Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2021, 16:14   #462
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Pirora

Po miłym dniu w rezydencji van Zee szlachcianka wróciła do pokoju gdzie czekał na nią jej zwierzęcy model. Majestatyczny jastrząb podobał się szlachciance. Wprawdzie nie miałaby miejsca na prawdziwą ptaszarnie jaką miała Froya to jednak było coś na stylu gołębnika to było to za małe by trzymać tak majestatyczne zwierzę.

Irina szykowała szlachciankę, podczas gdy Ajnur szykowała Benone. Obie kobiety szykowały się na spotkanie z panem Kellerem, który w każdej chwili mógł d o nich zawitać.

- Ojej, jestem taka podekscytowana! Herr Keller jest taki przystojny i szarmancki! Prawdziwy dżentelmen. - Benona nie ukrywała swojej ekscytacji i radości z powodu schadzki z takim szlachcicem i nawigatorem. Spojrzenie i uśmiech wyrażało też wdzięczność, że blond szlachcianka zabiera ją ze sobą. Co prawda jako przyzwoitkę no ale rudowłosa niewolnica pewnie liczyła, że na tej oficjalnej roli się wieczór nie skończy. Na zewnątrz było już ciemno ale wieczór był jeszcze młody. Właściwie były już gotowe na ten wieczór gdy usłyszały stukanie do drzwi. Julius obwieścił, przybycie ich wybranka jaki przyjechał w sam raz i czekał teraz na dole w głównej izbie.

- Owszem, jest to prawdziwy dżentelmen nie to co nasz przyjaciel herr Lange. Ciesz się póki możesz Beno bo niestety wątpię by miała to być długotrwała przygoda. Wiosna nadejdzie i nasz nawigator popłynie ze statkiem do innych dziewcząt w innych portach. - Malarka nie chciała psuć zadowolenia rudowłosej ale nie chciałaby kobieta broń boże się zakochała i złamała sobie serce.
Pirora spryskałam się perfumami i wstała od improwizowanej toaletki.
- No to idziemy. - Ruszyła do drzwi gdzie Irina podała jej pelerynę i ona i Beno mogły zejść na dół.

- Ach Jonas, jak miło cię znowu widzieć. - Powiedziała van Dake podając mu rękę na przywitanie.

- Witaj moja droga. Cudowna i czarująca jak zawsze. - Herr Keller zachowywał się jak na młodego szlachcica wypadało gdy witał się z młodą szlachcianką. Z wprawą i galanterią ucałował jej dłoń. W przeciwieństwie do kapitana najemników który zdawał się nie znać takich gestów. Beno zaś trzymała się roli pokojówki i przyzwoitki dygając lekko do nawigatora no ale jemu nie wypadało zwracać na nią większej uwagi niż na jej panią. Więc tylko posłał jej przelotne spojrzenie wciąż traktując ją tylko jako prawie niemy dodatek do szlachcianki.

- Obawiam się, że pogoda spłatała nam psikusa. Już nie pada ale nadal ciężko przejechać przez miasto. Dlatego może nam to zająć nieco więcej czasu niż zwykle. - ostrzegł podając swój łokieć Averlandzce aby mogła go złapać i tak ruszyć w kierunku wyjścia. Beno cicho ruszyła za nimi nie wcinając się w towarzystwo póki nie otrzymałaby takiego polecenia. Jeszcze w pokoju westchnęła z żalem na to, że te barwne, wręcz bajkowe spotkania z przystojnym nawigatorem nie będą trwać wiecznie i zdecydowanie nie była partią dla niego aby mieć szansę na coś wiecej niż przelotny romans. Ale i tak chyba chciała się cieszyć tymi pięknymi chwilami póki te trwały. Ajnur zaś uściskała je obie na do widzenia i pomachała rączką życząc powodzenia. Nawet zdobyła się na żarcik, że jakby po powrocie coś trzeba było im rozmasować to ona bardzo chętnie.

- Mhmm, cóż może nie zamarzniemy w dorożce… ale przypomnij mi gdzie dzisiaj się wybieramy? No chyba, że jest to kolejna niespodzianka. - Blondynka odgarnęła włosy w kokieteryjnym geście kiedy wychodzili na świeże zimne powietrze.

- Obawiam się, że to miasto nie jest aż tak rozbudowane aby co tydzień stać je było na nową niespodziankę. - odparł nawigator podając dłoń jednej a potem drugiej kobiecie gdy wspinały się po schodkach czekającej dorożki. Sam zasiadł naprzeciwko nich i stuknął w ścianę aby dorożkasz ruszył.

