Ponoć w nocy budzą się demony...
Jessica, Jessica, Jess - usłyszała znajomy, acz dość niepożądany głos.
- No nie... - westchnęła ciężko.
- Jessica, nie cieszysz się że mnie widzisz? - był to spokojny głos, dżentelmena o nienagannych manierach, przynajmniej z pozoru. Najwyraźniej wybudzono w niej demony, a raczej jej własnego belzebuba - Killgrave'a, który pojawił się przy pierwszych wyrzutach sumienia. Wszechmocne istoty usłyszały jej wyzwiska i postanowiły ukarać arogancką dziewczynę, rozszarpując jej niezabliźnione rany.
- Jak z gówna na bucie - skwitowała beznamiętnie.
- No nie bądź taka. Los znów nas połączył. Cały świat, a nawet i wszechświat pragnie byśmy byli razem! - wykrzyknął z uczuciem.
Widziała go, z jego bezczelnym nonszalanckim uśmiechem. Najpewniej tylko ona.
Dziewczyna próbowała go lekceważyć, ale dobrze wiedziała, że będzie to trudne. W końcu to część myśli, które próbuje w sobie wyciszyć, usunąć, niczym chore komórki raka. "Stary przyjaciel" w mgnieniu oka przekonał ją, że nie ma zbytniego wyboru. Że w jej interesie nie jest psucie zabawy bogom, którzy tak skroili rozgrywkę, by obie strony miały równe szanse i mogą być niezadowoleni, gdyby ktoś chciał przełamać konwencję.
Co więcej purple man, bo i tak go określano, szybko wymyślił chytry plan.
- Moglibyśmy pójść za przykładem, tej blondyny i tego fioletowego wielkoluda. W tej edycji, przez ten jeden dzień, niczym jak jakieś zaklęcie w bajce, ci źli mają jeden mały problem, mianowicie - nie znają się - mrugnął do niej porozumiewawczo
Oznacza to, że nie mogą atakować pod pretekstem obrony miasta, wiedząc dokładnie kto jest wśród nich. Tym razem są ślepi, a każdy strzał to gra w rosyjską ruletkę. Miasto i tak kogoś ubije, nie teraz to później i jest duża szansa, że to będzie ktoś po ich stronie, ale może też zginąć zły. A jak ktoś nie będzie chciał oddać głosu, no to cóż - sama wiesz co to znaczy.
Pani detektyw zastanawiała się, nad słowami swojego największego wroga, który teraz grał mimo wszystko w jej lidze. Nie chciała zabijać niewinnych, w końcu tyle poświęciła dla rzekomej "sprawiedliwości". Killgrave jednak na tym nie poprzestał.
- Tu nie ma się nad czym zastanawiać! Zostało niewiele czasu! A do linczu potrzeba, aż dziewięciu głosów, skoro już ktoś zebrał dwa, największa szansa jest dla niego. Wiesz co musisz zrobić, Jessico! Czas chwycić za widły i kogoś zlinczować. Niech rozpocznie się festiwal zabijania! - krzyknął pełen werwy, po czym znikł.
Dziewczyna znów została sama, biła się z myślami, jakby otoczyło ją stado przestępców, którym miała spuścić łomot. Tak bardzo nie chciała tego robić, ale według tych głupich zasad ( które jeszcze musi doczytać) w nocy i tak przepuszczą na nich atak i zginą najpewniej niewinni.
- Mówią że każdy rodzi się bohaterem, ale jeżeli pozwoli, życie zepchnie go na złą ścieżkę. Może... - urwała wpół zdania, biorąc głęboki wdech - Może pracując długo i ciężko, zdołam się oszukać. Oddaję głos na
Jarvis
Tym samym początkowo wbrew sobie, przypieczętowała swój udział w tej masakrycznej grze, dokładnie tak jak od niej oczekiwano.