|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
21-11-2021, 20:40 | #131 |
Reputacja: 1 |
|
22-11-2021, 01:00 | #132 |
Reputacja: 1 |
|
22-11-2021, 09:16 | #133 |
Reputacja: 1 | Sposób w jaki Theo wybrnął z sytuacji był majstersztykiem. Nie jesteśmy przeciwko rewolucji, ale rewolucja ma już dwa a nawet więcej oblicz. Podział na frakcje był w tym przypadku sposobem na to jak opowiedzieć się przeciwko niektórym a jednocześnie pozostać „towarzyszem”. Były to pierwsze myśli które towarzyszyły Tupikowi zaraz po pobudce. Wyprostował zbolałe, zmaltretowane ciałko , obejrzał rany zwłaszcza brzucha , czuł jak pulsuje mu szczęka i domyślał się że jest lekko nabrzmiała po wczorajszym… Po wczorajszym… Zdawało mu się jakby wczoraj trwało przez kilka miesięcy, tyle się wydarzyło. I jeszcze ten sen, jakaś budząca grozę postać… Prokurator? Nie potrafił sobie przypomnieć ale dreszcz przeszedł mu po ciele na samo delikatne muśnięcie majaku sennego. Zdał sobie sprawę że chyba nie chce sobie przypominać. Nader szybko podreptał do medyka po drugie spojrzenie. Jego własne umiejętności leczenia nie umywały się do chirurgii Theo. Zaraz po sprawdzeniu ran ruszył „na wieś” - Zróbcie naradę beze mnie , przystanę na cokolwiek uzgodnicie a ja tymczasem przyszykuje nas na dalsza drogę… Jak powiedział tak zrobił, wyostrzony halfliński zmysł poszukiwacza jedzenia i gadka która potrafiłaby zawstydzić nie jednego podżegacza czy agitatora poszła w ruch. Wieśniacy początkowo niechętnie niemniej z pomocą daru przekonywania Tupika wspartego zdobycznym przy rycerzach grosiwem dzielili się potrzebnymi Tupikowi artykułami, wiedząc czy też tylko przypuszczając że kolejna ekipa która zawita do wioski będzie już żądać nie prosić i raczej nic nie da w zamian. Tupik zadbał nie tylko o jedzenie – kiełbaski, chleby, sery i inne wyroby z zasady długoterminowe i syte. Gdy wracał niósł też całą torbę różnorakich ziół a nawet gotowych już maści . Wioskowa zielarka Anna była nawet rada że spotkała kolegę po fachu i co prawda po zimie nie miała już zbyt wielkich zapasów jednak jak to na wsi, nawet po podzieleniu się z Tupikiem spokojnie pozostało jej tyle by leczyć wieś do wiosny a potem… to już się dozbiera. Czyste płótno i mocny bimber na odkażanie ran i zmiany opatrunków plus dokładny – w miarę zwiad przynajmniej słowny były kolejną garścią dobroci jakimi mógł podzielić się z grupą. Wieśniaków pytał o wszystko – co gdzie leży czy są skróty znane tylko okolicznym, gdzie można zatrzymać się na nocleg – i to w każdym kierunku jedyne o co nie pytał to o grotę czy górę czarownicy czy jak to tam było, zwyczajne nie chciał dać szpiclom Prokuratora jakiegokolwiek zamysłu gdzie mogą jechać. Na kawałku materiału rozrysował nawet prowizoryczną mapę z pomocą miejscowych by zwyczajnie wiedzieć jak mogą się poruszać… Widok objuczonego artykułami i uśmiechniętego halflinga człapiącego w zbyt wysokim jak na jego nogi śniegu dodawał otuchy zmęczonym uciekinierom z Wusterburga ciekaw był tylko czy ominęła go już cała narada i czy wszystko było ustalone… |
22-11-2021, 22:50 | #134 |
Reputacja: 1 | Na propozycję krasnoluda pokręcił głową i rzekł: - Był czas, gdy rzucałem się głową na przód w każdą bitkę, dziś toczę tylko te boje, które są konieczne. Stare rany i wiek zrobiły swoje. Ale doceniam propozycję. Choć prawdę mówiąc, nie wiem czy nie było by bezpieczniej iść do bitwy, tam widać gdzie wróg, w naszej misji... ale jak skończymy naszą robotę i przyjdzie nam się spotkać, kto wie czy nie skorzystam z propozycji. |
23-11-2021, 10:37 | #135 |
Reputacja: 1 | Mieli być w Rotenbach wedle południa, ale pogoda pokrzyżowała im nieco plany. Lało cały czas. I wiało. Raz tylko chmury rozpierzchły się na chwile i wtedy mokry las skąpało słonko. Wtedy wszystko parowało. Wiosenne trele skrzydlatych mieszkańców dziczy żywotnie dowodziło, że przyroda budzi się do życia po długiej i mroźnej zimie. Dla nich znaczyło to tylko tyle, że niebawem sanie okażą się solidnie przereklamowane jako środek lokomocji. Choć i koła wozów grzęzły w takiej brei w jaką powoli zmieniały się zaspy śniegu. Wiosna, zwłaszcza wczesna wiosna, to nie był dobry czas na podróże. Cóż z tego skoro oni musieli. O ile chcieli, a chcieli, dostarczyć Lorda Erycka do rodowych włości w Teoffen. W Rotenbach życie toczyło się swoim zwykłym torem i gdyby nie wydeptane, stłamszone miejsce, gdzie obozował krasnoludzki hufiec, można by rzec że wieś ominęła