- Dziś zapraszam cię do “Złotej lilii” moja droga. Przypadł mi do gustu ten lokal. Uwielbiam bretońską kuchnię. - wyjaśnił dokąd jadą. Ale po ciemku to widzieli tylko swoje zarysy sylwetek i jasne owale twarzy.

- Cóż w takim razie może powinnam ponaglić znajome z szlacheckich kręgów by pośpieszyły się z organizacją tego teatru. Wydaje mi się że w twoim rodzimym mieście macie porządne zapleczę rozrywek i kultury. Choć nie wiem czy przedstawienia to coś co sprawia ci przyjemność. - Pirora nie komentowała wyboru Zlotej Lili, uznałą to za bardzo dobry wybor na kolejny wieczór. Wolała skupić się na poznawaniu Jonasa lepiej.

- Ah, tak, ten teatr. A jak wam idzie? Coś się ruszyło w tej sprawie? Myślę, że to właściwy kierunek rozwoju, w każdym szanującym się mieście, godnym tego miana, powinno być coś takiego. Rozumiem, że New Eumskrank to nie Saltburg czy Marienburg. No ale od czegoś trzeba zacząć. To przyciąga ludzi. Bo przecież w byle wsi może być jakaś karczma czy tawerna ale teatr to już mają tylko miasta. - mimo ciemności jakoś to nie przeszkadzało Jonasowi w prowadzeniu ożywionej dyskusji. Wydawał się w pełni popierać pomysł na budowę takiego kulturalnego centrum.

- A u nas, w Marienburgu tak, jest tego o wiele więcej. Ale nie bądźmy dla New Eumskrank zbyt surowi. Tu wszystkiego jest mniej. Mniej ludzi, szlachty, gospód, świątyń, kapłanów, ulic no i port to ledwo ułamek tego co jest w Marienburgu. Więc po prostu to miejsce ma mniejsze możliwości. Wszyscy zawsze skupiają się na najważniejszych, życiowych potrzebach dopiero potem myślą o takich zbytkach jak teatr, bale czy stroje. Tutaj niestety dominuje szara egzystencja ale to typowe dla miasteczek tej wielkości. O, zaraz dojedziemy na miejsce. - nawigator chętnie tłumaczył jakby mówił z perspektywy odwiedzenia i dużych, i średnich, i małych miast na wybrzeżu tego kontynentu. Dorożkarz faktycznie zwolnił i zaraz pojazd zatrzymał się przed frontem “Złotej lilii”. Ponownie pomógł obu kobietom wysiąść na to niezbyt szerokie przejście wykopane w świeżo napadanym śniegu. Po czym weszli do ogrzanego i oświetlonego wnętrza jakie już nie było tak obce Pirorze jak przy pierwszej wizycie. W szatni można było zostawić swoje okrycia więc na główną salę weszli ubrani w wieczorne stroje. Kamerdyner przywitał się z nimi grzecznie jakby wchodzili do rezydencji jakiegoś szlachcica po czym zaprowadził ich do tego samego stolika co poprzednio. Goście dostali kartę dań i zgrabna kelnerka czekała przy stole aby przyjąć ich zamówienie.

Pirora zajęła miejsce przy stoliku, tym razem trochę bliżej jej towarzysza niż w poprzednim razem, choć nadal w pozycji uważaną za wielce przyzwoitą. Po wybraniu wina oraz kolacji wróciła do wcześniejszej rozmowy.
- Co do twojego pytania, chwilowo teatr zbiera fundusze. Miejsce jest raczej przesądzony będzie to budynek po karczmie. Udało się przekonać wszystkich że na początek to zdecydowanie wystarczy oraz w razie niepowodzenia projektu nakłady pieniężnie były mniejsze. Być może uda się dostać wsparcie od Froyi van Hanssen choć chyba nikt nie zaczął z nią tych rozmów, być może na kolejnym wieczorze poetyckim w rezydencji van Zee będzie co da nam szansę to omówić. Sama niestety nie mam zbyt wielkiej mocy sprawczej. Ale , ale nie odpowiedziałeś mi czy teatr jest rozrywką która cię interesuje a przynajmniej potrafisz ją docenić kiedy masz szansę. - Blondynka lubiła powieści Jonasa z innych miejsc w jakich bywał.

