Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2021, 01:08   #138
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Ten tyci czarownik wspominał coś o wyczuwaniu mojego umysłu.. -powiedziała elfka w zamyśleniu. Ale jako że była nieustraszoną Panią Ognia, to nie przejmowała się takimi drobiażdżkami. Dlatego tylko machnęła ręką od niechcenia, jakby odganiała od siebie wyjątkowo namolną muchę w czarnej pelerynce -Najwyżej nas znajdą. Przynajmniej będziesz mógł potrenować celowanie swoimi błyskawicami.

- To prawda, aczkolwiek wolałbym nie testować tego ile mocy mi jeszcze zostało.
- przyznał Ruchacz i uśmiechnął się do niej - Wątpię byśmy musieli tamtym magiem. Może i potrafi wyczuć umysły, ale nie z takiej odległości. A oni nie mieli wierzchowców.

Elfka odpowiedziała mu przymrużeniem oczu oraz własnym uśmiechem - bardzo lisim, łączącym w sobie enigmatyczność z zadowoleniem i odrobiną czegoś.. chytrego.
-Oh, tyci czarownik i jego łucznicy są ostatnim o czym teraz myślę - zamruczała Pani Ognia lubieżnie, nie pozostawiając ani cienia wątpliwości co do swoich zamiarów wobec Thaaneekryyysta. Tyle tylko, że jej słowa nie do końca były prawdą. Bolący bok sprawiał, że nie była w stanie się w pełni otrząsnąć ze wspomnień bitewki z tamtym chuderlakiem i jego elfami.

- Z pewnością… a teraz rozbieraj się. Obejrzymy tą ranę.- czarownik też zaczął zdejmować ciuchy co przyciągnęło łakome spojrzenie Pani Ognia, a i siedząca głęboko Eshte też czuła pewien rodzaj ekscytacji. Bo… ugh… nie straciłaby przecież cnoty, gdyby był całkiem szpetny. O nie… kuglarka musiała z niechęcią się przyznać przed sobą, że było w nim coś fascynującego.

I jakoś żadna z nich nie poświęciła choćby krótkiej chwili na zadanie sobie jednego prostego pytania. Dlaczego? Dlaczego właściwie czarownik się rozbierał? Czy też był ranny?
Dla Pani Ognia było to tylko udogodnienie. Nie miała w sobie wystarczająco mocy, aby spopielić te jego szkaradne fatałaszki, więc tylko ją w tym wyręczył. Sama kuglarka była zbyt oszołomiona całą sytuacją, aby odpowiednio zareagować na to jego negliżowanie się.

Elfka jedną ręką ścisnęła swój zbolały bok, a drugą wyciągnęła władczo w kierunku mężczyzny, niczym Jej Wysokość Eshte do byle swego sługi, którego przeznaczeniem było spełniać wszystkie jej rozkazy.
- Najpierw pomóż mi zejść - nakazała z końskiego grzbietu.

- Chwilka przebywania pomiędzy arystokracją i od razu nabierasz ich manier.- skwitował czarownik odwracając się torsem (obecnie odsłoniętym i z wyraźnymi ranami od pazurów na brzuchu) i ruszając ku kuglarce, wyciągnął ku niej ręce.
- No chodź.- dodał.

Nie przyznała mu racji, ale też, zadziwiająco jak na nią, nie wykłócała się z nim. W duchu uznała, że takie wytłumaczenie stawia ją w lepszym świetle niż prawda ukrywana za dumnie uniesionym podbródkiem. Jeśli siedząc na końskim grzbiecie musiała co jakiś czas powstrzymać się przed wykrzywieniem z bólu, to ani myślała jeszcze dodatkowo się udręczać zeskakiwaniem z impetem na ziemię. Po co, skoro Thaaneeekryyyyst miał parę silnych rąk?

Przełożyła nogę przez siodło, po czym ześlizgnęła się prosto w ramiona swojego sługi. Nie obyło się bez cichego syknięcia, ale pomoc czarownika zdecydowanie złagodziła ból. Następnie Pani Ognia przyjrzała się jego ranom, lecz w jej spojrzeniu nie było troski. Nie, nie. Ona była wyraźnie niezadowolona, że mężczyzna dopuścił do naruszenia jej własności.
-Ja musiałam sama walczyć z całą armią elfów, a Ty w tym czasie dałeś się zmacać Paniuni? -zapytała z przekąsem dźgając go palcem w brzuch. Oczywiście, że nie bezpośrednio w rany. Nie była aż taką wiedźmą.

