Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2021, 20:52   #138
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Wioska Wypas, wieczór 20 shnyk-ranu

Zimne i chmurne popołudnie, prędko zamieniło się w wieczór, ciemny i mroźny. Cienie ucztowały na fasadach karmione światłem nielicznych kaganków, ludzie się pochowali ustępując marom. Nieśmiała łuna dochodziła z okolic hałaśliwej stodoły. Widać było ściągających tam poganiaczy, już tylko nieliczni pogwizdywali za wałem między stadami opasów.

Spalona Świątynia

Oczekując niecierpliwie na koniec wnikliwych oględzin okolic wieży przez Allena Milcarr zatopiony we wspomnieniach dawnej wiary nie spostrzegł, kiedy czerń zapanowała nad światem. Za to wróciło wspomnienie, znów oglądnął się przez ramię na wrota. Kiedyś prowadzono go przez podobne, Khtan Maurycy kazał mu przyklęknąć i pokornie patrzyć w stopy, sam zaś wykonał jakiś gest. To było dawno, jeszcze przed tfamicką klątwą, więc młody jeszcze wtedy opryszek podglądał.

Oprzytomniał, przyglądając się dla odmiany zastygłemu przed pionową ścianą wieży elfowi.

Allen uważnie zbadał okolny mur, upewniwszy się tym samym, że nikt nie użył narzędzi do wspinaczki na jego powierzchni, przynajmniej ostatnim czasem. Jego uwagę przykuło za to co innego. Odbite w tym miejscu ślady stóp, stóp dorosłego człeka, lub orka okutego w wiejskie łapcie. próbował dojść skąd pochodzą i dokąd odeszły, ale brak umiejętności tropiciela pozwolił mu tylko wyznaczyć kierunek odwrotu, ku obozującym na wale ziemnym barbarzyńcom z bestią.


Biesiadna stodoła Graba

Trzeszczała podłoga i napięte skórzane pancerze, powietrze było tak gęste, że nie śmiał latać nawet żaden Cesarski Bąk. Nad wszystko przebijało się tylko ordynarne mlaskanie Gromby spożywającego udziec.

Niespodziewanie potężny Gnoll odsunął ławę, na której siedział, tak, że Grab siedzący obok zwalił się przygnieciony jej ciężarem, Węszymord doskoczył do wojowników w dwu susach i trudno było ocenić, czy przyłącza się do pieszczot, czy burdy i po której stronie. Cowboye struchleli, jedna Java wciąż stała hardo nie odpuszczając pola, mimo, że przytrzymywana przez jednego ze Złocistych. Drugi z ordyńców znalazłszy się na Bhurkka osłonił się ramieniem, uskoczył zbyt prędko i zwalił na klepisko pociągając za sobą snopek słomy i gliniany dzban z kiszoną Agawą.

Uniesiony walką Gnoll kontynuował błyskawicznie, myślenie pozostawiając na później, umięśnioną nogą przygniótł rekę nieszczęśnika sięgającego po nóż. Ostrze opadło, cos chrupnęło pod stopą Bhurrka. W ręku drugiego napastnika tez błysnęło ostrze, ale trzymane już pewnie. Ale i cowboye nabrali pewności siebie w obliczy zwycięskiego herosa- przewodnika. Ordyniec chwile jeszcze szarpał się z kobietą, ale zaraz otoczyły go tylko noże i gniewne spojrzenia, a to najgorsze należało do tryumfującego Węszymordy.


Czarodzieje: Macie swoje spostrzeżenia i wnioski. Co poczniecie z nową wiedzą. Line możecie załatwić w pół godziny, drabina ze stodoły wystarczy na drugi poziom, ale nie na górę. Może zrobicie coś innego.

Bhurrek: Sotto nie poszedł w sukurs Gnollowi, ale Węszymór obalił i nieco uszkodził jednego z napastników, drugi jest osaczony w gąszczu noży. Przypominam, że przy stole z sołtysem siedzi jeszcze adiutant lorda złocistych. Co pocznie Bhurrek?

 
Nanatar jest offline