Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2021, 12:38   #117
Bielonek
 
Bielonek's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znany
Czekali. Greger bił się z myślami. Ufał Rustowi. Ufał jak nikomu z tej ich małej szajki. Nie zawiódł się na tym zaufaniu nigdy. Ani na trzeźwości jego oceny. Sam zajmował się bardziej... przyziemnymi sprawami. Ot, kogoś pacnąć, klepnąć gdy wychylał się nadmiernie na nadbrzeżu, czasem sprawdzić pięścią równość zgryzu. Nawet mokra robota nie była mu obcą, w końcu uchował się w slumsach Nuln i musiał jakoś żyć. Sprawy wielkiego świata zostawiał mądrzejszym od siebie nie chcąc zajmować się czymś, w czym nie czuł się najlepiej. Ale teraz sprawy wielkiego świata przyszły do niego i naraz jego zaufanie do Rusta zostało wystawione na próbę. Solidną próbę.

-"Oczko" miał jakąś rodzinę? Jak już będzie po wszystkim, może trzeba było by powęszyć. Wiecie, jego działka i tak dalej... - szeptem dzielił skórę na niedźwiedziu. Wiedział, musiał przecież wiedzieć, że zarobek rozwiewa się coraz bardziej w coś ulotnego. Klemens milcząc wzruszył tylko ramionami. Rust wręcz przeciwnie.

-Trzeba wypłacić jego dolę tym, którzy po nim zostali, ale to sprawa na później. Teraz musimy wyjść z tego z głową na karku. Jak będzie co dzielić, będziemy to dzielić. Na razie nie ma czego. Chyba że grubasa potniesz tym tasakiem i każdy sobie połeć weźmie.

Greger chcąc nie chcąc przyznał rację Rustowi. Nie było jeszcze czego dzielić a banda pijaczków dobijająca się do Tosse w widoczny sposób jeszcze wszystko opóźniała. Rozgościła się wręcz pod wrakiem i niezmordowanie nawoływała Tosse popijając z jakiegoś gąsiora. Greger w końcu się zniecierpliwił. Wyszedł z cienia i ruszył wprost na obszczymurów nie sięgając nawet do broni. Zajęci swoim trunkiem, nawoływaniem Tosse i złorzeczeniem wszystkiemu w koło dostrzegli go dopiero, gdy niemal stał przy nich. Najbliższego z rozmachu kopnął w głowę powalając od razu na ziemię, w zalegający wokół śmietnik. W normalnych warunkach miałby tamtą dwójkę już na karku, nie mówiąc o tym, że pewnie by ich tak nie podszedł. Ale to nie były normalne warunki. To były ludzkie wraki trzymające wartę przy prawdziwym wraku. Niemal jednym ruchem doskoczył do pozostałej dwójki i pierwszego z brzegu wyrżnął pięścią w szczękę. Cios godny mistrza bokserskiego, ale tamte czasy Greger też już miał za sobą. Trzeci zarechotał tylko i powoli rozumiejąc, że jednak dzieje się coś niedobrego zdążył powiedzieć - Ale co ty, brachu!?

Greger złapał go za poły, dźwignął jak szmacianą lalkę i zasunął mu z byka rozbijając nos i usypiając w jednej chwili. Odrzucił przeciwnika i poprawił kopem temu drugiemu, który jedyny został na nogach. Wkrótce cała trójka leżała nieprzytomna. Droga była wolna a oni mieli chwilę na rozmowę z kamratami, bo coś postanowić trzeba było. Obszczymurków zaś wnieśli do krypy wiążąc do masztu pod pokładem i kneblując jakimiś przegniłymi szmatami. Krzywda wielka im się nie stała. Greger sprawdził więzy korzystając z pomocy Ripa, który znał się na tym lepiej, po czym wraz z resztą stanął na przegniłym, podziurawionym tu i ówdzie pokładzie wraku. Musieli się naradzić.

Rzuty: 28, 15, 47, 70, 12
 
Bielonek jest offline