Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2021, 21:43   #222
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację

- Co to może być, jakieś duże zwierzę? - Bertrand zerwał się na nogi i zaczął rozglądać dookoła ale przez gęstwinę niewiele było widoczne.
- Trzeba chyba kogoś na zwiad wysłać, może ktoś wdrapałby się na drzewo? - zaproponował pozostałym dowódcom z którymi przed chwilą naradzał się przy ognisku.

- Tak, to dobry pomysł, trzeba tam kogoś wysłać. - porucznik kuszników podchwycił pomysł Bretończyka ale minę miał taką jakby sam wolał nie być takim ochotnikiem. Tymczasem Majo coś powiedziała do Maaneny. Ta coś powiedziała do którejś z wojowniczek po czym ta z małpią zręcznością zaczęła wspinać się na drzewo.

- To całkiem blisko. Tylko te drzewa i zielsko wszystko zasłaniają. - powiedział elf kładąc dłoń na rękojeści szabli jakby to go uspokajało i dodawało otuchy. W międzyczasie Amazonka wspięła się już dość wysoko. Coś krzyknęła w dół. Maanena coś się dopytała ta pokazała dłonią w jakimś kierunku.

- Mówi, że tam coś się rusza. Ale nie widzi co to jest. Coś dużego. - Majo przetłumaczyła na reikspiel co tamta krzyknęła.

- Są u was takie duże zwierzęta? Spytał się Bertrand z nutą ekscytacji w głosie.
Możemy albo na niego zapolować albo zejść z drogi… - zawahał się którą z tych opcji wybrać - ciekawość i chęć przygody walczyła z rozsądkiem.

- Tak i to sporo. Ale jakoś nie rozpoznaje po głosie co to może być. - odparła szybko Majo zerkając z zaniepokojeniem w kierunku gdzie kobieta trzymająca się drzewa wskazała na źródło tych hałasów. Maanena rzuciła coś szybko co zwróciła jej uwagę. Ciemnoskóra Amazonka coś jej odpowiedziała i blondynka skinęła szybko głową jakby się zgadzała.

- Maanena idzie to sprawdzić. Pyta czy ktoś z was idzie z nią. - zapytała szybko tłumacząc słowa liderki wojowniczek. Ta szybko skrzyknęła kilka z nich i wyglądało na to, że zbierają się aby to sprawdzić.

- Ja pójdę, weźmy też kilku elfów - stwierdził Bertrand, który ciekaw był widoku nowego egzotycznego zwierzęcia. Choć pewnie rozsądniej było zostać w obozie…

Toras zastanawiał się chwilę ale skinął głową. Rzucił coś do swoich włóczników i trzech z nich zebrali swoje włócznie, nałożyli wysokie hełmy i byli gotowi do drogi. Maanena też wzięła dwie oszczepniczki piranii i dwie tarczowniczki jaguara. Wspólnie naszykowali się w pośpiechu i byli gotowi do drogi. Pozostali też w większości powstali wodząc po sobie i okolicy zaniepokojone spojrzenia bo nie było trudno sobie wyobrazić, że to coś co tak przed chwilą głośno ryczało to jakieś wielkie bydlę które lada chwila może im wparadować w opłotki. A to nie sprzyjało spokojnemu siedzeniu przy ognisku.

- Bądźcie gotowi jakby to coś tu przyszło! Może trzeba będzie z tym walczyć albo odsunąć się na bok!- zawołał szlachcic kiedy ruszył za Amazonkami. Pozwolił żeby Maanena prowadziła, w końcu to był jej teren.

Mniejsza grupka ruszyła pomiędzy drzewami i krzakami jakie tworzyły dżunglę żegnani niepewnymi spojrzeniami pozostałych. Na czele szły Amazonki, potem Bertrand i trzech elfów. Szli szybko i szybko obóz przy strumieniu im zniknął z oczu. Z początku nie było widać ani słychać nic niezwykłego z kierunku w jakim szli. Mijali kolejne drzewa, liany i wysokie korzenie. Ale wreszcie usłyszeli jakiś głośny trzask łamanej gałęzi. To było gdzieś przed nimi. Amazonki zwolniły i zaczęły się skradać zatrzymując się na chwilę przy każdym drzewie nasłuchując i próbując wypatrzyć co tam mogło być. Po paru chwilach zatrzymały się na dłużej i pokazały kierunek pozostałym. Tam już widać było, że coś się rusza. Coś dużego. Znacznie wyższe od człowieka. Bez trudu łamało gałęzie jakie mogły być grubości ramienia dorosłego mężczyzny. Właściwie to mniej więcej miało to humanoidalny kształt.

- Umdon. Ikhule Umdon. - szepnęła blondwłosa Maanena do Bertranda i elfów. Potem zrobiła gest jakby węszyła i wskazała kierunek z jakiego przyszli.