wojenno-rewolucyjna zawierucha. Chłopi krzątali się w zagrodach naprawiając dobytek, stukając i pukając jakimiś narzędziami, gdzieniegdzie w grupkach dyskutowano zawzięcie. Baby po swojemu latały po obejściu co i raz drąc się na swoich mężów, braci, synów czy ojców. A dziatwa śmigała całymi tabunami tocząc zawzięte wojny na śnieżne kule, puszczając jakieś patyki powstałymi w koleinach dróg strumieniami czy walcząc patykami w pełnych zacięcia potyczkach. Ich przybycie nie wzbudziło większej sensacji, tylko dzieciarnia obstąpiła ich orszak zaczepiając i pytając o wszystko. Od miejscowego kołodzieja, znajomka Ingwara, dowiedzieli się, że we wsi rewolucji żadnej nie ma. Ale chłopi wiedzą, że w Wusterburgu jest. Tyle, że nie wierzą, by im to co pomogło. Pan będzie inny, ale dań płacić będzie trzeba. To też starszyzna wioski będzie jeszcze uradzać, ale póki co ustalono, że Rotenbach nie przyłączy się do rewolucyjnego dzieła. Nawet mimo nagabywań ze strony krasnoludów. Sami khazadzi o świcie odeszli na Eigenchof. A za wzięte żarcie złotem płacili. Ot, rewolucja. Theo rozważał, czy nie zatrzymać się we wsi. Ranni mogli by zaznać starunku i konie by wypoczęły. Może i pogoda by się poprawiła. Tyle, że przyjście wiosny mogło oznaczać, że dotarcie do Teoffen okaże się znacznie trudniejsze niźli teraz. Stanęło na tym, że ruszą czym prędzej. Zaopatrzyli się w cztery koła i jedno zapasowe, na wypadek gdyby śnieg miał spłynąć zupełnie. Pasowały na osie, które wystawały po bokach sań. Kołodziej sprawdził dokładnie. Dodał też jakiś smar. Wszystko to wpakowali na sanie, upychając obok nieprzytomnego rannego. Uzupełnili zapasy i ruszyli dalej. Na południowy zachód, traktem na Teoffen. Znów w zacinającym deszczu. Zmierzch zastał ich u podnórza pagórów porośniętych gęsto lasem, które błotnisty trakt przecinał niemal na wskroś. Eleonora poznawała okolicę, niemal pamiętała którędy jechali razem z trupą. Wiedziała, że zaraz za pierwszym zakrętem trakt dzieli się. Jedna droga wiodła do Browaru Bugmana położonego nad górnym Soll. Druga kierowała się ku górom po drodze zawadzając o Teoffen. Tam, przy rozdrożu, była jeszcze jedna, stroma droga na wzgórze. Tam obozowała kiedyś. Wiedźmie Wzgórze. I jaskinia. Pamiętała jak w niej obozowali. Wissenlandzka Trupa Cyrkowa Braci Wagner przygotowywała tam nowy numer. Pamiętała … wszystko. Pewnie wiedzione przez Ingwara sanie nie bez trudu pokonywały wznoszący się trakt. Śnieg padał już dobrą godzinę zajmując miejsce wcześniejszego deszczu, ale nie przykrył ze szczętem wyraźnie odciśniętych w błocie śladów. -Trzy konie - powiedziała Gudrun wskazując ślady, które widzieli wszyscy. - Tu dojechały, ale zawróciły. Jeden chyba cięższy, może rycerski? Z wzmożoną czujnością jęli piąć się w górę. Semen i Gudrun wysforowali się przed sanie, tyły ubezpieczała Eleonora. Ingwar położył na koźle kuszę, którą oddając lejce na chwilę Tupikowi, napiął płynnym ruchem wsuwając na końcu w leżę gruby na palec bełt. - Ostrożności nigdy za wiele. - powiedział. W rosnącym napięciu dojechali do rozwidlenia. Eleonora wskazała szlak wiodący stromo pod górę. - Tędy do jaskini na Wiedźmim Wzgórzu. Będzie z dwieście kroków. Blisko. Z góry jest doskonały widok na okolicę i suche miejsce gdzie i my i konie znajdą schronienie. -Chyba już zajęte… - mruknęła Gudrun wskazując ślady, które nieuchronnie wiodły wskazanym przez Eleonorę szlakiem. Sama czuła jak wiatr od czasu do czasu przynosi woń ogniska. I czegoś jeszcze, ale nie mogła rozpoznać zapachu. -Nocować gdzieś musimy a zdało by się wiedzieć kto to taki? - Ingwar myślał głośno. Ale w sumie każde z nich myślało podobnie. Ktoś tu był, blisko. Pewnie też nocował. Lepiej było nie mieć nieznajomych za plecami. Zwłaszcza, że ostatnimi czasy ze znajomościami to było u nich różnie. I nie wszystkie rokowały przyjaźnią na resztę życia. *** 5k100 .
__________________ Bielon "Bielon" Bielon |
23-11-2021, 16:12 | #136 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Aro : 23-11-2021 o 16:19. |
23-11-2021, 19:53 | #137 |
Reputacja: 1 |
|
23-11-2021, 21:23 | #138 |
Reputacja: 1 | Semen poskubał, odrastający wąs, bo podkręcać jeszcze nie było co. - Zobaczyć, a i pewnie usłyszeć to nas mogli. Ale z tym pchaniem się pod strzałę, panie znachor to ja bym uważał. Wjedzmy kawałek, a potem zawołajmy coby oni wyszyli się dogadać. |
23-11-2021, 23:03 | #139 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Aro : 23-11-2021 o 23:27. |