Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2021, 18:57   #294
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Arnold
Topornik skrzywił się, słysząc o ubijaniu plugastwa. Nie wiedział, czy Arnold mówił na poważnie, ale postanowił się zabezpieczyć, wyłuszczając w razie czego swoje stanowisko:
- Po mojemu to takowe rzeczy lepiej zostawić świętobliwym pomyleńcom. Na co komu chwała, jak mu potem w gaciach drugi chwost wyrośnie? A też żem nie słyszał, by kto na biciu takowych do fortuny doszedł, prędzej go w końcu ci sami świętobliwi ubijali, bo za dużo zwidział, nawet jak mu co pokątnie nie wyrosło...
Przez moment zamyślił się, jakby trawił w głowie jakąś wzniosłą myśl, ale tylko wzruszył ramionami, więc najwyraźniej jednak nic ciekawego się w jego zwojach nie zrodziło.
- A co do drzwi, no otwarte, wszystko otwarte, jako rzekłem. Przecie bym wam tu przeciągu nie sprawiał dla żartu. - spojrzał na Arnolda zdziwiony, ale widać, że nie chciał drążyć tematu, pewnie myślał, że jego pracodawca po prostu nie pamiętał zbyt wiele po upojnej nocy.
- A co, sikorka, coście ją sprosili wam cosik wyniosła? Ano bywa tak, że jak się człek na cycki zagapi, to nie widzi, co szybkie rączki robią. - zarechotał, jakby we wspomnieniu do własnych myśli.

- A ten odludek Adelbert, miarkujcie sobie, nic opijać wczoraj naszej wyprawy nie chciał i miast tego począł głupawe wymówki mi prawić, że ponoć z jakąś rodziną się spotyka - prychnął. - Jaką on rodzinę może mieć inną niż wilcy i wiewiórcy z tych puszczy, po których się włóczy? Jak nic mnie pewnie okpić chciał. - machnął ręką. - Jakby jednak nie było, rzekł, że dzisiaj się u was stawi przed południem, tedy długo już pewnie nie zejdzie. Mogę na niego poczekać, jak wam tak wygodnie i rzekniecie nam, gdzie was znajdziemy. - spojrzał chciwie na wyjątkowo niebronioną przez gosposię dobrze zaopatrzoną kuchnię.

Piegus
Wydawało się, że informacje podane pomocnikowi kupca faktycznie nie zostały zignorowane. Najwyraźniej młodzieniec wyszkolony był, by zapamiętywać każdą, nawet pozornie błahą informację, która mogłaby oznaczać szansę na zarobek. Skinął głową i powtórzył podane mu miano, ale nie zdążył wiele odpowiedzieć, bowiem szybko zaczęło się dużo dziać.

Gustav po otrzymaniu niespodziewanej instrukcji wybałuszył oczy i spojrzał panicznie to na niziołka, to na bramę. Po czym momentalnie zaczął się do niej zbliżać, robiąc to we wręcz teatralny, przesadnie niepozorny sposób, iście jak jakiś nieudany szpieg z ulicznej komedii. Gdyby nie to, co stało się później, niewątpliwie zostałby zatrzymany i pewnie też obity. Ale działo się, i to nie mało.

Piegus narobił wielkiego rabanu i również, odgrywając swoją rolę, przypadł do rannego. Ten jednak resztką sił wyraźnie dawał do zrozumienia, że nie on jest priorytetem.
- Nie! - desperacko odepchnął jego ręce. - Nie... nie mnie... ją... - wysyczał. Piegus widział, że życiodajna czerwień opuszcza jego ciało w naprawdę zastraszająco szybki sposób. Ktokolwiek zadał mu cios w bok, musiał być albo bardzo wprawny w ranieniu bliźnich, albo broń musiała być nadzwyczaj ostra i skuteczna. Oczy mężczyzny zachodziły mgłą.

- Stać! Kto go zaatakował? Co tu się stało?! - wrzeszczeli do nich pędzący żołnierze. Byli tuż tuż i mieli wyciągniętą broń. Wyglądało na to, że ranny nie miał już dość sił, by im odpowiedzieć. Piegus spojrzał w stronę bramy. Pozostało tam nadal zbyt wielu strażników, by jego kompan mógł się przecisnąć bez dalszej eskalacji chaosu.
 
Tadeus jest offline