01-12-2021, 00:29
|
#41 |
| Berenika nie wiedziała gdzie się podziać więc podążyła za Dresdenem. Jego chłodna uwaga faktycznie ją zaskoczyła, a nawet głęboko poruszyła.
- Będę uważać... - bąknęła bardzo cicho kurcząc się nieco w sobie. Już miała postawić pierwszy krok kiedy detektyw znów się odezwał. Patrzyła chwilę na niego i się uśmiechnęła się na siłę.
- Nic się nie stało. Prowadź, postaram się nie przeszkadzać.
Rudowłosa kiwała głową za każdym razem gdy Cane pokazywał jej kolejne znaleziska i dzielił się uwagami.
- Nie takie trudne się pozbyć kamieni jak się ma odpowiednie zaklęcie. Znaczy, oczywiście jak się jest odpowiednio potężnym. Ale wyczyścić można zarówno magia jak i siłą mięśni. Gromił, mój brat, by pewnie w kilka godzin spokojnie pozbył by się starty gruzu. Czego nie odziedziczył w magii odziedziczył w sile - rozgadała się nie do końca rozumiejąc, że to były po części pytania retoryczne, a po części zadawane samemu sobie.
- Jak ty to robisz? Nie wypowiadasz żadnych zaklęć, ani nie robisz gestów - zaklinaczka nie mogła oderwać spojrzenia od upiornych oczu. "Jakby spoglądać w otchłań" - pomyślała wzdrygając się. Nie była pewna czy chciałaby kiedyś spotkać Dresdena w zaułku za karczmą. Jakby ją tak przywitał to momentalnie by wytrzeźwiała jak nie zeszła ze strachu. Jej zaklęcie pozwalające wykrywać magię również objawiało się zmianą dookoła oczu. Powieki i skóra dookoła robiła się jakby sina, a same tęczówki bielały nadając jej chory wygląd. Tylko u niej musiało to być poprzedzone słowem i gestem pozwalającym wzbudzić magię.
- Hmm? Faktycznie - zaklinaczka oderwała spojrzenie od zwojów które od razu zaczęła przeglądać. - Co, czemu? Nieroztropnym jest się pchać na misję gdzie grasują cieniści zabójcy. Zejście do studni niespecjalnie ma jak z tym konkurować - stanęła w obronie nie wiedząc nawet czy faktycznie któryś zdecydował się podjąć próbę zejścia do studni. Szczególnie, że nie wiedziała w ogóle po co ktokolwiek miałby to robić na pierwszym miejscu.
- Z resztą czy coś jest nierozsądne zazwyczaj wiadomo dopiero po tym jak już się coś zrobi. Konsekwencje mówią same za siebie - dodała jeszcze prostując się nadając dodatkowej pewności swojej wypowiedzi.
Kobieta była jak drzewo, ale jeszcze młode. Niby dumnie stoi i się pręży, ale gnie pod podmuchem wiatru bojąc się czy korzenie wytrzymają. Wystarczało, że wiatr ustępował i znów stała dumnie wyprostowana. |
| |