Zig oczywiście wykręcał się od jakiejkolwiek odpowiedzi. Trudno. Ukarzę go, kiedy mi humor wróci - a ten wróci mi tylko wraz ze moim ciałem.
- Musimy w takim razie się stąd wynosić - szepnąłem w powietrze - Ktoś tylko musi wynieść Avalanche'a, chyba, że da sobie radę sam... - spojrzałem krytycznie na rycerza.
Owinąłem się wokół głowy mojego własnego ciała. Drgnęło machinalnie, i niczym zombie ruszyło przed siebie. Nie zamierzałem do niego jeszcze wracać na dobre, gdyż czar którego używałem zapewniał mi większą mobilność - nie oznaczało to jednak, że zamierzam zostawić je tutaj na pastwę losu. Wprawdzie może moje ciało było dosyć cherlawe, ale przyzwyczaiłem się do niego przez te wszystkie lata...
- Vriess, Twoja siostra żyje. Jest gdzieś tu, w podziemiach Rasganu. Pewnie zmierza do Genegate. O ile się nie mylę to tu pracowała... - rzekł do mnie Thomas.
Nie przeczę jak bardzo zadziwiła i zaszokowała mnie ta wiadomość. Po pierwsze, skąd Aniołek o tym wiedział?.. Po drugie, ile w tym było prawdy? Czułem podświadomie, że niedługo się o tym przekonam; co było dla mnie dodatkową motywacją, żeby złamać czar który na mnie spadł - pokazanie się przed Aenis w takim stanie byłoby... Znacznym ciosem dla mojego ego.
- Himer to ja bym się najmniej bał - przydryfowałem na wysokość twarzy Thomasa - Raczej spodziewałbym się takich klątw jak ten które już nas dopadły.
O dziwo poczułem się w sumie dość bezpiecznie. W końcu klątwa i tak już mnie dopadła, więc chyba nie mogło mnie spotkać nic gorszego... Prawda?..
__________________ There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old. |