Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2021, 19:57   #38
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
- Tym razem to już musimy się pozbierać i ubrać. – Stwierdziłam i tym razem zabrzmiało to prawie stanowczo.

- Wiem - odpowiedział i nawet nie drgnął głaszcząc moje włosy i składając delikatne pocałunki na ramieniu i barkach.

- To dobrze, że wiesz. - Odpowiedziałam i też się nie ruszyłam, nawet nie czułam chłodu kuchennej posadzki, ale nic dziwnego, bo dotykałam ja tylko stopami.

Westchnął ciężko, po krótkiej, za krótkiej chwili.

- Ale serio. Harry może przyjść i zastanie nas na podłodze, nagusieńkich. Co wtedy powiemy, że rozebraliśmy się do rosołu. A rosołu nie ma. I co? Zawiedziemy dziecko.

- Nie chciałabym zawieść dziecka. - Pokiwałam głową.

Wsparłam się na ramieniu Fincha i dźwignęłam do góry stając na nogach.

Przyglądał mi się bez zażenowania z czymś przyjemnym we wzroku i ciepłym uśmiechem.

- Jesteś piękna, wiesz o tym?

Przypomniało mi to coś. Jedno pytanie w naszej szczerej liście pytań, którego w końcu nie zadałam.

- Naprawdę? Podoba ci się nawet mój chudy, kościsty tyłek? - Mówiąc to odwróciłam się tyłem i zaczęłam rozglądać za moimi ubraniami.

- Cała mi się podobasz. - Finch też podniósł się na nogi i zajął szukaniem ubrania.

Pozbierałam swoje ubrania i spojrzałam na niego. Albo naprawdę nie pamiętał albo udawał, że nie pamięta, uśmiechnęłam się więc tylko pod nosem i odpuściłam sobie.

- To ty lukaj czy mały śpi, a ja się przemknę na górę. Najgorsze, że już została tylko zimna woda i pomimo tego, że jest dość ciepło to i tak niezbyt to przyjemne.

- Spokojnie. Mogę zagrzać na świeczkach - zachichotał cicho. - Dobrze mi to wychodzi. A propos. Przygotuję tę kawę po raz drugi. Chcesz?

- Nie no, mogę się napić zimnej kawy. Zimna woda, zimna kawa może być, póki facet gorący.

Posłał mi rozbawione, ale i usatysfakcjonowane spojrzenia, a uśmiech na jego twarzy stał się jeszcze szerszy. Nie ma to jak pochwalić faceta. Zauważyłam, że Pieczęć na jego piersi lekko lśniła. Zwróciło to moją uwagę już wcześniej, ale teraz miałam okazję o to zapytać. Przyjrzałam się swojemu ciału, moja Pieczęć też połyskiwała.

- Czemu tak błyszczą? - Zapytałam wskazując na nasze Pieczęcie.

- Wyczuwają anioły. Im ich więcej i bliżej, tym silniej emanują. Skrzydlaci wyczuwają nas. Kiedy się nauczysz nią posługiwać, będziesz mogła z nimi rozmawiać czy też raczej podsłuchiwać ich anielskie pogaduchy. Bo wiem, Emma, że do tej pory nie chciałaś korzystać z Pieczęci i rozumiem to doskonale. Za jej pomocą pogadam z Kopaczką, jak już odzyskam siły.

- Czy to oznacza, że chodzę cały czas na podsłuchu? – Bo, że działają trochę jak smycz to już się dowiedziałam - Mam nadzieję, że nie.

- Nie. Nie bój się. Nasze sekrety i sprawy, takie jak zimna kawa w kuchni, są naszymi sprawami. Tak sądzę.

- To nawet nie o to, chodzi. Po prostu mrozi mi krew w żyłach myśl, że ktoś, nie wiadomo kto miałby cały czas słuchać co mówię. Normalnie jakby się żyło z jakimś popierdzielonym prześladowcą, na którego nawet nie możesz nakablować glinom.

- Nie musisz się przejmować. Pieczęcie są na mojej liście spraw do załatwienia. Na liście spraw do załatwienia razem z E.H, żeby było jasne.

Zbliżyliśmy się do schodów. Harry dalej spał. Słyszałam jego spokojny chociaż nadal świszczący oddech. Cicho minęłam Fincha, gdy go wymijałam złapał moją rękę, przyciągnął do siebie na chwilę i pocałował w usta. Przystanęłam przy nim na ten moment, a potem poszłam do łazienki na górze. Wiedziałam, że woda będzie raczej zimna, ale głównym zmartwieniem było czy w ogóle popłynie z kranu. Trochę jej jeszcze płynęło, więc wzięłam chyba najszybszy prysznic w swoim życiu. Wytarłam się, ubrałam wymieniając ubrania na nowe, poza spodniami, które przeszły weryfikację czystości. Już ubrana zeszłam na dół do kuchni.

