Czas: 2052.10.05; sb; przedpołudnie
Miejsce: Detroit; Wixom; zachodnie Walled Lake; dom pogrzebowy
Warunki: wnętrze salonu; jasno, ciepło, na zewnątrz jasno, chłodno, opad: grad, łag.wiatr
https://www.clickondetroit.com/resiz...X2R42XHBVQ.jpg
- Ale gradem wali. Mam nadzieję, że przestanie zanim będziemy wyjeżdżać. - w głosie jednej z blondynek brzmiało zmieszanie. Właściwie póki było się w ogrzanym wnętrzu albo chociaż w samochodzie to grad czy deszcz nie były aż takim problemem. Gorzej jak właśnie trzeba było wyjść czy wyjechać na zewnątrz. Zaczęło padać jak jeszcze wracały do domu i dalej padało. Tylko tym razem gradem a nie deszczem jak ostatnio.
Sam poranek jeszcze nie był taki najgorszy z tą pogodą. Po prostu niebo się chmurzyło i tyle. Ale w końcu był początek października to nie było to wcale dziwne. Gorzej, że potem z tych chmur sypnęło gradem. Samą pobudkę Lucy i Lola za to miały dość wczesną jak na swoje standardy. Za to całkiem przyjemną.
- Przykro mi dziewczyny ale muszę was zostawić. Praca. Jak chcecie to możecie zostać. Klucz mi odwieźcie do biura. I tak przecież dzisiaj będziemy się jeszcze pewnie widzieć. - brunetka pochylała się nad nimi. Jak Śnieżka otworzyła oczy zorientowała się, że jest nie tylko bez bielizny ale właściwie bez niczego. W sumie to wszystkie trzy były właśnie w takim stroju. Katty jednak nawet o poranku była całkiem sympatyczna. Więc chyba wspólnie spędzona z żałobnicami noc przypadła jej do gustu.
- Nie no… Musimy też spadać… Jeszcze musimy z chłopakami pogadać przed Ligą… - wymruczała wciąż jeszcze zaspana Mila przecierając oczy i włosy dłonią. No i jakoś tak wstały we trzy mniej więcej razem. Katty nawet im zaproponowała, że może coś pożyczyć bardziej codziennego jeśliby niekoniecznie chciały w dzień pokazywać się w tak ekstrawaganckich kieckach jak wczoraj wieczorem w “Cylindrze”.
Ale rano musiała zbierać się do swojej roboty w sekretariacie wieżowca Ligii. A obie blondynki zgłosiły się aby ją odwieźć. Jak gospodyni skończyła się szykować znów była ładnie i stosownie ubraną sekretarką, asystentką czy inną pracownicą biura. Tylko sympatyczną. Mila trzepnęła Lucy gdy Katty włożyła na szyję wczorajszy prezent od nich w postaci naszyjnika z kruczej czaszki.
- To jeszcze całus na drogę. - na w pół żartem na w pół serio poprosiła Lola gdy zatrzymała swojego Black Knighta przed frontem ligowego biurowca.
- Oczywiście. - roześmiała się brunetka i nachyliła się przez otwarte okno czarnej maszyny aby pocałować policzek kierowcy. - Bardzo wam dziękuję za wczorajszy wieczór. Cudownie się bawiłam, mam nadzieję, że uda nam się to powtórzyć. - powiedziała patrząc na nie obie wesoło. Aż jakichś dwóch przechodniów co szło do wnętrza biurowca odwróciło się zdziwionych z kim tak Katty nawija nachylona do wnętrza wozu obu blondynek.
- I pamiętaj o Dzikim! No jak się nie uda to możemy się znów zabawić we trzy no ale jakby się udało to no sama wiesz… Przecież to Dziki! - Mila przypomniała na wszelki wypadek na co się umawiały wczoraj wieczorem. Brunetka roześmiała się wesoło.
- Oczywiście, zrobię co w mojej mocy. No ale to Dziki. Nie melduje mi się każdego dnia. A jak wam można dać znać? - zapytała zerkając na obie blondynki wewnątrz samochodu. No ale właśnie gdzieś wówczas zaczynały padać pierwsze, zmrozone grudki styropianu to musiały pospieszyć się z tym dogadywaniem się.
---
- To ona? O w mordę. Ładna. Naprawdę ładna. - mały ekran smartfonu był po prostu okupowany gdy tylko obie blondynki pochwaliły się, że mają na nim uwiecznione wczorajsze spotkanie z Katty.
- Ekhm. Nie wiem Ger, czy zauważyłeś ale ja też jestem na tej fotce. - Mila miała minę jakby miała troszkę za złe kolegom, że poświęcają uwagę przede wszystkim ligowej sekretarce. Chociaż nie za bardzo. W końcu oni nie mieli jej do dyspozycji na cały wczorajszy wieczór i noc.
- No pokaż mi też. - zirytował się Nico jakiego zastały razem z resztą w salonie. Ash mówił, że mu trochę pomógł przy schodzeniu na dół ale już raczej tylko asekurował. Chociaż kurier wciąż poruszał się dość ostrożnie jakby był ze szkła.
- I zaprosiła was do siebie? Na całą noc? I gdzie mieszka? Co tam ma? - Ash popatrzył na koleżanki też nieźle zafascynowany ich przygodą z najsłynniejszą sekretarką w mieście.
- A jaka ona jest? Tak prywatnie. - Roger chociaż najlepiej z chłopaków panował nad sobą to też nie mógł ot, tak przejść do porządku dziennego nad faktem, że ich kumpele spędziły wieczór w najlepszym klubie w mieście a do tego z kobietą rozpoznawalną w całej Lidze i mieście. Też wydawał się im zazdrościć takiej przygody i znajomości.
- Wiecie, że ona ma “iksa”? O tutaj. Na zdjęciach tak nie do końca wyszło. Ale ma. - pochwaliła się Mila pokazując na swoje żebra w miejsce gdzie ligowa sekretarka miała to znamię jakie wczoraj podczas zabawy z nią odkryły.
- A majtki? Miały być majtki. Macie? - Geronimo przypomniał sobie na co wczoraj jeszcze tak pół żartem umawiali się u cyborgów. Bielizna Katty miała być niejako dowodem na to, że “coś było”. Chociaż już zdjęcia na telefonie w jej apartamencie pokazywały, że dziewczyny bawiły się nieźle. Mila popatrzyła porozumiewawczo na swoją partnerkę. W końcu ten rodzynek zostawiły sobie na koniec.
W pewnym momencie usłyszeli silnik samochodu jaki zatrzymał się przed frontem domu pogrzebowego. Ash podszedł do okna i odwrócił się rozpromieniony. To była czarnowłosa parkerówa co przyjechała przed wizytą tak jak obiecała. Chociaż sypało gradem na całego.
- A macie tą trumnę? - zapytała blondynka zerkając na chłopaków. Mieli w końcu więcej czasu od nich aby przygotować środek transportu dla pary nekromantów.
- Tak, jakąś udało nam się naszykować. - Skaza pokiwał głową dając znać, że na tym polu nie przewiduje kłopotów.