Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2021, 19:43   #22
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
Bagażnik Mustanga uchylił się, sprawne ręce Loli wyjęły z niego najpierw pudła z żarciem które wziął Xavier, a następnie wszystkie pozostałe pięć flaszek trafiło w ręce Runnerów tak, aby każdy z czymś szedł.
- Dobrze że nie pada - Śnieżka mruknęła wesoło, bo deszcz akurat teraz tylko popsułby starannie nakładaną tapetę, choć jeśli plan blondynek się powiedzie do rana i tak będzie się nadawała jedynie do szybkiego zmycia aby nie straszyć okolicy.
- W razie czego wracajcie do nas, a my z Lolą poprosimy aby Cyborg nas podwiózł z rana. - szepnęła Skazie - Utwierdzimy go w przekonaniu, że bardzo, ale to bardzo nas wszystkich lubi i robienie nam jakichkolwiek krzywych akcji jest mu nie po drodze.

- Ależ wy się dla nas poświęcacie. - sapnął z udanym przejęciem facet w bielmem w oku. A w gruncie rzeczy był chyba jednak rozbawiony. Zanim czwórka Żałobników wyładowała swoje gamble z samochodu jeden z Cyborgów otworzył już drzwi do środka i zachęcająco machał ręką aby ich zaprosić. Mijali go a on trzymał dla nich otwarte drzwi aby im to ułatwić.

- Cześć! Fajnie, że wpadliście! Zasuwajcie na górę, wszyscy są na górze. - zawołał na przywitanie a gdy czwórka gości minęła go zamknął za nimi drzwi. I tak udali się na piętro gdzie Cyborgi mieli serce swojej bazy podobnie jak ich koledzy salon na piętrze Xaviera.

- O. Cześć. To jednak wpadliście? I to całą ekipą? A gdzie Aaron? - Cyborg wstał z fotela i przywitał się ze Skazą. Dał znak chłopakom aby przejęli od gości sprzęt. Jakaś dziewczyna sprawnie ich poprowadziła do kuchni. Właściwie bywali tu już wcześniej, może nie regularnie ale się zdarzało. Więc mniej więcej wiedzieli co tu jest co i kto tu jest kto.

- A wiesz jaki on jest. Domator i takie tam. - Skaza przywitał się z nim ściskając dłoń i obaj zachowywali się właśnie jak koledzy odwiedzając się nawzajem.

- No tak, i dobrze jak ktoś chaty zostanie pilnować. - roześmiał się herszt Cyborgów dając znać, że rozumie temat.

Na pierwszy rzut oka drużyna sąsiadów wyglądała na całą, chyba nikogo nie brakowało. Nie mieli na sobie bandaży, ani nie brakowało im kończyn. Za to brakowało im dodatkowych otworów w ciele, co już pocieszało Lucy. Jednak nie wciągnęła ich w żadne tarapaty ściemniając na temat Nico. Pozwoliła sobie na dyskretne odsapnięcie, a uśmiechanie się zaczęło jej wychodzić bardziej naturalnie. Odłożyła flaszki na blat, obok tych odstawionych przez Milę. Oczy uciekały jej ku temu najważniejszemu z Cyborgów, w głowie słyszała Skazę. Oczywiście że się poświęcały dla dobra wszystkich żałobników. Zwłaszcza czas, uwagę… i dodatkowo miały z tego masę radochy. Taką przynajmniej obie blondyny żywiły nadzieję. Popatrzyły na siebie, a na ich twarzach na sekundę pojawiła się mina głębokiego porozumienia oraz konspiracji. Nikt jeszcze nie wiedział co odwaliły w Fabryce Forda.
- A z nami to już się nie przywitasz? - obejmując Lolę Phere zrobiła smutną miną, ale tylko trochę. Szybko wyminęły fotele kierując się do celu.

- O, też przyjechałyście? No i dobrze! Co oni was będą tam po kątach rozstawiać jak u nas tyle miejsca do zabawy! - Cyborg zaśmiał się dobrodusznie i uściskał obie blondyny jakoś nie czując się nimi przytłoczony. Wręcz przeciwnie, cieszył się na ich widok i przybycie. Jak się już tak wstępnie przywitali, uściskali to czas było się zacząć gościć. Przemieszane towarzystwo było barwne i hałaśliwe. W ruch poszły szlugi i na stole wylądowały pierwsze przywiezione pizze gości i alk gospodarzy. Zrobiło się całkiem głośno i wesoło.

- To słyszałem, że się wkręciliście na robotę u Browna. - zagaił Cyborg zerkając na Skazę jaki siedział blisko niego. Ten zaśmiał się i pokiwał głową.

- Ano jakoś się wkręciliśmy. - odparł skromnie lider Żałobników ale dało się poznać, że czuje satysfakcję z tego sukcesu.

- Bylibyśmy wczoraj, ale musieliśmy jechać do siedziby Ligi na spotkanie z saperami i resztą oszołomów z innych gangów. Jason też był, zabawny gość. Szkoda że nie widziałeś jak z uśmiechem głaskał Marię Ortegę grabiami po plecach! - Phere zaśmiała się, siadając obok Cyborga. Z drugiej jego strony wcisnęła się Lola i obie blondyny cieszyły umalowane pyski do lidera sąsiadów.
- I spotkaliśmy Dzikiego! - albinoska gadała dalej, sypiąc entuzjazm na całą okolicę - Dał nam autografy i foty sobie z nami zrobił! I plakat! Wpadniecie to wam go pokażemy, wisi w salonie… i żebyś widział Katty - westchnęła - Jest dokładnie tak śliczna i sympatyczna jak o niej mówią. Przeuroczy kociak, ale coś więcej powiemy w weekend bo na piątek udało się nam ją z Lolą wyrwać na drina - zrobiła minimalną przerwę nim dokończyła - Do “Cylindra”. Ciekawe czy też lubi kajdanki - posłała Mili zamyślone spojrzenie.

- Oby. Na razie odkryłyśmy, że leci na blondynki w skórach no ale jak tak to zapowiada się obiecująco. Myślisz, że po tych paru drinkach wylądujemy z nią u nas czy u niej? - Lola gładko przejęła pałeczkę kiwając swoją głową na to co do tej pory wesoło nawijała kumpela. A i tak z każdym zdaniem miny cyborgów wydłużały się coraz bardziej. Sam ich szef spojrzał pytająco na Skazę jakby szukając jakiegoś potwierdzenia ale ten pokiwał głową i sądząc po minie miał nie lada gratkę widząc zazdrosne czy wręcz zszokowane miny kolegów. Każde kolejne zdanie tylko pogłębiało to wrażenie jakie wywierali na sąsiadach.

- A blondynów?! A blondynów w skórach?! Lubi blondynów w skórach?! - zawołał Casey który z samego opisu poza płcią to nawet pasował do opisu preferencji tej najgorętszej i najfajniejszej sekretarki w mieście. I wszyscy chyba byli pod wrażeniem, że te dwie koleżanki umówiły się z Katty i to w “Cylindrze” i jeszcze tak to malowały jakby na samych drinkach jutrzejszy wieczór miałby się nie skończyć.

- Oj no nie wiem… O blondynów nie pytałyśmy… - Lola posłała mu przepraszające spojrzenie i rozłożyła rączki.

- Dobra, chrzanić to! Napijmy się! - Cyborg machnął na to wszystko rękę i chyba próbował przerwać to przytłoczenie sukcesami Żałobników bo wstał i sięgnął po butelkę. Rozlał do szklanek i kieliszków co stanowiło całkiem zgrabną przerwę w dyskusji.

Za jego plecami blondynki wymieniły szybkie spojrzenia, naradzając się bezgłośnie i gdy wrócił z powrotem na kanapę w tym samym momencie oparły się o niego. Lola położyła mu przy tym dłoń na udzie, a Lucy zaczęła powoli głaskać po podgolonym karku.
- A wam jak się udał rajd na rewir brudasów? - spytała, patrząc na twarz z metalowymi elementami żywo zainteresowana. Przygryzła wargę dodając - Sfajczyliście coś albo kogoś ciekawego? Tak szybko żeście się zawinęli… nawet na kielicha nie wstąpiliście. Myślałyśmy z Lolą że się obraziliście albo co.

- No pewnie! - Cyborg się podjarał. Nawet nie bardzo było wiadomo czy to tymi kociakami co go tak ewidentnie obłapiały i leciały na niego, czy wspomnieniem owego rajdu. A ten się udał i pokazali brudasom, że nie można sobie bezczelnie paradować po runnerowej dzielni! Cyborgi wpadły tam na pełnej kurwie ostrzeliwując w locie posterunek na rogatkach brudasów. Casey rzucił im jeden koktajl dla rozrywki. Potem przetoczyli się jak burza przez kilka kwartałów strzelając do każdego czarnucha z bronią jaki im się pod lufy nawinął. Ale zaczynało się robić gorąco, tamci już wskakiwali w fury więc jeszcze cyborgi rzucili jeden koktajl w jakieś zaparkowane fury, drugi w jakiś bar i zaczęły zjeżdżać poza dzielnię.

