Hadrian i Bayard szli.
Wspinaczka nie była dla nich naturalnym sposobem poruszania się... i kilka górskich kóz obserwujących ją z daleka z pewnością uśmiałoby się setnie - gdyby tylko mogły.
Niestety - pogapiły się tylko tępo przez chwilę, skubnęły wyrastającej spomiędzy skał trawy i skacząc po mistrzowsku na skraju przepaści zniknęły za granią zająć się swoimi kozimi sprawami.
***
Gdy dotarli do miejsca w którym strunień, który do tej pory mieli za przewodnika, znikał w skalnym otworze - zatrzymali się. Do tej pory droga była łatwa - wystarczyło podjąć jedną-jedyną decyzję o trzymaniu się jego biegu.
Teraz, gdy strumień dalszą swoją drogę kontynuował pod skalnymi złomami - należało się naprawdę poważnie zastanowić.
Mapa niestety nie była wystarczająco dokładna - nie była też najwyraźniej magiczna, nie pokazywała im bowiem w cudowny sposób dalszej trasy.
Wszystko, co mogli z niej wyczytać to to, że już znaleźli się w najodpowiedniejszym do poszukiwania źródła Sil rejonie - tylko tyle i aż tyle. Hadrian widział jedną-jedyną drogę, która mogłą zaprowadzic ich na szczyty - dość głęboka rozpadlina zaczynała się dość niedaleko i choć wybranie jej było niebezpieczne... być może musieli to zrobić. Ale co dalej?
Drobna figurka minstrela Hadriana stała w skalnym jarze i patrzyła wprost w twarz najwyższych szczytów królestwa, najbardziej niedostęonych grani, najstraszliwszych rozpadlin... drobna figurka Bayarda zajęła się szykowaniem posłania.
Najbardziej równy i niekamienisty fragment terenu znalazł tuż nad brzegiem strumienia, niedaleko miejsca, gdzie ginął w skale - najwyraźniej czasem jego wody rozlewały sie szerzej i stąd ten fragment skały niepoorany rozpadlinami i ostrymi krawędziami.
"Będzie się nam tu dobrze spało"
Bayard postanowił przed odpoczynkiem napić się jeszcze wody - i gdy pochylał się nad płynącą wodą zauwżył nagle w błocie po przeciwnej jej stronie... odcisk dość sporej stopy.
- Hadrianie! Chodź! - A nie! Odź... - odpowiedział Echo
Echo zawsze odpowiadał w miejscach takich jak to - wystarczyło tylko wystarczająco głośno się odezwać. Starał się przybyszom nie pokazywać, chętnie jednak ucinał sobie z nimi pogawędki.
Inna sprawa, że sensu w nich to ze świecą szukać... i przez stulecie nie znajdzie się i naparstka.
Hadrian, zaalarmowany okrzykiem towarzysza, szybko podbiegł do strumienia.
- Byłeś tam? To twoja stopa?
Odpowiedź na to pytanie nie spodobała się żadnemu z nich.
- Nie.