„No to wpadliśmy w gówno po same uszy.” – pomyślał Wolfgang. Zerknął na salę. Widać wszyscy świetnie się bawili ich kosztem. Tylko ten człowiek i zabójca siedzieli spokojnie i nie szydzili z nich. „Kiepsko. Otto jest ranny a Liliwander w burdach chyba nie jest zbyt mocny. Sam nie dam rady. Czy mogę liczyć na pomoc tego człowieka i zabójcy? Pewnie nie. Który głupiec będzie się narażał dla nieznajomych? Ech cholera…” Spojrzał twardo na krasnloluda. Podszedł do Chloe i podał jej Calehira. Dał jej sygnał oczami aby wyszła z karczmy jak najprędzej. Gdy już upewnił się że medyczka zabrała rannego z dala od tych podchmielonych krasnali zwrócił się do krasnala. ‘
- Nie szukamy kłopotów. Jesteśmy zmęczeni i szukamy noclegu. Skoro właściciel tej karczmy nie chce zarobić to trudno. Jednak czemu nie dacie nam wyjść w pokoju. Cóżeśmy wam uczynili? Mój kompan dobrze prawi. Rozumiem że dzielni z was woje i patrioci ale czas wojny nie usprawiedliwia do takich haniebnych czynów. Wiem iż honor jest największym skarbem wojownika. Skarbem którego nie oddadzą choćby mieli zginać. Czyż nie tak obrońcy Middenheim? Przybywam z daleka ale nawet tam dotarły opowieści o potężnych i nieugiętych obrońcach miasta wilka. – rozejrzał się po sali. Wolfgang na wszelki wypadek nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów.
-Pokój. Nie dosyć wam wojny, krwi i krzywdy? Czy na znak pokoju przyjmiecie po kuflu piwa na mój koszt? – spytał tłum swoim spokojnym i miłym głosem. „Wole już stracić pieniądze a nawet zdrowie niż ukorzyć się. Niedoczekanie ich. Oby rybki chwyciły haczyk i zadowoliły się darmowym kuflem. Kiedyś sobie odbiorę z nawiązką.” -myślał
__________________ Logic will get you from A to B. Imagination will take you everywhere - Albert Einstein Problemy z komputerem i Internetem – przepraszam wszystkich. Wkrótce się odezwę. |