Wątek: Tacy jak ty 2
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2007, 09:27   #786
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Tonight we dine in Genegate! XD

Mijikai; rozglądasz się uważnie wokół okiem inżyniera Oświetlasz reszcie drogę małą kulą ognia.

Charlotte; Vriess zamienił się... w kamień? OO przyglądając się mu uważnie, jako sukkub nie wyczuwasz śladów demonicznej energii na jego zmienionym ciele. To raczej nie była klątwa. Wyczuwasz za to magiczną energię, jakiej zwykle używają ‘śmiertelni’ magowie tego świata.
Wierząc, że nekromanta sam sobie jakoś poradzi ze swoim problemem, zostawiasz go tak, jak utknął.
- Co się tak gapicie? Trzeba iść, no jazda! Dobra przesuńcie się!
Przechodzisz przez tunel wydrążony we wrotach. Wokół jest cicho i ponuro. Tunel pełen bałaganu; trochę gruzu, jakieś belki, zniszczone metalowe konstrukcje...?
Wyczuwasz nieprzyjemne zawirowania energii bijące z tego miejsca. Jest to magiczna energia, pomieszana z czymś bardzo... niemiłym...
Thomas złapał cię za bark.
- Wszystkich proszę o szczególną uwagę i ostrożność, zwłaszcza Ciebie. Mogą tu biegać Chimery Aenis...
Co za Aenis...? – dziwisz się.
To siostra Vriessa, wyjaśnia Thomas.

Thomas;
- Vriess, Twoja siostra żyje. Jest gdzieś tu, w podziemiach Rasganu. Pewnie zmierza do Genegate – ogłaszasz nagle.
Przekroczywszy bramę, rzucasz kulą ognia w kawał ułamanej belki lezący na podłodze. Zapaliła się. Podnosisz, jako pochodnię.
Ruszasz na przód wielkim korytarzem. Jest bardzo długi, ale monotonny. Widzisz w oddali skrzyżowanie – jakiś mniejszy korytarz prostopadle przecina ten, którym idziesz. Gdy docierasz do skrzyżowania, przystajesz i nasłuchujesz. Z prawego korytarza dobiega trzask tłuczonej butelki.
Zerkasz w głąb korytarza. 4 drzwi po prawe, 3 po lewej. Wszystkie zamknięte. Nasłuchujesz znów. Jest cicho.

[załącznik]

Z pochodnią w zębach [tarara zaraz staniesz się legendarnym człowiekiem-pochodnią i stracisz swoje sexi długie włosy!], i mieczem w łapkach, podchodzisz ostrożnie do pierwszych drzwi po prawej. Naciskasz klamkę. Otwierają się do wewnątrz.
Ostatni głębszy wdech, i otwierasz drzwi. Twoim oczom ukazuje się tajemnicza pracownia.

http://quiz2.chem.arizona.edu/alumni...dMain_1902.gif

W zasięgu twojego wzroku nie ma jednak rozbitej butelki, ani na podłodze, ani na stole.

Taika; popadanie w zadumę stojąc niedaleko miejsca eksplozji to nienajlepszy pomysł, jak się przekonałaś, gdy padłaś twardo tyłkiem na ziemię. Jakiś odłamek skalny musiał drasnąć cię w policzek, ale szybko radzisz sobie ze skaleczeniem przy użyciu magii.
Zerkasz na Vriessa [który nie ma mlecznej skóry jak Astaroth ekhym^^ - emgie]. Masz wrażenie, że dopadły go efekty niekontrolowanej magii, nie zaś, jak sugerują wampiry, demoniczna klątwa.
Patrzysz, patrzysz, na Vriessa i Avalancha, ale zostawiając ich sam na sam z ich problemami, postanawiasz skupić się na drodze. Nie ruszasz się jednak z miejsca i czekasz aż reszta przejdzie przez bramę.

Astaroth; przekraczasz bramę za Genghim, Charlotte i Thomasem.
- Cóż Thomasie, skoro tak stawiasz sprawę... – drugi raz na pewno będziesz zapraszał anioła do wspólnego picia, o nie ! XD

Vriess; przyglądając się własnej klątwie „z boku”, zaczynasz zastanawiać się poważnie nad jej pochodzeniem. Jeśli bariery przeciw demonom w tutejszych tunelach nie pozwoliły Astarothowi na teleportację, najwyraźniej działają. W takim razie skąd tu demoniczna klątwa? Od Galeana? Opętańcy nie mogą rzucać klątw, każdy to wie! Wpływ Genegate? Dlaczego dosięgnął tylko ciebie i Avalancha? Genghi podszedł do wrót o wiele bliżej niż wy, a jemu nic nie jest! Charlotte, Astaroth i Thomas są już za bramą, wraz z gnomem, I raczej nic im nie jest. Więc dlaczego akurat wy?

Avalanche;- Taaak? A czemu wam Krwiopijcy nic się nie dzieje??!!- zapytałeś, wściekły, kiedy wampiry oznajmily, że twoja mieczo-ręka to wynik klątwy.
- Demon może wybrac osobnika, którego przeklnie – wyjaśnił speszony Zig. – Jednak nie sądzę, aby... to była wina demonów. Prędzej zaatakowałbyby jednego z nas, w końcu w ciagu ostatnich lat naraziliśmy się im bardziej niż wy.
No dobra. Ale co masz teraz zrobic?! Zamiast ręki masz wielki mieczor, którego ani zgiąc, ani nic. Spaceruje się z czymś takim bardzo niewygodnie, i jest duza szansa, że wbijesz go w plecy delikwentowi idącemu przed tobą, jeśli ten nagle się zatrzyma.

Teorię, iż to demoniczna klątwa, potwierdzają jednak rozbawione uśmieszki Astarotha i Galeana.
- To... na pewno Ty... – warknąłeś do Galeana. - Jeniec czy nie, ale odpowiedz za to...- machnąłeś mieczem w jego kierunku.
Zig, który znalazł się na linii ognia, jednym susem wskoczył na sufit i zawisł na nim, niczym przyklejony do niego stopami i dłońmi. Galean uskoczył do tyłu, twoje ostrze huknęło o jego zbroję, zostawiając wgniecenie i długą rysę.
- Nawet w takim stanie walczysz nieźle... – warknął Galean.
Korzystając z zamieszania, wbiegł przez bramę do Genegate, gdzie naraz otoczył go świetlisty krąg.
- Stare, dobre Genegate, pozbawione barier przed teleportacją! – rzekł głośno i z zadowoleniem.
Powietrze wokół niego zafalowało, jakby od gorąca, i po sekundzie w kręgu stał nie paladyn, a istota ledwo przypominająca człowieka!

http://kiyo.deviantart.com/art/doppl...Shadow-3804168

- Teraz wiesz, Astaroth, dlaczego tam, po zatonięciu galeonu, skoczyłem za burtę – odezwał się dziwnym, zgrzytliwym głosem. – Aby się teleportować, muszę przyjąć wpierw taką formę, a nie chciałem, aby ktokolwiek ją widział.
Stwór znika, a świetlisty krąg wraz z nim.

Charlotte, Astaroth, Vriess, Taika, Avalanche; Po spięciu z Avalanchem, Galean zwiewa, objawiwszy wpierw swoją drugą postać. Thomas poszedł głównym korytarzem po czym skręcił w prawo na odległym skrzyżowaniu. Idziecie jego śladem. Korytarz główny przecięty jest biegnącym prostopadle westybulem, z czego jego lewa odnoga jest ślepo zakończona. Oba miejsze korytarze, prawy i lewy, mają po obu swoich stronach zamknięte drzwi. W lewym jest para zamkniętych drzwi – jedne po lewej, drugie po prawej, w prawym zaś – 4 drzwi po prawej i 3 po lewej, z czego tylko pierwsze po prawej są uchylone. [załącznik]Główny korytarz biegnie dalej, prosto.

Wampiry idą za wami, rozglądając się bacznie.
- Sprawdzimy tam – Sejron i Zig skręcili w lewo, jeden stanął przy jednych drzwiach, drugi przy kolejnych.

Wtem zauważacie, że klamka drugich drzwi po lewej poruszyła się powoli! Na dół, i z powrotem do góry. Drzwi jednak nie otworzyły się.

Akrenthal;
Wyjaśniasz co wiesz o Vriessie. Aenis wygląda na uradowaną.
- Więc udało mu się! – zakrzyknęła z niewłaściwą sobie radością. – Pcha się do Genegate?! A niech to, jeśli zeżre go któraś z moich chimer...! – zaklęła pod nosem.
* * *
Stoicie przed szybem windy. Już miałeś wdrożyc w życie swój plan, gdy...
Nagły, lekki wstrząs zaskoczył was wszystkich. Aenis zaklęła pod nosem, rozgladając się nerwowo. Echo ponioło odgłos stłumionego huku.
- A to co do diabła?! – syknęła.
- Chyba jakiś wybuch gdzieś pod nami – zauważył Valgaav.
- Może to moje chimery – mruknęła. – Albo ktoś poza nami jest w Genegate.
- Jak mogli tu wejśc?
- Są jeszcze 2 bramy poza tą, którą weszliśmy.
- Spieszmy się wiec.
- Val, nie sądzę, aby im chodziło o jajo staożyntego czarnego smoka – pocieszyła.
- Jeśli to słudzy Kanzela, nie pozwolę, by zdobyli Wiatru Lodu! Przyszedłem tu po to jajo, ale nie będę spokojnie patrzył, jak choaci kradną duszę Starfire!
Po chwili wszystko ucichło. Chimera pełzająca wewnątrz szybu windy uspokoiła się i kontyuowała pełzanie.
Próbujesz ją uśpic siłą woli. Chimera przez moment łazi mozolnie po ścianie, aż wciska się w kąt, chowa łapki pod siebie i znów jest nieruchomym kokonikiem.
- To twoje dzieło? – uśmiechneła się Aenis. – Dobra robota! Id dormir criatura mis!!! – wyszeptała, zamknąwszy oczy i złożywszy palce dłoni w dziwny symbol. – W porządku, teraz możemy ruszac dalej.
Podeszła blizej krawędzi szybu i zerknęła w dół. Robisz to samo. Trzy kokoniki siedzą w kcie, w kilkanascie merów niżej.
- Levitation! – Aenis rozlożyła ramiona, wokół niej powstał słaby wir powietrza, a sama czarodziejka uniosła się w powietrze. – Pójdę pierwsza – lewitując, opuściła się w dół szybu.
Zerkasz za nią, speszony.
„Umiesz tak?! – pyta nerwowo Ilaf. – Czy planujesz mniej kontrolowany i szybszy lot w dół?! ;(”
- Bez obaw – pocieszył cię Valgaav, który także już lewitował. – Złap mnie za rękę.
Z jego pomocą dostajesz się do szybu. Czujesz się bardzo nieswojo. Kokoniki na ścianie wygladają, jakby zaraz miały się rozbudzic...
- Drzwi, Val – Aenis wskaząła zamknięte metalowe wrota.
Smok wsunął palce dłoni w szparę we wrotach i rozsunął drzwi na oścież. Wraz z Aenis i tobą wylądował na niższym pokładzie Genegate.
- Zamknij to, jak się obudzą poleza z anami – upomniała Aenis, wiec Valgaav zasunął za wami drzwi windy.

Po lewej widzisz wąski korytarz, z mnóstwem drzwi i dziwnymi rurami przy suficie. 3 drzwi po lewej, 3 po prawej, jedne na końcu korytarza. Po prawej od windy jest ściana z jakąs małą kontrolką, dziwna z niej machina z przełącznikami, chyba nie działa.

http://www.dutchsubmarines.com/pictu...ridor_1987.jpg

- Jak to możliwe, że chimery nie musiały jeść ani pić? – spytał zaintrygowany Valgaav. – Nigdy dotąd nie udało się człowiekowi stworzyć żywej istoty o takich cechach!
- Wykreowałam na ten cel specjalny rodzaj tkanki – odparła z dumą Aenis. – To pewna odmiana tkanki tłuszczowej. Działa niczym bateria – wszczepiałam ją nowo stworzonym chimerom, a one korzystały z niej, stopniowo ją spalając, czerpiąc energię z niej, nie zaś z pokarmu i wody. Kiedy tkanka kończyła się, chimera umierała. Chimery są bardzo niestabilnymi organizmami, nie żyją długo, z reguły po paru latach umierają. Cenniejsze egzemplarze były „ładowane”, przeszczepialiśmy im nowe „baterie”... Wiem, że to brzmi niezbyt miło...
- Jak tworzyłaś te chimery?
- Różnie. Chimerę można stworzyć ze wszystkiego co żyje – z rośliny, zwierzęcia, człowieka, wampira, ogra, z czegokolwiek. Można łączyć ze sobą gatunki drogą transmutacji, ale znalazłam efektywniejszy sposób na masową produkcję chimer na potrzeby wojska. Stworzyłam esencję, która wywoływała pożądane mutacje już w zarodkach. Hodowaliśmy w inkubatorach zarodki danego gatunku, na przykład zbliżonego wielkością do chimery, którą chcieliśmy stworzyć, i podając im esencję, stopniowo tworzyliśmy chimery. Było to bardziej humanitarne niż transmutacja, zdaje się – wyznała.
- Czyli... z zarodka jakiegoś zwierzęcia mogłaś wyhodować na przykład jedno z tych czarnych pokracznych jestestw? – zdziwił się Valgaav.
- Często stosowaliśmy zarodki świń, szczurów, małp – wspominała, i widać było, że zaczyna żałować tego, co czyniła.
- Ludzkie? – szepnął Valgaav.
- Bywało – westchnęła z rozgoryczeniem. – Ale lepsze już to, niż transmutacja dorosłego człowieka, który wie, co zaraz go spotka. Aczkolwiek, wykorzystywaliśmy głównie ciała więźniów i skazańców.
- A wampiry? – wtrącił. – W Rasganie było dużo wampirów, a książę nie żył z nim w zgodzie.
- Wampiry nie mają zarodków w swoim rozwoju – westchnęła. – Rodzą się podczas miłosnych transów, kiedy dusze wampira i wampirzycy opuszczają ciało, by się połączyć. Nadmiar energii wzbudzony podczas takiego połączenia to moc, z której zrodzi się młody wampir, ich dziecko. Dusze rozdzielają się, każda wraca do swojego ciała, a energia młodego wampira podąża za jedną z nich.
- To zabawne, że i wampirzyca, i wampir mogą być „w ciąży”. Choć ta „ciąża” niczym się u nich nie objawia fizycznie.
- Ich z kolei bawi to, że ludzie łącza się ciałami, nie duszami - uśmiechnęła się Aenis. – Żaden wampir nie potrafi wyobrazić sobie, że wewnątrz jego ciała mogłaby egzystować inna, żywa istota! – dodała z rozbawieniem.
- Więc rozmawiałaś z nimi?
- Hm? Z wampirami? A tak, znałam paru. Byliśmy przyjaciółmi.
- Więc nie tworzyłaś chimer z wampirów?
Aenis westchnęła boleśnie.
- Raz się darzyło – westchnęła. – Nie powiedziałam o tym klanowi Narogan, oczywiście. Szlag by trafił! – syknęła. – Nie rozumiesz, Val! To... to była moja praca!... Robiłam to, czego ode mnie wymagano, bo gdybym tego nie zrobiła...!
- Ale podobało ci się to – mruknął potępieńczo. – Jeszcze zanim pracowałaś w Genegate, szkoliłaś się pod kątem tworzenia chimer!
Załamała ręce.
- Teraz wiem, że to co robiłam, nie było w pełni... zdrowe... – przyznała ulegle. – Magia sama w sobie jest czymś, co prawdopodobnie zaburza równowagę tego świata. Ale ona istnieje! Więc musiała powstać w JAKIMŚ celu!...
- Podobnie jak demony, cały chaos i wszelkie zło? – prychnął.
