Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2021, 18:01   #122
Panicz
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
- Co tu w bawełnę owijać... - Rust wzruszył ramionami. - Szkoda bawełny. Jesteśmy, panowie, centralnie w piździe.

Kompani osiedli jakoś mocniej na robiących za siedziska gratach, jakby skupili się przed spektaklem.

- Pracodawca przepadł w otchłaniach lochów Oswalda. Daria miała rację. Zostaliśmy z tematem sami i pytanie do wszystkich, czy chcemy to dalej ciągnąć. - Powiódł wzrokiem po zebranych. - Możemy spróbować sztuki z okupem, wciąż duża dola do podziału. Ale na głowie będziemy mieć *całe* miasto. Straż, może bezpiekę, a szybko też możemy dostać w zestawie półświatek chętny na nagrodę za odbicie naszego wieprza. Tak, nie wiedzą, kto i jak, ale wiedzą już o porwaniu. I jest nagroda.

- Nic tylko koszty w tej robocie - Lupus splunął za burtę, osładzając skotłowane bagnisko pod nimi.

- Klemens napisze notę, przekażemy komuś, by posłał do którejś faktorii i podamy, że odbieramy temat na Cieniach. Tam bawi się teraz ferajna Gieroja.

- A co nam oni? - wtrącił Rip.

- Przygotujemy tam skrytkę, aby wrzucili okup. Jak wrzucą i będzie cicho - zwijamy, dzielimy i au revoir.

- A jak nie? - Greger szedł myślą tam, gdzie kierował rozsądek. I wydarzenia dnia dzisiejszego.

- Straż czy ktokolwiek dostarczy okup, będzie mieć na głowie bandę naćpanych chamów. Wywiedziemy ich na awanturę, w zamieszaniu będzie można się ulotnić. - Rust nie malował tego w pełni detali, ale w głowie układało mu się to już bardziej planowo. - Oni i tak nas nie wydadzą, bo nie będą o nas wiedzieć. Wykorzystamy ich jako zasłonę dymną i straszak. Nawet, jeśli ich wybiją i skrwawią się przy tym, będzie wiadomo, że Sotorius nie wpadł w ręce byle chmyzów, a kogoś, kto wie jak grać na ostro.

- Wciąż... - Rip nie był do końca przekonany. - Jak raz nie zapłacą...

- To zdecydujemy, czy wchodzimy w to drugi raz - zawyrokował De Groat. - Wtedy już z kawałkiem szanownego kupca. Jeśli wtedy nadal będą gotowi ryzykować, po aferze z bandziorami i wiedząc, że nie żartujemy i nie gramy w dupę biskupa, tylko w poważne karty... No, jeżeli komuś na nim zależy, to drugi raz powinien już wypłacić kasę i dać sobie spokój.

- Zakładasz zatem, że sprzedajemy go z powrotem... Nie sprawdzamy po wrogach? - Lupus kiwał się na skrzynce po ziemniakach i ważył coś w głowie. - Tam może być większy pieniądz.

- Tam też jest większy hazard. Pewnie 3/4 chciało by go widzieć po prostu trupem i płacić, żeby się z nim potem wozić po piwnicach nie ma zamiaru... Szczególnie jak na mieście gorąco i pójdzie fama, że Oswald czegoś szuka - Rust pokręcił głową. - Nie, ja bym sprzedał go tym, na którym mu naprawdę zależy. Jeśli faktycznie takich ma.

Spojrzał w głąb kajuty, gdzie Sotorius leżał cichutko, poza zasięgiem rozmowy. I poza zasięgiem nadziei.

- Taka moja opinia - skończył Rust. - Ale zawsze możemy spasować... Jest już gęsto i będzie gęściej. Albo wchodzimy w kabałę razem, albo lepiej się pożegnać i ruszyć w kraj teraz.
 
Panicz jest offline