Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2021, 10:22   #125
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Musieli w końcu coś postanowić, zdecydować się na coś. Na wraku pewnie mogli by jeszcze gościć się spokojni o to, że mało kto tu zawita, ale miejscówka szczerze mówiąc była jak na wiosenną porę słaba. Owszem gwarantowała, że indagować może ich ledwie banda obszczymurków czy szubrawców uzbrojonych w byle co, i to zresztą mało prawdopodobne, ale nie chcieli siedzieć w tym bagnie dłużej, niż to było konieczne. Tym bardziej, że Trapy pogrążone w maraźmie i senne za dnia, nocą przemieniały się nie do poznania. Odgłosy awantur dochodziły nawet do stojącego nieco na uboczu zrujnowanego keczu. Jakieś śpiewy, szlochy, wrzaski i przekleństwa zlewały się w nieustanną kakofonię. Cichły w jednym miejscu by zaraz wybuchać w innym. Tosse zasłuchany w noc, sprawiał wrażenie jakby znajdował się na symfonicznym koncercie, ale był jedynym który mógł docenić powab tych nut. Pozostali zastanawiali się kiedy tu dotrze jakaś rozwrzeszczana zgraja, tyle że już liczniejsza niźli kompani Tosse.

Zaczęło mżyć a to dodatkowo przeważyło szalę goryczy. Decyzję podjęli niemal równocześnie. Może i kecz nadawał się na przyczajkę, ale kurwa bez przesady. Musieli znaleźć inne miejsce. Karczmy i oberże w Porcie Durnia wydawały się najodpowiedniejszym miejsce. Było ich tam całkiem sporo a o wieczornej porze gościły na tyle liczne towarzystwo, by mogli zniknąć w tłumie. Mieli by też bliżej do faktorii Merge Krugera, gdzie postanowili spróbować wprowadzić w życie plan Sotoriusa. Oczywiście na swoich zasadach, nie proponowanych przez kupca. W oberży też łatwiej było by o inkaust, pergamin i pióro, któryś z karczmarzy na pewno dysponował by takim sprzętem, jeśli nie pierwszy to piąty. Od biedy pozostało by jeszcze szybko włamać się do jakiegoś kupieckiego składu, tam zawsze były piśmiennicze utensylia, rachunki i księgi nie zapisuje się przecie palcem na piasku. Ale to w ostateczności, kolejny problem na głowie był im zbędny.

Decyzję o wymarszu podjęli w chwili, kiedy opodal keczu wybuchła regularna bitwa jakichś dwóch band. To już nie były pijackie przepychanki, które mogły kończyć się najwyżej jakimś pojedynczym ciałem w rynsztoku. Rżnęły się wcale liczne kupy przy użyciu tak prymitywnych narzędzi, że zawstydziły by przywiązanych do tradycji zielonoskórych barbarzyńców o których czasami opowiadano niestworzone historie. Tosse wsłuchany w operę nocy ze znawstwem skonstatował - Chorowitki od Manu mają chyba jakiś problem do Czarnych Zasrańców. - Pokiwał przy tym tak poważnie, że nie sposób było ocenić, żartuje czy nie. „Jakiś problem” narastał wynosząc w nocne, zlane deszczem, niebo coraz to nowe krzyki umierających, trzaski pękających kości i wycie rannych. Trzeba było się zwijać, bo bitwa przesuwała się w ich stronę co zresztą widzieli wyraźnie, bo jakaś grupa postanowiła oświetlić wszystko zapalając kilka kryp. „Świetny pomysł! Zaraz kurwa spłoną całe Trapy” pomyślał Rust. To było to co przeważyło szalę. Zbierali się szybko świadomi tego, że mają mało czasu. Znów.


Uwolnili od Sotoriusa maszt do którego był przywiązany i spiesznie ruszyli w dół. Plan był taki by ominąć bokiem całe, widoczne na tle rosnących płomieni, zamieszanie. Plus całej sytuacji był taki, że dzięki pożarom widzieli walczących obszarpańców jak na dłoni samemu będąc skrytymi w ciemności. To ocaliło im skóry. Czego nie można było powiedzieć o Trapach. Połączone z sobą śmietniska i plątaniny przegniłego drewna, jakichś łodzi i czółen, były na tyle namokłe, że paliły się słabo, ale to co na nich się znajdowało płonęło już całkiem zacnie. Wlokąc powłóczącego nogami kupca ruszyli skrajem pobojowiska łukiem omijając walczących, zmierzając do widocznym w oddali oświetlonym zabudowaniom Portu Durnia. Klemens i Rust mieli w kieszeniach pierścień i wisior kupca, które zerwali mu od razu. Teraz pozostało tylko wynieść się z bitwy śmieciarzy, uniknąć spłonięcia żywcem, przemknąć do którejś z oberży albo zamelinować się gdzie nie rzucając się niepotrzebnie w oczy, zdobyć inkaust pergamin i pióro, napisać list, przekazać go przez pośredników, dogadać się z Krugerem, odebrać okup i spierdolić. Betka z masłem…


***

5k100
.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline