Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2021, 08:12   #334
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
Młoda Ventrue zbliżyła się do policjanta z uśmiechem na ustach

- Monsieur - w jej głosie słychać było echa obcego akcentu - Jes’tem Emanuaelle. Ja poszukuje Mr...Tren’tom - spojrzała na gliniarza szeroko otwartymi oczami, w których widać było wyraźne zagubienie. - On j’est wysoki, on artist, musique… mi amore - na ulotną chwilę niewinnie spuściła powieki. -On zni’knął. Jego nie ma trzy dni. Ja zgłosić porwa’nie. On może by’t mort… terible ….zimny trup…. Policja, szukać Mr Tren’tom. - przygryzła z niepokojem wargę - Ja szukam mi amore - powiedziała bezradnie przyglądając się mężczyźnie.

Spoon uniósł w zaskoczeniu brwi, ale szybko się opanował. No tego się nie spodziewał. Czekał.

Policjant za szybą zdawał się wyprostować jeszcze bardziej. Z wyjątkowo poważną miną uniósł słuchawkę.
- Sierżancie, mam tutaj Panią, która chce zgłosić zaginięcie. Yhy. Mhm. Tak jest.
Odłożył słuchawkę.
- Za chwilę kolega podejdzie i zbierze zeznania.

Spoon milczał. Nie podobało mu się, że strażnik był dalej za szybą. A za chwile dojdzie drugi gość. No ale jak Cath to dobrze rozegra to zostanie za dnia przysłać ghula z kasą. Chyba, że… przysunął się do Venture obejmując ją pocieszająco. Mruknął jej cicho do ucha.
-Nie jest ci słabo śliczna? No wiesz od emocji… Chciałbym żeby ten strażnik do nas wyszedł…- Spoon wiedział że każda dobrze wychowana dama potrafi elegancko zemdleć na zawołanie.

-Zawsze zdążę, kochanie. - odparła Cath, dotykając delikatnie jego policzka.

-Dobrze. - Spoon mruknął i odsunął się od Venture zostawiając jej swobodę działania. Skupił się na tropieniu magii. Starając się ponownie wyczuć ghula.

Ventrue natomiast zbliżyła się do wiszącej na ścianie gabloty i zaczęła czytać ogłoszenia licząc, że znajdzie tam coś ciekawego. Niestety ściana wyglądała dokładnie tak jak się tego spodziewała. Jedynie pomiędzy dwoma plakatami "uważaj na kieszonkowców" "nie bierz narkotyków" błysnęło jej ogłoszenie z sześcioma zdjęciami twarzy, które w jej ocenie niczym szczególnym się nie wyróżniały, no może poza tym, że w ostatnim miesiącu zaginęły, a ostatnio widziane były w metrze. Ledwie skończyła czytać gdy po około czterech minutach pojawił się wysoki mężczyzna z siwiejącym wąsem. Wszedł przez wielkie drzwi blokowane zamkiem elektrycznym. Ocenił parę i sam też dał się ocenić. Zwłaszcza Cath wystarczył rzut oka. Facet spał. Jeszcze chwilę temu. Miał na sobie luźny sweter zarzucony na koszulę z przepoconym kołnierzykiem. Na klatce piersiowej wisiała odznaka ze zdjęciem.

- Dzień dobry - powiedział entuzjastycznie, chcąc ukryć zmęczenie, po czym odkaszlnął. Na lewym policzku odbijał się wzór z jego swetra, co oznaczało, że spał na złożonych rękach.

- Zapraszam do siebie - po odkaszlnięciu jego głos był już nieco inny.
-Czy mają Państwo zdjęcie zaginionego? - Cath spojrzała z lekką konsternacją na Spoona po czym w milczeniu przecząco pokręciła głową.

Na korytarzu za drzwiami mogli wreszcie ocenić wnętrze komisariatu. Widać było, że trafili na senny czas. Korytarz na planie litery T zdawał się przechodzić wzdłuż całej szerokości komisariatu. Z lewej strony kończyły go drzwi z napisem “Kantyna”. Po przeciwnej stronie korytarza nie było żadnego napisu na drzwiach. Jednak Sierżant prowadził ich odnogą prowadzącą w głąb budynku. Po lewej stronie minęli klatkę schodową. Tuż obok znajdowały się zamknięte i przeszklone drzwi z napisem “Biura” i “Oficer dyżurny”. Wysoki mężczyzna otworzył te po prawej, rozwiewając wszelkie wątpliwości w zakresie tego, czy będą mogli spotkać kogoś “wyżej”.

Wampiry zauważyły, że na tej niewielkiej przestrzeni były kolejne cztery kamery.

- Eh, to mamy problem. Nasz rysownik pracuje od 11:00, więc będą musieli państwo wrócić i tak drugi raz.

Obszedł biurko dostawiając dodatkowe krzesło po stronie dla gości. Sam zasiadł na fotelu obrotowym po drugiej stronie i sięgnął do szuflady po jeden z formularzy.

- Na początek poproszę o imię i nazwisko zaginionego i zgłaszającego zaginięcie.

Spoon spojrzał dyskretnie na jedną z czterech kamer. No… Nic mu się tu nie podobało, ale chociaż ten człowiek do niego wyszedł co dawało mu pewne możliwości użycia środków “przymusu bezpośredniego”.
-Panie władzo… - zaczął uśmiechając się w podręcznikowy sposób i przemieszczając się bliżej policjanta.
-Pan Trenton pokłócił się z tą Panią niedaleko stąd. Widzi Pan... oni często się kłócili. Myślę, że po zajściu postanowił odreagować, a że no… Przykro mi to mówić, często szkodził sobie przyjmując rzeczy szkodliwe i to znacznie bardziej niż alkohol. No… Pan wie o czym mówię. W każdym razie podejrzewam, że mógł wylądować po prostu tutaj na komisariacie po wszczęciu jakiejś nikomu nie potrzebnej burdy. Nie dałoby się sprawdzić czy po prostu go tutaj nie ma…. Pani kamień spadł by z serca…. - powiedział Spoon przenosząc wzrok na Cath. TERAZ była idealna sytuacja na użycie mocy i wpłynięcie na zaspanego policjanta..

- Czyli kłopotliwy. Trenton, Trenton… - sierżant zaczął o czymś intensywnie myśleć.

Cath zamrugała powiekami, aż jej oczy zaczęły delikatnie błyszczeć, jak u niewiasty w opresji wstrzymującej łzy. Następnie odwróciła się, z wyraźną złością w ruchach w strone towarzysza
- To nie’prawda est. Ty nie lubi’sz Mister Tre’nton, on est bardzo dobry człowiek, on zaginał, on nie jest zły człowie’k, on artist - Jej palce kurczowo zaciskały się na torebce. Następnie spojrzała na policjanta - Panie Office’r, Pan pomo’że, co się stało z Mister Tre’nton. - Patrzyła na niego z bardzo dużą nadzieją.

Na moment sierżant sięgnął do szuflady skąd wyjął zdjęcie czarnoskórego mężczyzny z tabliczką i numerem. Obok znajdowała się podziałka wskazująca, że jest naprawdę słusznego wzrostu. Bluza z kapturem dodawała mu złowrogiego wyglądu. Najprawdopodobniej pochodził z afryki środkowej, zarówno Cath jak i Spoon nie spodziewali się, że jego skóra może być aż tak czarna.

Do tego był w nim pewien urok. Może magia egzotyki? Cath nie miała wątpliwości, że to ghul Reginy.

- Obawiam się, że nie wie pani wiele o tym mężczyźnie - zaczął sierżant opiekuńczym tonem - Pobił dwóch policjantów, z czego jednemu złamał żuchwę w trzech miejscach. Jest skrajnie agresywny. Sądzimy, że to skutek uboczny odstawienia narkotyków.

Spoon uśmiechnął się zadowolony, dochodzili do jakiś konkretów.
-Nigdy nie uważałem Trentona, za złego człowieka, ale musimy przyznać, że ma on problemy. – Wampir przyjrzał się mężczyźnie na fotografii. Wszystko wskazywała na to że był to ochroniarz Reginy.
-Tak to on. Chcemy go zobaczyć i… zabrać do domu.

Chwilę trwało zanim sierżant odnotował obecność Spoona. Cath zdawała się pochłaniać całą jego uwagę.

- To jest niemożliwe, ten człowiek zaatakował policjanta, zaginął protokół z jego zatrzymania, nie mamy formalnych możliwości wypuszczenia go, dopóki dokumenty się nie znajdą.

-A tak, tak rozumiem. - Spoon pokiwał głową, wiedział w co grali.
-Kurczę przykra sprawa... Zwłaszcza ten policjant… Pan mówił, że szczęka złamana w trzech miejscach? To okropne… Leczenie na pewno jest bardzo drogie. Myślę, że moglibyśmy ulżyć biedakowi i wpłacić na to konto odszkodowanie, plus kaucję i zabrać z tą Trentona zanim narobi więcej szkód. Weźmiemy go do domu pod opiekę lekarza tak żeby mieć pewność, że nikomu nie stanie się krzywda. Widzi Pan… To naprawdę nie jest zły człowiek, tylko… ma problemy...

-D'accord, Ja odszkodowanie zapłacić za mi amore. Wtedy nie ma zgłoszenia nie ma problema, ja znajdę klinikę, ja wyleczę Mr Trenton mi amore. Nie ma narkotik, on nie agressiv. Qui? - zapytała się z uśmiechem patrząc policjantowi w oczy.

- Przelew nie jest potrzebny - zaczął się odżegnywać policjant. - Tak naprawdę zrobiliśmy zbiórkę we własnym zakresie. Każdy dał ile mógł.

Obgryzioną końcówką długopisu sierżant wskazał słoik w którym było kilkadziesiąt funtów głównie w nominałach po 5 i 10.

- Niestety, to nie starczy nawet na sam zabieg, a co dopiero rehabilitacja.

Niby od niechcenia rzucił spojrzenie na elegancki strój Catheriny po czym teatralnie westchnął.

- No i w podstawowej wersji nie ma żadnej plastyki. Całe życie pozostaną blizny na twarzy po szynach. Będzie pewnie musiał zostać przesunięty do prewencji, bo ludzie nie mają zaufania do policjantów z bliznami na twarzy. Eh, szkoda. To zawsze niższe premie, a właśnie im się urodziło trzecie dziecko.

Spoon był pod wrażeniem mowy policjanta a jak gość dołożył na koniec dzieciaki to musiał przygryźć dolną wargę, żeby nie parsknąć śmiechem. Utrzymując smutny wyraz twarzy kiwał głową ze spuszczonym wzrokiem nad losem “biedaka”. W końcu przeniósł wzrok na Cath. Przekaz był prosty mieli dać gotówkę, a nie był pewien ile mieli.

-To stra’szne - powiedziała Cath wrzucając do słoika calą gótówkę jaką miała i pierścionek. - więcej nia mam.

Pierścionek nie chciał wejść przez przewidziany na gotówkę otwór. Sierżant zerknął na niego i wziął między palce. Przez moment go obserwował. Potem złoty pierścionek zniknął niczym u wprawnego iluzjonisty, a sierżant podniósł słuchawkę i wykręcił numer. Zdecydowanie zbyt krótki, żeby dzwonić poza budynek, raczej łączył się z kimś wewnątrz.

- Steve, obudź cza.. - sierżant się zawahał patrząc na Cath i Spoona, po czym zaczął od początku:

- Wychodzi ten więzień którego dokumenty zaginęły. Obudź go proszę i przyprowadź do biura.

Sierżant wstał i zaprosił swoich gości do wyjścia. Na korytarzu jednak nie szli do drzwi z elektrozamkiem i upragnionej wolności. Zamiast tego ruszyli do pomieszczenia obok z napisem “Biura”

Sam pokój był o wiele większy niż gabinet sierżanta. Stało w nim osiem biurek. Przed każdym było miejsce na przyjmowanie petentów. Pewnie w ciągu dnia panował tu gwar. Teraz dwóch policjantów siedziało przy jednym komputerze, a na ich biurku leżała stygnąca już pizza. Jeden był po cywilnemu, ale kabura z bronią natychmiast rzuciła się w oczy Spoona.

Po chwili do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn. Jeden w wygniecionej koszuli z odznaką zawieszoną na szyi. Prowadził wysokiego i dobrze zbudowanego czarnoskórego. Łysa głowa powodowała u wysokiego mężczyzny to, że jego skóra wydawała się jeszcze czarniejsza w kiepskim oświetleniu.
Do tego miał szarą, zupełnie nie wyróżniającą się bluzę, obcisłe spodnie skórzane i neonowopomarańczowe sportowe buty.

- Co tam - powiedział bardzo miłym dla ucha niskim głosem Trenton. W zasadzie nie wiedział dlaczego go wybudzono w środku nocy. Tymczasem Steve “pomięta koszula” rozkuł kajdanki w jakich trzymano muzyka.

Spoon założył ręcę na piersi.
-Idziesz z nami Trenton, twoja chlebodawczyni Regina w końcu przestanie tolerować Twoje wybryki, a wiesz jak teraz ciężko o robotę? Powinieneś być bardziej odpowiedzialny… - Jego wzrok spoczął na Cath.

-Qui, Mi Amore, nie może tak więcej być. -powiedziała Venture, następnie wspięła się na palce i pocałowała mężczyznę w policzek.

-Poza tym panie się o Ciebie martwią, nie możesz ich narażać na kolejny taki stres. - Spoon ponownie spojrzał na ghula. Wierzył, że sługa Reginy załapie o co chodzi i po prostu nie będzie robił problemu. Zresztą jakby sprawiał to po prostu go stąd wywlecze. “Kupili” go i czuł że ma do tego prawo.

- Tylko jeszcze moje rzeczy - powiedział i uśmiechnął się z ukosa do Spoona. Po tym spojrzał na gliniarzy wyczekująco. Sierżant skinął głową, a wymięty Steve poczłapał w stronę drzwi przez które wszedł.

Cisza się przedłużała.

W końcu wrócił z workiem strunowym. Wewnątrz był portfel, telefon komórkowy i kluczyki.

Trenton sięgnął po worek i niemal wyrwał go z rąk policjanta. Najpierw sięgnął po telefon.
- Dlaczego nie można go włączyć?

- Rozładował się - odpowiedział sierżant, a Trenton zmierzył go wzrokiem tak, jakby miał być kolejnym obiektem zbiórki do słoika.

Cath zacisnęła rękę na ramieniu Trentona.

- W portfelu była stówa - powiedział po chwili przeglądając portfel.
- Jeżeli uważa pan, że coś się nie zgadza, to przygotuję odpowiedni formularz, zatrzymamy depozyt do rozwiązania sprawy. - Tym razem to sierżant uśmiechnął się drapieżnie. Trenton prychnął.

- Chodźmy.


***

Po niecałych czterdziestu minutach byli na zewnątrz. Po drugiej stronie ulicy stało auto z ludźmi Chun Hei.

Spoon wyszedł i kiedy oddalili się na bezpieczną odległość od komisariatu spojrzał na wóz z ludźmi Chun. Chyba mieli trochę inną definicję czekania w gotowości... Pokręcił głową. W końcu uniósł dłoń, żeby pokazać im, że wszystko jest w porządku i wyciągnął swój telefon, żeby powiadomić Chun, że wszystko jest ok.

- Organizuję wam spotkanie na jutro jak tak - usłyszał w słuchawce.

-Dobrze jesteśmy w kontakcie. - powiedział wyłączając się.

Przeniósł wzrok na uwolnionego czarnoskórego.
- Zajmowałeś się sprawą Arwyn i znasz tajne przejście do muzeum, które teraz jest oblężone przez oddział komandosów. Jutro w nocy chcemy ją wyprowadzić, zanim urządzą tam masakrę. Chcę żebyś był na to gotów. Regina wie o wszystkim. Myślę, że… - Spoon zastanowił się.

-Jutro podjedziemy pod klub i po prostu cię zgarniemy, więc proponuje ci się wyspać… - wampir przeniósł wzrok na horyzont. Czy mu się wydawało czy zrobiło się jaśniej? Ściągnął brwi. Kończył im się czas… Wrócił wzrokiem do Trentona.

-Jak nie masz tu wozu to pod klub podrzucą Cię ludzie Chun. Zrozumiałeś wszystko?

- Qui, mi amore - powiedziała Cath ściskając mężczyznę za pośladek - jeżeli jutro nie będziesz gotowy odwzajemnić nam tej drobnej przysługi, to twój tyłek będzie przypominać jesień średniowiecza - powiedziała, oblizując usta z których ani na chwilę nie zniknął ciepły uśmiech - I nawet Regina cię nie obroni.

Czarnoskóremu mężczyźnie trzęsły się dłonie, miał spierzchnięte usta i rozbiegany wzrok. To co policja uważała za oczywisty syndrom odstawienia narkotyków dla Spoon i Cath było oczywistym efektem jego długiego rozstania z Reginą. Trenton był ghulem, a ghule potrzebowały wampirzej krwi jak powietrza.

Cath uznała, że Ghul na głodzie może narobić sobie jeszcze sporo kłopotów zanim wróci do swojej Pani, dlatego zwilżyła jego wargi kilkoma kroplami swojej krwi. Następnie spojrzała mu w oczy.
- Rozumiesz co masz zrobić? - zapytała.
Oblizał usta chciwie i pokiwał entuzjastycznie głową.

Spoon przyglądał się temu w milczeniu czekał.
 

Ostatnio edytowane przez Rot : 01-12-2021 o 17:45.
Rot jest offline