- Ah wybacz, zagalopowałem się. - nawigator trzepnął się palcami w czoło przepraszajac za to rozstargnienie. Wyglądało to dość zabawnie, że nawet Benona pozwoliła sobie na dyskretny, życzliwy uśmiech. Ale przerwał na chwilę bo wróciła kelnerka aby podać im zamówione wino i przystawki. Czarnowłosy poczekał aż ich obsłuży nim wznowił rozmowę. W lokalu poza nimi z połowa stołów była pusta. Jednak nie był to lokal w których główne źródło obrotów stanowiła liczba klientów a raczej zasobności ich sakiewek.

- A szczerze mówiąc nie bardzo wiem co mam ci odpowiedzieć na to pytanie. - przyznał rozlewając wino do trzech kieliszków. Nawet o tym aby poczęstować służącą pamiętał co Beno wynagrodziła mu promiennym uśmiechem.

- Nie powiem aby to był mój główny rodzaj rozrywki. Chociaż po części jest to spowodwane tym, że jak ci mówiłem, nie wszędzie jest dostęp do tej dość wysublimowanej sztuki. Jak choćby tutaj. Od początku zimy i żadnej sztuki nie ma. Jakiegoś ogrodu zoologicznego, muzeum, wystawy dziwów z całego świata też nie. No siłą rzeczy jesteśmy skazani na gospody, tawerny i karczmy. I siebie nawzajem. - zaczął mówić jakby to był jakiś większy temat który nie tak łatwo streścić w paru zdaniach. Na koniec uniósł nieco kieliszek z winem gdy mówił o tym skazaniu co jakoś zabrzmiało jakby cenił sobie te chwile prywatności z rozmówczynią.

- Dajmy na to takie opery. Widziałem ich trochę podczas studiów jak byłem na stażu jako adiutant jednego z tileańskich kapitanów. On uwielbiał operę! Dzięki temu do dziś znam nieco tileańskich zwrotów. No ale dla mnie to jednak nie było zbyt ciekawe. Ja jednak wolę jak coś się dzieje. Raz pamiętam to było w L’Angville. Jakiś festyn był. I to naprawdę można chyba uznać, że rozrywka dla pospólstwa. Grali na jakimś placu. Ale świetna historia. Prawdziwy tragizm decyzji, władzy, zdrady i obowiązków. Świetnie to zagrali. A niby taka tylko wędrowna trupa akorksa. Zdarzało mi się też bywać w prawdziwych teatrach i to już różnie. Dla mnie najważniejsze to intryga. Coś się musi dziać. Historia musi mnie wciągnąć. Wtedy dla mnie mniej istotne jest to gdzie to oglądam czy kto to wystawia. No albo coś się musi dziać. Dlatego lubię też występy cyrkowców. Różnych akrobatów, woltyżerkę, tresurę zwierząt to co potrafią czasem ze sobą zrobić jest naprawdę niesamowite. I komików. Jak się trafi jakiś gawędziarz co umie opowiadać historię to tak, to też ciekawe. No ale mówiłem, lubię ciekawe historię. Pamiętam błazna na jednym z rynków w Marienburgu. Jakiś bogacz jechał na koniu i zapytał go o coś a ten mu się tak odwinął, że wszyscy co to słyszeli się śmiali z tego konnego więc odjechał jak niepyszny. - Marienburczyk mówił szybko i ze swadą dzieląc się swoimi doświadczeniami ze swoich kontaktów ze sztuką. Co też trochę brzmiało jakby opowiadał jakąś historię.

- A ty Piroro? Jaki rodzaj teatru czy może w ogóle sztuki lubisz najbardziej? A może jakiejś nie lubisz? - upił z kieliszka aby nawilżyć gardło i oddał blondynce jej pytanie patrząc na nią z zaciekawieniem.

- Nie mam jakiegoś ulubionego gatunku teatralnego, jeśli sztuka jest dobra będę się dobrze bawić zarówno na komedii jak i na dramacie czy tragedi. Wydaje mi się że opera nie jest przeze mnie zbyt lubiana, byłam z ojcem na paru ale jakoś nie przemawia do mnie ta forma przedstawienia. Choć może byłam w kiepskiej operze albo ojciec zabrał mnie za wcześnie i do tego rodzaju rozrywki trzeba dojrzeć. - Pirora zaczęła opowiadać o jej ulubionych sztukach z domu letnich folwarkach które miały przedstawienia pacynkowe które uwielbiała jako mała dziewczynka. O poważnych tragediach jakie odgrywały się na deskach teatru w stolicy Averlardu. Czy letnich koncertach na głównym rynku. czy tak jak on wspomnial wczesniej o cyrkowacach ona także powiedziała że najbardziej lubiła przedstawienia z połykaczem ognia.

Kolacja minęła w bardzo dobrej atmosferze wymieniając się opowieściami swoich ulubionych rozrywek z dziedziny sztuki z poprzednich lat. W “Lily” zebralo się nawet trochę dodatkowych patronów na których Pirora czasem zwracała uwagę. Jednak najwięcej uwagi poświęcała swojemu rozmówcy.

- Dobrze, postaram się pamiętać aby prędzej zapraszać cię do teatru niż opery. - powiedział czarnowłosy brodacz słuchając z zainteresowaniem słów swojej partnerki. Obok niej siedziała rudowłosa służka ale w roli cichego, prawie nieruchomego słuchacza. W końcu jednak taka właśnie powinna się zachowywać służba. W pewnym momencie Pirora zorientowała się, że przy jednym ze stołów widzi państwo von Mannlieb. Zresztą przy tym samym co poprzednio.

- Ah i zapomniałem powiedzieć wcześniej. Ale nie wiedząc jaka będzie pogoda na wszelki wypadek pozwoliłem zamówić sobie pokój na piętrze. Gdyby miał okazać się potrzebny. - powiedział Jonas jakby chodziło o jakąś drobnostkę. Beno aż się oczka zaświeciły na tą niewinną z pozoru informację ale spojrzała szybko na swoją panią co ona na to.

- Jesteś wielce przewidujący aż ma się chęć posiedzieć do późna. - Odpowiedziała w flirtujący sposób blondynka przechylając głowę prężąc ładnie wyeksponowaną szyję. - Mhmm państwo van Mannlieb zjawili się na romantycznej kolacji. Miło z jego strony że tak dba o żonę.

- Tak, chyba tak. No ale w końcu ona jest Bretonką to pewnie czuje się tu jak w domu. Znaczy tam w Bretonii. - nawigator spojrzał w tamtą stronę ale, że i kapitan von Mannlieb też akurat spojrzał w ich stronę to pozdrowili się uniesieniem kieliszków i skinieniem głowy. Zresztą pani von Mannlieb zrobiła to samo. Z ich dwojga to na pewno ona była ozdobą ich związku i wyglądali na jedną z tych par co dojrzałemu i statecznemu mężczyźnie trafiła się młoda i piękna żona.

- Cieszy mnie, że pomysł przypadł ci do gustu i nie musimy się nigdzie spieszyć. - odparł Jonas przykrywając dłoń kobiety swoją dłonią i posyłając jej dyskretny uśmiech.

- Czyżbyś się obawiał, że nie spełnienie moich oczekiwań pozostawi cię w zimnym pokoju pogrążonym w samotności? - Pirora uśmiechnęła się zalotnie mówią tą uwagę mając ochotę trochę się przekomarzać.

- Tak, i jeszcze pomyśl o powrocie przez te ciemne i zimne ulice pełne jeszcze zimniejszego śniegu. Aż się zimno robi od samego myślenia o tym. Tu jest zdecydowanie przyjemniej. No a z tego co pamiętam to potrafimy nawiązać wspólny język podczas rozmowy na osobności. - nawigator skinął głową uśmiechając się niewinnie gdy mówił o tym lodowatym świecie zewnętrznym. Zwłaszcza w kontraście z przytulnymi, ogrzanymi wnętrzami jakie panowały wewnątrz. Beno pozwoliła sobie na dyskretny uśmiech ale dalej się nie odzywała. Zaś Pirora dojrzała jak pani von Mannlieb wstaje od stołu i kieruje się do toalety.

Tym razem Pirora nie wstała ze szlachcianką bo przyszła się tu bawić nie szpiegować, dodatkowo jej knowania nie obejmowały szlachcianki a jej kochanka. Toteż patrzenie jak szlachcianka wije się w presji wydania jej romansu przed mężem nie było dzisiaj do zobaczenia. Trójka posiedziała jeszcze trochę rozmawiając o niczym aż w końcu Pirora sama zwróciła się do Jonasa by szeptem do ucha zaproponować udanie się do pokoju i przejście do bardziej aktywnej części.

