Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2021, 18:20   #71
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Singeltonowie cz.I

Od kilku zamglonych rozpaczą dni skołatana dusza Wikvay’i wiła się pomiędzy codziennymi obowiązkami a niewypowiedzianą potrzebą wyzwolenia. Jedynymi przebłyskami świadomości w mętnym nurcie mijających dób okazały się chwile z Daryllem, które w niewytłumaczalny sposób zapadły w pamięć mięśniową i deklaratywną istnienia młodej Singeltone. Wszystko inne, co było wokół niej i co próbowało wpłynąć na nią z otoczenia poza Nim zdawało się rozmyte i nieważne. Załamana nagła zmianą w swoim życiu nastolatka nie była w stanie zdobyć się na więcej niż, schematyczne powtarzanie wyuczonych wcześniej wzorców. Gdzieś na granicy postrzegania mignął jej Gun, Fall, znajomi Mamy, jej własny małomiasteczkowy świat z Kate, Frankiem i Tommem. Dopiero wiadomość ze szpitala wyrwała ją z objęć własnej, powolnej śmierci w standardach życia, którego wcale nie chciała i naprawdę nie umiała znieść:

- Daryll, mama się obudziła! – wykrzyknęła ledwie przekraczając próg. Każda myśl wydała się ostra, każdy moment pełen barw. Przez sekundę widziała siebie sprzed ruchu, jak zdrętwiałą dłonią odkłada słuchawkę telefonu na blat wcale się nie rozłączając. Natychmiast się cofnęła i grzecznie pożegnała ze zwiastowaniem naturalnego porządku rzeczy:

- Dziękuję Pani za informację. Postaramy się być tak szybko jak tylko damy radę. Do widzenia.

Weszła na hall pensjonatu przywołując z pamięci urywki chwil, gdy widziała brata ostatni raz. Zdawał się wtedy wierzyć ze wszystkich sił, że jest w stanie obronić siebie i siostrę, ale kiedy Falls opuścił pensjonat i zostali sami, stracił całą pewność siebie. Widocznie zrozumiał, że znów uległ młodzieńczym gniewnym fantazjom, w których faszeruje psychopatę śrutem mszcząc się za mamę. Mimo to co jakiś czas robił obchód korytarzem, gdzie znajdowały się pokoje rodzeństwa Singeltonów. Nikomu nie mógł powiedzieć, że każdy cień, najmniejszy szmer, czy nawet tykanie zegara powodowało, że oblewał go zimny pot a serce stawało w gardle. Strzelba ciążyła mu w rękach jakby odlano ją ołowiu i dołożono jeszcze odważniki. W myślach zaczął przeklinać swoje tchórzostwo i tylko przy niej próbował zachować spokój. Nie dać po sobie poznać, że się boi. Przysięgał ją chronić, a ona mu ufała, ale co mógł być z niego za obrońca, kiedy byle skrzypnięcie doprowadzało go do uczucia bliskiego zwierzęcej panice? Czas, gdy chłopak bił się z myślami, zastanawiając jak wytrzyma piątkowy wieczór i noc w stanie permanentnego napięcia przerwał mu dzwoniący w biurze telefon. Od Wi usłyszał co się stało. Otworzył szeroko oczy. Widział, a ona spojrzała w nie i czuła, że oboje nareszcie zaczynają żyć. Daryll wiedział…. wierzył… że, mama się w końcu wybudzi, ale i tak informacja go zaskoczyła. Złapał za swoja kurtkę wiszącą na wieszaku, obok recepcji.

- Nie ma na co czekać Wii, jedźmy do niej. – Odpowiedział siostrze z ekscytacją o jaką ani Wikvaya, ani nawet on by się nigdy nie podejrzewał. Słysząc to pierwszy raz w życiu nie przeraziła jej wizja prowadzenia auta. Nic tym razem nie mówiło jej, że nie powinna wsiadać za kierownice nowomodnego wozu mamy. Nie lubiła, ale przecież umiała jeździć. Głęboko skrywane dotąd dążenie V wyrwało się z niej i ruszyło wraz z rodzeństwem Singeltone do głównych drzwi hostelu. Poza kurtkami i kluczami zabrali ze sobą tylko to co mieli w rękach kręcąc się po pensjonacie we wzajemnie sobie wyznaczanych bezwartościowych zadaniach, których bali się nie wypełnić. Gdy Wikvaya zamykała na klucz wejście, jej myśl wróciła do nieobecnych teraz gości i witającej ich ciemnością pustce w “Niedźwiedziu i Sowie”. Świadomie podjęła decyzję o pozostawieniu zajazdu niedostępnego, ani dla nich, ani dla nikogo innego.

- Teraz będzie już dobrze, musi być dobrze, już będziemy razem. - wtórowała słowami swoim podświadomym emocjom posyłając młodszemu bratu szczery uśmiech. Chłopak zaś kierując się w stronę samochodu odpowiedział siostrze tym samym. W przypływie euforii złe myśli ulotniły się jak mgła. Mama niedługo wróci do domu a policja złapie rzeźnika. Wi miała rację. Wszystko będzie dobrze. Musi być.

Opuścili pensjonat.

Jesienne powietrze z gór było rześkie i zimne. Samochód matki był na parkingu pod "Niedźwiedziem i sową". Musieli zabrać jego, bo ten, którym jeździła Wikvaya nadal był u Chase'a w warsztacie.

 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline