Tak dużo informacji i tak mało konkretów, przynajmniej jak na gust Detlefa. Tropy urywały się w miejscach, gdzie nie było możliwości więcej węszyć, a najbardziej interesująca ich osoba - Herr Schilde - zniknęła. Zarówno jego jak i dwórkę, która również przynosiła podejrzaną korespondencję trzeba było odnaleźć i wypytać o ich udział w sprawie. Na to potrzebowali jednak czasu.
Galeb miał jakieś zajęcia z rana, zatem Detlef zrobił to, co wydawało mu się najsłuszniejsze - wybrał się do lokalnej tawerny odwiedzanej niemal wyłącznie przez miejscowych dawi. Nie miał konkretnego celu, poza aktywnym odpoczynkiem przy dobrym ale, aczkolwiek nastawiał ucha na wieści opowiadane przy stołach. Klientela nie była wyszukana - głównie rzemieślnicy i inni ciężko pracujący dawi spragnieni napitku w drodze do lub z warsztatu oraz pracownicy karawan - wozacy i ochrona. Z tymi ostatnimi Detlef czuł się wyjątkowo swobodnie i szybko odnalazł wspólny język włączając się we wzajemne stawianie sobie kolejnych kolejek.
Oczywiście był w pracy, więc nie zamierzał wypić zbyt dużo...