Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2021, 21:21   #23
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 07 - 2052.10.04; pt; przedpołudnie

Czas: 2052.10.04; pt; przedpołudnie
Miejsce: Detroit; Wixom; zachodnie Walled Lake; kamienica Cyborgów
Warunki: wnętrze salonu; jasno, ciepło, na zewnątrz jasno, nieprzyjemnie, pogodnie, sła.wiatr



Śnieżka była świadkiem podobnej sceny do tej z wczorajszego poranka. Też był salon, też byli domownicy i goście, też był ciężki poranek. Tylko dzisiaj było więcej uczestników a i poranek był jakiś cięższy. Chociaż ostatni wieczór i noc, spędzone na tak intensywnej integracji mogły mieć z tym coś wspólnego.

Dzisiaj jak Śnieżka w towarzystwie Loli i Cyborga zeszli na dół, do tego salonu to nie byli ani pierwsi ani ostatni. Przywitały ich mniej lub bardziej przytomne i leniwe uśmiechy, pozdrowienia i kiwanie głową. Sądząc po odgłosach to za ścianą ktoś oddawał do wiadra czy miski intensywność ostatniej nocy. Na stole wciąż królowały przywieziona wczoraj pizza i butelki. I jeszcze sporo pustych butelek i puszek oraz cała masa kiepów. Ktoś wstał, ktoś wyszedł, wrócił albo dopiero się pojawił. Ale w miarę jak upływał poranek czyli zbliżało się południe no to życie i żwawość wracała do uczestników wczorajszej integracji. Zwłaszcza Mila wydawała się w pojedynkę trajkotać więcej niż całe mieszane towarzystwo. A sądząc po tym jak i co nawijała to musiała ciepło wspominać wydarzenia z ostatniej nocy i wczorajszego dnia pewnie też.

- Oczywiście, że weźmiemy kajdanki! I może jakaś smycz czy co. Mówię wam, ją na pewno kręcą takie zabawy, jadła nam z ręki i prawie łasiła się do nogi, aż nie chciałam robić siary aby jej coś rzucić do aportowania. Prawie ślinotoku dostała jak się zgodziłyśmy pójść z nią jutro na drinka. Znaczy dzisiaj. Nie Śnieżka? - dzisiaj rano, znaczy prawie w południe to Lola już chyba tak się przyzwyczaiła do myśli, że to Katty na nie obie leci, że tak to właśnie malowała. Całkiem udanie. Wystarczyło trochę ubarwić tu i podbić tam i już wyglądało na to, że to ta sympatyczna sekretarka, do jakiej przecież śliniło się z pół miasta, leci na obie Runnerki. No i działało bo nie tylko Cyborgi ale nawet Geronimo chłonął tą wizję jak gąbka. Jedynie Roger się skromnie uśmiechał ale nie psuł kumpeli jej bajery. A w końcu jako jedyny oprócz nich był wtedy w Lidze przy tamtej rozmowie. Ale widocznie też mu nie przeszkadzała wizja, że kumpele z bandy owinęły sobie Katty wokół palca już przy pierwszym spotkaniu.

- Nie no bajerujecie nas. Przecież to Katty! - Cyborg uśmiechał się gdy tak się przekomarzali ale jakoś nie do końca chciało mu się wierzyć, że ta sławna na całe miasto sekretarka tak by straciła głowę dla dwóch blondynek jak to Mila opowiadała.

- To dzisiaj jak do niej pojedziecie to zróbcie jej zdjęcie! W kajdankach i w ogóle! Tak jak z Dzikim! - zawołał Geronimo wyskakując z genialnym pomysłem który z miejsca podchwyciła cała banda. Momentalnie Lola zacisnęła usta w wąską kreskę i spiorunowała go wzrokiem ale było już za późno. Cyborgi też podchwycili pomysł takiej fotograficznej weryfikacji. Blondynka więc szybko spojrzała na albinoskę szukając u niej ratunku i porady. Bo wyglądało na to, że przez swój niewyparzony język znów wpakowała się w tarapaty. Właściwie to je obie.

---


Jak się znów zrobiło tak raźno i wesoło to Cyborga wzięło coś na wspominki z dawnych czasów. Jak to zrobił sobie wycieczkę po świecie i trafił między innymi do Nowego Jorku. Krainy dla Detroitczyków dość egzotycznej i kojarzącym się głównie ze sztywniackim system gdzie za mało jarali zioła i nie potrafili się wyluzować.