- Val, nie oczyścisz tego świata ze wszystkiego, co tobie wydaje się tu „nie na miejscu”! – poklepała go po ramieniu.
- Walka o przetrwanie, a robienie czegoś tylko dlatego, że możesz to zrobić, to dwie różne rzeczy!
- Więc jak odróżnić, czy to co robisz jest dobre czy złe?
- Bardzo prosto, zależnie jaką skalę odniesienia przyjmiesz! – prychnął. – Spytałaś eksperta w tej sprawie! Chaos we mnie mówi „tak, chimery są dobre”, a biel „to wariatka”!
Aenis zachichotała i potarmosiła go za kłaki.
- Wiesz co, Val, ja słyszę tylko jeden głos, który mówi; „z tego smoko-demona byłaby piękna chimera”.
- Nie jestem już teraz wystarczająco dziwny? – prychnął.
- Słuchaj, transmutacja może być używana w szczytnych celach, jak mówiłam! Można nią leczyć śmiertelne choroby! Wszczepiasz choremu symbionta, który choruje zamiast niego, i umiera, pacjent zaś zdrowieje! Wycinasz trupa symbionta, i cud!
- A co na to symbiont? – uśmiechnął się Valgaav.
- Z reguły nie ma nic do powiedzenia, bo najlepszymi symbiontami są grzyby, porosty, mchy lub gąbki. Można tez wszczepić symbionta, na którym zogniskuje się na przykład zadawany pacjentowi ból.
- I wracamy w ten sposób do dyskusji na temat prawdziwka czy rydza wyrastającego z mojego ramienia, który pomógłby mi opanować ból, jaki mnie dotyka podczas gdy w świecie materialnym ulegam mimowolnie przemianie w czarnego smoka – westchnął zniesmaczony Val.
- Chciałam dobrze! – naburmuszyła się Aenis. – Tylko na taki pomysł wpadłam!
- Demono-smoko-grzyb?! – jęknął w oburzeniu.
Aenis zachichotała niewinnie.
- Z porostem byłoby ci bardziej do twarzy!
- Chyba wolę już znosić te męki, jak dawniej...
Kładzie dłoń na twoim ramieniu.
- Akrenthal...? – zerka ci w oczy. – Czy będąc w Rasganie nie widziałeś może...
- Przestań – ucięła Aenis.
- Proszę cię, to moja sprawa!
Aenis westchnęła i poddając się, machnęła ręką.
- Czy nie widziałeś może młodego kapłana w czarnych szatach, o bardzo charakterystycznych, fioletowych oczach? – spytał poważnie Valgaav.
- A może wiesz coś na temat zarazy panującej w mieście i tych dziwnych masajów, którzy pojawili się w Rasganie zeszłej nocy? – dodała Aenis. – Widziałeś tę tajemniczą łuczniczkę, skaczącą po dachach, o której wszyscy szemrają? A ten białoskóry demon, który podpalił żagle fregaty w porcie... to twój znajomy, Astaroth? Póki co weźmy się tymczasem za poszukiwania – zdecydowała Aenis. – Akrenthal, poszukujemy jaja, które w gruncie rzeczy wygląda jak przezroczysta, błękitna kula, taj wielkości – pokazała palcami, czyli średnica jakieś 20 cm. – Wewnątrz jest czarny zarodek, wygląda jak malutka jaszczurka z pierzastymi skrzydłami. Gdybyś znalazł coś takiego, bardzo ostrożnie się z tym obchodź i oddaj to Valgavowi... po prostu mu to oddaj, zanim wyrwie ci ręce z niecierpliwości – zachichotała.
- Umiem... się... kontrolować...!!! – wycedził przez zaciśnięte zęby Valgaav.
- Dobrze, ślicznie – poklepała go pieszczotliwie po rogu wystającym spomiędzy jego włosów tworzących urocza fryzurę. – Rozdzielmy się. Ja biorę lewą stronę. Aha... i nie dotykajcie niczego, czego dotykać nie musicie – upomniała. – Jeśli rzuci się na was coś żywego; nie biegać, nie wrzeszczeć, stać spokojnie i modlić się, szykując dyskretnie jakiś atak. Thajenki wyznają bogów? – uśmiechnęła się.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.

Ostatnio edytowane przez Almena : 04-09-2007 o 09:29.
Almena jest offline