Szymon Szymon wybiegł z domu zaraz za Gawinem, widział jak ten zabił jednego ze strażników celnym strzałem w krtań. Następnie Gawin ruszył w stronę, w którą odjechali Midnight i Harab. Szymon udał się po konia, którego zostawił niedaleko domu. Szybko dotarł do zwierzęcia i wszedł na jego grzbiet. Popędził konia ile sił, ale zwierze było już zmęczone. Chwile trwało, zanim dotarł do koni pozostawionych przy lesie. Zsiadł ze swojego konia i ruszył w stronę, z której dało się słyszeć odgłosy walki. Biegnąc przez las robił ogromne zamieszanie, ale nie było to dziwne biorąc pod uwagę jego masę. Był już blisko, dobył topora i jeszcze przyspieszył. "Mam nadzieję, że nie jest za późno." Nie widział, Midnight, ogarnęła go wściekłość. "Te szmaty zabiły ją." Dobiegł do pierwszego ze strażników z podniesioną siekierą. Topór opadł z ogromną siłą na ramię wojaka, odcinając je. Tak nierozważny atak musiał skończyć się źle. Co prawda trafiony strażnik padł na ziemię z krzykiem, ale jego kompan ciął Szymona. Ostrze rozcięło koszule i pozostawiło paskudną ranę na klatce piersiowej. Tylko wzrost uratował życie Szymonowi, gdyby był nieco niższy jego, ostrze trafiłoby w gardło. Szarża odwróciła jednak uwagę wszystkich strażników, dając innym niezłe pole do popisu. Szymon nawet nie krzyknął był zbyt wściekły, cofnął się jedynie do tył i wtedy zobaczył Mid. Stała schowana pomiędzy drzewem, a Harabem. Wyglądała na całą, ale teraz nie było czasu tego sprawdzać.
__________________ "Gonna die in hell,
gonna pay for all his sins" |