| Myśliwski dworek von Metterichów, noc 29 Ulrikzeitu 2518 KI
Krok po kroku, zwyciężaj w potyczkach, tłumaczył zarozumiały, acz bystry Mistrz Ulisses, dość młody i przystojny, żeby nie musieć przymuszać adeptek do pieszczot. Olivia pokorna tym naukom rada była, że wciąż ma z kompanami dach nad głową i ochronne mury dworku barona. Małe zwycięstwa torowały drogę ku niebezpiecznej przyszłości. Nawet na moment nie przemknęło jej przez głowę, że kiedyś usiądzie i odda się próżniactwu, tym bardziej w obliczu niedawnego odkrycia.
Dwa strumienie eteru, zgodnie związane w jednej osobie, wciąż wypełniały myśli młodej kobiety. Jeśli to możliwe, to i możliwe są nowe ścieżki, nowe spojrzenie. Manipulacja wiatrami, sięganie głębiej pod gwiazdę, pod kwiat, ku korzeniom, ku istocie. harmonii w wiecznym, nieuporządkowanym ruchu.
Chętna odpoczynkowi zgodnie skierowała swe kroki za rycerzem, choć nie podobał się jej zabieg gospodarza, lub może jego doradców, rozłączenia jej z drużyną. Na piętrze wpuściła elfa do komnaty pierwszego. - Dalejże Lori, sprawdź, czy się pod łożem kobold nie chowa. - Dwa kroki za rycerzem.
- Panie Holtmann, Rutgerze - poprawiła się i zbliżyła na tyle by poczuł jej perfumy i oddech, ale powstrzymała od dotyku. - Jesteś Panie bystry i lojalny - narzuciła formę - Proszę nie zrozum mnie źle - zmieszała się - młoda adeptka i złe przeczucia to stereotyp. Proszę byś pozostał szczególnie czujny tej nocy, bo jesteś mieczem i tarczą tego grodu. - dygnęła i schowała się do komnaty, przyzwoicie zostawiając uchylone drzwi.
Miała ochotę rzucić się na wielkie łoże jak stała, ale przyjęta rola nie pozwalała na to, by z niej tak po prostu wyjść. Przyjęła posiłek i zaprosiła do małego stoliczka Elfa. Przełknęła łyk vina i przywarła do ściany podsłuchując. Wreszcie oderwała się i zwróciła do towarzysza.
- Lori, nie przystoi byś został kiedy będę brała kąpiel, dlatego poproszę cię byś na ten czas odwiedził naszych towarzyszy i przekazał im o co poproszę. - już dużo ciszej szeptała do pachnącego lasem ucha. - Ta kobieta nie jest opętana przez żadne złe moce. Pamiętasz co mówili wieśniacy o dzieciach Urlyka? Ona jest demonem natury i nosi w sobie tajemnice magii jakich szukają ludzcy czarodzieje. Coś po nią przyjdzie w nocy, bo natura nie lubi oddawać sekretów, a kiedy przyjdzie będziemy musieli opowiedzieć się po którejś stronie. - znów głośniej - Sprawdzisz rany Norsmena i przekażesz towarzyszom by byli tej nocy szczególnie czujni. Niech pełnią straż na zmianę, tak i my zrobimy. Jak wrócisz mam nadzieję opowiesz mi coś robił w lesie. - uniosła ciekawsko brwi. Oblicze Elfa było nieprzeniknione, zimne jak wody północnego morza, tak też pozornie spokojne, choć skrywały burzę.
Wreszcie zanurzyła zmęczone ciało w wodzie. Gęsia skórka ustąpiła. Adeptka wpatrując się w mokrą od śniegu szybę próbowała choć na chwilę uciec w bezmyślunek, wyzbyć się świadomej oceny i pogrążyć w uczuciach. Wyostrzony na strachu i podnieceniu umysł nie chciał ustąpić, więżąc ją około chwili i miejsca.
Niespokojna wstała ociekając wodą i parując, wilgotne włosy oplatały oblicze podobne oswojonym wężom. Meduza. Znów wpatrzyła się w okno i co ze nim, na dziedziniec. Krople wilgoci spływały z początku po kobiecych kształtach, zatrzymały się zaraz kiedy drobne włoski podniosły cebulki, poczuła chłód, na pełnych piersiach nabrzmiały sutki. Przetarła zaparowaną szybę, robiąc sobie maleńki wizjer w matowej powierzchni. Myśli mimowolnie powędrowały ku Rutgerowi. Zawstydziła się sama przed sobą. |