Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2021, 21:34   #35
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
- Ładnie traktujecie osoby, z którymi chcecie nawiązać współpracę - powiedziała Vannessa uśmiechając się krzywo. Nawet jeśli uznać, że Brigit nie ma zadatków na aktorkę, to i tak jej przeprosiny na niewiele się zdały. - Biorąc pod uwagę, że wrogów należy traktować odwrotnie, to nie wróży, to nic dobrego. Gdzie jestem? - Zapytała w końcu. W tej chwili najbardziej to ją interesowało. - I proszę bez filozoficznych wywodów.
- W Newcastle - odpowiedziała Brigit. - W naszej placówce.
- Kawy, ciasta? Musisz być bardzo wygłodzona. - Lynda postarała się znów być dobrą gospodynią - A to,możliwe, ostatnia szansa na to, by zjeść coś dobrego.
Lynda przyglądała się Vannessie bacznie. Jej wzrok zdawał się przenikać jej ciało na wskroś. Był skupiony i niezwykle bystry.
- Mamy szarlotkę.
Doprecyzowała uzdrowicielka.
- Może najpierw coś pożywnego - powiedziała Vannessa, a następnie spytała - skąd o mnie wiecie?
- Zaraz się coś ogarnie. Brigit, moja miła, bądź tak uprzejma i zobacz, co jest w kuchni. Chyba została nam jeszcze pieczeń i makaron z warzywami. W sumie sama możesz coś zjeść.
Brigit opuściła pomieszczenie bez słowa, chociaż wydawało się, że to ona tutaj ma głos decyzyjny, a nie Lynda.
- Nie było łatwo o tobie się dowiedzieć. Powiem więcej, w zasadzie nie było to możliwe. Ale, jak to się mówi, dla chcącego, nie ma nic trudnego. Wizje, głosy spoza, echa z innych planów, zdolności Świadków i tak, kawałek, po kawałeczku, udało nam się ułożyć tę wielowymiarową układankę. Wyjaśnić jak cię odszukaliśmy, byłoby trudniej, niż wyjaśnić po co.
Uśmiechnęła się jakoś dziwnie smutno.
Z drugiego pomieszczenia doleciała ich muzyka z płyty gramofonowej.
https://www.youtube.com/watch?v=24Skjm6glzo
- Dzieją się złe rzeczy, Vannesso. Bardzo złe rzeczy. I wiem, że zabrzmi to pompatycznie i desperacko, ale ty i kilka innych osób jeszcze możecie te rzeczy zatrzymać.

- Rzeczywiście brzmi to pompatycznie - Billingsley przyznała rację Lyndzie odwracając na chwilę głowę w kierunku, z którego dochodziła muzyka. - Desperacko już mniej. Możesz dalej wyjaśniać. Ja i jakich kilka osób? - Spojrzała pytająco na rozmówczynię. I choć była zmęczona, obolała i głodna wykrzesała z siebie uśmiech. To miała być zachęta do dalszego wyjaśnienia.

- Wiesz, co wydarzyło się w 2012 roku. Ten cały Fenomen Noworoczny, po którym nasz świat zmienił się w coś, w czym żyjemy teraz. Było wiele teorii na temat tego, co tak naprawdę się wydarzyło. Jedne mniej inne bardziej prawdopodobne. Żadne jednak prawdziwe. Chyba. Mnie osobiście najbardziej przekonuje ta o zderzeniu się ze sobą światów równoległych, różnych płaszczyzn egzystencji, wymiarów. Trzy światy - w uproszczeniu - materialny, duchowy i ten łączący jeden z drugim, znalazły się nagle w tym samym miejscu, w tym samym czasie, na tej samej płaszczyźnie i nastąpiła katastrofa. Taka przez wielkie "k". Znasz się na komputerach, na programowaniu?

Pytanie było tak niespodziewane, że aż zaskakujące.

- Nie - odpowiedziała lekko zdezorientowana Druidka - Zresztą w tej chwili taka wiedza i umiejętności na niewiele się zdadzą.

