Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2021, 18:51   #39
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Rzęsisty deszcz nie sprzyjał za bardzo spacerom, a szukaniu śladów - wcale. Ziemia zamieniała się w błoto przeplatane kałużami, rozmazując odciśnięte weń tropy wszelkiej maści. Maakora to jednak nie zdemotywowało i po prędkich oględzinach grobów, postanowił spróbować swojego szczęścia. Ruszył powoli wzdłuż murów, rozglądając się na wszystkie strony. Zielonkawy mech ozdabiał kamienne resztki murów, stanowiąc jedyne urozmaicenie obchodu. Do czasu. Już niemalże zatoczył pełne koło, gdy przystanął pod basztą i wyrwą w murze. Ubite i wykrzywione rośliny parę kroków dalej, złamane na wpół gałązki krzewów. Formująca się podłużna kałuża w odciśniętej, zmarzniętej ziemi. Jakby ktoś ciągnął obciążoną paletę gdzieś na zachód, w dół Wzgórza.

Temujin z kolei postanowił posiłkować się magią, utylizując swoje talenty i splatając energię w iluzoryczny wabik. Odbicie Magnusa (czy też Larsa) spłynęło w dół wysuszonej studni, a gnom nadstawił uszu. Iluzja była prosta, łatwa do przebicia z racji braku ruchu, ale w podziemnych cieniach... Iluzja wylądowała daleko w dole, a jej przybycie przeszło bez większego echa. Temujin odetchnął z ulgą i odwrócił się w stronę Ganorska, sondującego magicznie otoczenie, chcąc oznajmić, że teren był czysty, jak mawiano w najemniczych kręgach, ale pół-ork stał wpatrzony w fasadę donżonu.

Dziedziniec był mało magiczny. Nawet jeśli atak na ekspedycję Fiony był magiczny, jak miarkowali wedle dotychczasowych przesłanek, to zbyt wiele czasu upłynęło by aury magiczne nadal dało się wyczuć, nie licząć tych najpotężniejszych. Jedynym świetlistym punktem, wyłapanym zmysłem magii, były jarzące się kształty na fasadzie. Rozwarte oko. Ganorsk zasępił się. Symbol Gyronny, Gniewnej Jędzy. Wyryte magią słową układały się w wiadomość. Tudzież groźbę.
"Przeklęta twa rodzina i przeklęta twa linia, wyrodny ojcze. Córa pierworodna twą zagładą, twój dom w ruinie i twa linia wygasła, Alfredzie z rodu Varesów. Skazanyś patrzeć na swój upadek i na wieczną tułaczkę w ciemnościach."

***


Ciszę donżonu przerywał jedynie coraz to gęstszy deszcz na zewnątrz, odległe grzmoty i smętne postękiwania ostałych okiennic. Dresden i Berenika zagłębili się wpierw w parter budynku. Foyer, gdzie musiała nocować większość podróżnych, był jedynym względnie czystym pomieszczeniem. Aż za, jak już wcześniej zauważyli - bo gdzie miało być gruzowisko, nie było niczego, nie licząc widocznych dla Dresdena kurzowych śladów, które poświadczały że gruzowisko tam było. Tyle że znikło.

Parter pozostawili za sobą, nie znajdując nic ciekawego. Kuchnia, spichlerz, dormitorium służby, zawalone schody do podziemi - tam nic interesującego nie rzuciło się im w oczy. Kolejne piętro należało do sypialni i gabinetów, jak oznajmił Dresden, wnosząc po wiedzy na temat zamkowej architektury i przyjętych rozkładów pomieszczeń. Korytarz urywał się nagle przed nimi, wedle Kiana zerwany zaklęciem. Tam podreptali, zerkając jedynie w ogołocone, puste i zakurzone odnogi. Coś jaśniało na końcu przejścia.

Przystanęli nad wyrwą, wpatrując się w przeciwległy kąt. Jaśniejący punkt, wyłapany magicznym wzrokiem, balansował na wykrzywionych belkach, asekurowany przez kamulec. Duet zamrugał, tłumiąc na chwilę zmysł magii, by przebić ciemności zwykłym spojrzeniem.

- Tubus ze zwojami - syknęła Berenika.

Nieco poza zasięgiem, ale rzeczywiście. Ozdobny tubus musiał zawieruszyć się gdzieś przy batalii i ostać się zarówno zniszczeniom, jak i gruzowym szabrownikom. W tym drugim pomógł fakt, że ciężko byłoby go wydobyć, nie ryzykując połamania kulasów skokami i susami nad wyrwą. Chociaż Dresden już wypatrywał potencjalne ścieżki.
 
Aro jest offline