Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2021, 21:33   #287
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Piegus

Lordem, o którym była mowa, okazał się Heinrich Mach, krewny margrabiego, który rządził Eisental i okolicznym hrabstwem. A przynajmniej tak Gustav niewyraźnie wydukał w rzadkich przerwach w rozpaczaniu nad utraconym ekwipunkiem i powierzoną mu kiesą.

Gdy tylko trójka przypadkowych towarzyszy niedoli pojawiła się w zasięgu wzroku oczekujących grupek i broniących bramy strażników, dwójka gwardzistów momentalnie odłączyła się od posterunku i ruszyła w ich stronę żwawym krokiem. Niewątpliwie rozkazano im odganiać wszelkich natrętów i inne męty, a w większości poobijana i poszarpana grupa na takich właśnie wyglądała. Niziołek wszak zadbał o to, by wyglądali jak najżałośniej. Na szczęście strażnicy potrzebowaliby dobrych kilka chwil, by do nich dotrzeć, Piegus miał więc chwilkę, by przekonać do siebie młode damy. Cóż, srogie miny i zaciśnięte na pałkach dłonie żołdaków jasno dawały do zrozumienia, co może ich za moment czekać, gdyby im się sytuacji rozwiązać nie udało.

Piegus przekonywanie d20=13


Cóż, początkowa mina, z jaką damy powitały przybyszów, raczej nie wróżyła najlepiej, wyraźnie odwracały się już poirytowane i zniesmaczone do swojego woźnicy, by ten odgonił natrętów, jednak coś w mowie i manierach niziołka najwyraźniej przekonało je, by wysłuchać opowieści do końca.

- Oh mon dieu! - zaczęła jedna piskliwym bretońskim zaśpiewem, zasłaniając przejęte lico wachlarzem.
- Zaprawdę, przejmująca awenturia was spotkała, iście jak z reiklandzkiego dramatu! - dodała ze współczuciem druga, blada pieguska o rudych kręconych włosach, wyraźnie ignorując niziołka, i składając swoje wyrazy współczucia pod adresem zupełnie zaskoczonego obrotem spraw Alfa.
- Toż tak jak mówi wasz sługa... - trzecia, chuda czarnulka również zaszczebiotała pod adresem zdezorientowanego młodzieńca. - Bliźniego w potrzebie nie wolno pozostawić bez pomocy. - chwyciła dłoń czerwonego jak burak chłopaka w swoją, obleczoną w leciutką koronkową rękawiczkę.

Nim zdążyło zadziać się cokolwiek innego, strażnicy już byli przy nich.
- Szanowne panie... - zacharczeli żołnierskimi głosami i ukłonili się koślawo, jednak nie bez pewnej dozy wyszkolenia w dziedzinie dobrych manier. Spojrzeli pytająco to na panie, to na dziwną trójkę, która podeszła do ich powozu.
- Och, to nie tak! - pojęła w mig, o co chodzi ta ruda. - Widzicie to młody pan von Weitraub i jego słudzy.
Strażnicy spojrzeli na nich, jakby nie wierzyli w ani jedno słowo, ale tylko pokornie skłoni głowy.
- Pan Weitraub wjedzie z nami jako nasz gość! - nim Alf zdołał cokolwiek wydukać, już wciągnęły go do powozu. Od koronek i bogatych perfum najwyraźniej zakręciło mu się w głowie, bo zrobił się jeszcze bardziej czerwony i przybrał jeszcze bardziej głupawą minę.
- A oni...? Szanowne damy wiedzą, że nie wolno nam zbyt wielu w te dni... - strażnicy z naciskiem wskazali pozostałą dwójkę...
Jedna ze szlachcianek wydęła usta.
- To niech ostaną gdzieś tu, przecie się chyba nie zgubią pod nieobecność swojego pana, nie?
- To tylko służba i do tego... - rzuciła druga, po czym szepnęła coś na ucho Alfa, czego niziołek nie usłyszał, ale mogło to być coś niezbyt pozytywnego o nieludziach. Młody był tak oszołomiony bliskością dam, że ciężko było powiedzieć, czy nawet zrozumiał, co się do niego powiedziało.

- Skoro to więc ustalone... - pospieszyli strażnicy, wskazując następne grupki w kolejce, którym też niewątpliwie się spieszyło.
 
Tadeus jest offline