- Wiem. Ale to dobra analogia. Ja byłam programistką. W sensie nie do końca, ale pracowałam w branży rozrywki IT. Tam są takie określenia jak glitche lub bugi. Czyli, jak coś nie działa i nie wygląda jak planowano. I właśnie to zetknięcie tych wszystkich wymiarów było takim potężnym glitchem czy też bugiem. I wszystko się rozpadło na kawałki, pomieszało ze sobą. A efektem tego jest świat, jaki znamy. No i teraz. Vannesso, ktoś najwyraźniej przyszedł i zaczyna porządki. Ale wymyślił sobie, że zacznie od zniszczenia wszystkiego. Do ostatniego piksela, że tak powiem, do ostatniej linijki kodu. Jak dla mnie Fenomen był przypadkiem, ale teraz mamy poważniejszy problem. Zaczęło się coś, co można nazwać apokryficzną Apokalipsą. Wielkie czyszczenie. Czy też raczej wielkie, ostateczne ludobójstwo.

Zamilkła na chwilę przenosząc wzrok na drzwi, za którymi zniknęła Brigit.

- Niecałą godzinę temu na Londyn, na inne większe miasta, spadły potężne, skrzydlate istoty. Ogniste anioły, że tak je nazwę, które burzą wszystko i zmieniają w pogorzeliska, a każdy, na kogo trafią, jest natychmiast unicestwiany. Nie znamy jeszcze skali tej rzezi, ale ofiary idą w dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy. Moi przyjaciele z innych krajów przesłali mi siecią szeptów wieści, że tak dzieje się wszędzie indziej. Berlin, Paryż, Madryt, Warszawa, Wiedeń, Bruksela. Mogę tak wymieniać w nieskończoność. Moja matka pytała mnie kiedyś, jak byłam na studiach, Lydio, jak chciałabyś spędzić swój ostatni dzień w życiu? Pozwolisz, że zapytam ciebie o to samo, Vannesso? Jak chciałabyś spędzić swój ostatni dzień w życiu?
Billingsley wysłuchała w spokoju wywodu starszej kobiety. Skupienie się na jej słowach pozwoliło zdławić na chwilę uczucie głodu.
- W otoczeniu bliskich. Bo ostatni dzień nie powinien wzbudzać przerażenia - powiedziała szybko i jakby bez zastanowienia. - A Ty?
- Podobnie jak ty. Ale, niestety, mi nie będzie to dane. Nie mam już bliskich. Więc będę musiała poszukać innej alternatywy. Na przykład spróbuję uratować tych wszystkich oszołomów. Takich, którzy zasługują na wybawienie i takich, którzy na nie nie zasługują również. A wiesz, co wtedy odpowiedziałam mojej matuli? Na jej pytanie?
- Nie, co odpowiedziałaś? - zapytała uprzejmie Vannessa.
- Ha. Myślałam, że spróbujesz zgadnąć. - Zaśmiała się lekko Lydia. - W każdym razie, powiedziałam jej, że każdy dzień mojego życia, może być tym ostatnim, więc chciałabym go spędzić, najlepiej jak potrafię, z najlepszymi ludźmi wokół. Musiałabyś widzieć wtedy jej minę. Naprawdę. Do tej pory nie wiem, czy była zaskoczona, dumna z mojej odpowiedzi, czy uznała, że poszłam na łatwiznę. Nigdy się nie dowiedziałam. Bo nigdy jej o to nie zapytałam. Moja matula zginęła w pierwszych dniach Fenomenu Noworocznego. Gdzieś, podczas tej całej hecy, gdy nie rozumieliśmy, co się dzieje, i wypowiedzieliśmy wojnę Fenomenom. I nigdy Karuzela nie wyrzuciła jej z powrotem, ani jako zombie, ani jako loup-garou, ani jako bezcielesnej. Po prostu - odeszła, jak to kiedyś, przez Fenomenem, się działo. Dobra. Dość tych sentymentalizmów. Mam nadzieję, że z głową u ciebie lepiej i możesz wstać. Pójdziemy do kuchni, nim Brigit wypowie wojnę jedzeniu. Dasz radę?
<jakbyś pytała, to tak, Vannessa poczuła się nieco lepiej>

Druidka podniosła się z miejsca. Czuła się nieco lepiej. Nawet gdy tak nie było to i tak. Nie przyznałaby się do tego i poczłapałaby za Brigit, której sentymentalne wywody i tak niewiele tłumaczyły. Co było bardzo frustrujące.
Vannessa czuła się jak student niższych lat, który trafił na zaawansowany wykład. Niby człowiek posiada podstawowe informacje, ale nie potrafił połączyć ich w jedną całość.
- Nie odpowiedziałaś na moje wcześniejsze pytanie. Jakich kilka osób?

