - jakie grupy społeczne bank głównie obsługuje i kto z czego korzysta. Dopytując się o te różne rzeczy miał nadzieję że rozmówca tłumacząc komuś takiemu jak Kowal Run zawiłości działania banku podbuduje swoją pewność siebie i ostatecznie naprawdę wyjdą stąd bez zbrukanego czyjegokolwiek sumienia.
Bez pytania o konkrety Galeb chciał zawęzić pole poszukiwań odnośnie osoby której Luddson wystawił papier będący w ich posiadaniu.
Mając datę oraz kwotę i opis obowiązków (obecnych i przeszłych) krasnoluda mogli z odpowiedzi klerka wywnioskować chociażby do jakiego rodzaju klienteli zleceniodawca należał - był przedstawicielem jakiegoś urzędu, gildii, a może był klientem indywidualnym? Jak bank obsługuje tego typu zlecenie - czy zleceniodawca musiał taką ilość złota przytachać czy coś takiego odbywa się poprzez "zamrożenie" pewnej kwoty na innym koncie?
To wszystko wymagało jednak ogromnej przenikliwości, roztropności i meandrowania w rozmowie.
Galeb miał nadzieję że mając dostatecznie dużo informacji zdołają wydedukować potrzebne im konkrety.
A przynajmniej staną się trochę bardziej kompetentni w rozumieniu tej finansowej gmatwaniny.
Finansowa gmatwanina przypomniała mu jeszcze o czymś. W sumie wiedzieli że przy okazji najazdu Granicznych trochę pieniędzy przeszło z rąk do rąk i że skarbiec Elektorski świeci pustkami.
Galeb zapytał się więc Morgrima czy ten zna się trochę na finansach publicznych i prawie z tym związanym, a dokładniej na tym na jakich zasadach władze prowincji mogą się zapożyczać i udzielać pożyczek? I w jaki sposób zwykle są przekazywane takie kwoty na duże odległości? Jak działają te mechanizmy?
Gdyby uzyskali ekspertyzę od kogoś kto "w tym siedzi" mogliby zacząć szukać tropów także na obszarze.