Wolfagang przyglądał się całej sytuacji trzymając rannego Calehira. Nie wtrącał się gdy krasnoludy zaczepiły elfa. „Cóż to było do przewidzenia. Jak mogłem przeoczyć taki problem? Przychodzić z elfami do krasnoludzkiej karczmy! Doprawdy musze częściej używać rozumu.” Choć nie chciał tego przyznać zawsze lubił tych kurdupli. Z nimi zawsze było wesoło i niebezpiecznie zarazem… W normalnych warunkach czyli po paru piwach i gdyby jego kompani nie byli ranni chętnie wszczął by burdę ale tak… Spojrzał na rannych Calehira i Otta. „Nie damy rady”. Odparł lakonicznie do towarzyszy
-Chodźmy stąd.- i skierował swe kroki ku wyjściu. Po drodze dodał w języku klasyczny do Liliwandera–Kiedy indziej skopiemy tyłki tym kurduplom. Prędzej czy później ale nie puścimy im tego płazem bądź spokojny. Wiedz że ja potrafię być cierpliwy w tych sprawach. – uśmiechnął się podstępnie do maga. Przypomniał sobie jak stał w wąskiej uliczce z nożem na gardle pewnego pyszałka. Poprzedniej wiosny fircyk popełnił błąd. Ośmieszył Wolfganga. Śmiał się i niestety miał szampierza za plecami. Pyszałek już nigdy nie popełnił takiego błędu…
-Panie przodem – puścił Chloe przodem i dodał szeptem –Chyba jednak zanocujemy u kapłanek. Prowadź. – delikatnie poprawił uchwyt tak aby nie uszkodzić Celahira.
__________________ Logic will get you from A to B. Imagination will take you everywhere - Albert Einstein Problemy z komputerem i Internetem – przepraszam wszystkich. Wkrótce się odezwę. |