Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2021, 18:33   #139
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Nowy dzień.
Gdzieś wewnątrz góry.
(Zostało 6 dni na wskrzeszenie Gryfa)


Noc do najlepszych nie należała, ale jakoś się wyspali…

Paladyn chciał ruszać od razu.

Kilku towarzyszy musiało jednak jeszcze wymodlić i wymedytować nowe moce, na nowy dzień. Kolejna godzina zwłoki…

Paladyn zgrzytał zębami.

No i śniadanie. Choć ledwie kwadrans, by coś przekąsić, by nie burczało w brzuchu, no i gdzieś na stronę, jak najdalej od reszty, gdy się meldowały najprostsze potrzeby ciała...

Endymion już chyba wprost kipiał wściekłością.

Druid tymczasem, po swoich codziennych modłach do Silvanusa, pozbierał swoje kości runiczne i mały ołtarzyk, który budował zawsze, kiedy odprawiał swoje codzienne przygotowania.

- No dobra - rzekł Bharrig. - Do tego czasu chyba powinni byli odpuścić. Przebijamy się przez zawalone przejście i wychodzimy na zewnątrz? - upewnił się Druid.

Forma złowieszczego borsuka pozwalała Druidowi przekopać się przez litą skałę, więc nie była to kwestia tego, czy się przebiją - pozostała decyzja, dokąd się przebiją.

- Najprostsze rozwiązanie - odparł Gabriel. - Chociaż warto by sprawdzić, czy na pewno znudzili się czekaniem - dodał.

Endymion w nocy nic nie spał. Nie było to dla niego nic wyjątkowego. Drużyna już wiedziała, że ork wręcz nienaturalnie mało sypia. To co było wyjątkowe to jątrząca go wściekłość. Już raz czy dwa widzieli jak się w ostatniej chwili powstrzymywał przed naskoczeniem na jednego z nich. Przez całą noc tatuaże nie opuszczały też jego ciała i przy śniadaniu wciąż one były, ale teraz… opuszczały jego skórę. Wiły się pod płaszczem trochę jak leniwe obrysy na niewidzialnych mackach.

- Jeśli masz dosyć przemian powinieneś najpierw w formie żywiołaka zobaczyć czy nie czekają po drugiej stronie. Jeśli droga wolna to wtedy wykopać przejście - zaproponował paladyn.

- Hmm… - zamyślił się Druid. - Mam także i inne sposoby przemiany skały. Jeśli okaże się, że nadal tam są, po prostu znowu zawalimy tunel i zaczniemy kopać w inną stronę.

Następnie, Bharrig wyciągnął Perłę Mocy, którą miał przy sobie i wyszeptał zaklęcie. Zamierzał dzięki temu mieć możliwość usłyszenia, jeśli ktoś by czaił się na zewnątrz… wszędzie panowała cisza. I nawet nie było słychać żadnego buczenia maszynerii.

Następnie, Druid zmienił po raz kolejny swoją formę. Był to… Borsuk, ale rozmiarów człowieka. Krasnolud pod postacią wielkiego borsuka zaczął rozgarniać gruz w korytarzu i kopać, zostawiając za sobą tunel wysoki i szeroki na jeden i pół metra. Kopał zawzięcie, przystając czasem tylko co parę metrów i nasłuchując… i raz się wystraszył, gdy ujrzał mordę jednego z tych demonów, ten był jednak zdecydowanie martwy, przygnieciony zawałem. Wkrótce natknął się na drugiego, trzeciego… piątego, siódmego stwora. Parę ich tu zasypało, i zadusiło, wszędzie jednak panowała cisza.

Paladyn szedł krok za druidem, dzierżąc tarczę i dwuręczny miecz jednocześnie dzięki nieokreślonym kształtom magicznych tatuaży wspierających jego rzeczywiste ramię. Magiczny miecz wisiał u jego boku trzymany jedną z niewidzialnych macek, gotowy by go dobyć.

Wyglądało na to, że po zawale tunelu, żaden z nich nie interesował się magazynem, w którym skończyli. Druid, zachęcony ciszą i martwymi demonami, parł przed siebie, nie zaniedbując jednak nasłuchiwania co pewien czas.

Gabriel nie pchał się do przodu uznając, że w razie walki inni będa bardziej przydatni. Dlatego też przepuścił przodem pozostałych.

~


Po kilku dłuższych chwilach towarzystwo znalazło się ponownie w wielkiej sali z tubami. A tam cisza. Maszyny już nie pracowały, nic nie buczało, nic nie terkotało. Cisza i pustki, i jedynie masy szkła na podłogach, i kałuże zielonego płynu. Cicho, pusto, i jakoś tak… trochę bardziej złowrogo niż poprzednio. Właśnie ta cisza chyba wywoływała taki efekt?

- Czyli odleciały - Szepnęła Deidre.

Druid tymczasem zainteresował się fontanną, która, jak się zdaje, wywołała to pandemonium. Fontanna stała, jak stała, a w niej… było pusto. Brak jakiekolwiek cieczy, czy tam błękitnej, czy czerwonej, po prostu pusta fontanna.

- No dobra - wzruszył ramionami Bharrig, widząc, że nic nie zostało. - Ruszamy. Chyba pozostaje nam wracać tą samą drogą.
- Chyba że ktoś jeszcze zamierza coś pozwiedzać - powiedział Gabriel. - Ale nie sądzę, byśmy mogli znaleźć inne wyjście.
- Idę przodem - Endymion wciąż był zły, ale nie kierował tej złości w drużynę - Musimy wracać. Ludzie mogą w tej chwili umierać, albo siostry bronić się w klasztorze.
- Przynajmniej ostrzegłeś tę wiedźmę, ciekawe czy to coś da… mruknął Kargar, rozglądając sie dookoła jakby ta sytuacja wciąż go przytłaczała. - Pewnie zaczęli od tego, że przeszli przez te orki jak przez masło…
- Po drodze było jeszcze parę drobnych przeszkód - powiedział Gabriel. - Ale nie sądzę, by powstrzymały więcej niż trzech, czterech.
- Idziemy więc całkiem drogą powrotną, do tej dziury i Orków? - Spytała Deidre.
- Tak - Powiedziała Janika, dreptając obok Endymiona - Innej możliwości raczej nie ma…
- Może Demony nie zauważyły klasztoru, w końcu skryty magicznie - Wtrąciła Amara.
- Czy potrzeba, żebym i tym razem zwiadował przed wami? - zapytał Druid. Chciał co prawda ostrzec towarzyszy w porę, ale z drugiej strony, spodziewał się, że wkrótce inne formy mogą się okazać na wagę złota.
- Nie.. Jeśli są w większej grupie to usłyszymy ich na długo nim ich zobaczymy - odpowiedział Endymion - jak są w małej to damy radę. Ale ostrożnie spoglądamy za rogi. Nie wpadnijmy na nich przypadkowo.
- Ruszajmy więc czym prędzej - Druid ruszył w drogę powrotną.
- A rzeczywiście klasztor, zapomniałem o nim. - Kargar postukał się w czoło -W takim razie powinniśmy może od niego zacząć? - przypomniał sobie wojowniczkę, z którą przypadli sobie do gustu…. miał tylko nadzieję, że nie będą obwiniać za uwolnienie tej bandy demonów. No cóż, mogło chyba pójść gorzej, przynajmniej nie stracił jeszcze nikogo ze swojej nowej drużyny..
- Definitywnie - przytaknął ork.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 29-11-2021 o 21:50.
Lord Melkor jest offline