Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2021, 01:48   #24
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=u2I7tenqSXk[/MEDIA] Wixom; zachodnie Walled Lake; kamienica Cyborgów

Poranki bywały różne, najróżniejsze. Te gorsze zaczynało się zwykle gdzieś w brudnej, wilgotnej dziurze, często ze skrępowanymi rękami i zaschniętą krwią oblepiającą zarówno ubranie jak i skórę. W tym co gadała Phere musiało być jednak ziarno prawdy - Duchy ją lubiły, inaczej nie dało się wyjaśnić faktu że po raz kolejny nowy dzień powitał albinoskę w stanie dalekim od skatowania czy niewoli. Co prawda łeb ją trochę bolał, a i całkiem sporej kolekcji siniaków dorobiła się w nocy, lecz była to przyjemna potyczka. Taka dzięki której po zejściu z piętra do kuchni siedziby Cyborgów biała gęba się jej cieszyła, zaś ilekroć przeskakiwała wzrokiem na głównego gospodarza imprezy robiło się dziewczynie o wiele cieplej nie tylko pod sercem. Samo śniadanie składające się z resztek wczorajszej pizzy i czegoś ciepłego bez alkoholu, co domownicy ponosili do stołu przebiegało w przyjemnej atmosferze rozleniwienia, gdy większość ruszała szczękami żując, a Mila ruszała szczękami gadając, aż wygadała im nowy problem. Oczywiście fajnie się słuchało o niby uwiedzeniu Katty z Ligi jednym spojrzeniem, ale w rzeczywistości aż tak kolorowo przecież nie było. Niestety okolica podłapała temat i trzeba było w miarę bezboleśnie się z całego cyrku wykręcić sianem bez tracenia nagromadzonego od zeszłego wieczora fejmu gości “Cylindra”.

- Mordo… a czy my mamy fotę Dzikiego w kajdankach? - po złapaniu spojrzenia drugiej blondynki, Lucy odpaliła szluga i popatrzyła Geronimo prosto w oczy - Odpowiedź brzmi nie, a wiesz dlaczego? Osobom na pewnym stanowisku nie wypada robić sobie takich kompromitujących fot, bo jeśli gdzieś wyciekną przez przypadek albo się rozniosą to pal licho Dzikiego. Jemu zapinanie panienek w kajdanki ujmy na wizerunku nie zrobi, wręcz przeciwnie. Jeszcze dłuższe kolejki kociaków by się do niego ustawiały ze mną i Lolą na czele - klepnęła kumpelę po ramieniu - Ale Katty nie jest rajdowcem, ma odpowiedzialne stanowisko i jest jakby taką wizytówką firmy. Tej poważnej części, a my ją za bardzo lubimy aby wpędzać w tarapaty. Zrobimy sobie z nią fotę jakąś pikantniejszą, ale też bez przesady… no możemy na pamiątkę jej zabrać majtki na Ścianę Chwały. Cholera, od Stana nic nie wzięłyśmy! - jęknęła rozczarowana do Mili kiedy sobie ten fakt uświadomiła.

- No! No właśnie! Może majtki jakieś od niej weźmiemy czy co! No ale fotki w kajdankach no to tak jak Śnieżka mówi! - Mila z ulgą w oczach podłapała pomysł kumpeli i spojrzała najpierw na Xaviera, potem na Cyborga i na resztę. Mówiąc szybko i głośno starała się zagłuszyć ten moment niepewności jakby nigdy się nie wydarzył.

- Ale przecież by nigdzie nie wyciekły takie fotki. Byście tylko nam pokazały i tyle. - mruknął nieco rozczarowany jeden z Cyborgów któremu pomysł takiej fotki bardzo przypadł widocznie do gusty.

- A skąd mamy wiedzieć czy przywieziecie jej majtki a nie jakieś swoje? - zapytał drugi patrząc nieco podejrzliwym wzrokiem na obie blondynki.

- A ona na pewno woli tylko blondynki? A blondynów? Może zapytacie jak będziecie z nią gadać? - blondwłosy Casey wrócił zaś do pomysłu, że może by się załapał na te preferencje sekretarki skoro tak bardzo lubiła blond jak to koleżanki właśnie opowiadały.

- Zapytamy, kto wie? - Phere uśmiechnęła się jakby to nie był żaden problem, a jedynie formalność. Dało jej to czas aby zastanowić się nad resztą i chyba znalazła rozwiązanie. - Telefon po pijaku można zgubić, mogą go zakosić a trzeźwe nie zamierzamy wrócić. Co do naszych majtek byście się lepiej orientowali gdybyście zamiast szlajać się po rewirze częściej nas do siebie zapraszali, albo częściej wpadali do nas - posłała Cyborgom krzywy uśmiech - Zrobimy jej fotę w tej bieliźnie, wtedy sami zobaczycie.

- Dobra! - połączone siły obu brygad momentalnie zgodziły się na taki kompromis. Bo kto by nie chciał zobaczyć ich ulubionej i do tego ślicznej sekretarki w samej bieliźnie!? Ta wizja spodobała się wszystkim i więcej już nie dręczyli obu Żałobnic o ten detal wierząc w ich intencje i możliwości. Tylko Lola mocno zasznurowała usta i spojrzała na albinoskę jakby dumała jak do cholery skombinują takie zdjęcia. Ale oficjalnie trzymała fason dalej.

- My niedługo będziemy już lecieć. Mamy jeszcze na dzisiaj tankowanie u Raidersów i parę innych spraw. Ale zapraszamy do nas. Może w weekend? Albo w następnym tygodniu? - Roger dał znać, że czas kończyć tą gościnę u kolegów. Ale też chyba miło ją wspominał skoro od ręki zaprosił ich na rewanż.

- W weekend to już jesteśmy umówieni. Ale po… No… Czemu nie… W poniedziałek to może jeszcze nie ale wtorek czy środa to już no tak, można by spróbować. - Cyborg uniósł głowę i przesunął się spojrzeniem po swoich bandziorach ale koniec końców znów spoczął spojrzeniem na herszcie drugiej bandy.

Phere pod stołem kopnęła Milę dyskretnie. Jasne, wizja kolejnej imprezy się jej podobała tylko mieli mały latynoski problem. Taki dość niewygodny wobec innych Runnerów.
- A wiesz że Ash zamontował takie niebieskie światełka w tych swoich lodówach z kostnicy? - zwróciła się do głównego gospodarza - Musisz je zobaczyć, ale na razie zjedzmy co jest bo jak mówił Skaza dużo roboty mamy to potem braknie czasu coś przetrącić… a w ogóle powiedz, mieliście tu jakieś części do dronów jak zajmowaliście budynek?

- Części do dronów? - Cyborg zadarł głowę aby posłać jej zdziwione spojrzenie tą nagłą zmianą tematu.

- No takie kamery albo antenki czy tam inne przekaźniki. Takie tam techniczne gówno. A te nowe bajery Asha no tak musicie zobaczyć. Zresztą tak was dawno nie było, że nie wiem czy w ogóle ogarniacie co my tam mamy. - Lola skrzywiła się lekko gdy ją pod stołem Lucy trzepnęła ale starała się jakoś pociągnąć dalej jej pomysł.

- Chyba nie. Nie było tu żadnych dronów. Komputery, laptopy, tablety, drukarki to tak ale jakichś dronów to nie. - szef cyborgów popatrzył na nich chcąc sobie przypomnieć co tu zastali kiedyś tam jak zajmowali ten budynek. Ale ci też coś nie wyglądali jakby pamiętali o jakichś dronach tutaj i innych do nich bajerach o jakie pytały koleżanki.

- Jak wpadacie trzeba Ashowi powiedzieć żeby więcej bimbru nastawił - albinoska podbiła temat, kiwając głową do drugiej blondynki. Następnie oczy skierowała na sąsiadów - Weźcie, kurwa, w ogóle ogarnijcie parę lamp to porzucamy kołpakami jak przyjedziecie. I zgarniemy zielsko od Manfreda i Johnson… te drony trudno. Niech się Liga o to martwi - machnęła ręką.

Nastąpił moment ostatniej kolejki, potem jeszcze rozchodniak i jakoś gospodarz im się rozgadał. Opowieść Cyborga o Nowym Jorku podobała się Lucy, która sama nigdy nie wyściubiła nosa poza rodzinne miasto i było jej z tym może dobrze, lecz zdawała sobie sprawę że to ogranicza horyzonty. Dlatego lubiła słuchać o obcych miastach wydających się często równie przystępnymi czy zrozumiałymi co obce planety zamieszkałe przez obce razy kosmitów. Typu Nowojorczycy przykładowo.

- A wyobraź sobie że taki Stary Zgred by rządził całym miastem. - popatrzyła na Skazę zadumana - Nie ma nas, nie ma Huronów. Nie ma Camino, a zamiast ich rewiru jest wielki lej… okay, to by akurat było naprawdę spoko, ale wracając do tematu. Tylko garniaki, sztywniaki, czarne fury i jebane krawaty zamiast porządnej skórzanej kurtki. Dobrze że jesteśmy z Det, tutaj mamy wybór. Nie jak tam w tym Zgniłym Jabłku: prezydent albo prezydent. Albo kulka w łeb. U nas przynajmniej jakaś kultura jest, nie chcesz skóry idziesz do dresów. Ciśnie cię dres to lecisz do Lostów i tam ci wbijają lateksowy gorset w dupę, ale skoro lubisz to masz - rozłożyła ręce.

- Akurat za brudasami to bym nie tęsknił. Wkurwiają mnie. Reszta może być. No Schultz póki siedzi na swoim rewirze to też może być. - towarzystwo przez chwilę w milczeniu trawiło wizję Śnieżki i pierwszy odezwał się Cyborg. W nieco żartobliwym tonie. Inni podłapali bo ze wszystkich wielkich gangów Runnerzy od lat największą kosę mieli właśnie z Camino. No i z mutkami Hegemona ale to po pierwsze była w miarę świeża sprawa powiązana z ogłoszeniem Zamkniętej Strefy a po drugie wszyscy inni ich nienawidzili i niszczyli gdy się tylko dało więc tego na poważnie nikt nie liczył gdy sprawdzano te międzynarodowe animozje w tym mieście.

- Ale Śnieżka ma rację. Jakby Schultz opanował całe miasto byłoby przejebane. Już gorzej to chyba tylko jakby Hegemon wygrał i przerobił wszystkich na te swoje mutki. - Skaza po chwili zastanowienia też dodał swoje trzy gamble i pozostali pokiwali głowami.

- No to na pohybel im! I mutkom i garniakom i kolorowym! - zawołał bojowo Xavier podnosząc swój kubek. Pozostali podchwycili i wznieśli wesoły toast.

- Jebać brudasów! - Śnieżka dorzuciła swoje zanim przechyliła szkło. Złapała jeszcze szybkie spojrzenie Loli i ledwo powstrzymała się od parsknięcia. Tak, jebanie brudasów wychodziło im obu bardzo dobrze ostatnio. Chyba, że Nico traktował mieli jako wyjątek od reguły, ale za to bardzo sympatyczny wyjątek.
- Dobrze że u nas rządzi Stan - powiedziała odstawiając szklankę i parsknęła cicho - Aż na pierwszy rzut oka trudno uwierzyć że taki słodziak trzyma nas wszystkich za mordy. Znaczy ten, pewnie w interesach i tam na ustalaniu ważnych rzeczy już się nie zgrywa, ale… milutki jest.

- No! A jak się umie całować! I inne ciekawe rzeczy! - Lola wypaliła od razu nie mogąc się powstrzymać aby się nie pochwalić nową znajomością. I to na najwyższym szczeblu! Cyborgi pokiwały mądrze głowami ale mogli czuć się trochę nieswojo na myśl, że ich kumpele zaliczyły numerek z typem do jakiego biegły wszystkie runnerowe nici.

- Dymek jest spoko. Kiedyś jarałem z nim jointa. Jeszcze małolaty byliśmy. - przyznał Cyborg kiwając mądrze głową.

- A ja go kiedyś wiozłem. Nawalony był w trzy dupy. Wsadzili go mi na tylne siedzenie, kazali wieźć do fabryki to zawiozłem. Dopiero jak wysiadali to mi jeden z nich powiedział kto to był. Szkoda, że nie jak wsiadali. To nawet nie zdążyłem się przyjrzeć. - odparł jeden z cyborgów chwaląc się taką powierzchowną znajomością z Hollfieldem.

- My się wczoraj na niego nadziałyśmy przed fabryką… ale on ma ślepia! Jak dwa płomienie spawarki - Phere uśmiechnęła się, a jej wzrok się zrobił trochę cielęcy. Musiała to przepalić i przepić kawą z prądem.
- Jest zajebisty! Normalnie gadał z nami jak wy teraz, na luzie. Siedział na kanistrze i jarali z kumplami koło koksownika, w pierwszej chwili go nie poznałyśmy bo siedział tyłem, taki niepozorny blondas. Dał nam odspawać bo gdzieś ogień zapodziałyśmy, powiedział gdzie szukać Bricksa… i nie kręcił nosem na numer z fartownym albinosem - nie wytrzymała i zaśmiała się patrząc na Skazę, bo on akurat kojarzył na czym sztuczka polegała. Ale nie wiedział jeszcze co się odwaliło pod Fabryką.

- No! I w ogóle nie wyglądał jak szef! Znaczy no u Starego zgreda to sami wiecie w tym “Ambasadorze”. Audiencje, umawianie się no i w ogóle ważniak na całego. A ten nie!Siedział sobie na tym kanistrze, przy koksowniku i jarał szluga z kumplami. No ja to go poznałam dopiero jak wyszłam z wozu. Jeszcze trochę i bym go minęła i nie rozpoznała kto tam w ogóle siedzi na tym kanistrze. - druga z blondynek chętnie uzupełniła opowieść koleżanki a Skaza w tym czasie mądrze skinął głową dając znak, że kojarzy co się mogło wydarzyć z tym fartownym albinosem i całą resztą.

- To kozacko. - mruknął Cyborg sięgając po fajka z paczki leżącej na stole.

- Bzyknęłyście się z samym Dymkiem? - zapytał z mieszaniną fascynacji i niedowierzania ten cyborg co mówił, że kiedyś go wiózł.

- A co, my jakieś krzywe albo lewe? - Lucy uniosła jedna brew ukrywając jaką radochę jej sprawia możliwość powiedzenia prostego stwierdzenia - Oczywiście że go wyciągnęłyśmy z ciuchów i przeleciałyśmy, ty byś tak nie zrobił gdyby ci go Duchy wpakowały prosto w łapy no i był laską, a nie facetem? Co prawda łatwo nie było, bo w końcu to Dymek, nie? Szef wszystkich naszych szefów, musiałyśmy z Lolą coś wykombinować, ale się udało - rzuciła szeroki uśmiech blondynie - Go zainteresować. Jego kumple też mieli trochę radochy z widowiska, może jak ich spotkamy pod fabryką następnym razem będą pamiętać i przychylniej spojrzą na dwie płotki które im tam pływają bo ich rewirze za płotem. Znam jednak takiego jednego z chromem na gębie co ma większy kaliber za paskiem - dodała do Cyborga żeby nie czuł się pomijany i bez szans na podjazd przy kimś takim jak Hollyfield i to we własnym domu.

Podziałało na tyle, że Cyborg rozpromienił się słysząc, że jako ogier nie ustępuje samemu Hollyfieldowi. Dumnym gestem objął obie blondynki jakby był ich jedynym, legalnym właścicielem i władcą. Zwłaszcza, że Lola nachyliła się do niego i dała mu całusa. No i reszcie chłopaków jakoś ulżyło widząc to wszystko.

- No ja Dymka to bym nie przeleciał ani nic. Ale taką Katty albo Jay… - Geronimo pokręcił mądrze głową dając znać, że z facetem to go nie kręci, nawet z samym Dymkiem albo inną gwiazdą. No ale z jakąś ligową ślicznotką to oczywiście bardzo chętnie. Reszta chłopaków też podchwyciła ten pomysł śmiejąc się i żartując. Phere za to dodała, że cieszy się z tego, bo więcej samców zostaje dzięki temu dla niej i Loli. Równowaga natury.


Przedpołudnie; Dom Żałobników; pogodnie

Powrót do domu zajął im dosłownie parę minut. Daleko nie mieli, furą robił się rzut beretem, a jeszcze jak Lola dała po garach to ledwo kamienica Cyborgów zniknęła za horyzontem, a przed oczami Żałobników wyrósł dom pogrzebowy. Śniadanie i klin pomogły w walce z porannym kacem, chociaż otarta skóra na nadgarstkach piekła Phere, poza tym wyglądała podejrzanie - czerwone, opuchnięte pręgi na białej skórze. Zupełnie jakby ktoś dziewczynie założył kajdanki, albo coś. Z tego też powodu gdy już podjechali pod front swojej meliny postanowiła najpierw pogadać z Ashem, a następnie dopiero sprawdzić co słychać u ich rekonwalescenta.
- Dasz nam te papiery, co Gery? Na juchę do Knighta. Zakręcimy się tu i lecimy do Raidersów - poprosiła starszego Runnera, obejmując go ramieniem gdy wysiedli na ubity bruk.

- Pewnie. - zgodził się i razem weszli do kamienicy w jakiej urzędowali. Tam przywitał ich Ash. Wyłaniał się z półmroku jak prawdziwy wampir. Ale uśmiech miał całkiem życzliwy a spojrzenie zaciekawione.

- I jak było? - zapytał widząc powracającą czwórkę kolegów i koleżanek. Ci zaś władowali się na korytarz a potem na rodzinne schody prowadzące na górę.

- Wiesz, takie sąsiedzkie spotkanie przy flaszce i żarciu. - albinoska pocałowała go w policzek na powitanie gdy się mijali i mówiła kiedy wchodzili na schody - Czyli było świetnie! Dobrze było ich wszystkich zobaczyć, są cali. Zrobili rozpierdol na rewirze brudasów i wrócili w jednym kawałku, tylko trochę fure zarysowali, ale żaden cieć stamtąd ich nie dogonił. Porozrzucali im Mołotowy, posiali ołów. Spisali się. Umówiliśmy się wstępnie na środę, teraz oni wpadają do nas to sam się przekonasz na własnej skórze jak jest - zaśmiała się - A teraz gadaj, filmy ze śmieszka się podobały? Jak wam minął wieczór?

- W porządku. Filmy. No i on też. Nie robił problemów ani nic. - Ash pokiwał swoją wygoloną głową słuchając tych relacji z imprezy i uśmiechając się do nich ciepło. Skaza poszedł na górę do siebie aby przynieść te fanty na wymianę. A reszta dotarła do salonu gdzie na sofie urzędował obandażowany Latynos. Też im skinął głową na powitanie i uśmiechnął się z wyczekiwaniem.

- A to teraz oni przyjadą do nas? W środę? - upewnił się Aaron czy dobrze zrozumiał słowa Śnieżki. Bo w końcu aż tak często to gości nie mieli u siebie.

- No. Masz jakieś światełka zamontować. Czy coś. Laski mówiły. - Gero walnął się na sofie obok kuriera i zaczął grzebać pilotem w programie aby coś sobie włączyć. Technik zaś spojrzał pytająco na obie blondynki.

- Światełka? - zdziwił się nie bardzo wiedząc jak ma rozumieć słowa kolegi.

Na odpowiedź musiał trochę poczekać, bo ledwo dwie blond harpie przekroczyły próg pomieszczenia i zobaczyły kto tam gnije, od razu ze śmiechem dopadły sofy oraz okupującego ją brudasa. Zdybały go z dwóch stron, przytulając z uczuciem i równie czule witając pocałunkami. Witali się tak dłuższą chwilę, gdy Runnerki wymieniały się męskimi ustami, a ta która je zwalniała zaczynała wargami znaczyć skórę zarośniętych policzków, szyi czy grdyki. Kobiece ręce też nie próżnowały, buszując zarówno pod ubraniami rannego, jak i pod kocem którym został okryty. Uważały jednak na opatrunki zachowując ostrożność, bo przecież nie o to chodziło, aby mu sprawić ból, lecz pokazać radość z ponownego spotkania.
- Diody, te LEDy co masz w lodówce do spania im zachwalałyśmy - Lucy wyjaśniła gdy nadeszła jej kolei na oddanie Mili ust Latynosa. Popatrzyła na technika - Trzeba będzie bimber nastawić, żarcie skołujemy. No i fura, patrzyłeś jak prosiłam co z nią? Będzie jeździć? Jakby dała radę jeździć to możemy ją ukryć u Manfreda i Johnson na ten wieczór. albo chociaż tam przepchnąć. Nico nigdzie nie wykopujemy, jest nasz. Zamknie się drzwi na poddasze i niech Cyborgi spierdalają się bawić gdzie indziej. Trzy piętra im chyba wystarczą, co nie? A tobie jak minął wieczór, czujesz się lepiej? - ostatnie pytanie skierowała do obejmowanego mężczyzny.

- Tak. Filmy oglądaliśmy. - odparł kurier obwieszony dwiema blondynkami jakie udowadniały jak się cieszą na te ponowne spotkanie z nim.

- Fajnie. Bo my ze Śnieżką jedziemy zaraz na miasto zatankować do Raidersów. No i załatwić parę spraw. - poinformowała go Mila. A raczej także i Aarona przy okazji.

- Aha. Te diodki. Właściwie to to są lampki choinkowe. Ale też LED. Tak, da się. A to ma być u mnie? W piwnicy? A nie tutaj? - Ash pokiwał głową na znak, że raczej nie będzie problemu ze światełkami. Jednak nieco się zdziwił słysząc, że to u niego mają się bawić z gośćmi z sąsiedniego gangu.

- Skaza nic nie mówił. Jego trzeba zapytać. - odpowiedział Xavier znajdując jeden z tych filmów przywiezionych wczoraj przez dziewczyny od Mario. Ich jeszcze nie miał okazji oglądać. - Fajne? - zapytał chłopaków co już mieli za sobą tą filmową lekturę.

- No. Strzelają się i są pościgi samochodowe. Chociaż za dużo gliniarzy jak dla mnie. - Nico odpowiedział mu jak kolega koledze.

- Super, cieszę się że was nuda nie dopadła… a te różowe oglądaliście? - Lucy popatrzyła bystro na obydwu nocnych domowników. Ciekawiło ją czy sobie obaj puścili pornole przed snem. Drapiąc meksa po głowie wzruszyła ramionami.
- Jak Skaza zejdzie to z nim się to ustali. Mów co z furą, Ash.

- A fura… - Ash chętnie podłapał ten drugi temat coś nie kwapiąc się do spowiedzi co dokładnie oglądali wczoraj albo dzisiaj.

- Kiepsko. Akumulator pękł, właściwie to poszedł w drzazgi. Chłodnica, reflektory, zderzak, no cały przód. Dach i boki są pogniecione od dachowania. No kiepsko. Już gadałem z Nico. Jak się usra aby ją zawieźć do warsztatu i przywrócić gruchota na koła no pewnie się ostatecznie da. Ale to kupa czasu i części. No i prawdziwy warsztat. Ja tutaj to tam mogę coś wymontować z niej i tyle. - technik podobnie jak stawiał ostatnio diagnozę co do stanu kuriera tak teraz zrobił to co do jego fury. A ta nie wyglądała zbyt różowo.

- Ja widziałem przez okno. Ash ma rację to złom. Już mu mówiłem, wymontuj co się da, może się opchnie na części i trzeba kupić nową. Na początek to aby było. Potem się pomyśli o czymś fajniejszym. - Nico prawie wszedł mechanikowi w słowo. Widocznie już to mieli obgadane bo całkiem nieźle się uzupełniali w tych wypowiedziach.

- Dziewczyny. - usłyszeli kroki powracającego Rogera. A po chwili wszedł do salonu. Przyniósł garść talonów na paliwo jakich w mieście powszechnie używano jako uniwersalnego środka wymiany. No i można było też kupić paliwo w rafie.

- Dzięki Gery, jesteś najlepszy! - Lucy poderwała się z sofy i wdzięcznie potruchtała do bruneta żeby przejąć papierowe gamble. Było ich sporo, powinno starczyć na cały bak Mustanga, więc będzie na czym jeździć.
- Obskoczymy rafę po wachę, obskoczymy targowiska po żarcie. Jeszcze jakieś życzenia? - objęła go za szyję, stając na palcach żeby przykleić swoje czoło do jego czoła.

- Wróćcie cało aby was nie trzeba było szukać po całym mieście. - uśmiechnął się łagodnie zachowując swój firmowy spokój.

- Kupcie jakieś mięcho. Albo kiełbę chociaż. - ze swojego miejsca na sofie Geronimo dorzucił coś do zamówienia. W końcu z czymś mięsnym nie było tak łatwo w mieście więc często jeśli nie częściej w roli mięsa występowały ryby z jeziora St. Clare albo któregoś z mniejszych. A z tego prawdziwego jak już to dominowały kury albo podroby. Więc prawdziwe steki albo coś podobnego trafiały się raz w tygodniu i zwykle trzeba było się zadowalać jego substytutami. Geronimo zaś należał do ludzi, którzy z warzyw najbardziej lubili właśnie kiełbasę.


Południe; rafneria Raidersów; pada deszcz

- I jeszcze padać zaczęło. - prychnęła z niezadowolenia blondynka za kierownicą czarnego Mustanga. Faktycznie jak tu przyjechały to już się chmurzyło. A jak już stały to właśnie krople zaczęły uderzać o szyby, karoserię i resztę świata. Chociaż mimo to jak na początek października to na zewnątrz było zaskakująco ciepło. Na tyle, że nie wiało zimnem przez uchylone okno.

- O rany ale mnie poniosło z tą Katty u Cyborgów. Matko skąd my weźmiemy jej fotkę w bieliźnie? - gdy tak jeszcze jeździły z jednego punktu do drugiego za tą obiecaną morfiną dla Asha jaką zużył na Nico to jeszcze miały co do roboty. Z morfiną było ciężko. W dwóch miejscach już lub jeszcze nie mieli a w trzecim facet miał ostatnią. Więc poszła za parę pestek do parabellki jakie wydłubały z magazynku Glocka zdobytego na Nico właśnie. No to jeszcze coś się działo. Ale jak teraz gdy stały w tej ślamazarnej kolejce to właściwie nic się nie działo. I jeszcze zaczęło padać. Ten bezruch drażnił i irytował żywiołową blondynkę to miała czas na rozmyślania i rozmowy o tych rozmyślaniach.

- Nie wiem - mruknęła jej towarzyszka niedoli, zabijając czas dłubaniem nożem w zgarniętej po drodze gałęzi. Ułamała kawałek długości przedramienia i teraz zapamiętale drążyła w suchym drewnie byle tylko mieć co robić i czymś zająć ręce. Też się nad tym zastanawiała, ale w głowie miała na razie tylko pustkę.
- Jeszcze nie wiem - dodała żeby jakoś poprawić atmosferę na mniej grobową. Nie robiła Mili wyrzutów za wkopanie w podobna kabałę, nie było sensu. Siedziały w tym razem, a więcej pożytku zrobi skupienie na rozwiązaniu problemu zamiast pustych pretensjach.
- Katty… z Ligi - mruknęła nieobecnie, sprawiając wrażenie że oprócz maltretowanego kawałka drewna nie widzi nic więcej - Skoro ponoć ją zbajerowałyśmy to zróbmy to. Poderwiemy laskę i zaciągniemy do łóżka. Co prawda… wiesz, że wolę facetów, ale jak trzeba to trzeba. W ogóle to dzięki za Dymka. Bez ciebie by się nie udało.

- Oh, cała przyjemność po mojej stronie! Jakbyś chciała powtórkę to ja zawsze chętnie! No a z Dymkiem rany bomba wyszło! Nie udałoby się bez ciebie! Mnie to w ogóle zamurowało jak się zorientowałam kto to jest! - Mila roześmiała się słysząc tą pochwałę i z tej radości cmoknęła policzek kumpeli. Chociaż przed chwilą to mrugała oczami jak usłyszała na czym polega jej pomysł z fotką Katty w bieliźnie.

- No ale z Katty no co ty… Przecież to Katty z Ligi! O rany co mnie napadło? Ale no tak mi ślina przyniosła. Tak mi się fajnie ich bajerowało. Widziałaś jak to łykali? Jak pelikany no i chcieli jeszcze. No ale cholera zapomniałam o tym cholernym telefonie i zdjęciach… - westchnęła żałując swoich pochopnych słów przy śniadanie. No faktycznie gdyby nie ten telefon co mógł robić zdjęcia to może na samej bajerze i wrażeniu by się skończyło. Westchnęła ponownie i wyjęła zmiętoloną paczkę fajek. A z niej dwa papierosy które odpaliła i jeden podała kumpeli.

- Znaczy nie no, żeby nie było ja z Katty to ja bym z nią bardzo chętnie. Tak jak wczoraj z Dymkiem albo z Nico. O tak, bardzo chętnie. Ale by reszcie oko zbielało! W końcu ona jest z Ligi i w ogóle! No ale no jej… - najpierw zajarała się do pomysłu aby zaciągnąć ową sympatyczną i zgrabną sekretarkę do łóżka. Ale przygasła jak sobie pomyślała jakie są szanse na taki scenariusz.

- Nawet myślałam z tym zdjęciem, że jedna z nas by mogła zrobić fotkę drugiej. To by wszystko zostało w rodzinie. No ale musiałoby być bez twarzy. A bez twarzy to nam raczej nie uwierzą, że to ona jest na fotce albo któraś z nas. No i ej, ja też bym chętnie zobaczyła jej fotkę w bieliźnie. Albo i bez. Bo co mamy jej powiedzieć? “Cześć Katty, dasz nam sobie zrobić fotkę w bieliźnie?”. - pokręciła głową wydmuchując dym przez uchylone okno gdy głowiła się w jaką kabałę wpakował je jej szybki język.

- Nie, to nie pyknie - Phere pokręciła głową bardzo powoli. Tak się nie da, należało do sprawy podejść z innej strony. W życiu nie wyciągną podobnego zdjęcia od laski która może i je zaprosiła na drinka, lecz to był jedynie drink. Należało to zmienić.
- Ufasz mi? - pyknęła dymem pod sufit fury.

- No. - Mila odparła krótko i spojrzała na siedzącą obok pasażerkę uważnie. Jakby podejrzewała, że ta właśnie wpadła na jakiś interesujący pomysł. Ale jeszcze nie wiedziała czego się spodziewać. No i zżerała ją ciekawość.

- Och Mila… - albinoska westchnęła rozczulona, wychylając się żeby ją objąć i uściskać. Wyprostowała się po paru chwilach, poprawiła włosy i zaciągnęła się żeby dymem rozjaśnić myśli.
- Słyszałaś kumpli Stana, gorące z nas kociaki. Wykorzystajmy to. - wycelowała fajkiem w blondynkę - Laska nie zapraszałaby nas na drinka do Cylindra gdyby towarzystwo innych lasek było jej niemiłe. Pamiętasz kiecki które kiedyś znalazłyśmy w domu po tamtej parze zwyroli co spierdolili po tym jak zajebali u siebie jakąś dziewczynę w piwnicy? Te które powiedziałam że nie ma bata abym je kiedykolwiek założyła? - zrobiła przerwę na porządną chmurę.
- To w nie wskoczymy, desanty zostają w domu i lecimy w szpilkach. Skoro Cylinder, nikt nas za to nie oskalpuje. Odpicujemy się jak te fury sprzed fabryki, na miejscu po drinku czy dwóch i parkiet. Dojedziemy ją w tańcu, a potem formalnościowo gdzieś na kanapie albo przy barze narobimy smaka na więcej. Zaprosimy na przejażdżkę i rozjedziemy na masce. Albo na kanapie z tyłu. Dobrze to rozegramy… a może się wprosimy do niej. Lub ją zaprosimy do nas. Nie myśl że to Katty. Myśl że to laska jak każda inna i zrób z nią to, co z innymi laskami które cię zapraszają na drinka - uśmiechnęła się przez wydmuchiwany dym.

- Aha. - przez chwilę trudno było coś powiedzieć co sądzi Mila bo jakby złapała zawiechę przy jaraniu zielska. Wpatrywała się gdzieś pod sufit i właściwie na tym się kończyła jej aktywność.

- Aha. To gdyby to nie była Katty… Ta Katty z Ligii… - Lola miała tak skoncentrowaną minę jakby wielki wysiłek musiała wkładać w to aby spróbować nie myśleć, że ta laska z jaką się umówiły dziś na wieczór to jest jedną z ligowych szych.

- No to gdyby to nie była ona… Tylko jakaś laska z jaką umówiłam się po bajerze na drinka… - wysiłek obracających się zębatek w mózgu blondynki wydawał się być prawie słyszalny pomimo tarabaniących o maskę kropel deszczu. Nagle zamrugała oczami jakby o czymś sobie przypomniała albo na coś właśnie wpadła.

- No ej! Ale jak ja już umawiam się z laskami na drinka to naprawdę z tymi co na mnie lecą! I z wzajemnością! - wybałuszyła oczy na pasażerkę jakby zdumiona tym odkryciem. - Ale ja tylko tak im gadałam, że ona na nas leci bo lubi blondynki i w ogóle! O rany a myślisz, że ona naprawdę by mogła na nas lecieć? W końcu naprawdę się umówiła z nami na drinka! Sama nas zaprosiła! Obie! I to do “Cylindra”! - po tym jak już jej się odetkało to teraz dla odmiany mówiła szybko jak karabin maszynowy.

- Ojej i te kiecki… One są super! Strasznie sexy! Zawsze chciałam się gdzieś w nich pokazać! - trochę chaotycznie ale wróciła do tego co proponowała kumpela i pomysł musiał jej się spodobać.

- Więcej odkrywają niż zasłaniają, przepizga nas konkretnie. Ale będzie warto - bladolica pokiwała głową z zadowoleniem, bo Mila wreszcie załapała, zatrybiła i wróciła na właściwe tory. Co prawda ją osobiście cały pomysł zakładania czegoś składającego się praktycznie ze sznureczków oraz siatki i sięgającego ledwo za koniec pośladków, przyprawiał ją o palpitację serca.
- Będzie trzeba coś wypić przed wyjściem - przetarła twarz, ubierając na nią uśmiech - To wyjdziemy i to cholera do samego Cylindra! Nie ma szans aby kociak dał radę oprzeć się nam dwóm. Załatwimy to tak, że sama nie zajarzy kiedy wyskoczy z majtek, a potem fota na pamiątkę… no weź, przecież to tylko formalność - machnęła ręką.

- Katty wyskakująca z majtek! Dla nas! O rany, pomyśl jak to by musiało kozacko wyglądać! No tak i jak będziemy w tych kieckach to na nas na pewno poleci! To może jednak wziąć te kajdanki? Jak już będziemy ją miały we dwie i ona ma wyskakiwać z majtek to co za różnica w kajdankach czy bez? Aha no tak, musi wyskoczyć bo przecież obiecałyśmy chłopakom, że im przywieziemy. O matko, Śnieżka pomyśl o tym! Będziemy mieć majtki Katty! I jej fotki w bieliźnie albo bez! O rany! - Lola dla odmiany teraz tak się podjarała, dostała takiego speeda, jakby ta randka z najfajniejszą sekretarką w mieście to była tylko formalność aby ją zaciągnąć do łóżka i naprawdę na nie obie leciała tak jak to rano bajerowała Cyborgów. A przy okazji jak się okazało też i Geronimo co łyknął to tak samo gładko jak oni.

- A zimno to nie, to się nie bój. Może przez chwilę jak będziemy szły z wozu do “Cylindra”. A tam mają grzanie. I do niej! Jak się uda to jedziemy do niej! Chcę zobaczyć jak ona mieszka! I jaką ma sypialnię! I łóżko! - blondynka jak już się zapaliła do tego pomysłu to na całego. I planowała jakby lada chwila miały już lądować z Katty w jej mieszkaniu.

- No jasne że bierz kajdanki! Lepiej je mieć i nie potrzebować niż nie mieć i potrzebować - Phere podbiła piłeczkę entuzjazmu, wbijając nóż w maltretowane drewienko.
- A nam się jak cholera będą potrzebne! Zobaczysz jutro rano budzimy się u Katty na kwadracie, w jej wyrze i z nią między nami, a wyjedziemy stamtąd z jej majtkami i zaproszeniem na powtórkę… kto wie? Może my trzy na Dzikiego? Ale najpierw Katty! Dzisiaj! Już niedługo! - zaśmiała się, bo ta wizja i jej zaczynała się diabelnie podobać. Zacierając ręce wypluła peta przez okno.

- Och! Katty w kajdankach? Między nami? W bieliźnie albo bez? Jutro rano? No jak rano to pewnie bez. O rany! I jeszcze zaproszenie na powtórkę? I z Dzikim!? No tak, ona przecież zna Dzikiego. O rany! Ojej niech oni się ruszą wreszcie bo mi się normalnie mokro robi między nogami! - Mila kręciła głową i mówiła przyciszonym głosem jakby bała się, że jakiś gwałtowniejszy ruch czy słowo może spłoszyć tą piękną wizję. Aż wsadziła sobie pięść między uda aby pokazać jak wielkie wrażenie i nadzieje ma związane z takim właśnie scenariuszem. Dlatego zirytowana uderzyła w kierownicę aby oddać złość na te zawalidrogi przed nimi jakie ich tu stopowały.

- Naprawdę myślisz, że to możliwe? Że ona lubi z dziewczynami? A jak w ogóle sobie tylko z nas zażartowała i nie przyjedzie? Ja kiedyś słyszałam, że im bardziej ktoś wydaje się miły przy pierwszym spotkaniu tym w gruncie rzeczy jest wredniejszy. A ona była dla nas bardzo miła. I sympatyczna. I fajna. - zmartwiła się ponownie gdy uzmysłowiła sobie, że nadal w tym pięknie odmalowanym i cudownym obrazie nie wiedzą jak na to wszystko zareaguje sama ligowa sekretarka.


- Jak nie przyjedzie to sama ci kupię drinka i skołuję coś na noc żebyś się samotna tylko ze mną nie czuła, ale wątpię żeby była suką - Phere pokręciła głową - Siedzi tam w biurze, ma kontakt z wieloma ludźmi po wiele razy. Jakoś na mieście mówią o niej w jeden sposób, ten pozytywny. Poza tym gdyby była wredna nigdy by nam nie dała wizytówek do podpisu dla Dzikiego, ani sobie nie pozwoliła cyknać fotek… nie wiem czy lubi dziewczyny, jeśli nie próbowała to ją zachęcimy do eksperymentu. Alkohol, taniec… tak. Bierzemy ją na parkiet, tam wiele granic i barier znika. Człowiek się zbliża do człowieka, pierwsze macanie, pierwsze pocałunki. To dobre miejsce aby topić lody - popatrzyła w okno.

- No tak! Dała nam te wiztówki i dała sobie zrobić fotki z nami! - oczka blondynki rozbłysły ponownie gdy przypomniała sobie zachowanie sekretarki sprzed dwóch dni.

- No i naprawdę zaprosiła nas do “Cylindra”. Ojej, żeby się udało ją zaciągnąć do łóżka z tymi kajdankami i w resztą! - zacisnęła rączki jak mała dziewczynka trzymająca kciuki za to bardzo mocno.

- I masz rację Lucy. Jak się okaże wredną suką i nas wyroluje to chrzanić ją. Obrobię jej dupę na całym mieście aby wszyscy wiedzieli, że jest taka fajna tylko na pokaz. A my we dwie sobie coś skołujemy dzisiaj do jakiegoś łóżka czy tak czy inaczej. - powiedziała bojowo dając znać, że tak czy inaczej kogoś zaciągnął dzisiaj wieczorem do łóżka, jak się nie uda z Katty to kogoś innego.

- Jasne że mam rację, masz moje słowo że same i trzeźwe stamtąd nie wyjdziemy - Phere rozsiadła się wygodnie, odpalając dwa papierosy i pierwszego podała kumpeli.


Zmierzch; Dom Żałobników; pogodnie

Wbrew leniwie zaczętemu porankowi reszta dnia zleciała Lucy i Loli intensywnie. Po wizycie w rafie i nakarmieniu stalowej bestii zjeździły jeszcze okoliczne targi uzupełniając zapasy żarcia dla całej ekipy Żałobników plus jedna dusza. Zajęło to całkiem sporo czasu, ale gdy ponownie Black Knight zajechał przed dom pogrzebowy jego bagażnik i tylną kanapę zawalały torby, paczki, worki i siatki z zakupami. Ledwo dziewczyny wysiadły z fury bladolica nabrała powietrza w płuca.
- Geeeeroooo! Żarcie przyjechałoooo! Trzeba to wnieeeść! - wydarła się w głąb domu.

Dojrzała w tych zachodzących promieniach kończącego się dnia, że Ash wyjrzał przez okno. Potem to samo zrobił gladiator. Machnął do nich ręką i obaj zniknęli z widoku. Nie na długo. Bo drzwi wejściowe otworzyły się i topornik zbiegł po schodach na dół z zaciekawieniem spoglądając na otwarty bagażnik.

- Co macie? - zapytał zerkając to tu to tam ale mimo to złapał się za jedną, drugą, i kolejne paczki w pojedynkę robiąc za jednoosobowy pojazd transportowy. Dla obu kumpel zostały już jakieś drobiazgi do wniesienia. I mogli we trójkę wrócić do środka.

- Żarcie - Śnieżka odpowiedziała, całując go w przelocie w policzek i ze śmiechem zgarnęła Lolę za rękę. Wbiegły po schodach na piętro, potem na drugie aż znalazły się na poddaszu, zrzucając synchronicznie ciuchy ledwo przestąpiły próg pokoju, a gdy go opuszczały pół godziny później dyszały ciężko, włosy miały w nieładzie, ale wyglądały na zadowolone. Objęte zeszły do łazienki i już nie patrząc na konwenanse obie weszły do jednej wanny żeby zaoszczędzić czas, prąd i wodę.
- Jesteś tego absolutnie pewna? - złodziejka spytała znad kubka z rozrobioną przez Asha berbeluchą, patrząc to na Milę, to na kiecki wyjęte z katalogu dla fetyszystów. Obok nich, tuż przy porządnych wojskowych buciorach stały dwie pary butów na wysokich, cienkich obcasach śmiesznie maleńkich i delikatnych.
- Możemy jej wziąć kosę, jako prezent. Każdy Runner musi mieć kosę, ona może jest z Ligi, ale skoro się ma z nami bujać dobrze aby dostała coś co my sami uważamy za ważne - dodała.

- Ah. No tak. Prezent. No tak. Jak ma za nami latać, w kajdankach i w ogóle to wypada coś jej dać. - tego prezentu Lola się chyba nie spodziewała i nie miała gotowej odpowiedzi. Więc trochę zbiło ją to z pantałyku. A trochę też właśnie dobierała się do kiecki starając się zaplanować jak ją włożyć.

- No tak, jak u nas to kosa albo dziara. No ale dziary to jej nie zawieziemy. Więc zostaje kosa. Ale jakaś fajna. Nie taki rambo jak dla Xaviera. - popatrzyła krytycznie na tą mini w wersji mini jaką miała zamiar założyć jakby właśnie zastanawiała się jak ją właściwie ma założyć. Niemniej starała się pomóc kumpeli w tej dyskusji.

- Fajnie jakby coś nosiła od nas. Tam w sekretariacie za biurkiem. Ale noża to pewnie nie będzie. No i może to po tych następnych razach co nas zaprosi. A chrzanić to biorę to jak jest. - podzieliła się swoimi pomysłami i w końcu schowała wątpliwości do kieszeni i zaczęła ubierać tą mini co zdawała się znacznie więcej nie mieć niż mieć.

- To może wisiorek? Jakiś z czaszki, Ash tego trochę ma - albinoska popatrzyła w kubek, odwlekając moment gdy będzie trzeba założyć ciuchy - Ptasią czaszkę. Jak Żałobnicy to kruk by pasował bo na końcu i tak nas wszystkich rozdziobią kruki i wrony.

- O. Wisiorek. No. Dla kobiety. No. Dobre. Podoba mi się. Jej już zapomniałam jak to się nakłada. Ale chyba jakoś tak to było. - blondynka mocowała się jeszcze ze swoją sukienką ale już mniej więcej miała ją na sobie. Brakowało jej jeszcze szpilek na stopach ale poza tym większość tej śmiałej kreacji miała już na sobie. A pomysł na taki drobny upominek spodobał jej się.

- I jak? A ten wisiorek to jeszcze musimy do Asha skoczyć zobaczyć co on tam teraz ma. Właściwie to ja chyba też coś mam. Coś się znajdzie. Ojej pomyśl! Katty za biurkiem w tym swoim sekretariacie i miałaby taką czachę od nas albo kruka albo jeszcze coś na sobie. I to przy wszystkich! - zaśmiała się na ten pomysł gdy już ustawiła się nieco frontem a nieco profilem do koleżanki aby się jej zaprezentować w tym zestawie do wyjścia na dzisiejszy wieczór.

- Uhm… - Lucy odchrząknęła i opróżniła resztę wódki na raz. Sapnęła, pokiwała głową i trochę nerwowo wyłamała palce. Dało się powiedzieć, że Lola więcej na sobie nie ma niż ma. Kreacja ciasno opinała jej ciało masą czarnych sznurków, a te parę większych plam materiałów akurat osłaniało pasek na piersiach akurat by ukryć sutki i niewiele więcej. Tak samo sytuacja wyglądała z biodrami, pośladkami, brzuchem i plecami. Przypominało siatkę na ryby o bardzo dużych oczkach, wyciętą, wykrojoną i poszarpaną. Dodatkowo wydawało się, że blondynka nie nosi nic pod spodem, bo bieliznę założyła równie skąpą i w cielistej barwie. Z paru kroków szło się nabrać.
- Woah… tak. Pasuje ci. Katty nie ma szans, inni zresztą też - przyznała podchodząc do swojej kupki sznurków i lichych skrawków czarnego materiału.
- Zerknij co masz, ja się ubiorę i skończę malować… i chyba walnę jeszcze jednego drina. - zaśmiała się nagle - Przed wyjściem pokazujemy się chłopakom i Nico, co nie?

- No pewnie! Niech się naślinią póki mogą bo wracamy jutro! W końcu jedziemy do “Cylindra” wyrwać Katty aby wyskoczyła z majtek a wskoczyła w kajdanki nie? - Lola roześmiała się z werwą i ulgą gdy usłyszała opinię kumpeli o swoim wyglądzie. Podeszła do niej, uściskała ją, cmoknęła w policzek i tak na chwilę się przytulała grzejąc ciało, serce i duszę od tej drugiej połowy. Ale w końcu ją puściła.

- Dobra to będę u siebie. Zobaczę co mam. No i spakuje te kajdanki. Myślisz, że jakie by jej pasowały? Zawsze mam trudny wybór. Albo dobra, wybiorę parę i jak skończysz to przyjdź do mnie. Zobaczysz, Katty posika się z wrażenia jak nas zobaczy a za nią cały “Cylinder”! - powiedziała buńczucznie po czym wyszła na korytarz i jeszcze ze schodów było słychać jej cichnące szpilki.
 
Dydelfina jest offline