Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2007, 07:37   #102
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
-Stań za mną. Twój rapier pęknie jak będziesz tak parowała nim ciosy mieczy. Zaczekaj na odpowiednią chwilę i uderzaj sztychem zza moich pleców, tak będziesz najskuteczniejsza. Ja ich opędzę i wystawię tak żeby sie odsłonili.

Zrobila jak kazal. O tym, ze nieda rady parowac ciosow mieczy przekonala sie wlasnie parujac ten pierwszy. Silny cios sprawil iz jej ramie zadrzalo pod wplywem jego sily, a dlon z rapierem osunela sie w dol wystawiajac ja bezbronna na cios nastepnego wojownika. Na szczescie takowy nie nastapil. Szczescie owo mialo imie Harab i calkiem niezle sobie radzilo z walka. Jej jedynie zadanie polegalo zatem na dokanczanu jego staran. Gdy niespodziewanie Gawin pojawil sie naprzeciwko ona tylko sie usmiechnela.

-Wybaczcie że czekaliście tak długo ale pewne osoby chciały usłyszeć jak gram swój popisowy numer. Zapraszam do tańca!


Szanse sie wyrownaly, a po wkroczeniu Szymona nie bylo juz o czym mowic. Cztery trupy lezaly na ziemi podlewajac ja swa krwia. Zmeczona, zdyszana ale szczesliwa usmiechnela sie do trojki obroncow. Wlasnie miala cos powiedziec gdy przypomniala sobie o czym zapomniala. Smok... Musi to sprawdzic... Musi sprawdzic czy byl on jedynie przewidzeniem czy tez istnial naprawde. Chwiejnym krokiem powodowanym uplywem krwi i zmeczeniem , ruszyla w strone polanki. Musi to sprawdzic chocby niewiem co... Musi wiedziec.

Droga do polany byla bardzo latwa. Ostroznie krok po kroku zblizala sie do niej. Nie zwracala uwagi na towarzyszy... Jezeli z nia szli to dobrze, jezeli nie to.... trudno. Wreszcie byla juz na tyle blisko aby widziec ja w calosci..... Odetchnela z ulda... Byla pusta... Usmiechnieta odwracala sie wlasnie aby powrocic do miejsca walki i zajac sie ranami towarzyszy jak i swoimi gdy w glowie uslyszala czyjs glos.

Dlaczego odemnie uciekasz? Nie powinnas sie mnie bac... Nie uczynilem ci krzywdy.

Stala jak skamieniala wpatrujac sie potwora, ktory wlasnie wylanial sie z gestych zarosli. Nie byl duzy... Od wzrostu nieco wiekszego niz kon. Czerwone luski lasnily w sloncu, a dlugi ogon leniwie wil sie z swym wlascicielem. Wlasciwie to byl on..... piekny. Gdy rozwarl skrzydla i ustawil je tak iz slonce przeswiecalo przez blony Midnight jeknela z zachwytu. Byl jak czysty rubin. Szlachetny, wspanialy....

Dziekuje Dawczyni Rozkoszy. Twe slowa sprawiaja mi radosc choc niekoniecznie chcialbym aby nazywano mnie potworem. Rubin bardziej mi odpowiada.

Wydawalo jej sie iz glos ow usmiecha sie w jej myslach.

Kim jestes?

Zadala pytanie odruchowo nie na glos a wlasnie w swojej glowie.

Przyjacielem. Nie obawiaj sie mnie. Nie uczynie ci krzywdy.


Wiedziona jakims dziwnym pragnieniem ruszyla w jegokierunku wpartujac sie caly czas w jego zielone oczy. Bedac juz dosc blisko wyciagnela dlon i ostroznie dotknela jego pyska. Nie wiedziala co kazalo jej to zrobic. To bylo takie irracjonale uczucie jak wtedy gdy kupujac konia wybieramy wlasnie tego jedynego sposrod setki innych.

Mrrr przyjemne.....

Rozesmiala sie.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]

Ostatnio edytowane przez Midnight : 05-09-2007 o 07:54.
Midnight jest offline