Alexia
Chłopak przyglądał się, jak dziewczyna zaczęła się modlić. Z lekkim uśmiechem słuchał jej słów. Gdy dziewczyna weszła do wody, on cofnął się wchodząc głębiej.
- Gorzej jak ukradną mi szaty - zaśmiała się
- Nie chciałabym stracić swojego uniformu.
-
Oddam Ci moje.- odpowiedział uśmiechając się przyjaźnie.
- Zimno mi - powiedziała niczym oburzony dzieciak i klęknęła z radością w strumyki, zakrywając wodą swoje krągłe piersi, swoje nagie ciało.
-
Chodź głębiej.- powiedział uradowany -
Te jeziorko jest niezwykłe.Niedaleko są dwa źródełka. Jedno gorące jak diabli, drugie zaś zimne jak lód. Mieszają się, dla tego ta woda jest taka przyjemna. Zimą pięknie paruje!!- zachwycał się, stojąc po szyję w wodzie-
Co chcesz teraz robić?- spytał.
Obóz
- Więc...? – zagadnęła nieśmiało Almena Annę. – Czego żądacie w zamian za pomoc dla mnie? Będziecie w stanie przywrócić do życia kogoś zamordowanego?
-
Alemno, ta grupa ma pomóc Thomasowi, mojemu zleceniodawcy, odnaleźć miecz. Jeśli mu pomożesz, wynagrodzi Ci to. Thomas... ah, za kilka dni sama z nim porozmawiasz.- uśmiechnęła się przyjaźnie, chyba pierwszy raz?
-Jak daleką drogę mamy jeszcze przed sobą? - zwróciła się do Anny, wąchając roztarty w dłoni kwiat rumianu.
Dziewczyna spojrzała na Siviee, jej uśmiechnięta twarz zmieniła wyraz. Teraz dziewczyna wyglądała jak jakiś wielki, znany filozof. Czoło zmarszczone, oczy przymrużone, wpatrujące się tępo w gałąź jakiegoś drzewa.
-
Tydzień, może dwa. Zależy od pogody. Ah...- pukła się w głowę -
Po drodze zatrzymamy się w wiosce, kupicie sobie jakieś kożuchy! Zapomniałam Wam powiedzieć, że jedziemy w góry!
Słońce było już wysoko, a nawet powoli schodziło ze swojego tronu. Za dwie, może trzy godziny będzie zachodzić...
-
Już późno, gdzie ten Alan?!- dziewczyna zaczęła rozglądać się nerwowo.
Nagle, z krzaków po drugiej stronie traktu wyszło trzech mężczyzn. Byli identycznie ubrani. Stare, znoszone skórznie i spodnie, ciemnobrązowe. Mężczyźni byli prawie tego samego wzrostu. Różnili się jedynie twarzami. Jeden był bez oka i z szczęką, chyba przestawioną. Widocznie wpakował się w niezłe tarapaty i dostał porządnie po skórze. Teraz chyba ma żal do całego świata.Drugi, stary i siwy. Wyglądał na emerytowanego wojownika. Widać to było w jego chodzie.Trzeci z blizną na policzku, młody brunet z kitką.
Mężczyźni przekroczyli trakt i weszli już na polane. Po chwili zatrzymali się stając jednakowo. Ręce założyli na biodra. Za nimi, z krzaków wyszedł mężczyzna z łukiem.
-
Witam. Przepraszamy, że nachodzimy, niestety świat i władza, która rządzi tym państwem nas do tego zmusiła... Oddajcie nam złoto i inne kosztowności a pójdziemy sobie i już nas nie zobaczycie.- powiedział, a mężczyźni jak na rozkaz wyciągnęli miecze do połowy z pochwy, by zademonstrować swą siłę.