Rip nie wtrącał się do całego zamieszania przedwcześnie. Nie chciało mu się. Powoli odechciewało mu się wszystkiego , cała akcja nie dość że nie wypaliła to jeszcze zapewne zakończyła mu karierę i w ogóle żywot w tym jakże pięknym mieście – zaśmiał się w duchu doskonale zdając sobie sprawę z tego gdzie jest. Trapy… Jak tu skończył? Nie wiedział, wiedział jednak że nie będzie to jednak miejsce w którym już zostanie, wolałby już zginąć co przy powiązaniach kupca i całej tej nagonce było raczej tylko kwestią czasu.
Obserwował jak Greger obija „przyjaciół” Tesse , a nawet zgodnie z jego prośbą pomógł mu związać gagatków , niemniej z jednym widocznym zastrzeżeniem – nie dotykał się jegomościa z którego odpadały kawałki ciała.
Dziwił się nawet Gregerowi , że on się nie zawahał, ale cóż… Z ostrożnością i w rękawicach obwiązał resztkami lin ze statku pozostałych dwóch, trędowatego nawet nie zamierzał się dotykać a i z jego kamratami uważał, kto wie czy już też nie podłapali tej strasznej choroby.
– Na pewno chcemy ich tu trzymać ? – zapytał wskazując głównie na trędusia , nie zamierzał być nawet w jego pobliżu , ostatnie czego mu było potrzeba to odpadających kończyn.
Gdy tylko nadarzyła się okazja opowiedział kamratom wszystkiego czego się dowiedział od kupca , decyzje musieli podjąć wspólnie i musieli zrobić to szybko, na tym etapie Rip był już tak zrezygnowany że gotów był przystać na każdy plan.