- Świetny pomysł moja droga. Chyba, rzeczywiście się troszkę zasiedzieliśmy. Ale w zajmującym towarzystwie czas po prostu znika. Wobec tego czas udac się na spoczynek. - brodacz zgodził się bez wahania po czym z kurtuazją wstał i podał dłoń Averlandzce aby pomóc jej wstać. Beno sama zadbała o siebie a twarz zdobił jej nieco nerwowy uśmiech i mokre spojrzenie zdradzający z trudem maskowaną ekscytację i niecierpliwość. Keller zaś zachował spokój jakby mieli udać się na górę nie tylko do osobnych łóżek ale i pokojów. Zaprowadził obie panie po schodach do góry do innego pokoju niż poprzednio ale całkiem podobnego. Na stole stała taca z winem i przekąskami jakby ktoś zgłodniał. No i oczywiście było też małżeńskie łóżko w którym bez trudu powinny się zmieścić trzy, dorosłe osoby.

- Zapraszam do środka. - wskazał na otwarte drzwi i pozwolił wejść obu kobietom pierwej.

Pirora weszła pierwsza i powiesiła na oparciu jednego z krzeseł szal jaki miała założony na swoje ramiona by dekolt sukni nie przyprawił jej w o jakąś chorobę która przyszpilił ją do łóżka z kaszlem i gorączka.
- Widzę Herr Keller, że co schadzkę starasz się podnieść jej standard. - Odwróciła się i podeszła do kawalera i pocałowała go w usta. - Nie będę zaprzeczać, że mi się podoba.

Szlachcianka pociągnęła mężczyznę w stronę łoża z zaczepnym uśmieszkiem obiecującym porządne wykorzystanie tego mebla.

Jak się okazało nawigator potrafił całkiem nieźle nawigować do ust, po ustach i w ustach swojej partnerki. Zaczął rozbierać ją i siebie w drodze do łóżka. A tam popchnął ją lekko na nie tak, że upadła na nie plecami. A zaraz potem on wylądował na niej znów wracając do pospiesznego, chciwego całowania i rozbierania. Był zdecydowany i niecierpliwy aby jak najszybciej dobrać się do wdzięków znajdującej się pod nim blondynki.

- Panie nawigatorze cóż to za niecierpliwość… - Zaśmiała się szlachcianka kiedy Jonas zajął się jej szyją. Machnęła ręka w stronę Benony by ta dolączyła do nich na łożu. Sama postanowiła odwzajemnić się Jonasowi i również zaczęła radzić sobie z troczkami i guzikami jego ubrania. - ...jeszcze pomyślę że się strasznie za mną stęskniłeś.

- Albo ty za mną. - odparł trochę rozstargniony tym rozbieraniem się no i nową towarzyszką w łóżku. Rudowłosa służka bowiem do tej pory grzecznie stała obok łóżka nie chcąc bez pytania wtarabaniać się państwu w ich karesy. Ale skoro ją pani wezwała to uśmiechnęła się z wdzięcznością i dołączyła do łóżka. I trochę w naturalny sposób przyciągneła uwagę nawigatora. Klęczał nad leżącą pod nim na wznak Pirorą, na wpół już rozerbany ale usta chętnie połączyły się z ustami Beno. Zaś dłonie wylądowały na jej dekolcie ugniatając go chciwie wywołując żywiołową reakcję właścicielki, że aż miło było popatrzeć i posłuchać. Ale po tym powitaniu Herr Keller dał jej się rozbierać z kamizeli i koszuli zaś sam wrócił do leżącej pod nim szlachcianki.

- Może tęskniłam, a może nie, może jeszcze decyduje… - drażniła się z nawigatorem przyciągając do siebie w kolejnej wymianie gorących pocałunków. Coś się zmieniło, nie wiedziała co. Może to jej kochankowie rozwinęli skrzydła Jonas zaczął zostawiać konwenanse za drzwiami, a Dirk wszedł z nią w rywalizacje by ścigać się na zdobyte kochanki. Czy to ich ukryte pragnienia wypłynęły na powierzchnię a może to ona powodowała te zachowania. A może to nie ona ale pan rozkoszy roztaczał swój czar dookoła niej. Była tak blisko północy gdzie mroczni bogowie są wyznawani bez wstydu. Czy ta bliskość oddziaływała na ludność wybrzeża?