- Nie znasz ich. Chyba. Ale poznasz, o ile nie zginęli.
Vannessa westchnęła ciężko.
- Lub jeżeli nie zechcę ich poznać. Nie piszę się w ciemno na nic. A jak na razie, to niewiele, żeby nie powiedzieć nic, zostało wyjaśnione. Naprawdę wolałabym nie tracić czasu i poznać szczegóły.

- Szczegóły? - Lydia zaśmiała się. - Dziewczyno. Ja też chciałabym poznać cholerne szczegóły. Ale nikt nie zna cholernych szczegółów. Bo plan opiera się na tylu zmiennych, że nikt go nie zna w całości. A teraz doszło jeszcze coś, czego nie przewidzieliśmy. Potężne siły zstąpiły na ten świat i zaczęły coś, co wydaje się być ostatecznym rozwiązaniem kwestii ludzkości. Londyn jest właśnie niszczony w proch i pył. Jego mieszkańcy wymordowywani co do jednego. Podobnie rzecz ma się z innymi miastami. Nie tylko u nas, w UK, lecz w każdym innym mieście, jak się wydaje. A ty chcesz poznać szczegóły. Lub zechcesz poznać ludzi? Nie sądzisz, że nie bardzo mamy teraz czas i możliwość wybrzydzać? Z nieznanych mi powodów, jakaś siła, dała ci dar, który miał stanowić jeden z ważnych punktów planu. Planu, którego nie znam. Którego nie układałam. I który, szczerze mówiąc, nie wiem czy ma jeszcze sens w obliczu tego, co się właśnie wyczynia. Patrząc na ciebie, lecząc twoje ciało, wyczułam w tobie ogromne pokłady czegoś, co wydaje się być jakąś blokadą. I, jak sądzę, bez poradzenia sobie z tą blokadą, na nic się nam nie przydasz. Ale coś ci powiem, Vannesso. Nawet, jeśli okaże się, że moi przyjaciele,ci, którzy stracili życie w zamku Antykróla, zginęli nadaremno, jeśli okaże się, że nie masz już swoich mocy, a świat będzie płonął, damy ci schronienie, postaramy się ochronić twoje życie, tak długo, jak tylko zdołamy i jak długo będziesz tego chciała. Bo jesteś człowiekiem. A ludzi, Vannesso, należy chronić, jeśli mamy taką sposobność. Więc wybacz, że nie opowiem ci o szczegółach planu, którego nie znam.
- Jak zniszczony? Co ty opowiadasz? - Widać było, że te informacje bardzo poruszyły Vannessę. - Ja muszę tam jechać! - Zaczęła rozglądać się za wyjściem. - Moja rodzina…!
Billingsley nie mogła i nie chciała uwierzyć w to co Lydia przed chwilą jej powiedziała.
Reszta przestała mieć znaczenie. W głowie kobiety pojawił się obraz ojca. Bo o nim najpierw pomyślała. Może ostatnio nie mieli ze sobą zbyt dobrego kontaktu. Ale w takim momencie przestaje to mieć znaczenie. Ian Billingsley był jej rodzicem i ona martwiła się o niego. Tak jak martwiła się o Krisa. I nie mogła teraz myśleć o niczym innym.
- To niezbyt dobry pomysł. Ale damy ci samochód. Może nawet ktoś z tobą będzie chciał pojechać, aby w razie czego pomóc ci wrócić. Gdybyś chciała.
- Jasne. Dziękuję - powiedziała Vannessa już będąc myślami w drodze.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline