Wsi spokojna, wsi wesoła. Wbrew wrodzonej (czy też wyuczonej) paranoi, noc minęła cicho i spokojnie. Obudził ich dopiero kur i khazadzka krzątanina, a śniadanie zapewnione przez gospodynię skutecznie przyspieszyło proces wstawania i pobudki. Było przyjemnie. Na tyle, że mogli chwilowo odsapnąć i zapomnieć o przejściach dniach poprzednich. Chociaż na chwilę. To pomagało.
Eleonora pomogła siodłać wierzchowce, sanie zostawiając innym. Ileż to razy zajmowała się cyrkowymi zwierzętami i pomagała przy rozbijaniu i zwijaniu obozu... Westchnęła ciężko sama do siebie, trąc oczy wierzchem dłoni, gestem próbując przepędzić resztki snu i wzbierającą nostalgię.
"Droga wiedzie naprzód," skarciła się w myślach.
"Nie ma co grzebać w tym, co było."
Propozycja towarzyszenia krasnoludom, która padła z ust Thormunda głównie w kierunku jej, Gudrun i Semena, zaskoczyła dziewczynę. Rozumiała Kislevitę, była w stanie zrozumieć Gudrun, ale ona? Co by mieli po niej w zbrojnym hufcu? Khazad zapewnił jej temat na pomyślunek swoją ofertą, na który poświęciła lwią część wyjazdu z Podgajów.
-
Zobaczymy, jak się sytuacja ma pod wioską - zaproponowała na pytanie Ingwara. -
Zawsze możemy posłać kogoś na szybki zwiad, czy droga przejezdna. _______________________________
1, 33, 60, 85, 30