Finch czekał z ciepłą, pachnącą kawą. Uśmiechnął się na mój widok.

- Kawy? - zapytał.

- Robiłeś nową czy podgrzałeś tamtą?

- Podgrzałem. Ale jest całkiem, całkiem.

Usiadłam przy stole w kuchni, wzięłam swoją kawę.

- No jasne, że jest całkiem, całkiem. Woda w łazience już za to nie za bardzo, więc jak chcesz skorzystać to się pospiesz. Poczekam na ciebie, z kawą. – Też się uśmiechnęłam.

Pochylił się nad stołem składając usta do pocałunku i jednocześnie podnosząc się do wyjścia. Po pocałunku, rozsądnie długim i namiętnym, Finch wyszedł. Słyszałam, jak znika w łazience. W kuchni zapanowała cisza przerywana tylko odgłosami myjącego się O'Hary. Bawiłam się kubkiem z kawą i zorientowałam się, że miasto nigdy nie było tak ciche. Jakby kryjówka odcinała nas od tego koszmaru, który dział się na zewnątrz. Bądź miasto ucichło, bo już umarło. Mieszkańcy albo zginęli albo je opuścili i jedynymi, którzy tutaj pozostali były anioły dokonujące aktu zniszczenia jakby pastwili się jeszcze nad trupem Londynu. Wstałam i cicho podeszłam do jednego z okien ostrożnie wyglądając na zewnątrz. Cała szyba była zasypana popiołem, kurzem i brudem. Dałam radę przez nią zobaczyć tylko rozmazane budynki okalające kryjówkę i kłębiący się za nimi dym i płomienie. To były obecnie widoki zza okna. Wszystko rozmazane, brudne, niemal odrealnione. Próbowałam policzyć, ile jeszcze budynków oprócz naszej kryjówki przetrwało atak. Przypomniałam sobie, że były to dwa najbliższe nas budynki i ten po drugiej stronie ulicy, czyli łącznie trzy. Z tym, że ten po drugiej stronie ulicy chyba nie przetrwał cały. Wydawało mi się, że coś z nim było nie tak, ale nie bardzo wiedziałam co. W każdym razie nie palił się. Po tej krótkiej lustracji okolicy wróciłam do stołu i usiadłam.

Odgłosy z łazienki ucichły i wrócił Finch. Przebrany i pachnący zimną wodą.

- Harry śpi, ale oddycha. Ja trochę się orzeźwiłem, endorfiny w moich żyłach dają radę. Myślę, że mogę spróbować skontaktować się z Kopaczką, chyba że ty masz jakieś inne pomysły, Emmo?

Tym razem to on zaczął szperać po szafkach.

- I jak rozumiem do tego kontaktu z Alicją potrzebujesz rzeczy, z którą miała ostatnio styczność, tak? I dlatego szukasz whisky, którą Ala piła, hmm? Poza tym to mieliśmy wypić kawę, bo chyba nie będziesz jej podgrzewał kolejny raz.

- Jedzenia szukam. Zgłodniałem.

- Pomogę ci. Już je przeglądałam, wprawdzie tylko jako pretekst, ale pamiętam co, gdzie było. - Ruszyłam się z krzesła podchodząc do szafek.

- Super - ucieszył się wyraźnie. - A ty nie jesteś głodna?

- Może i bym coś zjadła do kawy. Tylko na ciepło tutaj nic nie przyrządzimy, więc co nam zostaje poza kanapkami?

- Krakersy, chipsy, czekolada, ciasteczka, fasola w pomidorach, owoce w puszkach na słodko, dżemy. Mnóstwo pyszności, ser w tubkach - naprawdę, kto je ser w tubkach? Jakieś cukierki. Pasta sojowa. Pasztet z fasoli. No i zapas Kopaczki, ale to dla Harry'ego. Mięsne konserwy, pasztety w puszkach, wędzonki. Sporo tego tutaj mamy.

- Zapas Kopaczki dla Harry’ego - przeprowadziłam szybki proces myślowy - zaraz, zaraz, chcesz poić dziecko gorzałą?

- Nie - zaśmiał się błyskając bielą zębów. - Mięsem. Ja nie ruszę mięsnych konserw, nawet gdy świat się kończy.

- Nie no, w tym domu zapas Kopaczki oznacza tylko jedną… - urwałam - dwie… - znowu urwałam - trzy rzeczy i żadna z nich nie jest mięsną konserwą.

- O? - Zaintrygowałam go wyraźnie. Z puszką brzoskwiń w ręce i otwieraczem w drugiej usiadł koło mnie i zaczął otwierać konserwę. - Jakie to rzeczy?

- Nieistotne. Ja biorę ciasteczka do kawy. Będą pasować idealnie. - Sięgnęłam do szafki i wyjęłam stamtąd puszkę z ciastkami.

Podeszłam do stołu stawiając na nim puszkę, usiadłam i otworzyłam puszkę sięgając po ciasteczko. Uśmiechnęłam się gryząc je.

- Pięknie się uśmiechasz - Finch wyjadał łyżką brzoskwinie, wyciągając kilka wcześniej na miseczkę. - Dla Harry'ego - wyjaśnił. - A ty nie chcesz jednej lub kilku.

Dokończyłam ciasteczko, wstałam i podeszłam do niego. Wyciągnął łyżeczkę z ociekającym sokiem owocem i podał mi.

- Nie uświń się za bardzo - zażartował.

Złapałam go za dłoń, pokierowałam nią i wsadziłam sobie łyżeczkę z brzoskwinką do ust. Udało mi się nie ubrudzić się za bardzo.

- Wo!. Pięknie ci to wyszło. Ty nawet brzoskwinie jesz jak dama.

Po tym podsumowaniu Finch wpakował sobie sam owoc do buzi i przez chwilę gryzł i przeżuwał, a słodki sok ściekał mu po brodzie.

Przyglądałam się temu przez chwilę uśmiechając się z lekkim rozbawieniem, ale też politowaniem, po czym pogrzebałam w jednej z szuflad wyjęłam stamtąd serwetki i jedną z nich wytarłam Finchowi brodę.

- Smakuje, co? - Zapytałam rozbawiona.

- Pyszne. Słodkie, jak nie wiem co, ale dają kopa energii. A tego potrzebuję. Dzięki. Jem jak świnia. Zostawić ci kilka. Bo nie wiem, czy nie otworzę drugiej puszki.

- Nie, nie trzeba. - Usiadłam przy stole i upiłam trochę kawy.

- Wystarczą mi ciastka - mówiąc to sięgnęłam po kolejne.

Przez chwilę jedliśmy w milczeniu. Finch otworzył drugą puszkę, tym razem z gruszkami w syropie i wyciągnął mleko skondensowane w tubce do wyciskania.

- A z tego asortymentu coś reflektujesz? – Zapytał.

- Mogę spróbować gruszki, ale za mleko podziękuję. Zbyt słodkie jak dla mnie.

- Ja tam potrzebuję kalorii, bo to energia. A jestem wypruty. Zaraz ci nałożę na miseczkę, łatwiej będzie szamać. Zostawię młodemu też kilka. A tak a propos. Przypomniałem sobie, że w piwniczce mamy butlę turystyczną. Mogę nam upichcić coś na szybko i na ciepło. Na co masz ochotę?

- Wiesz ja aż tyle jedzenia nie potrzebuję. Wystarczy mi to co zjadałam. - Pokiwałam głową z zapałem akcentując w ten sposób moje słowa i skupiłam się na piciu kawy.

- Jasne - podał mi miseczkę z owocami w syropie. - Wstrzymam się z gotowaniem na decyzję Harry'ego co na obiad. Dopcham się teraz, na deser ponapawam się twoją urodą i spróbuję zobaczyć, co u Kopaczki i w "Radości". Masz jakieś konkretne pytania do niej? Bo jak wejdę w trans medytacyjny, to nie pogadamy na bieżąco.

- W sumie to nie, bo chciałabym się tylko dowiedzieć czy wszystko u nich w porządku, a ona może tego nawet nie wiedzieć leżąc odseparowana od reszty.

- Trochę pewnie spała. Ile czasu minęło od tego jak ją wskrze… uzdrowiłem. Policzmy. Z godzinę jechaliśmy do Londynu. Kolejną szukaliśmy przejazdu i w końcu zostawiliśmy ciebie z samochodem tam przy opuszczonym osiedlu. Potem mi zeszło chyba ze trzy godziny albo i więcej. Kolejne dwie godziny w korkach i godzina do kryjówki. No i tutaj też godzina, może więcej, bo trochę straciłem rachubę czasu, no wiesz, czemu. Łącznie to, ile godzin?

- Z dziewięć, dziesięć godzin - policzyłam - Naprawdę? Aż tyle? - Zdziwiłam się. - Czyli teraz byłoby już coś koło dziewiątej wieczorem. Przez ten dziwny stan bezruchu ciał niebieskich trudno się zorientować w porach dnia.

- Poczekaj, coś sprawdzę - Finch podniósł się od stołu i wyszedł do swojego pokoju, cichutko, nie budząc młodego. Po chwili wrócił z zegarkiem w ręku.

- Zatrzymał się - zakomunikował.

- O której godzinie się zatrzymał?

- Zgadnij - zerknął na cyferblat.

Przyjrzałam się tarczy zegarka. Była godzina 11:11.

- Nie sądzisz, że dobrze by było ogarnąć Harry'ego? Obudzę go, damy mu jeść i położymy spać ponownie?

- No nie wiem. Wiesz, że jak dzieci padną ze zmęczenia w ciągu dnia to zawsze śpią dwie godziny. Zawsze. Niezależnie co zrobisz. Nawet fakt, że najwyraźniej czas się zatrzymał niczego tu nie zmieni. Wypiłeś kawę? Bo ja tak. Mam jeszcze sprawdzić swój zegar czy założyć, że stanął dokładnie o tej samej godzinie, w momencie ataku?

- Kawę piłem nawet dwa razy. Była gorąca i słodka, jak nigdy dotąd. - Mrugnął do mnie posyłając ciepły uśmiech. Ach, ci faceci, nigdy nie odmówią sobie insynuacji.

- Została mi tylko ta w kubeczku. Ale już kończę. Zegarek możesz sprawdzić, czemu nie, dla pewności.

Odstawiłam kubek na szafkę i poszłam do swojego pokoju zerknąć na budzik stojący przy łóżku. Sytuacja była taka sama. Wskazówki zatrzymały się na 11:11.

- U mnie to samo. Jedenasta jedenaście. Czyli ten atak to nie wszystko co zrobili. Wychodzi na to, że wstrzymali cały Wszechświat. Chociaż ludzie mogą się ruszać, a domy się dopalają, ale w takim razie co, istniejemy poza czasem? Co to oznacza?

- Może po prostu poszło jakieś wyładowanie temporalne o charakterze okultystycznym. Albo zatrzymał się czas, tak jakby. O proszę. Mały ninja wstał.

I faktycznie w wejściu do kuchni stał Harry. Rozglądał się półprzytomnym wzrokiem, jakby próbował przypomnieć sobie, gdzie i z kim się znajduje.

- Czyli teraz wiemy, że minęły dokładnie dwie godziny od chwili jak zasnął. - Wyjaśniłam.

- Hej, Harry, jak się czujesz? Pamiętasz kim jesteśmy? - Zwróciłam się do chłopca.

- Wujek Finch i ciocia ładna i dobra Emma? - ni to zgadywał ni to sobie przypominał. - Mamusia przysłała was byście mnie do niej zabrali.

- Dokładnie. - Uśmiechnęłam się - I jak widzę już zostaliśmy prawie rodziną, więc super. Usiądź sobie. Chcesz coś jeść i pić? Czy może najpierw umyjesz buzię i rączki?

- Umyję. Potem zjem. A gdzie mamusia?

Wstałam.

- Chodź zaprowadzę cię do łazienki. - Zachęciłam Harry’ego gestem, żeby poszedł ze mną.

- Mamy tutaj niestety nie ma. Pamiętasz, mówiliśmy, że jest w dużym domu nad jeziorem, ale zepsuł się nam samochód i przyszliśmy tutaj umyć się, napić, zjeść i trochę odpocząć. Wujek Finch zaraz skontaktuje się z twoją mamą i powie jej, że tutaj jesteśmy i pomyślimy co dalej. Nie mamy autka a tam jest naprawdę daleko. Nie da się dojść pieszo.

- Ojejciu - powiedział z jakąś taką wzruszającą emocjonalnie emfazą. - I co teraz będzie?

- Umyjesz rączki i buzię. O tutaj - wskazałam mu palcem umywalkę. - Nie martw się Harry, będziemy robić wszystko po kolei. Obiecaliśmy, że cię dowieziemy do mamy to tak zrobimy. Tutaj jest bezpiecznie. Można chwilę posiedzieć. Jak chcesz to możesz sobie obejrzeć po jedzeniu pokój swojej mamy. Mamy też jakieś gry, książki. Nudzić się nie będziesz.

- Super - posłusznie poszedł wykonać polecenie. Widać było, że jest przyzwyczajony do wypełniania poleceń starszych od niego osób.

- Nie ma wody - zakomunikował. - Chyba coś się zepsujło.

- No niestety, ale zatkam umywalkę korkiem i kubeczkiem naleję ci wody z wanny - Mówiąc to wykonywałam te czynności. - I już możesz się umyć.

Nakarmiliśmy Harry’ego tym co przygotował wcześniej O’Hara, a potem Finch poszedł skontaktować się z Kopaczką. Wiedziałam, że po tej rozmowie będzie padnięty i pójdzie się przespać do Fury’ego, więc zabrałam Harry’ego ma małą wycieczkę po całym domu, oprowadzając go i pokazując co, gdzie się znajdowało tak żeby mały poczuł się tutaj w miarę swobodnie i bezpiecznie. Miał nawet pod moim nadzorem okazję zobaczyć pokój swojej mamy. Później pobawiliśmy się chwilę, pokazałam mu jakie mieliśmy gry i książki, pograliśmy w coś co wybrał chłopiec, a kiedy Harry poczuł się zmęczony położyłam go do łóżka w pokoju Fincha tam, gdzie wcześniej spał i posiedziałam przy nim chwilkę upewniając się, że zasnął.

Wtedy poczułam, że i mnie zaczyna dopadać zmęczenie. Bądź co bądź to był cały czas ten sam dzień, podczas którego demon rzucał mną po sierocińcu, bo od tamtej pory jeszcze nie miałam okazji się zdrzemnąć. Poszłam do kuchni i uprzątając bałagan pozostawiony po wcześniejszych zabiegach kulinarnych przy okazji sama coś zjadłam. I zastanawiałam się w międzyczasie, gdzie pójść spać, czy do siebie, czy też rzucić swój materac na podłogę w pokoju Fincha, aby spać blisko Harry’ego. I przy tym rozkminianiu zastał mnie Finch. Według moich mocno szacunkowych wyliczeń O’Hara pospał jakieś cztery godzinki, czyli musiało być blisko pierwszej w nocy, a zatem byłam już na nogach dwadzieścia dwie godziny.

- Jak się trzymasz? – Zapytał O’Hara - Powinnaś pospać. Ja was przypilnuję.

- Wiem, tylko zastanawiam się czy przywlec swój materac do twojego pokoju i położyć się na nim na podłodze koło Harry’ego. - Stłumiłam ziewnięcie, już nie pierwsze.

- Aaaaaa – przypomniało mi się - i tak w ogóle to powiedz co u Ali.

- Ala dopiero co wstała. W "Radości" wszyscy odchodzą od zmysłów. Widzą dym nad Londynem. My nie wróciliśmy, ale przynajmniej teraz będą wiedzieli, że u nas jest ok. Kilkoro z Towarzystwa nie zjawiło się na miejscu. Ogólnie straszny bajzel na skraju paniki tam panuje. Nasi ledwie kontrolują te wszystkie dziewczyny, ale Alicja obiecała, że ogarnie ten syf, bo Aniołkowi wchodzą na głowę. Alicja zamartwia się o nas, przepraszała, że obarczyła nas Harrym i że jakoś to nam wynagrodzi. Generalnie strasznie się rozklejała i jakoś nie ogarniała tego, że świat się kończy. Zaproponowałem, że trzeba będzie przeczekać chwilę, póki nie ustalimy z Greyem co to za akcja tych skrzydlatych gnojków. A potem zająć się sprawą łącznie z ogarnięciem kryjówek i zapasów dla dziewczynek. Magia Towarzystwa na ten moment trzyma ich w bezpiecznej enklawie. Ale oni tam długo nie wytrzymają. Poprosiłem Kopaczkę, aby miała szczególne baczenie na Gemmę, ale ona chyba nie bardzo ogarnia. Jej głowa chyba jeszcze nie do końca działa, jak powinna. Rozklejała mi się kilka razy. Beczała. Przepraszała. Chyba uszkodzenia mózgu były zbyt poważne, ale liczę na to, że Aniołek to jakoś ogarnie albo z czasem Ala wróci na tory tej, którą znaliśmy. Tyle w skrócie. Więc, generalnie, jest jak u nas. Utknęli. Chociaż my tutaj mamy bajkę. Wiesz, połóż się u siebie. Ja siądę na dole, przy młodym i was popilnuję. Na wszelki wypadek zabezpieczę wejścia. Niby jesteśmy tutaj bezpieczni, ale wolę zrobić kilka dodatkowych barier, na wszelki wypadek i zaryglować drzwi na wypadek ewentualnych ludzkich napastników. Możemy potem zejść do schronu pod domem.