- I wtedy ten barman mi mówi, że może mieć dla mnie robotę. Bo szukają kogoś do rozwożenia list wyborczych czy jakiegoś innego gówna. Myślę sobie “Rany, brachu, przecież nie będziesz pracował dla tych sztywniaków z ich rządu!”. No ale jednak wiadomo, silnik nie pyta skąd bak ma oktany nie? Tylko czy są czy nie. - zaczął swoją nowojorską historykę jak to dał się zatrudnić chłoptasiom prezydenta do rozwożenia tych list wyborczych.

- Człowieku jak oni tam mają wszystko zorganizowane! Na ostatni guzik! No już którąś tam świetlice na te wybory odwiedzany, ja zawsze zostaję w wozie, oni noszą te kartony i worki no ale za którymś razem pytam jednego z nich co to za wybory i w ogóle. Bo wyszedł zajarać to jaraliśmy razem. - opowiadał z werwą jak całkiem ładnie skupiając uwagę pozostałych w salonie co byli ciekawi finału tej historii.

- No i on mi mówi, że prezydenckie. No to ja pytam jacy są inni kandydaci. Bo coś mi świtało, że kiedyś to zawsze było chociaż dwóch. Każdy z głównej partii albo bez. A on tak na mnie popatrzył dziwnie, zaciągnął się, klepnął w czoło i mówi “A no tak! Bo ty nie jesteś stąd!”. I się roześmiał jakbym nie kumał jakichś prostych rzeczy. Potem się go pytałem czy wie kto to jest Dziki, Jay albo Patti. I nie wiedział! A miastowego zgrywa, wsiok i tyle! - Cyborg mówił i mówił ale trochę zszedł z tego nowojorskiego tematu Roger mu jednak przypomniał o czym miał mówić więc wrócił do tego. A w Det była powszechna opinia, że trzeba być z niezłego zadupia aby nie kojarzyć największych gwiazd Ligi.

- A tak, te wybory. No to on mi tłumaczy, że w tych wyborach wygra prezydent Collins. Ja się pytam skąd to wie. A on mówi, że wygra je z 86% poparciem. Bo poprzednie wygrał z 91% poparciem no ale trochę przypał, ludzie się burzyli i szemrali, że wybory sfałszowane. No dobra, mówię mu, ale skąd on wie jakie będą wyniki wyborów skoro dopiero te listy do głosowania rozwozimy a wybory dopiero mają być. No to on wtedy wziął mnie do kufra tej furgonetki co nią jeździliśmy, otworzył jeden z worków i pokazuje mi całe pliki tych list. Ładne! Takie przedwojenne, z kratkami do zaznaczania, tabelkami, punktami i tak dalej. No ale widzę, że one są wypełnione. To się go pytam po cholerę rozwozimy jakieś stare listy. A on się roześmiał i mówi mi, że to nowe. Na te wybory co dopiero będą. No ja się go pytam więc czy to nie podejrzane, czy ktoś się nie kapnie, że one tak powiązane, popaczkowane i w ogóle. A on, że nie bo przecież komisje to też ludzie prezydenta a jakby je rozpakować to już by były do niczego. A tak mogą się jeszcze przydać, w następnym głosowaniu. No a jak ktoś sypnie to pewnie ja bo oni sa sami swoi i tylko ja jestem obcy. I popatrzył na mnie tak znacząco. No to sobie myślę “Chuj w to!”. Pojeździłem z nimi do końca dnia, odebrałem dniówkę i tyle mnie widzieli! - Cyborg doszedł do finału swojej nowojorskiej przygody. Roześmiał się serdecznie i pozostali też. Chwilę to trawili i komentowali aż się odezwał Skaza.

- U nas Schultz jest taki sam. Jakby tylko mógł to by nas wszystkich ubrał w garniaki i dawał jakieś listy zadań. - burknął okazując tradycyjną niechęć ponurym rządom dominatora w ich mieście w barwach żałobnej czerni. Ale był zbyt potężny aby go nie brać pod uwagę a sieć powiązań jakie prowadziły od niego i do niego oplatała całe miasto a i pewnie daleko poza nie. W końcu plotka głosiła, że bywali u niego wysłannicy pana prezydenta i to się spotkania odbywały z całą pompą a nie jakieś przypadkowe załatwienie jakiejś drobnostki.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline