Półork przyjął mikstury, chowając je w plecaku.
- Dziękuję – powiedział z niespodziewaną powagą
- To wyrównuje szale. Skoro ruszacie w stronę Przystani, nasze drogi rozejdą się tylko na krótko. Wstrzymajcie się z wyruszeniem, dopóki nie wrócimy. Wspólna podróż będzie bezpieczniejsza dla nas wszystkich, a Poszukiwacze nie będą próbować sugerować, że porzuciliście ekspedycję - zaproponował.
***
Ganorsk uważnie rozglądał się po ruinach na szczycie Wisielczego Wzgórza, co w strugach deszczu nie należało do łatwych zadań. Poruszał się bardzo ostrożnie, nie chcąc zaliczyć wstydliwego upadku w błocko i szybko zrobił użytek ze swojej magii, rzucając zaklęcie wykrywające aury magiczne. Na szczęście Urskowi pogoda nie przeszkadzała węszyć z zapałem po całym terenie, zupełnie ignorując deszcz i nie myśląc o tym, jak będzie śmierdział później… Półork w tym czasie wszedł z innymi pod zadaszenie donżonu. Rozglądali się tam przez kilka chwil, jednak bez żadnego efektu.
- Nie wydaje wam to się nieco podejrzane? Jakby ktoś tu sprzątnął? – zapytał w końcu.
Co dziwne, Ursk nie wracał już jakiś czas, nie słyszeli też żadnych ostrzegawczych warknięć czy szczeknięć. To musiało znaczyć, ze coś znalazł – nie czekając na odpowiedź, Ganorsk pospiesznie opuścił suchy azyl donżonu, by odnaleźć wilka kręcącego się koło studni. Szaman ruszył do niego, a kiedy jego przyjaciel oparł się o obmurówkę, sam też zajrzał do środka. Solidna lina, prowadząca na samo dno, z którego odchodziło jakieś przejście…
- Dobra robota, Ursk - poczochrał wilka za uszami, po czym zbliżył do niego głowę tak, że stykali się czołami
- Chyba będziesz tu musiał na nas poczekać. Przypilnuj naszych tyłów, dobrze? - zapytał, a w odpowiedzi został polizany po twarzy
- Uch, ale śmierdzisz - Półork przyjrzał się jeszcze zejściu, szukając magicznych aur, po czym wrócił do towarzyszy.
- Ktoś kryje się pod studnią, z dna odchodzi tunel. Zostawił sobie nawet linę, wspinaczka w dół nie powinna być problemem. Sprawdzę to, ktoś idzie ze mną?