Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2021, 17:24   #70
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
z Campo

Czarny karawan niespiesznie zatoczył się ze środka pustej ulicy bliżej chodnika i przystanął pod adresem, który Spineli sprawdzał po numerach skrzynek pocztowych.

Anastasia siedziała na schodkach przed swoim domem, opierając łokcie o wygięte kolana, a brodę o otwarte dłonie. Wskazującym palcem bawiła się krótkim kolczykiem w uchu. Bart był spóźniony już 10 minut. Zastanawiała się czy na pewno po nią przyjedzie, czy to nie jest jakiś nieśmieszne zart, w którym przyjdzie z kumplami i ją wyśmieją. Nastraszą. Nie chciała wyjść na kompletną idiotkę, a póki co właśnie tak się czuła.

Kiedy podjechał czarny karawan początkowo Anie serce stanęło w gardle. Dopiero po paru sekundach załapała, że przecież rodzina Spinellich była jakimiś grabarzami. Mimo ponurej wizji uśmiechnęła się i wstała. Wyglądała dość normalnie. Długie jeansy, botki do kostek, kurtka, fryzura taka sama co na co dzień i nieśmiertelne okulary. Pomachała Bartowi i podbiegła do samochodu. Otworzyła drzwi.
- H-hej - przywitała się nieśmiało - Jestes pewien, że mogę jechać?
Nagle drzwi od domu Bianco otworzyły się, a w progu stała jej matka. Pomachała miło
- Tylko nam ją odwieź do domu Bart, żeby nie wracala sama i uważajcie na siebie!

Anastasia westchnęła słyszalnie czując się jeszcze gorzej niż przed chwilą. Była spięta.

- Wskakuj. - Bart zapraszająco kiwnął głową jakby zarzucał grzywę, której nie miał z twarzy na bok.

Z głośników leciała muzyka.
Samochód był stary, ale zadbany. Ozdobne płomienie po bokach, nowy lakier i czysty na zewnątrz. W środku nie było nie tyle brudno co brakowało porządku. Tam gdzie kiedyś było miejsce na trumnę, teraz była swego rodzaju kanciapa z materacem, poduszkami, kocem. Rozrzucone karty do grania, jakaś skrzynka ze zniczami, narzędzia ogrodnicze typu sekator, czy łopata. Tapicerka była czysta, a z przodu pojazdu dywan był odkurzony.
W powietrzu unosił się zapach jodły oraz ten specyficzny marihuany.

Chłopak nie był zapięty pasem, a okno kierowcy miał opuszczone całkiem. Wysunął się do połowy przez drzwi i odkrzyknął wesoło machnąwszy ręką na pożegnalne powitanie.

- Jasna sprawa proszę pani!

Kiedy już jechali, Bart z łokciem wystającym przez okno, z lekka w rytm bitów kiwając głową, zerkał od czasu do czasu po lusterkach.

- Byłaś na meczu? - zagadnął.

Nie czekając na odpowiedz, a może raczej mimo zadanego pytania, otworzył popielniczkę i wskazał na zapalniczkę i wtrącił.

- Jak chcesz zapalić do śmiało.

Anastasia kiwnęła przecząco głową. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że być może Bart tego nie widział. Czuła się bardzo niekomfortowo i w zasadzie to sama teraz się zastanawiała nad tym, po co się zgodziła.

- Nie chodzę na mecze - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Nawet nie wiedziała, że jakiś był dzisiaj. A nie miał być jutro? Albo za tydzień? Nie pamiętała.

- Nie palę, dzięki. Chciałam tylko się dowiedzieć, kto sobie ze mnie żartuje wierszami na temat mojej urody i śledzeniem mnie z aparatem fotograficznym. Wzięłam też swój w razie czego, może znowu zrobię mu zdjęcie - przytuliła do siebie torbę zarzucaną przez ramię, którą ze sobą wzięła. Miała też dodatkowy wkład do aparatu, w razie gdyby skończyły jej się film, mogła wymienić. Czuła jednak, że ta impreza to będzie jakiś zlot dzikusów i niczego się nie dowie. Albo dowie zbyt wiele.

- A ty po co palisz? Chyba lepiej być w pełni sobą - zagaiła niby zwyczajnie, ale po chwili zdała sobie sprawę, że zabrzmiała jak jakaś nadęta starucha - Sorry. Nie musisz odpowiadać.

- Fajek nie palę w zasadzie, ale nie zabraniam znajomym w samochodzie jarać - spojrzał na nią. - Dym mi nie przeszkadza. - przeniósł wzrok na ulicę. - Ja już to wolę zioło. No ale podczas jazdy, to unikać muszę. Zwłaszcza po ostatniej wizycie na posterunku…

Zamilkł na chwilę.

