Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2021, 19:35   #291
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
-1 srebrnik za dorożkę
Tupik percepcja d20=12 porażka


Tupik
Ciężkie było życie złodzieja, dopiero co niziołek ledwo przeżył podziemny wybuch, strzelano do niego z kuszy i omal nie zamarzł, przedzierając się przez zimną deszczową noc, a już znowu był w pracy, poświęcając cały dzień na obserwacje. Ale było to też ekscytujące. Cokolwiek tam w środku robiono z możnymi gośćmi, wydawało się, że było to ostatnimi czasy wielce popularne, bo coraz to wchodzili albo wychodzili tam bogaci mieszczanie lub uboższa szlachta. Pozostawiało to pytanie, co z jeszcze zamożniejszymi gośćmi? Czy jednak nie było to aż tak modne w ich kręgach? A może mogli liczyć na wizyty domowe albo w godzinach, kiedy mniej ludzi mogło obserwować ich zainteresowanie tematem?

Co do możliwości wejścia, nie wyglądało to źle, okna na piętrze nie wyglądały na specjalnie zabezpieczone i wychodziły też na tyły posiadłości, gdzie ciągnęła się spokojna alejka, w której o późnej porze raczej nie uświadczyłoby się zbyt wielu gapiów, fasada budynku też wyglądała na prostą do pokonania w pionie. Samo dostanie się do środka, nie powinno sprawić wprawnemu złodziejowi większych problemów, jedynie "wewnętrzne życie" przybytku było trudniejsze do oszacowania jedynie na podstawie ruchu na zewnątrz i tej niewielkiej części, którą Tupik zdołał zaobserwować w środku. Był to na tyle dziwaczny biznes, że spodziewać się można było prawie wszystkiego.

I wtedy objawiła się odpowiedź na przynajmniej jedno z pytań, które pojawiły się wcześniej. Do przybytku wkroczył oddział kanclerskiej straży, który wpuszczono do środka bez żadnych dyskusji. Zaledwie parę chwil później w ich eskorcie budynek opuścił mistrz Semiramidius, miał bardzo kwaśną minę.

Tupik percepcja d20=5


Niziołek zauważył ruch jego ust, wyglądał, jakby ciągle powtarzał jakąś kwestię, jakby trenował, co ma powiedzieć. Znał się trochę na czytaniu z ruchu warg i nim jeden ze strażników zasłonił niziołkowi pole widzenia ten zdecydowanie zauważył, że przemowa zaczynała się od "przepraszam".

Był późny wieczór, ale na ulicach nadal było gwarnie. Mieszkańcy gorączkowo szykowali się do nadchodzących dni rzemiosła, w czasie których do miasta przybyć miały ogromne tłumy z całej prowincji.


Piegus
Podeszli do głośnej grupki okalającej bogato odzianego kupca. Gustav westchnął zrezygnowany, naciągając improwizowaną myckę mocniej na przerośnięte uszy. Odkąd objawiono mu prawdę na temat ich wyglądu, nabrał cech prawdziwego paranoika, wodząc nerwowym wzrokiem po każdym, kto znajdował się w zasięgu widzenia. Zdecydowanie nie umykało to postronnym. Sam fakt zagadywania przez nich następnej grupy nie umknął też strażnikom, u których raczej wzmocniło to podejrzenia co do ich prawdziwej tożsamości. Póki co jednak szczęśliwie tylko obserwowali.

Problem był jednak inny, cała grupa skutecznie ignorowała ich próby nawiązania rozmowy, zbyt zajęci byli bowiem pospieszną wymianą całej masy finansowych informacji, którą kupiec najwyraźniej chłonął niczym gąbka, żądając tylko od czasu do czasu nowego zakresu dodatkowych informacji. Dopiero po paru chwilach jeden z pomocników oderwał się od grupy, odprawiony przez swego pana do pospieszenia strażników przy bramie. Odwracając się, prawie by na nich wpadł.
- O, ktoś tu stał! Ach tak! Dobry wieczór, Handke i Sohn! Znajdziecie nasz kantor na powozowej pięć! - wykrzyczał jednym tchem jak w transie, próbując jednocześnie przecisnąć się pospiesznie koło nich. Wydawało się, że zdecydowanie nie miał ochoty na rozmowę, ale przynajmniej ich dostrzegał, więc chyba mieli ten krótki moment, by przedstawić swoją sprawę.

Nagle Gustav zamarł, a niziołek spojrzał za siebie, na to, na co patrzył jego zadziwiony kompan. Mężczyzna, który wcześniej stał w kolejce z nieszczęśliwą dziewczynką, obecnie był blady jak ściana, trzymał się za brzuch, a na jego dłoniach widać było ślady czerwieni. Zaś po małej nie było śladu. Był w zupełnym szoku, z ledwością wskazał coś ręką. Podążając za nią, widać było krzewy na skraju lasu i jakiś ruch czegoś, co właśnie w nich znikało.

Wydawało się, że poza Gustavem i Piegusem nikt jeszcze nic nie zauważył. Wliczając w to strażników.
 
Tadeus jest offline