- Nie jej… trollowi.- syknął z bólu czarownik powoli puszczając elfkę, gdy stanęła już na własnych nogach. - Polowanie… zamieniło się w chaotyczną, acz zwycięską walkę z trollami i elfami. Teraz pewnie reszta ruszyła ku legowisku trolli. Teraz gdy nie ma już obrońców, łupy z niego są do wzięcia dla tego, kto pierwszy się tam zjawi.

-I dopiero teraz to mówisz?! CO MY TU JESZCZE ROBIMY?!
-zakrzyknęła nagle Pani Ognia.. a może jednak to zachłannej kuglarce udało się przebić przez mur postawiony przez tego babsztyla? Wszak dobrze pamiętała jak skończyło się jej ostatnie heroiczne ratowanie całego zamku. Wtedy też się narobiła, samodzielnie pokonując Pierworodnego i jego przebrzydłe gremliny, a w zamian niewdzięczne jaśniepaństwo zamknęło jej przed nosem wrota do skarbca. Ani myślała dać im się orżnąć kolejny raz.
- Rany same się zagoją, my musimy znaleźć te łupy zanim zrobią to szlachciurki - zadecydowała, po czym odwróciła się i chwyciła za siodło z zamiarem ponownego wciągnięcia się na grzbiet chabety.

- Szybko ci siły wróciły.- stwierdził ironicznie czarownik zabierając się za ubieranie. - Musimy kawałek zawrócić i mieć nadzieję, że nie natkniemy się na jakichś elfich maruderów.
Spojrzał na kuglarkę pytając.- Czy potrafisz poradzić sobie z makabrycznymi widokami? Leże trolla nie jest czymś co wypada oglądać mając pełny żołądek, rozumiesz co mam na myśli?

-Nooo... trolle raczej nie są znane z dobrego gustu do wystroju, co nie?
-odparła elfka, ale to nie brak zrozumienia był powodem takiej jej odpowiedzi, a raczej brak uwagi poświęconej na wysłuchanie słów mężczyzny. Wszak miała teraz na głowie nie tylko ważniejsze rzeczy, ale przede wszystkim bardziej.. błyszczące. Jej myśli wypełniało lśnienie tych wszystkich łupów, tym piękniejszych i cenniejszych, że zabranych wprost spod zadartych nosów jaśniepaństwa.

Jednak stojąc z wyciągniętymi rękoma ku siodłu, napotkała na przeszkodę dzielącą ją od bogactwa. Tak jak i przy zeskakiwaniu z końskiego grzbietu, tak i teraz dobrze wiedziała, że próba ponownego wskoczenia zakończy się rozrywającym bólem boku. Pani Ognia była zbyt ładna, aby ciągle wykrzywiać twarzyczkę.
- Wsadź mnie - rozkazała zachowując swą godność nawet przy tak uwłaczającym jej pokazie słabości.

- Ech… że też musimy tam… ruszać.- stękał Ruchacz, chwytając elfkę poniżej rany, w okolicy pośladków i pomagając dziewczynie usadowić się na wierzchowcu.
Po czym sam zebrawszy ubrania usadowił się na gryfie i ruszył przodem, dodając - Za mną.

-Też bym wolała, abyś przyleciał po mnie już z rękami pełnymi błyskotek zamiast tak bez niczego. I teraz oboje musimy szukać tego leża
-odcięła się Pani Ognia prosto w plecy czarownika. Nie była w pełni zadowolona z powrotu na grzbiet tej chabety, której każdy szybszy ruch przyprawiał ją o ukłucie bólu w boku. Jednak nie był to pierwszy raz, kiedy musiała brać sprawy w swoje ręce, nawet jeśli zakrwawione.
Zagarnęła z czoła kosmyki włosów, które po całej bitewce z dzikusami przybrały postać jeszcze większego artystycznego chaosu niż zwykle -A właściwie to skąd taka pewność, że będą tam jakieś łupy, co? Trolle raczej nie są złodziejami. Ich małe móżdżki nawet nie potrafią docenić piękna cennych świecidełek.

- Po prostu lubią konsumować posiłek odpoczywając w swoim leżu.
- wyjaśnił czarownik ironicznym tonem, gdy przemierzali.- Przynajmniej te najsmaczniejsze i najtłustsze kąski. Bogatych wielmożów, sławnych rycerzy, nobliwe damy. Każde z nich obwieszone biżuterią, co oczywiście sprawia mały problem przy takich poszukiwaniach. Część z tych skarbów pozostaje na objedzonych szkieletach. Inne trzeba szukać w stolcach pozostawionych dookoła kryjówki.

-STÓJ
-nakazała głośno Pani Ognia i ciężko było rozróżnić, czy ten rozkaz skierowany był jedynie do gwałtownie wstrzymanego konia. Czy może też i do mężczyzny wyraźnie lubującego się w trzymaniu tak gównianych informacji za zębami.
-I nie pomyślałeś o tym, że dobrze byłoby wcześniej wspomnieć o takim obrzydliwym szczególiku? -głos elfki wstąpił na nowe, wysokie tony przesłodzonej kąśliwości - Należą mi się wszystkie ich świecidełka, ale nie mam zamiaru grzebać się po nie w gównie trolli.

- Spodziewałem się że żyjąca na wędrownym szlaku elfka będzie się orientowała w takich kwestiach.
- odparł ironicznie mag spoglądając przez okulary na kuglarkę.- Nie podoba ci się myśl, że trzeba pobrudzić sobie rączki dla skarbów? Cóż.. bywają gorsze sposoby na bogactwo niż grzebanie w odchodach trolla.

-Ta? A jakie?
-zapytała Pani Ognia srogo marszcząc brwi. Mocno powątpiewała, aby czarownik rzeczywiście potrafił wymyślić coś obrzydliwszego i bardziej uwłaczającego od grzebania się w gównie trolli. No, może grzebanie się w jeszcze większym i jeszcze bardziej śmierdzącym gównie. Czy naprawdę była aż tak zachłanna?

- Handel niewolnikami na przykład. Myślę że to jest gorsze.- ocenił Thaaaneeekryyyyst po namyśle.

-Gorsze dla niewolników, nie dla handlarzy - odparła elfka, a jej wargi rozciągnęły się w bezwstydnym uśmieszku wyznaczającym wyraźną granicę pomiędzy kuglarką i ognistym babsztylem. Ta pierwsza nigdy, ale to NIGDY, nie okazałaby otwarcie swojego zainteresowania Thaaneeekryyystem. Zresztą, nawet przed sobą samą nie przyznawała się do lubieżnych myśli o własnym „mężusiu”.
- Gdyby mi ktoś zaoferował za Ciebie odpowiednio wysoką cenę, albo wyjątkowo ładne świecidełka, to bez namysłu zerwałabym z Ciebie ubrania, zawiązała wstążeczkę na Twojej różdżce maga i oddała nowej właścicielce. Albo właścicielowi - ze znawstwem pokiwała rozczochraną głową -Nadal byłoby to mniej obrzydliwe niż grzebanie się w odchodach trolli.

Czarownik przyglądał się kuglarce w milczeniu przez dłuższą chwilę.
- Więc… nie bywałaś na dalekim południu?- stwierdził w końcu Ruchacz.- Nie widziałaś..
Nie dokończył słów swoich, bo szybko zmienił temat.- To już szukanie skarbów w leżu trolli cię nie interesuje. Możemy zawrócić?

-E, przyjemniej będzie okraść szlachciurki, kiedy ich służba skończy się grzebać w gównie. Przynajmniej świecidełka już będą wyczyszczone
- zadecydowała Pani Ognia i zawróciła konisko w kierunku, z którego co dopiero, zaledwie kilka chwil wcześniej, wyruszyli. Ktoś mógłby powiedzieć, że elfka jest zwyczajnie jakaś niezdecydowana, jak to KOBIETA. Ale to przecież była wina czarownika. Jak zwykle.

- Nie wystarczy ci rana którą zadały ci elfi buntownicy? Szukasz kolejnych okazji do guza.- westchnął teatralnie czarownik zawracając gryfa.

-Oh, niech no tylko chwilę odpocznę. To ja im wszystkim ponabijam guzy -przekonanej o swojej potędze Pani Ognia niestraszne było jaśniepaństwo z ich rycerzykami wyposażonymi w ostre miecze. Jeśli Thaaneeekryyyst sądził, że Eshte była uparta i ciężko się ją przekonywało do trzymania ciętego języka za zębami, to jeszcze spędził zbyt mało czasu z zapatrzoną w siebie, samozwańczą ulubienicą Dzikuna.

- Nie przeceniaj swojej mocy, poza kręgiem menhirów nie masz nieograniczonego potencjału. Musiałabyś być prawdziwą druidką by mieć dostęp do bezkresnej potęgi Dzikuna.- ocenił czarownik podążając za kuglarką.- A i wtedy cena mogłaby okazać się za duża.

-Co takiego?
- Eshtelëa Meryel Nellithiel del Taltauré, Pierwsza Tego Imienia, Nawiedzana przez Panią Ognia, Pogromczyni Pierworodnego, nie dopuszczała do swych uszu takiego powątpiewania w swoją moc. A już na pewno nie z ust własnego niewolnika. Zerknęła na niego przez ramię.
-Jeśli masz chęć pozachwycać się moją potęgą i urodą, to weźże mów głośniej. Albo jeszcze lepiej.. -przymrużyła oczy i uśmiechnęła się w tak paskudny sposób, że tylko brakowało oblizania warg językiem - Po dotarciu do potoku zaprezentujesz mi ten swój zachwyt.

- Zobaczymy przy strumieniu. Chętnie obejrzę twoje… powabne ciałko bez ubrań go zakrywających. Jak i rany. Medykiem co prawda nie jestem, ni uzdrowicielem. Ale może przynajmniej choć trochę zaradzę na nie.
- odparł na poły figlarnie na poły poważnie Ruchacz. I wkrótce mogli wreszcie zająć się czymś przyjemnym… uwielbieniem Pani Ognia, werbalnie i manualnie.

A przynajmniej tak by się stało, gdyby nie to że… przy rzece ktoś się pojawił.
Ktoś ich wytropił.




Uzbrojona w kuszę elfka przyczaiła się wśród drzew i przyglądała się im. Uzbrojona w kuszę wydawała się niechętna jej użyć. Powód był oczywisty. Kusza była potężną bronią, ale powolną. Jeden pocisk mógł ubić albo kuglarkę, albo czarownika… nie starczy jednak na ubicie gryfa. A elfka nie miałaby czasu na załadowanie kolejnego.
Oni to wiedzieli i ona… też. Dlatego wymierzyła w nich kuszę, rozkazując - Nie róbcie niczego głupiego, albo poleje się krew!

Eshte zacisnęła wargi w cienką, nieco wykrzywioną linię. Nie była zadowolona, nie podobała jej się ta kusza w dłoniach elfki. Tak niewiele brakowało do zostania rozebraną przez swego niewolnika i uwielbianą przez niego tak długo, i na tak różne sposoby, aż spełniłby wszystkie jej wyuzdane zachcianki. Jeśli te dzikusy często w podobny sposób burzyły cudze plany, to powoli przestawała się dziwić niechęci szlachciurków wobec tych intruzów. Jej samej dzisiaj mocno podpadały te spiczastouchy.

-To się dobrze składa, bo nie mam w zwyczaju robić niczego głupiego -stwierdziła niewzruszona pogróżkami tamtej. Skrzyżowała ręce na piersi i uniosła wysoko jedną brew -Ale Ty to lubisz podglądać innych, co? Trzeba było chociaż poczekać, aż się rozbierzemy. Miałabyś ciekawsze widoki.
Pani Ognia nie miała w sobie cienia wstydu.

- Czego tu szukacie? Służycie ciemiężcy tych ziem, który to chce wypędzić nas z rodzinnych stron
.- zapytała nerwowo elfka rozglądając się dookoła.
Tancrist pogłaskał gryfa po łbie, gdy ten strzygł uszami - Nie chcesz odpowiedzi na to pytanie. Próbujesz nas tu zagadać, by twoi kamraci zdążyli do ciebie dołączyć, prawda?- zapytał.

-Ile jeszcze razy będę musiała dzisiaj tłumaczyć kolejnym elfom, że nikomu nie służę?! -fuknęła Eshte zniecierpliwiona tymi ciągłymi zarzutami o dziwną zażyłość ze szlachciurkami. Już dawno nie słyszała takich bredni.
Spojrzała ostro na czarownika, na moment ostentacyjnie odwracając się od ostrza wycelowanego w nią bełtu -To przez to ubranie. Wyglądam w tych szmatkach jakbym lubowała się w jaśniepańskim towarzystwie. Widzisz jak się kończą takie przebieranki? Było się nie mieszać do mojej garderoby.

Ruchacz nie odpowiedział kuglarce zupełnie ją ignorując. Machnął tylko dłonią zapalając wodę niebieskimi płomieniami i tworząc dziwaczną barierę… coś czego Pani Ognia nie była w stanie uczynić. Jej płomienie miały naturalną barwę, a nie takie cudaczne kolory jak u Tancrista.
Niemniej nadal ogień i żar płomieni stworzył obłok pary pomiędzy nimi a kuszniczką. Ta wystrzeliła w panice chybiając całkiem, a lubieżnik zawrócił gryfa i pognał w las wołając do Pani Ognia - Na co czekasz?! Za mną!

Elfka jęknęła głośno na myśl o kolejnej dawce niepotrzebnego wysiłku. Bo czy jej niewolnik nie mógł po prostu spopielić tamtej dzikuski? Musiał się bawić w taką teatralnością godną, oh, kuglarza?
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem