21-11-2021, 01:08
|
#4 |
| 1920 rok, letnia noc, górny hol posiadłości Ryana Flanaghana
Światło nasiliło się padając z zza moich pleców w stronę schodów. No tak, przecież Ryan trzyma lampę. Puknąłm się w czoło wolna ręką, a następnie nie odwracając się dałem gest w stronę lampy.
- Zgaś ją - mówiłem szeptem. - Lepiej, aby ten ktoś o nas nie wiedział, a jak będziesz tak święcił to zaalarmujesz go dużo wcześniej o naszej obecności. Odłóż lampę i weź może coś ciężkiego, albo ostrego. Świecznik lub pogrzebacz. Poczekam moment i tak musimy się znowu chwilę przyzwyczaić do mroku. Co do ciemności, jesteśmy wyrwani ze snu, więc wydaje mi się, że nie powinniśmy mieć problemu z poruszaniem się po ciemku. James był dalej od światła, więc wzrok powinien mu się znów szybko przyzwyczaić, a jeżeli chodzi o Ryana, to chodzi tymi schodami już od roku, więc chyba powinien mieć je "wyczute" nawet po ciemku, z tym gorzej będzie miał James.
Tu pytanie do MG, może gdzieś w pobliżu schodów jest okno i np. światło z lamp ulicznych, albo światło księżyca pada przez nie na schody? |
| |