- Wierszami? Hm… Ja co innego tak sobie pomyślałem… - zaczął niepewnie. - Że może za zdjęcia i moje przebite opony są powiązane. Twój ojciec nie prowadzi żadnego śledztwa o dopingu sportowym? - zapytał prosto z mostu. - Wiesz, strasząc ciebie, bardziej straszy się rodzica?

Ana zmarszczyła czoło.
- Nic o tym nie słyszałam. Póki co jest bardzo zaangażowany w sprawy morderstw. Może wcześniej coś... Wiem, że ktoś mu groził. I nie wyglądało to jak groźby w sprawie morderstwa. - odpowiedziala zgodnie z prawdą. Nie wiedziała czy powinna ufać Bartowi.

- W sumie czemu jedziesz na tą imprezę? To chyba nie aż tak fajnego. - zamyśliła się. Spojrzała przez ramię na urzadzony tył karawanu i od razu przeszło jej przez głowę, że wolałaby już spędzić czas tutaj, niż wśród tłumu ludzi, którzy pewnie i tak jej nie lubią.

Odpowiedź pasażerki rozczarowała Spineliego. Miał nadzieję, że w prosty sposób rozwiąże problem, który zaczął wpływać na jego psychę do tego stopnia, że wydawało mu się nawet, że jest obserwowany z ukrycia gdziekolwiek był i cokolwiek robił. Nie dał po sobie poznać, tym bardziej, że kolejne słowa dziewczyny zaskoczyły go jeszcze bardziej, że nie bardzo wiedział co odpowiedzieć na takie… dziwne pytanie.

- Czemu na banię do Leo? - zapytał na głos wesoło. - Bo trzeba się wy-lu-zo-wać! Jeszcze bardziej. - dobitnie acz nie agresywnie, klepnął dłonią w kierownicę.

Popatrzył na Anastasię nie bardzo wiedząc, czy jaja sobie z niego robi.

- No ty chyba nie pytasz mnie na poważnie, co? - zapytał z przekąsem.

Zaczynał zauważać, że laska, jest ciut za mocno spięta i jakby zasadnicza.

- A ty po co imprezujesz?

Ana zastanowiła się przez chwilę wpatrzona w swoje dłonie, które trzymała na kolanach. Czy ona imprezowała? W sumie, odkąd wyjechała jej przyjaciółka, to ledwie wychodziła z domu. Odsunęła się od innych. Nie umiała też do końca zaufać. A jednak mimo to siedziała tutaj, z osobą, której nie znała, a która wydawała jej się OK.

- W sumie, to tego nie robię - powiedziała jakby cicho - Może nie chcę być sama w domu. Tam będzie dużo ludzi, co złego może się stać? - uniosła wzrok na chłopaka i uśmiechnęła się słabo - I tak nikt mnie nie dostrzega. Albo nie pamięta, że w ogóle żyje - wzruszyła ramionami - Więc nie ma to większego znaczenia.

Tak, Anastasia zdawała się być depresyjną nastolatką. Po tym, jak skubała skórki wokół paznokci, można było też wywnioskować, że lękliwą i nerwową. Bart w sumie nie pamiętał kiedy ostatnio ją widział lub zwrócił na nią uwagę, a co dopiero widzieć ją z kimś. Nie pamiętał też, aby znał odgłos jej śmiechu. Ona zaś wątpiła, że ktokolwiek chciałby ją poznać. Nie potrafiła znaleźć ku temu powodu.

Spineli spoważniał nieco w duchu. Więc temu mało się udziela. Outsiderka. Przez myśl mu przebiegło, że może źle zrobił namawiając taką dziewczynę na taką potupajkę bez trzymanek. Myśl dosięgła w końcu twarzy. Zwolnił auto i jechał bardzo powoli.

- Słuchaj Ana… Nie wiedziałem, że ten… że to mogą być nie twoje klimaty… tam będzie… No wiesz… dużo alkoholu… różne używki… seks… - spojrzał na nią. - Nie musisz w tym brać udziału jeżeli nie chcesz. Znam takich co tylko tańczą, rozmawiają. - mówił starając nie brzmieć głupkowato. - Zawsze możemy zawrócić jak wolisz, No wiesz… Nie ryzykować… Ale! - dodał weselej. - Mam dobre zioło. Złoto Acapulco. Jeżeli już byś chciała czegoś spróbować, to tego warto. Póki młoda jeszcze jesteś. - zaśmiał się. - Jeżeli nie pijesz to unikaj ponczu. Będzie zdradziecki, można się niezle upić nie czując alko. - pokiwał głową. - I… nie mów nikomu, że nie imprezujesz. - powiedział patrząc przed siebie. Nie bądź sobą. To znaczy bądź. Ale taką, której może jeszcze nie znasz lub boisz się… No wiesz. Pokazać innym.

Bart rozumiał dziewczynę chyba dlatego, że on w przeciwny sposób radził sobie z syfem dojrzewania. Był w środku wszystkiego stając jednocześnie obok i patrząc z boku do wewnątrz. Trawa pomagała w tym idealnie. Znał wszystkich, miał kumpli i kumpele, ale tak naprawdę nikogo bardzo bliskiego. Też nosił jakieś maski.

Anastasia uśmiechnęła się pod nosem. Bardziej prawdziwie niż przed momentem.
- Dzięki

Zachowanie Barta było dla niej czymś miłym i odmiennym. Być może niepotrzebnie tak się odcięła od wszystkich, ale nie wiedziała w sumie czy ktokolwiek by ją potraktował tak jak teraz Spineli. Prędzej spodziewała się wyśmiania.

- To może zapalę, coś lekkiego. Żeby było łatwiej, ale i abym nie łaziła potem wściekła jak Chase - zażartowała subtelnie, bo i tak wątpiła, że mogłaby zachowywać się podobnie do Bryana.

- Nie będzie ci przeszkadzać, jak trochę... Się do ciebie przykleję? Postaram się nie być natrętnym cieniem. No i przysięgam, że nie mam zamiaru nikogo sprzedawać. Nie jestem taką osobą, nie podrzucam tematów ojcu. - Ana rozejrzała się po okolicy. W sumie pomału zaczynała przyzwyczajać się do myśli o imprezie. Może nie będzie tak źle.

Spineli przyspieszył wyraźnie zadowolony z decyzji nieśmiałej koleżanki. Jeszcze będą z niej ludzie, pomyślał.

- Nie ma sprawy. Nie bój żaby, gdy zmienisz się w Chase to przynajmniej nikt nie będzie Ci wierszyków pisał! Ale nie! Nie ma szans, aby mieć takie fazy jak on. - pokręcił głową. - Zresztą gdyby Bryan mnie słuchał, to by nie nosił granatu bez zawleczki w dupie cały czas… I poznam cię z fajnymi dziewczynami. Szkoda, że Squaw pewnie nie będzie. Jej mama w szpitalu…

W porę ugryzł się język i o seryjnym mordercy nie wspomniał. Lepiej zapomnieć dzisiaj o tym. Wystarczy, że przypominał mu o tym gaz na niedźwiedzie uwierający pod żebro, przypięty u paska u spodni i zasłonięty wypuszczonym podkoszulkiem wypuszczającego dym Dartha Vadera.


Kiedy dojechali na miejsce Ana wciąż czuła się nieswojo. Czy zioło jej pomogło? Póki co nie była tego pewna. Coś się uśmiechnęła, machnęła ręką. W domu była jednak istna dzicz. Nie tego się spodziewała. Półnadzy, tańczący ludzie, obściskiwanie się w każdym możliwym miejscu, ktoś chyba nawet sikał nie zwracając uwagi na to, że inni na podwórku to widzą. Dzikusy!

Dziewczyna próbowała wtopić się w tłum. Gdy zauważyła Paulinę i jej świtę od razu dała w tył zwrot. Ktoś dał jej piwo widząc, że ma puste ręce. Zastanawiała się chwilę co z tym zrobić, aż w końcu podeszła do Barta z pytaniem, czy jej otworzy. Zagadał jak się bawi, odpowiedziała krótko, że OK i poszła dalej. Nie chciała być natrętna. Zaczynało robić się coraz lżej. Nie stresowała się już tak mocno. Nawet się zdziwiła, że całkiem dobrze się bawi, mimo iż głównie siedzi na kanapie i pije piwo. Kilka nieznanych osób do niej zagadało, w tym Leo. Nic takiego, ale dla niej była to nowość.

Dopiero później napotkała problem, gdyż po piwie zachciało jej się do łazienki. Trochę pobłądziła po domu, nawet zastanawiała się czy nie wyjsć na podwórko i wypiąć się w krzakach, ale stwierdziła, że to naprawdę przesada. Weszła schodami na górę, zaczęła zaglądać do pokoi. W jakiejś sypialni na łóżku leżała naga para. Inna jednak była jeszcze pusta, więc pomyślała, że skorzysta z łazienki do niej przynależnej. Przy okazji spojrzała w lustro. Chyba nawet nie była taka brzydka, jak zawsze myślała.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline