Roz z uwagą słuchała co Kaufmann miał do powiedzenia. Jego i krasnoludów ustalenia zdawały się pasować do tego co dowiedziała się sama. Pozytywne zakończenie tego długiego dnia. Jeszcze raz szepnęła krótką modlitwę do Vereny.
Podziękowała kupcowi za spotkanie dodając na odchodnym.
- Spróbuję się jutro dowiedzeć czegoś o Oskarze. Długi hazardowe potrafią się ciągnąć za człowiekiem do innych miast, a Wissenburg jest całkiem blisko.
Ukłoniła się uniżenie jak przystało na rozmowę z pracodawcą i wróciła do domu odetchnąć przed kolejnym pracowitym dniem.
Pierwsze kroki o poranku skierowała jednak do biblioteki. Bardziej od Oskara intrygował ją list do Sylwanii. Pozostałe listy miały kluczowe znaczenie dla sytuacji politycznej w Wissenlandzie i okolicznych regionach. Tymczasem dotychczas niczego o Sylwanii nie udało jej się usłyszeć.
Starając się wyglądać jak zagubiona studentka poprosiła o pomoc w znalezieniu gazet i broszur mówiących o ostatnich zdarzeniach z tej prowincji. Dorzuciła do tego książkę z historią regionu, który jej osobiście kojarzył się tylko z wampirami i zasiadła do czytania. Może umknęła im sprzed oczu jakaś wiadomość świadcząca o tym, że list wywołał w Sylwanii pewne reakcje. Aplegatt zaznaczył, że na odpowiedź nikt nie czekał. Mogło to oznaczać, że albo nikt nie wiedział o takim liście, albo że sytuacja zmieniła się na tyle, iż odpowiedź nie miała znaczenia.
Ostatecznie dwie godziny na siedząco dobrze jej zrobią.
Po wizycie w bibliotece zamierzała się udać do karczmy w której najczęściej widywano sylwańskich kupców. Najnowsze plotki też mogły być jakąś wskazówką. Słaby trop, ale gdzieś musiała zjeść obiad. Z zadowoleniem odnotowała fakt, że na koszt lokalnego wywiadu może żywić się w knajpach. Nigdy nie lubiła gotować dla jednej osoby. Szkoda roboty, bo nawet jeśli danie się udało to nie miał go kto pochwalić. Dla równowagi postanowiła sobie notować jakość posiłków w poszczególnych lokalach. Bezużyteczna wiedza wątpliwej jakości, która mogła odciągnąć jej myśli od intrygi z Elektorką w tle.
Na dalszą część dnia plan był tyle prosty, co potencjalnie niebezpieczny. Czarna Róża, podejrzanej proweniencji dziewka mieszkająca drzwi w drzwi ze skromną guwernantką Roz Bauer dostała ostatnio zlecenie na znalezienie właściciela wissenberdzkich długów, niejakiego Oskara von Shilde. Typ zadłużał się w Wissenbergu, ale pomieszkiwał w Nuln, choć, z tego co Róży było wiadomo ostatnio zapadł się pod ziemię. Każdy kto mógł sprzedać jakąś informację na jego temat mógł liczyć na przyzwoity rewanż w srebrze. O ile oczywiście wieści okażą się prawdziwe. Nie zamierzała szczędzić monet na informacje, czy też po to by zachęcić kogoś do mówienia. Nie zamierzała jendnak rozdawać monet na prawo i lewo. Liczyła na własne doświadczenie w tej kwestii. Pracując dla kupców nauczyła się jak wyłapać, czy dana plotka lub wiadomość są coś warte. W portowych i podejrzanych knajpach oprócz szemranych wieści można było też dostać w mordę, albo wzbudzić niezdrowe zainteresowanie. Niemniej istniał cień szansy, że ktoś z marginesu trafił w swojej przeszłości na Oskara, albo też jego samego nożem pod żebro.
Kolejny dzień zapowiadał się równie pracowicie co poprzedni.