- Te brudasy nas ścigały ale w ogóle nie umieją jeździć! Oni to jak te szmaciarze od Hegemona, jakiś łom, maczeta, łańcuch czy klamka i to góra na co ich stać. Trzy fury za nami wyjechały z ich dzielni i do chuja żadna nie utrzymała się na naszym ogonie! Ray ich wyrolował na całego! A nawet nie dojechaliśmy jeszcze do naszej dzielni! - Cyborg z werwą opowiadał jak się udał im wczorajszy wypad odwetowy do wrogiej dzielni.

- No tak. Ale teraz moja gablota jest w warsztacie i nie mam czym jeździć. - mruknął Ray dając znać, że nie jest z tego zadowolony. A i jednak ten wypadł nie poszedł tak całkiem gładko jak go szef malował.

- Nie zrzędź, wyklepie się! A te brudasy nie umieją jeździć. Zresztą tak samo jak ten co sie u was rozkraczył. A w ogóle co z nim? Znalazł się? - Cyborg nie tracił dobrego humoru i spojrzał po gościach pytając o tego Meksa od jakiego właściwie zaczęła się ta cała heca.

- Nie, nie wiemy co się z nim stało. Śmignął i tyle. - Roger pokręcił głową dając znak, że nic nowego nie wyszło z tamtym kolorowym.

- Szkoda. Przeciągnąłbym go za moim zderzakiem. Łyknąłby trochę zdrowego asfaltu to by załapał, że tu nie jest miejsce dla takich jak on. - szef gospodarzy westchnął trochę z żalem ale jednak chyba nie miał zamiaru drążyć tematu.

- Jakby się od czasu do czasu jebańce nie zapomnieli, to by było nudno! - Phere przechyliła szklankę i zabrała się za rozlewanie nowej kolejki. - A tak przy okazji zawsze idzie chujom wbić łom pod żebra, albo sfajczyć któryś z tych domków z gówna. Coś się dzieje i nie jest nudno! - z pełnym szkłem wróciła na kanapę. Jedną szklankę zatrzymała, drugą wręczyła Cyborgowi.
- Za rozwałkę frajerów - stuknęła w jego szkoło swoim i patrzyła mu głęboko w oczy podczas gry Mila bawiła się przy suwaku jego kurtki - Za to zawsze warto wypić!

- Tak jest! - podchwycił i Cyborg, i jego ludzie a nawet Skaza i Geronimo. Wypili za ten wspólny toast a potem mężczyzna z blaszką na połowie twarzy od czego wziął swoją ksywę objął mocno każdą z blond dziewczyn.

- No to co? Może pokażę wam nasze skromne progi? - zapytał zerkając na jedną po jednej stronie i drugą po drugiej.

- Oj tak! Dawno nas tu nie było. Pokaż nam wszystko. - Lola zgrabnie podchwyciła temat bez żenady przyznając się po co tu dziś przyjechała. To rozbawiło Cyborga bo się roześmiał ale spojrzał jeszcze na albinoskę sondując co ona na to.

- Nie takie skromne z tego co słyszałam - bladolica odpowiedziała z delikatnym uśmiechem, bardziej niż chętnie przywierając gangerowi do boku. Pogłaskała go po kawałku metalu wtopionym w twarz i trochę niżej, na żywej szyi.
- Ale wiesz jak to z opowieściami. Chętnie zobaczę co tu masz ciekawego… wzięliśmy coś od siebie, więc to pokazywanie chyba zadziała w dwie strony.

- O? Tak? No to ciekawe, ciekawe. Więc nie ma co zwlekać! Chodźmy! - zawołał wesoło mężczyzna i z pozą zdobywcy ruszył z dwiema blond ślicznotkami przyklejonymi do jego boków. Poprowadził ich na drugie piętro gdzie jak się okazało miał swój pokój. To był zdecydowanie męski pokój w jakim brakowało wpływu kobiecej ręki. Ale nie przyszli tu na podziwianie wnętrz. Już od progu zaczęli się całować i rozbierać a krok później Cyborg pchnął blondyny na łóżko a i sam władował się na nie zaraz potem.
Słowa Loli się potwierdziły, nie było na co narzekać i miał dość werwy aby okiełznać obie blond harpie, a pomogły mu w tym kajdanki, kawał liny i parę innych rzeczy. Gdzieś w krótkich przerwach na złapanie oddechu cała trójka słyszała odgłosy libacji na dole. Potłukły się jakieś butelki potem ktoś się śmiał i chyba gospodarze skądś wyciągnęli gitarę i dali ją Geronimo, bo słyszeli całkiem niezłą muzykę, lecz co i jak nie zeszli sprawdzić. Jakoś im do rana nie było po drodze z wychodzeniem na korytarz.
 
Dydelfina jest offline