Zamrugałam powiekami próbując przegonić zmęczenie i senność.

- Jak wszyscy żyją i nic ich chwilowo nie atakuje to dobrze. Powtórzysz mi to jeszcze raz jak już się odrobinę prześpię, ok?

Potrząsnęłam głową i podniosłam się z miejsca.

- Poczekaj. Siedź sobie. Ja ci przygotuję materac. Jak będzie gotowe, przyjdę i dam ci znać. - położył mi delikatnie dłoń na ramieniu. - Albo idź do toalety czy coś w tym czasie. Posłaniem się nie przejmuj. Dam nawet czystą pościel.

Uśmiechnął się do mnie serdecznie i ciepło. Też się uśmiechnęłam w odpowiedzi.

- Czy w ten zawoalowany sposób chcesz mi powiedzieć, że pobrudziłeś moją pościel jak w niej spałeś i lepiej wymienić ją na świeżą? - Zapytałam unosząc jedną brew.

- Wiesz, że nawet niewinnymi z pozoru słowami można obudzić we mnie podejrzliwość. - Dodałam zmieniając wyraz na twarzy na bardziej przystępny.

- Nie wiem, ale dziwnie pachnie ta pościel, więc lepiej ci pościelę na nowo. Dobra? Uwierz, tak będzie lepiej.

- Wierzę. Tylko mam nadzieję, że nie podejrzewasz mnie o źródło tego dziwnego zapachu.

- Nie. To raczej byłem ja. Z tego co pamiętam, położyłaś mnie u siebie, a byłem średnio świeży. Dobra. Lecę ci przygotować legowisko.

- Raczej. No raczej. To ja idę wyszorować zęby. - Także wyszłam za nim z kuchni.

- Dobra. Położę się u siebie. – Powiedziałam wchodząc z nim po schodach - Przypomniało mi się, że przez ostatnie trzy noce budziłam się z krzykiem i nie chciałabym zafundować tego Harry'emu leżąc tuż obok niego. Mógłby się wystraszyć. A tak nawet jak krzyknę to będę dalej, więc może to będzie ciszej i nie tak strasznie.

Finch wysłuchał mnie z zamyślona miną. Widziałam w jego oczach troskę, ale nie odezwał się ani słowem tylko wszedł na piętro. Poszłam tylko umyć zęby, ale kiedy weszłam do pokoju materac na moim łóżku został, obleczony w nowe prześcieradło, z poduszką i świeżą pościelą. Finch uwinął się naprawdę szybko.

- Po królewsku - szepnął Finch. - Śpij spokojnie. Ja zadbam o bezpieczeństwo.

- Dziękuję. - Uśmiechnęłam się, zdjęłam spodnie i usiadłam na łóżku.

- Obudź mnie…- zamilkłam - chciałam powiedzieć, że za ileś tam godzin, ale skąd będzie wiadomo, kiedy minie te ileś tam godzin, więc obudź mnie jak będzie trzeba, jak poczujesz się zmęczony albo coś będzie się działo. Dobrze?

Podszedł do mnie i pochylił się całując w czoło.

- Jasne. Śpij. Nic się nie przejmuj. Jak Harry się obudzi, to się nim zajmę. Wypocznij, ile tylko zdołasz. Nie wiadomo, co nas jeszcze czeka.

- Ale jak będziesz potrzebował pomocy w czymś to koniecznie mnie budź. Słyszysz. Koniecznie. - Mówiłam cicho chociaż stanowczo, jeśli się w ogóle dało mówić tak jednocześnie.

- Słowo kelnera, że obudzę. A teraz już śpij.

Posłał mi uśmiech i powoli, cichutko wyszedł z pokoju zamykając drzwi tak, że zostawił tylko wąską szczelinę na korytarz. Słyszałam, jak idzie po schodach na dół. Położyłam się, szczerze mówiąc to byłam zadowolona, że jednak miałam spać we własnym pokoju. Wprawdzie Harry był tylko małym chłopcem, ale to zawsze dopiero co poznana osoba, a ja miałam problemy ze snem. Dla dobra nas obojga takie rozwiązanie było lepsze.
 
__________________
"Atak był tak zaskakujący, że mógłby zaskoczyć sam siebie."
Ravanesh jest offline