Bretończyk westchnął, zdał sobie sprawę że w tej grupie nie będą w stanie się porozumieć.
- ”Umdon?” - zapytał się Maaneny i wskazał na swój rapier, próbując zapytać się się czy powinni spodziewać się walki z tym czymś… i czy powinni jej szukać.

- Umdon, ikhule umdon. - blondynka energicznie pokiwała głową wskazując twierdząco na to wielkie coś. A to wielkie coś dalej bez trudu łamało gałęzie przedzierając się przez dżunglę. Przystawało co kilka swoich wielkich kroków węsząc albo nasłuchując. Ale tendencja była niepokojąca. Jakby się zbliżało w ich stronę. Teraz już było widac, że to coś ma mniej więcej ludzki kształt. Komuś zza oceanu mógł się kojarzyć z trollem lub ogrem. Też takie wielkie i dwunożne. Tylko porośnięte albo obłożone jakimiś krzakami które utrudniały dostrzeżenie co jest pod spodem. Szefowa wojowniczek zaś powiedziała coś szybko do jednej z nich, ta pokiwała głową i chyba wróciła się do obozu. A przynajmniej poszła w tamtą stronę.

Maanena zaś zaczęła gestykulować do Bertranda chcąc mu coś przekazać na migi skoro nie mogli się porozumieć wspólnym językiem. Pokazała jeszcze raz na to zbliżające się coś. Wyraźnie wyszczerzyła zęby i zrobiła gest jakby coś podnosiła i wkładała sobie do ust. I ponownie wskazała na to wielkie coś. Następnie wskazała gestem na kierunek z jakiego przyszli i gdzie zostawili większość członków wyprawy. Palcami pokazała gest chodzenia machając dłonią na stwora i robiąc ścieżkę do strumienia gdzie obozowali.

- Czy ona sugeruje, że to jakiś olbrzym ludojad? - Bertrand odezwał się do elfów, marszcząc brwi. O czymś takim to tutaj jeszcze nie słyszał...
- W takim razie wracamy do naszych - skinął głowa Maanenie, że się zgadza.

Elfy też miały nieco skołowane miny nie bardzo mogąc skojarzyć detale tej pantonimy. Patrzyli po sobie i na Bertranda ale w końcu pokręcili głowami na znak, że nie bardzo wiedzą o co chodzi. Widząc jednak, że Bretończyk odwrócił się i ruszył w z powrotem Maanena złapała go za ramię i powstrzymała. Gdy się do niej odwrócił przecząco kręciła głową i podobnie machała dłońmi. Pokazała gdzieś w bok. Potem odwróciła się twarzą do tego wielkiego czegoś i zacząła się cofać w ten bok. Przy tym robiła dłońmi powolne gesty przywołania jakby chciała pokierować to coś do siebie. I w końcu znów wskazała na ten boczny kierunek. I jeszcze na pistolet Bertranda jaki ten miał za pasem.

Bertrand skoncentrował się próbując zrozumieć co chce mu przekazać dowódczyni Amazonek.
- Chyba chce żebyśmy zwabili to coś w pułapkę. Maanena to wywabi a my zastrzelimy - powiedział do elfów. Następnie skinął głową Maanenie i cofnął się w bok, w kierunku który wskazała.

- Jak zastrzelimy? Tylko ty masz jeden pistolet. - zwrócił mu uwagę jeden z elfów. Ci rzeczywiście byli typowymi włócznikami z tarczą. A i wśród Amazonek nie było strzelców.

- Mnie się wydaje, że ona chce abyśmy poszli za nią. - odparł drugi wskazując na Maanenę. Ale już zerkał na to coś bo to już było niepokojąco blisko. Blondynka w pręgowanych skórach też zerknęła na to coś i zrobiła do przybyszy zza oceanu przyzywając gest. Po czym wyszła zza drzewa i wydała z siebie okrzyk bojowy który trudno było przegapić. Trzy jej towarzyszki postąpiły podobnie krzycząc i tupiąc aby ściągnąć na siebie uwagę potwora.

- Dobrze, to dołączmy do nich - Zaintrygowany Bretończyk doszedł do egzotycznych wojowniczek, wypatrywając stwora za którym podążyli.

Jak chcieli zwrócić uwagę stwora na siebie to im się udało. Ten zatrzymał się i chwilę im się przyglądał. Przekrzywiał tą mniejszą bulwę porośniętą jakimiś kłączami która mogła być jego głową. Trochę jakby nasłuchiwał albo węszył. Ale w końcu ruszył. I to ruszył w ich stronę. Wtedy Maanena odwróciła się do pozostałych i popchnęła ich w bok pokazując aby tam zaczęli zwiewać.

Bertrand zastosował się na razie do sugestii, choć jego zdaniem tak liczna grupa powinna poradzić sobie z jedną bestią. Jeśli stwór by zaczął ich doganiać, miał zamiar wystrzelić z pistoletu.
 
Lord Melkor jest offline