Miejsce postoju w nocnym Nadświecie
Zapatrzony w gwiazdy Magik nie mógł się oprzeć wrażeniu, że emanowały one silną aurą magnetyzmu; że ogniskowały i przykuwały jego uwagę do mrowia silnych drobinek światła znaczących czarny nieboskłon. Spektakl ten był fascynującym widowiskiem, zwłaszcza w przypadku tych odległych iskier, które wydawały się migotać, a nie świecić jednostajnym blaskiem.
A potem mężczyzna zesztywniał słysząc wysoko w górze jakiś cichy dźwięk, który wyraźnie uciekł percepcji innych wysłanników Enklawy. Dźwięk ten wydawał się nieregularny, powtarzał się w dziwnym rytmie przywodząc na myśl łopotanie mokrego materiału.
- Czy wy też to słyszycie? - powiedział ściskając mocniej karabin i podnosząc się z kucek - To brzmi jak…
- …skrzydła - wszedł mu w słowo Rzemień, który wyrósł niczym cień u boku Magika - To nocne latadła. Nie wiemy, co to za gatunek. Pojawiają się tylko w nocy i to z rzadka. Dawno temu znaleźliśmy w górach truchło, które mogło być jednym z nich, ale padlina była tak rozłożona, że nie mieliśmy pewności.
- Dużo tu żyje zwierząt? - szepnął Świrek przekrzywiając w bok głowę i wychwytując uchem dźwięki, które zaalarmowały Magika - I latających i innych?
- Zwyczajnie są - odburknął cicho Rzemień - Za dnia siedzą ukryte, bo tutaj wszystko poluje na siebie wzajemnie, a w nocy niewiele widać. Ten tutaj pewnie się wybrał na żer. Nie nasza sprawa, nie jest niebezpieczny dla człowieka.
- Jeden może nie, ale ich jest więcej - odezwała się nagle milcząca dotąd Altego, która stała z boku z zadartą w górę - To całe stado, może tuzin. Są wysoko. Szkoda, że księżyc świeci tak słabo.
- Potrafisz po słuchu policzyć, ile ich jest? - w głosie Kosiarza pojawiła się silna nuta sceptycyzmu.
- Na pewno tuzin - odpowiedziała zdecydowanym tonem albinoska - I lecą stamtąd w tamtą stronę.
- Niezwykłe - odparł Kosiarz - Rzemień, ona słyszy, ile ich jest!
- Przecież wiem, co powiedziała - sarknął dowódca Łowców - Ciekawe, co tu robi całe stado?
Dźwięki ściszonej, ale pełnej podniecenia rozmowy dotarły już do każdego członka ekspedycji, toteż wszyscy zadzierali głowy próbując śladem Altego policzyć bijące wysoko w górze niewidoczne skrzydła.
- Uciekają - odezwała się ponownie albinoska - A ciekawe jest, co to za wybuchy, które je spłoszyły.
Tym razem cisza wśród towarzyszy dziewczyny trwała kilka sekund dłużej.
- Jakie wybuchy? - odezwał się w końcu wyraźnie zbity z tropu Rzemień - O czym ty mówisz?
- Nie słyszycie? - tym razem zdziwiła się Altego - Coś jak wybuchy, z tamtej strony. Naprawdę nie słyszycie?
Wszyscy wstrzymali na dźwięk jej pytania oddech, wytężając z wszystkich sił zmysł słuchu i kręcąc głowami.
- Nic kurwa nie słyszę! - sarknął w końcu rozeźlony Rzemień - Za mną, na grzbiet tamtego wzniesienia! Tylko kopyt nie połamcie!