Ona rozmyślała ale jej ręce jak i ręce Benony robiły swoje. Wkrótce większość ciała Kellera było dostępne dla zgrabnych dłoni i łakomych oczu.

- No moja droga, jak takie spotkania sprawiają ci przykrość to będę zmuszony ich zaprzestać aby nie narażać twojej czci i komfortu. - nawigator był już właściwie bez ubrań ale znalazł moment aby się uśmiechnąć ironicznie i odbić piłeczkę. Zresztą Averlandka właściwie też była już bez ubrań, przynajmniej tych wierzchnich i co najważniejsze i najciekawsze ze swojej anatomii miała już udostępnione dla obojga kochanków. Najwięcej jeszcze na sobie miała Beno jaka dołączyła do zabawy ostatnia i najpierw pomagała państwu w tym rozbieraniu. Traktując to jak świetną zabawę a i pozwalała się sobą bawić. Prezentowała swój ładny, prężny biust ale na chwilę usiadła na krawędzi łóżka aby zdjąć z siebie spódnicę. Keller zaś mając już swobodę manewru zajął się Pirorą. Zaczął od ust. Ale szybko pożądanie kazało mu przesunąć się na niższe partie blondynki. A wkrótce dołączyła do nich już rozebrana służka. Położyła się na boku obok Pirory całując ją w policzek na przywitanie.

- Przykrość? Ależ skąd i ta forma oddawania czci podoba mi się najbardziej. - szlachcianka odpowiedziała na zaczepkę oficera a kiedy ten schodził niżej ona i Beno zajęły się pieszczeniem swoich ciał w bardzo kuszący sposób.

W tej chwili to blondynka była na pierwszym planie tych erotycznych zabaw ale trudno być egoistą w takim towarzystwie. Ciche miałki rozkoszy szybko dotarły do uszu obecnych a młoda malarka oddała się temu uczuciu zanim przyjdzie jej odwdzięczać się za to co porabiał Jonas a dokładniej zanim pchnie mu w ramiona niewolnicę i ona pomoże się mężczyźnie rozluźnić w dziki sposób.

Nawigator prychnął rozbawiony uwagą kto tu komu oddaje cześć. Ale faktycznie akurat w tym momencie można było powiedzieć, że para kochanków składa miłosny hołd swojej patronce. Tylko Beno ustami na je ustach oddając jej dostęp do swojej jakże przyjemnej dla oka góry a Jonas tam niżej, przy biodrach i między udami Pirory. A radził sobie z tym całkiem przyzwoicie. Gorączka namiętności dość szybko wypełniła całą trójkę kochanków. Nie było więc dziwne, że mężczyzna miał ochotę na coś bardziej konkretniejszego. A pchnięta w jego ramiona brunetka nie miała żadnych oporów aby mu to dać. Więc się niejako zamienili rolami. I to szlachcianka z dalekiego południa Imperium miała teraz okazję obserwować jak pan nawigator bierze jej przyzwoitkę. Aż łóżko trzeszczało a pokój wypełniały urwane jęki, sapnięcia kontynuowanej przyjemności.

***

Pierwsza fala potrójnej przyjemności się skończyła i jak to po takich atrakcjach zaczęły się leniwe pieszczoty przytulonych ciał. A dokładne dwóch ciał bo Benona po drobnej wymianie propozycji szeptem na uszko czyściła ustami przyrodzenie Kellera po tej pierwszej turze.
- No może zdążę zatęsknić za taką schadzkę jeśli nie znajdziesz dla nas czasu w kolejnym tygodniu… - Powiedziała półleżąc na jego torsie i bawiąc się jego brodą. Jonas trochę zaczarowany widokiem tego co robiła mu Benona chyba nie do końca uważał na to co mówi szlachcianka to też ta musiała się z niego mocno śmiać kiedy w końcu zwrócił na nią uwagę. Coś tam powiedziała o jego braku skupienia ale potem pocałowała go w usta uśmiechnęła się i zapytała jak idzie remont statku.

Trudno było nie skorzystać z tak dobrych warunków do długiej zabawy i miłego poranka. Zwłaszcza dla pana Kellera który był otoczony kobietami z każdej strony przy pobudce.
 
__________________
I WILL SWALLOW YOUR SOUL! It matters not how you try to sustain your flashy bodies with the fruit of the trees or the animals of the land. You only serve to hasten the time when I shall break your very mind, enslave your will, and feast upon the entrails of your existence. I will lay ruin upon your livestock and your home!
Obca jest offline