Imbriel zauważyła leżącego człowieka. Jej uśmiech się poszerzył. Oblizała wargi i powoli ruszyła w jego stronę. Idąc wyciągała sztylet. Podeszła do leżącego i spojrzała na mężczyznę z mieszaniną okrucieństwa i fascynacji na twarzy. Trzymając sztylet za ostrze, stanęła nad nim w rozkroku i kucnęła. Straszliwie powoli rozsunęła mu koszulę pod szyją, podrzuciła sztylet lekko, tak, że znalazł się rękojeścią w dłoni. Iskierki na dnie jej źrenic fiknęły koziołka i w tym samym momencie wbiła leżącemu mężczyźnie ostrze sztyletu prosto w podstawę gardła. Na chwilę czas się dla Imbriel zatrzymał. Po kilku sekundach elfka wyszarpnęła ostrze, podniosła się i odrzuciła głowę do tyłu. Zaczęła się śmiać.
Ciągle się śmiejąc odwróciła się na pięcie i zaczęła biec w stronę karczmy. "Dość już tego" upominała samą siebie."Robisz się nieostrożna. A roztargnienie to śmierć!" W połowie drogi zwolniła, śmiech umilkł ale na wargach błąkał się jeszcze jego cień. Schowała sztylet do pochwy przy pasie i otarła pot z czoła batystową chusteczką z rękawa. Chowając ją z powrotem wchodziła już do stajni.
- Boriasz, mój maleńki- zamruczała cicho w drzwiach. Odpowiedziało jej głośne rżenie z ciemności.- Chodź, czeka nas praca.
Pogładziłą delikatnie szyję gniadosza i opuściła strzemiona. Jej wzrok zawadził o pusty worek i skrzynię z owsem.
- Nie możemy jednak pozwolić ci głodować.- Uśmiechnęła się półgębkiem i napełniła worek. Zważyła go w rękach, odsypała trochę i przytroczyła do siodła.
Wyprowadziła konia ze stajni i wspięła się na siodło. Zajechawszy przed front karczmy powiodła wzrokiem po reszcie drużyny.
- Avaganis na pewno czeka na nas w lesie przy trakcie. Z dodatkowym koniem.- Boriasz zatańczył pirueta słysząc huk pożaru.- Cicho, maleńki.- Powiedziała szeptem klepiąc ogiera po szyi.- Kto piechotą a kto na ze mną na siodło?
__________________ Discordia (łac. niezgoda) - bogini zamętu, niezgody i chaosu.
P.S. Ja tylko wykonuję swój zawód. Di. |