Wątek: WFRP 2ed - III
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2021, 17:12   #145
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Szczęście im dopisywało, Ranald uśmiechał się do ich gromadki. Wpierw Podgaje i spokojna noc spędzona z khazadami, teraz Wiedźmie Wzgórze i znajome dla Ingwara twarze. Fart fartem, tylko jeszcze na jak długo? Ranald miał to do siebie, że był kapryśny i tylko było wypatrywać zmieniającej się fortuny. Eleonora z suchym uśmiechem spojrzała to na jednego, to na drugiego rycerza którzy rzucili się pomagać jej z siodła. Matka wpoiła jej dobrych manier na tyle, by takiej pomocy nie zbyła fuknięciem.

- Nadobna panienka pozwoli - Johan spojrzał wymownie na swa wyciągniętą dłoń.

Łasiczka dłoń ujęła i zeskoczyła z siodła. Pomocnych kawalerów odesłała jedynie, gdy chcieli zająć się jej kasztankiem. Sama rozkulbaczyła wierzchowca, wysuszyła i dała jeść. Pogładziła zwierzę po grzywie.

- Jak cię tu nazwać, hm? - Mruknęła sama do siebie, wokalizując pytanie które zaczęło pojawiać się w jej myślach. Zaczynała się zżywać.

Siedząc przy ognisku, przeżuwała jedynie suszone mięso, starając się ignorować rzucane w jej stronę ciekawe spojrzenia. Eleonora śmiała się w duchu na wspomnienie bycia nazwaną "nadobną panienką" i dworskim manierom, jakie pasowani przybierali ku jej osobie. Może i familia Cassini miała gdzieś szlachecką krew w żyłach, może nie. Matka nigdy nie opowiadała jej o swej przeszłości w Tilei. Może też po prostu rycerze mieli cele wiadome na uwadze. Eleonora nie mogła ich za to winić. Szeroko pojęty trakt nie sprzyjał amorowym działaniom - łóżek brakowało, a co dopiero łóżkowych partnerów. Chociaż... Rycerze byli mili dla oka. Johan przypominał jej nawet jednego Reiklandczyka ze stolicy, z mile łaskoczącą brodą...

Nie. Łasiczka wstała i otrzepała siedzenie, z dygnięciem przepraszając i ruszając ku Gudrun przy wierzchowcach. Fantazje i wspominki może i wygłuszyłyby Tupika, na którym obecnie były skupione spojrzenia, ale od nich tylko krok był do malowania mentalnego obrazu uwieczniającego i przywołującego ostatni nocleg na Wiedźmim. Nie. Była pewna, że gdyby poszła nieco w głąb pieczary, znalazłaby kredowo-farbowe rysunki na ścianach, które zostawiła wraz z Edmundem lata temu.

- Powinniśmy wystawić warty - szepnęła, szturchając łokciem Gudrun. - Tak, żeby zawsze ktoś miał baczenie na nowych towarzyszy. Ja mogę wartować pierwsza...

- Panienki się nie frasują wachtowaniem - Bruno zjawił się niewiadomo skąd. - Przy nas jesteście bezpieczne.

- Nie wątpię - zaszczebiotała Eleonora z uśmiechem - ale na szlaku wszyscy jesteśmy równi. Chcemy być przydatne.

Zanim pasowanemu dane było odpowiedzieć, dziewczyna kontynuowała stanowczo.

- Ale jeśli panu nie leży wachta z kobietami, to możemy dogadać się z pańskimi kolegami. Johan zapewne chętnie mi potowarzyszy.

Bruno odchrząknął, zerkając z ukosa na rycerzy. Podciągnął pasa, zachmurzył się i podrapał po brodzie. Przytaknął jedynie na słowa Eleonory, uśmiechając się gdy ta ujęła go pod ramię.

- Wróćmy już do ogniska.

Niby tylko proponowała, ale Bruno nie oponował gdy powiodła go w tamtą stronę. Uroki uroku osobistego.



_______________________________

45, 28, 14, 25, 99
 
Aro jest offline